Coś się zacina, coś pracuje dalej
Przez puszcze śnione do kolan w grząskich rozlewiskach,
po obojczyków okopy strzeleckie,
pod słońcem, które właśnie kiełkuje wśród łodyg.
*
Mówię go sobie – on mnie mówi.
*
Silny południowy wiatr
przynosi aż tu, od pracującego w polu bizona,
pachnące drobiny pszenicznej słomy.
*
Na chwiejnej tratwie materaca pośpiesznie
rozbierani z korony i berła.
*
Ich dłonie piszą we mnie wiersz,
budują dom jak plaster miodu.
*
Rzeka połyka w uniesieniu most.
*
Żarzył się modrzew w mlecznym kloszu mgły.
*
Czteropasmówką z suburbiów do centrum.
Żywica w żyłach zamienia się w bursztyn.
*
Od mazgajstwa lepsza kula pod łopatką.