Przejdź do treści
Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Jarosław Cymerman. Śpiewna muzyczność Czechowicza

Spis treści numeru 2/2013

Śpiewna muzyczność Czechowicza

 

Muzyka od dawna jest jednym z ważniejszych kluczy do poezji Czechowicza – sam poeta często sięgał w swej twórczości po muzyczną terminologię, pieczołowicie pracował nad rytmem i melodią wiersza, w tekstach teoretycznych wskazywał muzykę jako jedno ze źródeł swojej liryki. By nie pozostać gołosłownym – garść przykładów (wybranych spośród wielu możliwych do wskazania): III Ballada Chopina (1923), Piosenka ze łzami (z tomu Kamień 1927), coda (z tomu dzień jak co dzień, 1930), pieśń (z tomu ballada z tamtej strony, 1932), Muzyka ulicy Złotej (z tomu Stare kamienie, 1934), preludium (z tomu w błyskawicy, 1934), śpiewny pocałunek (z tomu nic więcej, 1936) czy wreszcie tom nuta człowiecza z 1939 roku. W szkicu Mój wiersz tak oto Czechowicz przedstawiał jeden z etapów procesu powstawania tekstu poetyckiego: Bo ten trzeci etap różni się od drugiego większą intensywnością emocjonalną i jakimś muzycznym przymgleniem świadomości. Jasne stany intelektualne, potrzebne przy zamyśle i kształtowaniu, ustępują miejsca magmie lirycznej, z której drogą eliminacji wypływa już sam wiersz w rytmach i metrach takich, a nie innych. Czując owe muzyczne „rozbujanie się” własnego wnętrza – piszę1.

Scena zbiorowa ze spektaklu, pośrodku Piotr Selim. Fot. Dorota Awiorko-Klimek, Teatr Stary

Scena zbiorowa ze spektaklu, pośrodku Piotr Selim. Fot. Dorota Awiorko-Klimek, Teatr Stary

Nic zatem dziwnego, że bardzo szybko krytycy i badacze literatury opisując twórczość lubelskiego poety sięgnęli po muzyczne metafory – począwszy od w pewnym sensie założycielskiego dla czechowiczologii okupacyjnego szkicu Kazimierza Wyki, w którym jako jedną z zasadniczych cech tej liryki wymienił nieśpiewną muzyczność, a więc takie uregulowanie rytmicznego łożyska poezji, by nie wpadało ani w złudzenie śpiewności (…) ani w złudzenie muzykalności jako płynnej, ciągłej linii rytmicznej, odpowiednika linii melodyjnej, którą do swojej pory żyła muzyka2. Oczywiście mamy tu do czynienia z metaforą dotyczącą bardziej sposobu konstruowania poetyckiej wizji niż dosłownie pojętym rytmem i melodią wiersza. Raz jeszcze zacytujmy Wykę: muzyczność Czechowicza jest nadaniem rytmicznych napięć tej warstwie wiersza, która u Przybosia bytuje najsurowiej i najbardziej samoistnie – obrazy, notaty świata3. Muzyczny klucz zaczął coraz częściej służyć do otwierania tego, co pozostawało najgłębiej ukryte w wierszach autora nuty człowieczej. Artur Sandauer stwierdził zatem, że Czechowicz poddając się chaosowi próbuje dostrzec w podszeptach własnej podświadomości muzykę4, podobnie rozdział „muzycznemu porządkowi rzeczy” w twórczości autora Kamienia poświęcił Tadeusz Kłak w monografii pt. Mity i magia (1973), a podsumowujący te próby docierania do tajemnic poezji Czechowicza przy pomocy muzyki Józef F. Fert pytał: Czy warto więc upierać się przy orzeczeniach w rodzaju: „pierwotnym impulsem wiersza jest muzyczność” lub przy przeciwnym: „pierwotna jest wizja obrazowa”, lub nawet: „inspiracja poetycka bierze początek w najgłębszych doświadczeniach życiowych pisarza”? Tak naprawdę to „arche” poezji Czechowicza jest metafizyczne, tajemnicze, najgłębsze – czerpie niewyczerpanie ze świętych sadzawek Siloe i źródeł Kastalskich… z obłoków niebieskich i piersi Ziemi, miłośnie żywiącej swe dzieci i dodającej im skrzydeł, by z wyższej perspektywy, patrząc na rzeczy świata tego, w symfonii górnych wichrów umiały dosłyszeć tę najgłębszą z nut istnienia – NUTĘ CZŁOWIECZĄ5.

