Anna Maria Goławska. Wiersze

Spis treści numeru 2/2005

***

powróciłam do toskańskiego muzeum
tylko po to żeby mógł spojrzeć na mnie
gesu o oczach hinduski
migdałach obwiedzionych grubą czarną kreską
gesu o miodowych mięśniach na smukłych ramionach
gesu z ironią w uśmiechu karminowych (tak) ust
rozpięty przez nieznanego artystę
ze szkoły sieneńskiej
w czternastym wieku na desce krzyża
tylko po to żeby mógł spojrzeć na mnie
jeszcze raz wróciłam do toskańskiego muzeum

ale mi mówią że non esiste
non esiste mi mówią cztery razy wyraźnie

różowy turysta z północnego kraju
wykazuje uprzejmą cierpliwość w obliczu
zupełnego niepojęcia

 

czuwanie przy zmarłej

tak leżeć kośćmi
na deskach łóżka
w bezwładzie łóżko jest wytrwałe
nóg nie skrzyżuje
nie drgnie nie westchnie
nie jękną skargą zdrewniałe stawy

tak leżeć kopcić
dymem się ciągnąć
w wosku jest niemoc zastygania
nic nie poruszyć
nie wstawać nie wstać
nic się nie stanie

 

latarnie

latarnie to smukłobiodre panny uliczne
z ciężkim wodogłowiem blasku
który im wygina cienkie szyje

przyprawiają o szaleństwo skrzydlate owady
i zawracają do nieba mżawki
szczebiotliwe nasionka

wychodzą wieczorami w zbyt obcisłych sukienkach
z plamami od rdzy i lepkiej gumy
wyżutej przez podrostków

by przez całą noc po cichu i bez cienia skargi
trzymać złe mrukliwe miasto
na łańcuchach światła

Całość w tradycyjnym wydaniu „Akcentu”.