Łukasz Janicki. Prawda fikcji

Spis treści numeru 4/2006

Prawda fikcji

 

Potworność zbrodni hitlerowskich nigdy do końca nie zostanie oswojona przez literaturę. Szoah pozostaje bezkształtny, nieludzki, nie daje narzucić sobie formy, a jednocześnie ciągle domaga się uwagi, wzywa do dyskusji i stawienia czoła swej przerażającej istocie. Literatura dotycząca holokaustu powiększa się w geometrycznym tempie. Jest wewnętrznie zróżnicowana: od dokumentarnych opowieści ocalonych po dosyć dowolne fikcjonalne interpretacje, vide Malowany ptak Kosińskiego. Jak zauważają badacze, szczególnie niebezpieczna wydaje się stosunkowo nowa tendencja negacyjna – eksterminacja nigdy nie miała miejsca. Delikatność tematu, jego językowa nieprzekładalność (jak poprzez fikcję i konwencje literackie oddać ból, traumę i nie stracić wiarygodności) stawia przed pisarzami niezwykle trudne, odpowiedzialne zadanie. Jak poradził sobie z nim autor nominowanej do literackiej nagrody Nike książki Każdy przyniósł, co miał najlepszego?

Mieczysław Abramowicz jest dramatopisarzem, twórcą słuchowisk radiowych, historykiem Gdańska, szczególnie zainteresowanym dziejami tamtejszego teatru. Wszystkie te fascynacje znajdują odzwierciedlenie w powieści. Wśród bohaterów – rodowitych i zasymilowanych gdańszczan – często na pierwszy plan wysuwają się autorzy sztuk teatralnych, aktorzy czy, ogólnie mówiąc, ludzie pióra. Tak dzieje się w opowiadaniu Listy z Gdańska, które dotyczy wystawienia w Wolnym Mieście Boga zemsty Szaloma Asza. Bilet do teatru to historia opery dziecięcej Die reise um die Erde, odegranej w 1934 roku, a Purim-szpil jest pretekstem do przytoczenia tekstu żydowskiej sztuki obrzędowej, napisanej i zagranej w dramatycznych okolicznościach w gdańskim getcie. Pieczołowitość w odtwarzaniu realiów epoki to główna strategia pisarska Abramowicza.

We wstępnej uwadze autora tkwi paradoks: Historie, które opowiadam, są prawdziwe. Niezależnie od tego, czy się zdarzyły, czy nie. Jest to chyba ostrzeżenie przed dosłowną lekturą książki, traktowaniem jej jak historycznego dokumentu. I równocześnie wyraz przekonania o kreacyjnej sile literatury z jej syntetyczną prawdą wyższego rzędu. Tekst Abramowicza nie zrywa z rzeczywistością, opiera się na niej, uwydatnia ją. Zwraca uwagę na swą fikcjonalność i jednocześnie od niej abstrahuje. To już nie naiwny realizm, ale próba jego transgresji, paradoksalnie dokonywana poprzez ufikcyjnienie, ujęcie w nawias „prawdy” książki. Jak to zostało zrealizowane?

Punktem wyjścia opowiadań jest zawsze jakiś fragment przeszłości, ocalały przedmiot, skrawek dokumentu, czarno-biała fotografia. W przypisach skrupulatnie odnotowana zostaje faktyczność eksponatu, pochodzącego często z prywatnych zbiorów Abramowicza. Dzięki wydawcy mamy zresztą możliwość zobaczenia tych przedmiotów na własne oczy, na reprodukcjach znajdujących się w książce. Przeszłość mówi więc poprzez rekwizyty, zebrane przez uważnego kolekcjonera. Ale nie tylko. Kolejnym etapem pracy pisarza jest roztoczenie wpółfikcyjnej historii, będącej na pozór dziejami danej rzeczy, a w rzeczywistości opowieścią o życiu ludzi z nią związanych. Bezosobowość muzeum znika, duchy przybywają na wezwanie pisarza, twórcy i odtwórcy, stojącego na granicy fikcji i realności. Pierwsze opowiadanie zainspirowane jest pośrednio fragmentem Wróżb kumaka Güntera Grassa, a właściwie znajdującą się na cmentarzu gdańskim macewą, pod którą spoczywają Aleksander i Anna Deutschland. Żydowski kirkut odwiedził kiedyś niemiecki pisarz, teraz na groby patrzy autor Zawodów w pluciu. Patrzy i odtwarza na papierze pogmatwaną genealogię rodziny Deutschlandów, dopisuje zdarzenia, lakoniczną inskrypcję nagrobną zmienia w opowiadanie. Fikcja i fakt płynnie się łączą, tworzą na swych spawach nową rzeczywistość: prawdę, która nie miała miejsca. Imperatyw udokumentowania krótkiego, trzyletniego życia Ani nie liczy się z ciszą przemijania: Dwie kartki papieru – dwa formularze aktu zgonu wypełnione pochyłym gotykiem, słabe zdjęcie macewy z twoim imieniem i moja pamięć (…) Tyle zostało. Nawet noblista, taki uważny i skrupulatny, nie zauważył twojego krótkiego życia. Wybacz, Aniu. Przepraszam cię.