Kuba Badach. Fot. Dorota Awiorko-Klimek,Teatr Stary

Kuba Badach. Fot. Dorota Awiorko-Klimek,Teatr Stary

Przy okazji tegorocznej inicjatywy lubelskiego Teatru Starego – muzycznego projektu Włodka Pawlika Wieczorem opartego na poezji Czechowicza – warto jednak na chwilę zstąpić z wyżyn abstrakcyjnej, choć nośnej metafory na ziemię i przypomnieć konkretne związki tej twórczości z muzyką, w które wchodziła nie tylko za sprawą kompozytorów i wykonawców, ale także samego autora. Na przykład w brulionie poety pochodzącym z lat 1936-1939 pod rękopisem wiersza kompozycja Czechowicz zapisał również kilka taktów mogących stanowić melodię ułożoną do tego tekstu – niestety nie wiemy, kto był jej autorem. Zapis ten jest wyraźnym znakiem, że taki wykonawczy związek tekstów z muzyką był dla autora Poematu o mieście Lublinie bardzo istotny, stanowił nie tylko element mogący służyć popularyzacji, ale również i w znaczący sposób wpływał na projektowany odbiór utworu. W 1937 roku w liście do Janusza Różewicza pisał, że przed ostatecznym upublicznieniem wiersza zawsze sprawdzał, „czy rzeczywiście jest w nim ta wibrująca prawda muzyki”6.

Jeszcze przed 1939 rokiem wiersze Czechowicza stały się obiektem zainteresowania kompozytorów, częstokroć naprawdę wybitnych. W pierwszym numerze redagowanego przez poetę „Miesięcznika Literatury i Sztuki” (z września 1934 roku) pojawia się napisany z myślą o dzieciach jego utwór Jesień (Szumiał las…) jako tekst piosenki skomponowanej przez Tadeusza Mayznera – dyrygenta, kompozytora, autora podręczników, kierownika chóru Związku Nauczycielstwa Polskiego i warszawskiego chóru między­szkolnego, który notabene podzielił tragiczny los autora nuty człowieczej we wrześniu 1939 roku. Czechowicz miał go zapewne okazję poznać w lipcu 1931 roku podczas wakacyjnego kursu dla nauczycieli w Puławach, na którym obydwaj prowadzili zajęcia. Nawiasem mówiąc już po wojnie w 1956 roku inny wybitny kompozytor – Tadeusz Baird wydał zbiór zawierający pięć piosenek dla dzieci również z tekstami Czechowicza.

Jednak melodie do tekstów autora nuty człowieczej pisano nie tylko z myślą o młodym odbiorcy. Najczęściej kompozytorzy tworzyli muzykę do Poematu o mieście Lublinie. To najprawdopodobniej ten utwór był kanwą nadanej 9 lipca 1937 roku przez Polskie Radio w programie ogólnopolskim Warszawa I o godz. 21.45 audycji z cyklu „Kwadrans poetycki” pt. Lublin w wykonaniu Ireny Kwiatkowskiej i Antoniego Bohdziewicza, w muzycznym opracowaniu samego Romana Palestra. W 1966 roku muzykę do kolejnej realizacji radiowej tego tekstu (tym razem dla Polskiego Radia w Lublinie, w reżyserii Janusza Weroniczaka i Mariusza Jedlińskiego) napisał Aleksander Bryk. Zapis tej ilustracji muzycznej znaleźć można w pierwszej książkowej edycji Poematu… z 1964 roku. Z kolei przy okazji scenicznej realizacji w Teatrze im. Juliusza Osterwy jednoaktówki Czechowicza Czasu jutrzennego w opracowaniu Kazimierza Brauna z 1970 roku do poszczególnych wierszy składających się na Poemat… i pełniących w spektaklu role songów muzykę skomponował Jacek Popiołek. Ten poświęcony rodzinnemu miastu poety utwór stał się również podstawą oratorium skomponowanego przez Krzesimira Dębskiego, zaprezentowanego po raz pierwszy 20 września 1997 roku w formie widowiska teatralno-muzycznego na lubelskim wzgórzu zamkowym.

