Beata Przymuszała. Pusta pustka? O zanieczyszczonej polskiej pamięci w „Skazie” Magdaleny Tulli

Spis treści numeru 4/2008

Pusta pustka?
O zanieczyszczonej polskiej pamięci w „Skazie” Magdaleny Tulli

 

Michael C. Steinlauf w książce Pamięć nieprzyswojona. Polska pamięć zagłady przyjął perspektywę ukazującą Polaków jako biernych świadków wyniszczenia Żydów. Jednocześnie podkreślał, że ukazanie się Sąsiadów Jana Grosa nie skłania go do porzucenia tej tezy, ale z pewnością wymaga rozszerzenia jej o problem przemocy Polaków wobec Żydów, problem rzucający dodatkowe światło na analizowany przez niego niezwykle silny mechanizm wyparcia. Steinlauf pytał: Czy ta nowa wiedza trwale przeobrazi polską świadomość? Czy zaowocuje bliższą prawdy opowieścią o polskiej przeszłości, taką, która będzie obejmować również pamięć pomordowanych Żydów z całą jej bolesną złożonością?1
Polakom wciąż trudno zaakceptować konsekwencje spowodowane patrzeniem na zbrodnię, a jeszcze trudniej przyjąć im do wiadomości informacje o współuczestnictwie. Okres II wojny światowej jest przede wszystkim źródłem dumy z kampanii wrześniowej i powstania warszawskiego. Powody do odczuwania wstydu dostrzega mała liczba respondentów, choć widać wyraźnie, iż z upływem lat ich przybywa: w 1965 r. wskazywało je 4,5% badanych, w 2003 r. było to 11,1% – jako źródło wstydu podawano właśnie „stosunek do Żydów”2 .
Powieść Tulli stanowi bardzo ważny głos w dyskusji o naszej świadomości zagłady. Dlaczego jednak jest on tak słaby, dlaczego go niemal nie słychać?