Przeplatanie się prawdy i fikcji determinuje pracę pisarza, musi on uzgodnić relacje między literackimi konwencjami a nagością realnego życia. Wszystkie opowiadania dotyczą losów wielokulturowej ludności Gdańska: Żydów, Niemców, Polaków. Klucz narodowościowy jest jednak zbędny, to meandry historii XX wieku narzucają bohaterom przymus opowiedzenia się po którejś ze stron. Abramowicza interesuje przede wszystkim zwykły człowiek, jego pragnienia, cierpienia, prywatne życie, które nagle stało się tylko ziarnem w młynie historii. Na pierwszy plan wysuwają się gdańscy Żydzi, doświadczający wzrostu antysemityzmu w latach trzydziestych (Spisek antypaństwowy), przeżywający tragedię lat wojny (Ulica sieroca), prześladowani przez PRL w latach sześćdziesiątych (Mimikra II), a ostatnio obserwujący niemieckie działania rewindykacyjne (Urodziny Eriki Steinbach). Cieniem na ich życiu kładzie się jednak przede wszystkim holokaust – semantyczne jądro książki – o którym autor właściwie nie opowiada; partie obiektywnego, trzecioosobowego narratora ograniczone są do minimum. Świadkami epoki stają się dokumenty, o cierpieniach mogą mówić tylko ci, którzy naprawdę ich doświadczyli, jak w opowiadaniu Ulica sieroca, będącym relacją starszej kobiety, po latach streszczającej swe losy autorowi. Abramowiczowi zależy na wrażeniu, że jest tylko biernym rejestratorem faktów; faktów, które jednak, jak wiemy, poniekąd sam wymyślił.

Napięcie pomiędzy tendencją do zacierania zabiegów pisarskich a procesem tworzenia spójnej formy powieściowej wyznacza kolejne zawikłanie tekstu. Z jednej strony stwarzane jest wrażenie polifonii, wielości punktów widzenia, szczególnie poprzez indywidualizowanie języka powieściowych bohaterów. Abramowicz jest znakomitym stylistą. Z wirtuozerią odtwarza sposób mówienia od lat żyjącego w Kanadzie Żyda (Purim-szpil), nieporadną, nie wykorzystującą zdań złożonych mowę niemieckiej, wiejskiej dziewczyny (Łóżko), bogaty język wygadanej, fertycznej starszej pani (Ulica sieroca) czy żydowsko-huculski dialekt prostego kuśnierza (Urodziny Eriki Steinbach). Równie swobodnie porusza się autor w obszarze polskiego języka urzędowego i publicystycznego. Opowiadania, zbudowane tylko z zestawienia niby-autentycznych dokumentów, są w powieści licznie reprezentowane: Spisek antypaństwowy i Łata to oficjalna korespondencja urzędowa, wymierzona przeciw żydowskim mieszkańcom Gdańska, Bestandaufnahme – przerażający katalog rzeczy pozostawionych przez ludzi idących do komory gazowej, Instrukcja obsługi – zimny instruktaż, informujący, jak powinny się zachowywać osoby nadzorujące eksterminację, a Mimikra II to popisowa nowomowa ideologiczna, wyjęta z artykułu w komunistycznej gazecie. Na pierwszy rzut oka otrzymujemy więc zbiór niezależnych fragmentów, połączonych ze sobą tylko nadrzędnym tematem książki. Z drugiej jednak strony Abramowicz wprowadza szereg zabiegów pozwalających traktować antologię opowiadań jako spójną powieść. Ci sami bohaterowie powracają, przeważnie tylko wymienieni z nazwiska, w różnych tekstach. „Konika drewnianego, wysokości około 5 cm, malowanego”, należącego do małej żydowskiej dziewczynki (Urodziny Eriki Steinbach), odnajdujemy później w „małej walizce skórzanej brązowej przewiązanej paskiem skórzanym czarnym” (Bestandaufnahme). Następnie zostaje on podarowany młodszemu bratu przez niemieckiego prostaczka, który, po otrzymaniu urlopu za doskonałą pracę w KL Stutthof, wraca na kilka dni z prezentami do rodzinnego domu w Saksonii (Urlop). Mimo zróżnicowanego języka, postacie czasem wypowiadają te same kwestie, językowe klisze. Smak grochówki jest identyczny dla Żydówki pędzonej w konwoju przez niemieckie wojsko (Łóżko) i dla bohaterki Ulicy sierocej: smaku tej wspaniałej grochówki nigdy nie zapomnę, to było jak ambrozja, najlepszy i najbardziej wykwintny obiad, jaki jadłam w życiu. Tytułowe zdanie „każdy przyniósł, co miał najlepszego” pojawia się w wielu opowiadaniach, w bardzo różnych kontekstach. Także dokumenty „wykorzystane” w powieści nie są wolne od literackiej formy. Już sam dobór tych, zdawałoby się, przezroczystych świadectw czasu, jest motywowany względami artystycznymi, służy m.in. ironii (zestawienie propagandowego nazistowskiego artykułu ze świadectwem zgonu jego autora w obozie koncentracyjnym – Mimikra I, sentymentalne listy miłosne skonfiskowane i badane przez Urząd Bezpieczeństwa jako świadectwa konspiracji – Spisek antypaństwowy).

Abramowicz balansuje na granicy prawdy i fikcji, konwencji i życia. Szuka formy pozwalającej na mówienie o rzeczach bolesnych w sposób wiarygodny i odpowiedzialny. Obalenie dawnych form prowadzi go do odkrycia nowych „hiperform”, od których dyskurs literacki nie może się uwolnić. Czy uwierzymy jego historiom, zależy tylko od nas.


Mieczysław Abramowicz: Każdy przyniósł, co miał najlepszego. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2006, ss. 400.