doczekałem się
wydawało się
że jest to niemożliwe
huknąłem cię pięścią między łopatki
aż cię wygięło
odwinąłeś się
pochwyciłeś mnie wpół
powaliłeś
w śnieg
w trawy
w bezednie oceanu
w wyroisko gwiazd
śmiejąc się
wstańmy
idźmy
23 III 2006 r.
ekologom
w kwartale ulic
rakowiecka boboli narbutta akacjowa
para srok i dwie pary wron
choć czasem walczą ze sobą o śmietnik
mają się dobrze
zwłaszcza na wiosnę
ogłaszają tę radosną nowinę
przez dobry kwadrans
przed wschodem słońca
przeraźliwym skrzeczeniem i krakaniem
od kiedy zagnieździły się na topolach politechniki
za naszą miedzą
w naszym ogrodzie nie śpiewa już słowik
ani kos ani żaden inny ptak
każdej wiosny
czarno-biało-szara
tęczowo połyskliwa śmierć
zabijała i wyżerała im dzieci
mam zamiar kupić dubeltówkę
przemoc niech się przemocą odciska
zgodnie z naturą
17 VI 2006 r.
teodycea
mój rozum mówi
ulegasz złudzeniu
zwodzi cię wyobraźnia
zwodzi
całym sobą
tobą jestem
7 XI 2005