Z innych piosenek skomponowanych na kanwie tekstów Czechowicza wspomnieć należy przebojowy Motorek Marka Grechuty oparty na wierszu Przemiany (wydany na płycie Szalona lokomotywa z 1977 roku), kilka piosenek Grzegorza Turnaua, Archaniołów i ludzi również będących parafrazą Przemian śpiewanych przez Armię na płycie Czas i byt z 1997 roku, czy wreszcie Inwokację i Przez kresy lubelskiej Federacji, które można usłyszeć na płycie Klechdy lubelskie z 2008 roku.

Portret zbiorowy wykonawców, w środku Włodek Pawlik. Fot. Dorota Awiorko-Klimek. Teatr Stary

Portret zbiorowy wykonawców, w środku Włodek Pawlik. Fot. Dorota Awiorko-Klimek. Teatr Stary

Jak w tym kontekście wypada projekt Włodka Pawlika zrealizowany dla Teatru Starego? Przed tym koncertem-spektaklem trudno było uniknąć pewnego niepokoju: czy przypadkiem nie będziemy mieli do czynienia z próbą marketingowego „opakowania” tekstów Czechowicza tak, aby je lepiej przy tej okazji sprzedać, czyli innymi słowy – z „promocją” prześlizgującą się jedynie po tym, co „poeta miał na myśli”. Wystarczyło jednak kilka pierwszych utworów, rzut oka na scenografię i do programu, by się przekonać, że Włodek Pawlik i zaproszeni przez niego do współpracy artyści zrobili spektakl, w którym (paradoksalnie) korzystając z najbardziej rozpowszechnionych skojarzeń czy nawet interpretacyjnych kolein potrafili wydobyć z Czechowicza nową jakość.

Widać to chociażby w pomyśle inscenizacyjnym całości koncertu – osadzenia wykonawców piosenek w roli klientów zakładu fryzjerskiego. Wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka, że to zbyt oczywista, ocierająca się o banał aluzja do okoliczności śmierci poety. Tymczasem umieszczone nad sceną (na swego rodzaju tarczy) brzytwy i nożyczki, trochę niczym ironiczny miecz Damoklesa, wprowadzały w tę beztroską, chwilami nawet pogodną, zwyczajną atmosferę element niepokoju, dyskretnie przypominały o tym, co spotkało autora śpiewanych ze sceny tekstów. Podobną rolę spełniają lustra, wizualnie poszerzając przestrzeń, mnożą odbicia i przywołują frazę z modlitwy żałobnej: „zamilknie czas potłucze czas/ owale luster”.

Z tyłu scenę zamyka ekran, na którym wyświetlane są czarno-białe zdjęcia pochodzące sprzed 1939 roku. Czechowicz pojawia się tylko na początku i na końcu, czasami migną jakieś widoczki (i to wcale nie pocztówkowe) Lublina, ale najczęściej widz ogląda twarze zwykłych ludzi – mieszkańców dawnego miasta – Polaków, Żydów, dorosłych i dzieci, kobiet i mężczyzn. Śpiewane wiersze zdają się wskrzeszać przeszłość, na naszych oczach wspomnienia zamieniają się w wiersz (jak pisał Czechowicz w Poemacie o mieście Lublinie). W ten sposób kolejny, wydawać by się mogło oczywisty i zgrany klucz – lubelskość i lokalność – przekracza ramy ilustracji, staje się czymś więcej niż przewodnikiem po mieście. Przestają być ważne „kamienie, kamienice”, a zaczynamy myśleć o ludziach – o tych którzy szlifowali te „stare kamienie”, o tych, z którymi historia obeszła się w nieprzewidywalnie okrutny sposób, a co zdawał się przeczuwać autor nuty człowieczej.

W tym co słychać dostrzegamy – na pozór dość oczywisty – balans pomiędzy sielanką i katastrofą. Znów jednak jest to tylko pierwsze wrażenie. W rzeczywistości bowiem wiersze dobrane w kilka cykli budują znacznie bardziej skomplikowany zestaw tematów i motywów. Bo owszem, zaczyna się od dość beztroskiej interpretacji wiersza Na wsi w wykonaniu Kuby Badacha, ale temat „wiejsko-arkadyjski” zamyka niezwykły, transowy, sięgający gdzieś samych trzewi śpiew Joli Sip interpretującej przez kresy. Podobnie dość burzliwie i zmiennie rozwija się w tym koncercie nurt „miejski” – od pozornie spokojnego, młodzieńczego Księżyca na mieście (Dorota Miśkiewicz) przez świadczący o niezwykłej wrażliwości na biedę i krzywdę pod dworcem głównym w warszawie (Łukasz Jemioła) po rockowo i z niezwykłym nerwem wyśpiewaną elegię uśpienia (Piotr Selim).

Kompozytor i pomysłodawca projektu Włodek Pawlik wydaje się traktować cały układ tego koncertu-spektaklu podobnie jak poszczególne wiersze – unika jednoznaczności, podąża za nieoczywistym rytmem tych tekstów, dzięki któremu okolicznościowy i (delikatnie mówiąc) zbyt melodyjny wiersz Z kroniki bibliofilów lubelskich wprowadzający nutę sentymentalną aż do granic wytrzymałości współczesnego odbiorcy, mógł się spotkać z mrocznym inicjałem w błyskawicy i w tym spotkaniu błysnąć kilkoma ciekawymi sensami. W rozmowie z Aleksandrą Zińczuk mówił Pawlik o „ukrytym kodzie”, o poszukiwaniu drugiego dna tych tekstów. I rzeczywiście, w kilku przypadkach mu się to znakomicie udało.

Wydaje się, że jednym ze źródeł sukcesu tych poszukiwań było włączenie do projektu bardzo szerokiego grona artystów. Obok znanych w kraju postaci (dotąd jednak mniej kojarzonych ze śpiewaniem poezji) takich jak Dorota Miśkiewicz i Kuba Badach, pojawili się obiecujący twórcy młodego pokolenia Anna Michałowska, Natalia Wilk i Łukasz Jemioła oraz mocna grupa członków wspomnianej już Lubelskiej Federacji Bardów (Jola Sip, Jan Kondrak, Piotr Selim). Wydaje się, że ci ostatni, w najlepszym tego słowa znaczeniu rutyniarze, bardzo dobrze odnaleźli się w muzycznych pomysłach Pawlika, potrafili korzystając ze swego doświadczenia śpiewania poezji w mało poetyckich czasach wpisać w ten spektakl część własnej, szlifowanej na tekstach Edwarda Stachury, Karola Wojtyły, Bolesława Leśmiana czy Kazimierza Grześkowiaka literacko-muzycznej wrażliwości. Dzięki temu konglomeratowi talentów i pokoleń powstało widowisko, w którym ów pozornie znany wszystkim Czechowicz – katastrofista, piewca Lublina i prowincji pokazał swoje inne, rzadko prezentowane oblicze.

Z całą pewnością odkrywczą można nazwać interpretację finałowej modlitwy żałobnej. Ten napisany po śmierci Karola Szymanowskiego wiersz wydawał się do tej pory jednym z mrocznych manifestów katastrofizmu, tymczasem Pawlik, podążając za odmienną niż najczęściej przyjmowana logiką tekstu, zaakcentował jego jasne fragmenty, a tym samym po wysłuchaniu piosenki, zamiast ponurych obrazów słuchaczom pozostaje w głowach świadomość, że „póki się sączy trwania mus” „jeść da nam takt pić da nam rytm/ i da się uweselić”. W cieniu katastrofy toczyło się bowiem życie. I to dzisiaj nas, a nie tych ludzi z czarno-białych zdjęć, paraliżuje myśl o tym, jak nagle i jak bezwzględnie ten ich świat się skończył. I w ten sposób możemy kolejny raz i znów trochę inaczej spotkać się z Czechowiczem.

1 J. Czechowicz, Mój wiersz, [w:] idem, Pisma zebrane, t. 5, Szkice literackie, oprac. T. Kłak, Lublin 2011, s. 80.

2 K. Wyka, O Józefie Czechowiczu, [w:] idem, Rzecz wyobraźni, Warszawa 1977, s. 37.

3 Ibidem, s. 40.

4 A. Sandauer, Upiory, półsen, muzyka .(Rzecz o Józefie Czechowiczu), [w:] idem, Pisma zebrane, t. 1, Studia o literaturze współczesnej, Warszawa 1985, s. 303.

5 J. F. Fert, Czechowicz muzyczny, „Scriptores” 2009, nr 37, Panas – Lublin jest księgą, t. 2, Czytanie Czechowicza.

6 J. Czechowicz, Pisma zebrane, t. 8, Listy, oprac. T. Kłak, Lublin 2011, s. 468.


Wieczorem. