Bogusław Wróblewski. Na wschodniej krawędzi Unii Europejskiej, czyli blaski i cienie kulturowej integracji

Spis treści numeru 1-2/2004

Na wschodniej krawędzi Unii Europejskiej, czyli blaski i cienie kulturowej integracji

 

1. Przybywam do was z samego krańca Unii, naszej nowej ojczyzny…

– Przyjechałem tu z Lublina, z miasta, które za kilka miesięcy stanie się jednym z najbardziej na wschód wysuniętych ośrodków akademickich Unii Europejskiej. Bardzo blisko stamtąd zarówno do granicy ukraińskiej, jak i białoruskiej (odległości do jednej i drugiej nie przekraczają 90 km).

W przeszłości był to obszar przenikania kultur Wschodu i Zachodu, a także religii – prawosławia i katolicyzmu. Znalazło to piękny, symboliczny wyraz w unikalnym w skali światowej obiekcie, jakim jest Kaplica Trójcy Świętej przylegająca do lubelskiego zamku. W typowej dla Zachodu architekturze gotyckiego kościoła umieszczono z inicjatywy króla Władysława Jagiełły na początku XV wieku malowidła (polichromie) typowo wschodnie, bizantyńsko-ruskie.

– Nazwa mojego miasta automatycznie kojarzy się Polakom z pojęciem unii państwowej, tzw. unii lubelskiej, bowiem to właśnie w Lublinie, w 1569 roku, zawarto przymierze dwóch organizmów państwowych, Polski i Litwy, które zaowocowało względną pomyślnością tej części Europy na następne 200 lat. Tak mówi o unii lubelskiej profesor Jerzy Kłoczowski, dyrektor Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej, placówki wielce zasłużonej w badaniach nad tą częścią Europy: Unia lubelska była wyrazem mądrego kompromisu, trudnego dla obu stron. Zapewniała bezpieczeństwo, pokój i porządek społeczno-polityczny na ogromnym i bardzo zróżnicowanym obszarze. U podstaw federacji stworzonej w 1569 roku legła wola społeczeństwa obywatelskiego, świadomego swych praw – szlachty wielu narodowości, kultur i religii. 1

Dodajmy jednak, że słabością tego układu było zignorowanie w połowie XVII wieku narodowych i państwowych aspiracji ludności ruskiej (Ukraińców), co w efekcie okazało się jedną z przyczyn upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która nie stała się w pełni Rzecząpospolitą Trojga Narodów. Dziś znów popełniamy podobny błąd, groźny dla przyszłości Unii Europejskiej – do tej kwestii jeszcze powrócę.

2. Zarówno geograficzne usytuowanie, jak i tradycje takiego regionu „pogranicznego” nakładają szczególne zobowiązania na mieszkających w nim ludzi kultury.

– Czasopismo „Akcent”, utworzone na fali polskiego Sierpnia 1980 roku, od początku prowadziło prace nad rozpoznaniem procesów zachodzących „na pograniczu narodów i kultur”.

– Patrzyliśmy zarówno na wschód (Ukraina), jak na zachód (Niemcy) i na południe (Węgry) – przygotowywano na te tematy monograficzne tomy „Akcentu”, na przykład numer „węgierski” [1/1986], „niemiecki” [3-4/1995], „ukraiński” [3/2000].

– Najbardziej wyrazistym efektem tej pracy była seria tomów „Akcentu” zatytułowanych „Na pograniczu narodów i kultur”. Zaczęły się one ukazywać jeszcze w latach osiemdziesiątych, kiedy problematyka pogranicza kulturowego była obłożona cenzorskimi ograniczeniami, m.in. ze względu na lęk władz komunistycznych przed jakimkolwiek myśleniem na ten temat – chodziło o to, by bezrefleksyjnie przyjmować konsekwencje pojałtańskiego porządku w tej części Europy. 2

W jednym z „pogranicznych” tomów „Akcentu” – nr 3/1987 – opublikowaliśmy np. szkice na temat mitu Galicji w literaturze polskiej (Wacław Sadkowski), literatury polsko-żydowskiej (Władysław Panas), języka folkloru na pograniczu polsko-ukraińskim (Jerzy Bartmiński) czy opis dawnej, „modelowej”, sąsiedzkiej wspólnoty Polaków, Niemców, Ślązaków i Żydów w miasteczku położonym na zachodzie Polski (Axis Mundi Wschowa Sergiusza Sterny-Wachowiaka).