 
Parabola i kamień

Rozpiętość interpretacji Skazy jest uderzająca. To powieść o problemach „autora i jego mocy twórczej”3 , utwór o „kondycji współczesnego człowieka”, „opowieść o wykluczeniu”4 , książka o zranionej tożsamości, która ukazuje niemoc literatury5 . Zdaniem Poprawy „Skaza” to nie proza o Zagładzie czy uchodźcach, lecz krytyka „sfasonowanego” rozumu i zarazem wezwanie do wzięcia odpowiedzialności za dzieje świata6 . Borkowska pyta: Jak opowieść o małym miasteczku zamienia się w opowieść o Zagładzie?7 . Zaś Suchańska, zastanawiając się, czy to właśnie „powieść o holocauście”, pisze z wahaniem, że to chyba raczej utwór, w którym „holocaust nabiera (…) znaczenia uniwersalnego”8 . Wielość i różnorodność tych interpretacji wskazuje na niejednoznaczność prozy Tulli, a także na pomysłowość i wnikliwość recenzentów. Pytanie, jakie warto tu zadać, brzmi następująco: dlaczego, mimo iż te odczytania niekoniecznie się wykluczają (przecież problem warsztatu autora może też dotyczyć pisania o zagładzie), w większości przypadków ta właśnie kwestia jest pominięta lub opatrzona znakiem cudzysłowu?
W pewnym stopniu może na to wpływać podkreślana w recenzjach paraboliczność powieści. Gdyby pokusić się o najbardziej lapidarne streszczenie tej prozy, wyglądałoby ono następująco: dylematy narratora komponującego swą opowieść przedstawione zostały przede wszystkim jako kłopoty z zamówieniem u krawca odpowiednich strojów. Ten mistrz w swoim fachu niekiedy bywa zmęczony, przepuszcza usterki, wie, że i tak nie wrócą do poprawki. Metaforyczny obraz często jednak bywa demaskowany przez narratora: Tutaj materiał został na przykład z lekka nadciągnięty, tam nieznacznie przymarszczony, nadmiar wpuszczono w szwy i zaprasowano w miarę gładko, żeby wszystko to razem z faktami dało się dopasować do gotowych od zawsze konkluzji na temat tej albo tamtej postaci. (…) Kto może, z rozmysłem obstaje przy pierwszym wrażeniu, niczego więcej nie chce przyjąć do wiadomości. Oko woli omijać kłopotliwe szczegóły9 .
Mimo że sam sposób konstruowania tej historii jest „szyty grubymi nićmi”, narrator jeszcze je rozrywa, sugerując sposób czytania (wybór kroju będzie określał postać, ubiór staje się oznaką, wskazówką interpretacyjną).
W tak przygotowywany świat małego miasteczka wprowadzone zostają dekoracje – kamienice, restauracja, sklepy, tramwaj. I toczy się opowieść. Ten dzień z życia niewielkiej społeczności będzie jednak dniem wyjątkowym, bo nagle tramwaj przywiezie grupę osób, które nie mają gdzie się podziać. Stłoczeni na placu, zaczną powoli stawać się problemem: zajmują za dużo potrzebnego miejsca. Zostaną zamknięci w piwnicy, a generał będzie się zastanawiał, jak się ich pozbyć. Za najlepsze rozwiązanie uzna wapno… Na końcu okaże się jednak, że piwnica jest pusta.
Nic szczególnego już się nie wydarzy. Ten sposób pisania, eksponujący kreacyjność, skłania do uogólnień: mamy przedstawioną sytuację „wypreparowaną”, oczyszczoną ze zbędnych wątków. Nie może więc dziwić skłonność do uniwersalnych odczytań: powieść Tulli jest książką o naznaczonych, obcych, zagrażających. Jest powieścią o holocauście i o innych ludobójstwach. Nie sposób jednak nie zauważyć, iż zagłada znajduje się w centrum tego świata. Grażyna Borkowska wskazywała na pojawiający się na początku powieści obraz stosów ubrań – twierdząc, że to „scena złowróżbna, prorocza, idiomatyczna”10. Można tu jeszcze przypomnieć opaski na rękawach, wprawdzie początkowo mają je jedynie dzieci z sierocińca jako znak żałoby po bliskich, ale wkrótce okazują się one „pospolite” (s. 70). Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na jeszcze jeden fragment rozważań narratora: Po co mi to wszystko, można by spytać podejrzliwie, po co zdarzenia, po co cierpienia wplątanych w nie postaci. I nie ma innego wyjścia w obliczu tej kwestii, jak tylko się uchylić, niczym od kamienia ciśniętego zza węgła. Gdyby trafił w skroń, mógłby zabić na miejscu. Lecz raczej nie trafi, świśnie tylko nad uchem (ss. 18-19).
Te zdania w pierwszej chwili wydają się odpychać temat zagłady, ale przecież są one wyrazem obawy właśnie przed jego poruszaniem. Po co pisać, po co do tego wracać, lepiej zostawić – wraca lęk przed dotknięciem czegoś bardzo bolesnego. Boi się także narrator – zwróćmy uwagę, że w prowadzonej przez niego grze metaforyczne porównanie („tylko się uchylić, niczym od kamienia ciśniętego zza węgła”) ulega udosłownieniu: kamień mógłby zabić, ale tym razem na szczęście przeleci nad głową.
I nie sposób wykluczyć, iż ten lęk powoduje, że pewne sytuacje nie zostają (nie mogą zostać?) przywołane wprost. Są jedynie „pustymi znakami” wywołującymi rozległe skojarzenia: w tym znaczeniu powieść jest parabolą skłaniającą do szukania uniwersalnych odniesień. Ale sam fakt pojawienia się obaw związanych z wyborem tematu oraz oscylowanie między metaforycznym a dosłownym odczytaniem może wskazywać na użycie języka ezopowego. Zwracając uwagę na jego obecność w parabolach po 1956 r., Anna Nasiłowska podkreślała, iż wymagają one lektury „uszczegóławiającej”, odnoszącej prezentowane wydarzenia do konkretnych sytuacji11. I choć powieść Tulli nie pozwala do końca umieścić się w tym ujęciu (nie mamy tu do czynienia z utworem „pseudohistorycznym”), to jednak nie można go w ogóle wykluczyć. Skaza odnosiłaby się więc do samej zagłady, jak i poruszała problem jej ogólnego – możliwego do powtórzenia – mechanizmu.

1 1 M. C. Steinlauf: Pamięć nieprzyswojona. Polska pamięć zagłady. Przeł. A. Tomaszewska. Warszawa 2001, s. 9.
2 B. Szacka: Czas przeszły, pamięć, mit. Warszawa 2006, ss. 160-161.
3 P. Urbaniak: Traktat o zwyczajności. „Twórczość” 2006 nr 6, s. 115.
4 B. Darska: Co zrobisz, gdy cię uszyję? „Dekada Literacka” 2006 nr 1-2, ss. 84, 86.
5 M. Cuber: Niepełne zbawienie. „Nowe Książki” 2006 nr 4, s. 30.
6 I. Poprawa: Taki świat, jakie opowieści. „Odra” 2006 nr 5, s. 132.
7 G. Borkowska: Idiomy Zagłady. „Res Publica Nowa” 2006 nr 2, s. 114.
8 M. Suchańska: Eksperyment Magdaleny Tulli. „Polonistyka” 2006 nr 6, s. 17.
9 M. Tulli: Skaza. Warszawa 2006, ss. 8-9. Pozostałe cytaty lokalizuję w tekście.
10 G. Borkowska, op. cit., s. 114.
11 A. Nasiłowska: Parabola. (w:) Słownik literatury polskiej XX wieku. Pod red. A. Brodzkiej, M. Puchalskiej, M. Semczuk, A. Sobolewskiej, E. Szary-Matywieckiej. Warszawa 1993. ss. 763, 766.