Światło literatury – spotkanie z Bohdanem Zadurą

„Między formą a formułą”
Spotkanie z Bohdanem Zadurą – poetą, prozaikiem, tłumaczem

25 maja 2016, godz. 18:00
Łazienki Królewskie w Warszawie, Pałac na Wyspie

Światło literatury
wstęp wolny


Sylwetkę autora przedstawi Janusz Drzewucki

Prowadzenie Bogusław Wróblewski


Fot. Jarosław Wach

Fot. Jarosław Wach

Dla większości poetów debiutujących w minionym ćwierćwieczu, a szczególnie w latach 90., Bohdan Zadura jest „żywym klasykiem” – jego twórczość wyznaczała układ odniesienia, wobec którego sprawdzano wydolność i oryginalność innych głosów. Ma bezsporny udział w odnowieniu języka liryki dzięki szczególnemu sposobowi pojmowania relacji miedzy mową potoczną i poetycką – poezja Zadury jest częściej intymną rozmową z czytelnikiem niż monologiem lirycznym, a żywa mowa zachowuje według niego bezwzględny prymat nad homogenicznym językiem literatury.

Opublikował kilkanaście zbiorów wierszy i wiele tłumaczeń, a przed dziesięcioma laty nakładem wrocławskiej oficyny Biuro Literackie ukazało się siedmiotomowe wydanie jego „Utworów zebranych”. Zaczynał pod koniec lat sześćdziesiątych w konwencji klasycystycznej, jak przystało na mieszkańca Puław, po Warszawie drugiego największego ośrodka oświeceniowej kultury (wielokrotnie dawał dowody silnego związku z tym miastem). Po latach, w dramatycznych okolicznościach – po 13 grudnia 1981, wrócił do tej konwencji: regularnym dziewięciozgłoskowcem napisał poemat Cisza, jedno z najwybitniejszych dzieł tamtego czasu. Stanisław Barańczak uznał je za „utwór bardziej realistyczny w swoim obrazie stanu wojennego niż wiele znanych lepiej postromantycznych wylewów żalu czy gniewu innych autorów”1. W „Ciszy” Zadura udowodnił najdobitniej przydatność klasycznej formy dla dyskursu o sprawach politycznych, co zresztą pozostaje w pełnej zgodzie z duchem literatury polskiego oświecenia.

Późniejsze wiersze (np. Wycofuję się z życia…, Trumny z Ikei) przynoszą wyjątkowo celną kompromitację języka „publicznego” – języka polityków, mediów i reklamy – który jest dziś narzędziem aksjologicznego wmówienia i zniewolenia. W ten sposób ostrze tej poezji, po wielu latach od debiutu, godzi w tę samą przypadłość polskiej świadomości zbiorowej, z którą próbowali się zmierzyć pół wieku temu rówieśnicy Zadury spod znaku Nowej Fali – Barańczak, Krynicki, Kornhauser, Zagajewski. Przy czym, jeśli za ówczesne zafałszowanie języka i mentalności, za próby centralnego sterowania świadomością Polaków odpowiedzialna była komunistyczna propaganda, to dziś podobną funkcje pełnią natrętne mechanizmy komercyjne – uprzedmiotowienie człowieka jako obywatela zastąpione zostało urzeczowieniem człowieka jako konsumenta (również konsumenta papki medialnej). Zatem o ile postawa twórców Nowej Fali ma dla nas w zasadzie wymiar historyczny, o tyle liryka Zadury jest głosem na wskroś aktualnym – jego nawoływanie do nieufności wobec języka jest osadzone w najbardziej bolesnych realiach polskiej współczesności.

Wśród autorów najciekawszych tekstów o twórczości Zadury wyróżniłbym Jacka Łukasiewicza, Annę Kałużę, Karola Maliszewskiego, Annę Mazurek, Tomasza Majerana, Joannę Orską i Andrzeja Sosnowskiego, który przed kilkunastu laty z okazji jubileuszu poety stwierdził: „Bohdan Zadura bywa niemal hermetycznie prywatny i niemal ostentacyjnie światowy; jest stąd: puławski; stamtąd: nowojorski; jest włostowicki, budapeszteński, warszawski, lubelski, jest może nawet uppsalski, ale bardzo charakterystycznie nie-krakowski i – przynajmniej na razie – nie-sztokholmski”.

Dziś do tego „przednoblowskiego” rejestru dodamy na pewno przymiotniki „kijowski” i „lwowski”, bowiem w wizerunku puławskiego poety jako tłumacza dominować zaczęły rysy ukraińskie: zarówno w Polsce, jak na Ukrainie uważany jest za najwybitniejszego tłumacza współczesnej liryki naszych sąsiadów. Tak jest od czasu wydania antologii Wiersze zawsze są wolne. Poezja ukraińska w przekładach Bohdana Zadury (2004) – nie tylko dlatego że Ukraina budzi ostatnio wielkie zainteresowanie polityczne. Najstarszy autor z tej antologii, Dmytro Pawłyczko, urodził się w 1929 roku a najmłodszy, Ostap Sływynski, w 1978. Później Zadura zaczął tłumaczyć autorów jeszcze młodszych, jak Andrij Lubka (ur. 1987). Żeby sprostać tak wielkiej rozpiętości doświadczeń i stylistyk Bohdan Zadura musiał uruchomić całą skalę swojej wrażliwości i wszystkie narzędzia doskonałego warsztatu translatorskiego – udało mu się przyswoić polszczyźnie zarówno wiersze klasycystyczne, jak wykorzystujące młodzieżowy slang epoki komputerów.

W potocznej świadomości czytelniczej ostatnich lat Bohdan Zadura przede wszystkim funkcjonuje jako poeta. Ale jego dorobek prozatorski – trzy powieści i dwa zbiory opowiadań opublikowane w latach 1968–1997 – jest całkiem spory i w przemianach form narracyjnych minionego półwiecza odegrał istotną rolę. Składają się na ów dorobek Postmodernistyczna – jak by się rzekło jeszcze dziesięć lat temu – powieść Lit (1997) nawiązuje do najlepszych tradycji prozy autotematycznej, do której w literaturze polskiej należą Góry nad czarnym morzem Wilhelma Macha czy Miazga Jerzego Andrzejewskiego. Nie ma jednak wątpliwości, że Lit jest dziełem znakomitego poety. Wskazują na to nie tylko partie napisane regularnym dziewięciozgłoskowcem, ale również inne manifestacje stylistycznej wirtuozerii: długie, piętrowo zbudowane zdania złożone, ciągnące się przez pół strony bez utraty nośności komunikacyjnej, teatralno-patetyczny (neoromantyczny) dialog w zakończeniu pierwszej części powieści, ujęty w strukturę rytmiczną ośmiozgłoskowca.

Pisarstwo Bohdana Zadury oparte jest na ostrej światopoglądowej antynomii jako źródle niewygasającej energii wewnętrznej dzieła. To sprzeczność między podziwem dla klasycznej formy, nad którą chce się panować, a skrajną nieufnością wobec procesu zastygania języka w jakiekolwiek gotowe formuły.

Autor sugestywnie czyta swoje wiersze – przedstawi je publiczności, a w dyskusji spróbujemy skłonić go do odsłonięcia tajemnic warsztatu poetyckiego i poglądów na kondycję współczesnego świata.


 

1 Stanisław Barańczak: Inna wizja stanu wojennego. „Przegląd Polski” („Polish Review”) 1992 z 30.04., s. 10-11.

(dr Bogusław Wróblewski)