W innym tomie – nr 1-2/1990 – znalazł się np. polski pierwodruk fragmentów Szatańskich wersetów obłożonego klątwą Salmana Rushdiego, ale sąsiadował on z przypomnieniem chlubnej historii polskich i litewskich muzułmanów – Tatarów, utrzymujących od 600 lat swoją religijną odrębność w północnej części tych krajów, daleko od ich dawnej ojczyzny. W tym samym tomie znalazł się szkic Sandora Csoriego na temat szczególnej sytuacji pisarza w państwach Europy Środkowej.

Dwa lata później – nr 2-3/1992 – opublikowaliśmy np. niezwykły, konsyliacyjny list do Litwinów i Polaków na Litwie pióra Tomasa Venclovy, poety litewskiego osiadłego w USA, a także diagnozę sytuacji w literaturze ukraińskiej (Mykoła Riabczuk) i białoruskiej (Jan Czykwin).

Oczywiście tę listę „integracyjnych” europejskich tematów i autorów można by ciągnąć bardzo długo – nie ma na to czasu; przypomnę jeszcze tylko, że nie zaczyna się ta lista dopiero w drugiej połowie lat osiemdziesiątych (np. już w r. 1983 opublikowaliśmy teksty na temat związków kulturowych polsko-austriackich) ani nie kończy się w połowie lat dziewięćdziesiątych (np. nr 3-4/1999 zawierał obszerną prezentację poezji Węgrów z Siedmiogrodu, miejsca przenikania kultur węgierskiej i rumuńskiej). […]

– Taka działalność była w minionych latach możliwa, ale nie była łatwa, ze względu na bariery przestrzenne, finansowe, językowe, mentalne (świadomościowe)…

Zatem:

3. Zasadnicza nadzieja związana z rozszerzeniem Unii wyraża się w przekonaniu, że w nowej sytuacji łatwiej będzie prowadzić prace nad multikulturowością, nad zderzaniem się i przenikaniem (dyfuzją) odmiennych paradygmatów kulturowych. Takie prace sprzyjają wyzbyciu się kompleksów przez poszczególne narody europejskie, a przez to – paradoksalnie? – pogłębiają ich samo-świadomość i umacniają ich tożsamość.

– Odrzucenie kompleksów jest potrzebne szczególnie narodom Europy Środkowej, które długo pielęgnowały – i chyba nadal pielęgnują – etos męczeństwa, połączony, jak pisze Elemer Hankiss, z przekonaniem, że ich sprzymierzeńcy i wielkie mocarstwa porzuciły je, że zostały przez nich upokorzone (…). Narody Europy Środkowej żywiły dziecięce przekonanie, że Europa była ich dłużnikiem: musiała je „wybawić” i wynagrodzić za uczynione im zło. 3 Ten sam autor pisze dalej, że przyszłość tych narodów zależy w znacznym stopniu od tego, czy pokonają swoją skłonność do postrzegania samych siebie jako męczenników w świecie, w którym tylko sukces, nie męczeństwo, posiada wartość rynkową. 4 Trzeba – z goryczą – przyznać mu rację.

4. Obawa pierwsza („zewnętrzna”). Zbyt duża część Europy Środkowowschodniej zostanie poza Unią.

– Wszystko wskazuje na to, że nastąpi nowy podział Europy Środkowowschodniej na dwie strefy wpływów: unijną i rosyjską.

Bohdan Cywiński w interesującym artykule na łamach „Rzeczpospolitej”, jednego z wiodących polskich dzienników, nazywa ten podział politycznym rozbiorem, tego regionu i dodaje: Charakterystyczne przy tym, że rozbiór ten w kształcie zaprojektowanym przez zachód Europy niemal całkowicie pokrywa się z granicą między katolicko-protestancką a prawosławną częścią regionu. Jedynym odstępstwem od tej zasady jest pominięcie katolickiej Chorwacji przy zapraszaniu do Unii. (…) Tak przeciągnięty kordon rozbiorowy jest oczywiście skrajnie niekorzystny dla pozostawionych poza nim krajów prawosławnych, które w tym układzie nie stanowią żadnej całości – Białoruś i Ukraina, odcięte od Polski i Litwy, nie mogą odwoływać się do wspólnoty dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, nie mają także nic wspólnego z tradycjami Rumunii i Mołdawii ani też Bułgarii, Serbii i Bośni. (…) Taka koncepcja granicy stref jest w istocie zaproszeniem dla Moskwy, by stopniowo odbudowywała swoje dawne imperium. (…) W sumie do Unii dopuszczonych zostało około 75 milionów mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej, poza – zostało około 120 milionów, czyli około 60%. wszystkich mieszkańców regionu. 5

– Szczególnie przykre jest odcięcie od Unii bogatej kultury ukraińskiej, chociaż wyniki badań opinii publicznej na Ukrainie wskazują na ambiwalencję postaw ukraińskiego społeczeństwa wobec integracji z Unią. 6

Brak Ukrainy wyraźnie osłabia pozycję kultur narodów Europy Środkowej wewnątrz Unii.

5. Obawa druga („wewnętrzna”). Regiony biedne ulegną marginalizacji kulturowej. Nędza wyłącza człowieka z demokracji, nędza wyłącza człowieka z kultury.

– Amerykański ekonomista Kenneth Galbraith w pracy W stronę godnego społeczeństwa zwraca uwagę na fakt, że nic tak nie ogranicza swobód jednostki jak niedostatek pieniędzy, brak materialnych środków do życia. Nędzarz jest stracony dla demokracji. Dodajmy, że jest również stracony dla kultury.

– W krajach, które niebawem przystąpią do Unii jest kilka regionów biedy. Należy do nich również Lubelszczyzna. Wschodnia część mojego kraju określana była kiedyś jako „Polska B”, w odróżnieniu od bogatszej, lepiej rozwiniętej gospodarczo „Polski A”. Kolejne rządy, mimo wielu zapewnień, nie zrobiły nic dla podniesienia poziomu ekonomicznego tych regionów. Po transformacji gospodarczej zbankrutowały największe tutejsze zakłady przemysłowe. Nie ma naprawdę bogatych firm, których centrale mieściłyby się w Lublinie i które mogłyby się stać poważnymi sponsorami kultury. Obecnie największymi pracodawcami w czterystutysięcznym mieście są… państwowy uniwersytet i szpital wojewódzki.

Jednocześnie ten sam Lublin jest jednym z najważniejszych w Europie ośrodków teatru alternatywnego, awangardowego (Scena Plastyczna KUL, Gardzienice, Prowisorium), jednym z najbardziej aktywnych ośrodków badań nad folklorem, miejscem zamieszkania co najmniej kilkunastu zdolnych pisarzy, a w sztukach plastycznych liczy się w świecie jako miasto cenionych artystów grafików, szczególnie młodszego pokolenia.

– Są zatem w Europie regiony ubożejące pod względem finansowym, lecz ciągle jeszcze bogate kulturowo. Czy pieniądze przeznaczone na realizację unijnych programów kulturalnych trafią do takich ośrodków? Za każdym z wniosków o dotację musi stać pewna kwota, którą wnioskodawca byłby gotów sam wyłożyć. Co zrobić, jeśli się nie posiada nawet takiej „częściowej” kwoty? Jeśli samorządy biednych regionów mocno ograniczają wydatki na kulturę, kierując szczupłe środki (tyle podatków w kasie samorządowej, ilu bogatych płatników w regionie!) na inne cele socjalne? Jeśli animatorów kultury z rejonów biedy nie stać na występowanie o większe europejskie pieniądze?

6. Utrzymać trudną równowagę między kulturami narodowymi a ogólnoeuropejską tożsamością kulturową.

– Jedną z ciekawszych wypowiedzi dotyczących kultury w polskiej debacie przedakcesyjnej był artykuł byłego premiera RP, Jana Krzysztofa Bieleckiego. Bielecki polemizuje z apelem Polskiej Rady Ruchu Europejskiego o nasilenie kulturalnej integracji Europy, o to, by z nauki, edukacji i kultury uczynić wręcz „czwarty filar” integracji.

Bielecki słusznie zauważa, że we współczesnym świecie o istocie suwerenności w o wiele mniejszym stopniu stanowi kontrola nad własnością przedsiębiorstw czy podporządkowanie armii międzynarodowemu paktowi wojskowemu niż narodowa tożsamość kultury i edukacji.

Autor pisze dalej: Ci, którzy chcą na Starym Kontynencie utworzyć Stany Zjednoczone Europy, zapomnieli przy tym, że obywatele USA to potomkowie emigrantów, którzy przez stulecia wypracowywali swój dzisiejszy status wspólnoty, natomiast narody europejskie przez wieki broniły swojej odrębności językowej i kulturowej – i wciąż jej bronią. Nie tylko te największe, ale i te mało liczne jak Baskowie, Katalończycy, Korsykanie – by wyliczyć pierwsze z brzegu przykłady, walczą cały czas o prawo do samodzielności i poszanowania ich języka i zwyczajów. 7

– Wiemy doskonale, że narody Europy Środkowowschodniej mają dużo więcej sukcesów o światowym znaczeniu w dziedzinie kultury niż w gospodarce. Trzeba te wartości energiczniej wprowadzać do ogólnoueropejskiej skarbnicy bez nacisków unifikacyjnych.

