sztuka miejsca
gdyby ktoś (może ten reżyser K.)
sfilmował nas jak starzejącym się rankiem
lub wolno raczkującym zmierzchem
idziemy zgasić\ zapalić latarnie
w tej wsi – osiem dusz – ostatniej być może
gdzie takie rzeczy nie dzieją się automatycznie
przede mną dwa psy
czarna przybłęda z ciężarem pięciu
martwo urodzonych szczeniaków
i podpalany chęcią nieskrępowanej wędrówki
podkopywacz płotów sąsiedzki uciekinier
za mną buro-biały niczyj kot miękki poduszkowiec
podbiegający co kilka kroków
pośrodku ja niespodziewanie osadzona w roli współwłaścicielki starego domu
w którym nikt już nie chce mieszkać
ale wciąż wyposażonego w ręczny włącznik światła
niektórzy uznaliby ten stale ruchomy obraz za realizację
artystycznego zamysłu twórcy
nie codzienną rzeczywistość
i także by się nie mylili
supermarket
mieszkam na przedmieściu
gdzie samochody bez twarzy
zamykają za sobą bramy z „security”
nie znam tu nikogo a pan
jest taki niezmiennie otwarty ciepły
pana wewnętrzne poukładanie
wzbudza poczucie bezpieczeństwa
prowadzi mnie pan od rybiej lodówki
przez pachnące balsamy
ku gorącym ciasteczkom
mogę patrzeć dotykać smakować
pan zostawia czas na decyzję
nie zmusza jedynie zachęca
i coraz to inną rzecz oferuje
niemal za darmo
a przecież nawet uczucia kosztują
ja wiem pana nie stać na stosunki
z wyłącznie jedną kobietą
ale tak chciałabym żeby choć raz
wsunął pan swój czerwony liścik
tylko pod moje drzwi