Ines de Castro
Do tego kraju wracałem najczęściej, może nawet za nim tęskniłem. Dłuższe rozstanie, na rok lub dwa, zawsze rodziło nieodparte pragnienie ponownego wyjazdu w tamte strony. Strony odległe, bo na krańcu Europy, dosłownie i w przenośni. Nie znajduję racjonalnego wytłumaczenia kierowanych tam uczuć. Trudno też je do końca zwerbalizować, ale są bardzo silne. Gdy tylko poczuję powietrze Portugalii, jej wilgotność i skwar na przemian doświadczane, to budzą się we mnie te pokłady emocji, które tu, nad Bystrzycą – drzemią. To tak, jakbym znajdował w sobie jakiś dodatkowy zmysł czytania świata. Ten stan wywołuje przyroda, może ludzie, a nade wszystko wrażenia wewnętrzne. One, choć abstrakcyjne i trudne do utrwalenia, towarzyszyły mi na każdym kroku.
Może najsilniej, kiedy znalazłem się w małym miasteczku Alcobaca między Lizboną a Coimbrą. To tutaj, w miejscowej świątyni, dostrzegłem dziwny grobowiec, a właściwie dwa grobowce. Oba pięknie rzeźbione, przypominające łoża, na których śpią młodzi ludzie. Uwagę zwracał układ katafalków. Postacie na nich leżące, mężczyzna i kobieta, skierowane były stopami do siebie. Rzadki to przypadek, a może jedyny. Taki układ, bardzo teatralny, domagał się uzasadnienia. Odpowiedź znalazłem wkrótce, jeszcze w świątyni, która była ostatnią sypialnią drzemiących wiecznie bohaterów. Zagadkę pomógł mi rozwiązać przypadkowy uczestnik tego misterium. Po chwili wiedziałem, że gdy tych dwoje kiedyś zmartwychwstanie, to będą mieli najkrótszą drogę, by paść sobie w objęcia. To musiała być wielka miłość. Pragnąłem się czegoś o niej dowiedzieć. Przyglądając się ciałom leżącym na misternie utkanych z białego kamienia poduszkach, które podtrzymywały anioły, wyczuwałem oczekiwanie na zmartwychwstanie. To ono w swojej rajskiej wymowie dopełni miłość przerwaną przez śmierć.
Grobowce są tajemnicze. Zaintrygowany tym dziwnym miejscem uchyliłem rąbka tajemnicy. Otóż spoczywają tam zwłoki króla portugalskiego Pedra i jego małżonki Ines de Castro. XIV wiek to czas, w jakim dane było żyć tym kochającym się bez reszty szaleńcom. Ines stała się żoną Pedra właściwie po śmierci. Wcześniej w roli kochanki wypełniała przestrzeń zamku i królewskiej sypialni. Będąc przyjaciółką żony Pedra, łatwiej i bez podejrzeń osaczała go swoją miłością. Dzięki kobiecej intuicji prawowita małżonka króla uświadomiła sobie w końcu narastające zagrożenie. Ines należało się pozbyć – miałby to być jedyny sposób na ratowanie związku.
Podstępnie zamordowano tę piękną Kastylijkę o jasnych włosach. Odważył się tego dokonać ojciec Pedra, zdecydowany przerwać obłędną miłość zakłócającą spokój dworu. Siła uczucia, jakim obdarował król Pedro swoją oblubienicę, kazała mu udowodnić światu, a może i najbliższym, że nawet śmierć nie jest w stanie zgasić żaru. Wydobył z grobu ciało Ines, ubrał w królewskie szaty, nałożył na czaszkę koronę, usztywnione szczątki posadził na koniu i razem z trupem udał się w orszaku do katedry, by w obecności zgromadzonego ludu uzyskać błogosławieństwo miejscowego biskupa.
Taka inscenizacja mogła się zdarzyć tylko w kraju nasyconym ekstazą, poezją i tajemnicą, jakim jest Portugalia.
Faro, małe miasteczko nad Morzem Śródziemnym, zainspirowało mnie, by w niedalekiej przyszłości, w 2010 roku, zrealizować teatralną wizję tego tragicznego wydarzenia. Może wyobraźnia będzie uboższa od zdarzeń zaistniałych przed wiekami w rzeczywistości. Chcę jednak spróbować; pragnę tego spotkania.