Zacytujmy jeszcze raz J. K. Bieleckiego: O ile wspólny rynek i jednolita waluta zwiększają pole harmonizacji, to podobne działania w sferze edukacji czy kultury mogą doprowadzić do sytuacji groteskowych. Czy mamy mierzyć kulturę wedle z góry ustalonych, jednakowych dla wszystkich członków Unii kryteriów – na podobieństwo oznaczania przysłowiowej krzywizny ogórka? Czy może pogodzić się z tym, że wszystkich górali, niezależnie od regionu, obowiązuje jeden typ kapelusza? Najlepiej tyrolskiego… 8

– Z drugiej strony, trudno sobie wyobrazić, by jednocząca się Europa nie ponawiała pytań o własną tożsamość, by nie obawiała się konsumpcjonistycznej globalizacji rodem z USA z jednej strony i islamskiego fundamentalizmu z drugiej, by nie próbowała oglądać swej nowej, po-zjednoczeniowej twarzy w lustrze kultury.

Czy chcemy, by nasze życie było kroniką wiecznie zaskakującej, wiecznie nagiej, uszczęśliwiającej konsumpcji? (…) Czy chcemy, by naszą tożsamość określały wizyty w centrach handlowych oraz ośrodkach turystycznych? By granice naszego portfela były granicami naszego świata, horyzontem naszych doznań i marzeń? Czy zamiast wołać „wolności i chleba”, wołamy: „wrażeń tak w czasie wakacji, jak i podczas jazdy ulubionym samochodem, tak podczas wydarzenia artystycznego, jak i w związku małżeńskim, tak podczas zakupów, jak i w trakcie pielgrzymki”? Czy jeszcze tęsknimy za tym, żeby móc żyć własnym życiem, czyli odegrać spektakl niepowtarzalności naszego własnego, poszczególnego, indywidualnego istnienia, czy wolimy pewność, że nasz hamburger będzie smakował tak samo jak hamburger bliźniego naszego. 9

Te zdania z niedawno opublikowanego w Polsce artykułu Sławomira Magali znakomicie wyrażają zagrożenie „konsumeryzmem”: destrukcją starych europejskich wzorów zachowań kulturowych i wypieraniem ich przez nowe, „globalne” wzorce zachowań konsumpcyjnych. 10

– Ale uzasadnionemu dążeniu do wzmocnienia tożsamości ogólnoeuropejskiej może towarzyszyć niebezpieczne przekonanie o własnej doskonałości: oczekiwanie od lustra kultury, żeby – jak w znanej baśni – ciągle potwierdzało, że to Europa jest najpiękniejsza na świecie.

Trzeba zatem:

7. Utrzymać trudną równowagę między zachowaniem (i umocnieniem) europejskiej tożsamości a pokusą europocentryzmu.

– To zadanie dla nas, dla europejskich humanistów. Może zamiast mniej lub bardziej jawnie rozważać, które z narodowych wartości kulturowych mają większe szanse na wspólnej, unijnej giełdzie wartości, powinniśmy – my, środkowoeuropejscy humaniści – częściej mówić Europie, że nie jest niekwestionowalną miss świata, że może jest gdzieś jakaś królewna, jeśli nie piękniejsza, to przynajmniej tak samo ładna.

– Jeden z najwybitniejszych umysłów naszej epoki, Ryszard Kapuściński pisze w Hebanie (książce o poznawaniu Afryki) o tradycyjnej już europocentrycznej pyszałkowatości i arogancji w stosunku do kultur i społeczeństw nie-Białych. 11

Przed rokiem Kapuściński przypomniał: Skończyła się 500-letnia dominacja Europy w świecie. Europa musi znaleźć sobie nowe miejsce na mapie świata. Przechodzimy od „Europy-świata” do „Europy w świecie”. To wielki zakręt, na którym znalazł się nasz kontynent. 12

Ten sam autor w tekście opublikowanym na łamach „Akcentu”, a wygłoszonym na zorganizowanej przez „Akcent” przed dwoma laty konferencji „Media w regionach wobec pogranicza kultur”, przypomina opinię Huntingtona, że cywilizacja zachodnia jest cywilizacją w dziejach świata niepowtarzalną. Żadna inna cywilizacja nie przeszła dwóch wielkich okresów korekty i krytyki, samokrytyki – odrodzenia i oświecenia. Cywilizacja zachodnia jako jedyna była do owej samokrytyki zdolna. 13

– Próbujmy się przeciwstawiać pyszałkowatości Unii – być może to jest jedna z najważniejszych rzeczy, jaką możemy dla niej zrobić, jaką możemy zrobić dla siebie.


1Wystąpienie na sympozjum „O solidarność rodziny narodów Europy” zorganizowanym przez Instytut Jana Pawła II KUL, 14 maja 2001 r. – tezy tego wystąpienia opublikowane w pracy zbiorowej pod tym samym tytułem wydanej przez Redakcję Wydawnictw KUL, Lublin 2001, s. 74.
2Por. na ten temat B. Wróblewski: Europa Środkowa w polskim czasopiśmiennictwie literackim (przed 1992 r.), „Przegląd Powszechny” 1996 nr 9 – wersja niemiecka w broszurzeDie Problematik Ostmitteleuropas in Literarischen Zetschriften in Pole (Leipzig 1996); wersja angielska w pr. zb. Culture of the Time of the Transformation. Material from the International Congress (Poznań 1998).

3Elemer Hankiss, Mentalność środkowoeuropejska, jej przeszłośc, teraźniejszośc i perspektywy. „Przegląd Powszechny” 1998, numer specjalny „Wokół współczesności” (6), s. 24.
4Ibidem, s. 30.
5Bohdan Cywiński, Przeciwko Jałcie bis. „Rzeczpospolita”, 8 lutego 2003 r.
6Por. O przyszłości Europy. Raporty, 6. Nowe sąsiedztwo – nowe stowarzyszenie. Ukraina i Unia Europejska na początku XXI wieku. Wyd. Fundacja Batorego, Warszawa, marzec 2002.
7Jan Krzysztof Bielecki, Nie za dużo jedności. „Rzeczpospolita” 7 stycznia 2003 r.
8Ibidem
9Sławomir Magala, Polityka jako spektakl. “Plus-minus” [dodatek społeczno-kulturalny do “Rzeczpospolitej”], 18-19 października 2003 r. Autor jest profesorem “cross-cultural menagement” na Uniwersytecie Erazma w Rotterdamie.
10Ryszard Kapuściński, przypominając książkę amerykańskiego myśliciela Neila Postmana Amusing ourselves to death, tak charakteryzuje konsumeryzm jako filozofię życia (związaną z traktowaniem środków przekazu wyłącznie jako narzędzi rozrywki): “(…) my, ludzie Zachodu, zamieniliśmy wszystko w quizy, konkursy, loterie, lunaparki. Cały nasz świat stał się wielkim centrum zabawy. Rozrywka stała się główną treścią kultury. A ponieważ i konsumpcja, i rozrywka wymagają spokoju, dobrego nastroju, ów nastrój zaczęły nam stwarzać media, usuwając z naszych oczu prawdziwe problemy świata: nędzę, głód, choroby, wojny.” (Nasz kruchy świat. Ryszard Kapuściński w rozmowie z Arturem Domosławskim i Aleksandrem Kaczorowskim. “Gazeta Wyborcza, 29-30 września 2001 r.)
11Ryszard Kapuściński, Heban. Warszawa 1998, s. 138. W publikowanej obecnie w odcinkach przez “Gazetę Wyborczą” nowej książce Ryszarda Kapuścińskiego zatytułowanej Podróże z Herodotem, w której ten wielki grecki historyk traktowany jest jako pierwszy w dziejach świata reporter, otwarty na inne niż europejska (scil.: grecka) kultury, autor przypomina kluczowe dla postawy Herodota zdanie: “Herodot z Halikarnosu przedstawia tu wyniki swoich badań, żeby (…) wielkie i podziwu godne dzieła, jakich bądź Grecy, bądź barbarzyńcy dokonali, nie przebrzmiały bez echa, między innymi szczególnie wyjaśniając, dlaczego oni ze sobą walczyli. (Herodot, Dzieje. Przeł. Seweryn Hammer, Warszawa 1954. Cyt. za: Ryszard Kapuściński, Podróże z Herodotem, część 7: Pamięć na drogach świata, “Gazeta Wyborcza”, 8-9 listopada 2003 r.)
12Ciszej z tymi werblami. Ryszard Kapuściński w rozmowie z Arturem Domosławskim. “Gazeta Wyborcza”, 24-26 grudnia 2002 r.
13Ryszard Kapuściński, Uwagi o globalizacji. „Akcent” 2001 nr 4, s.13.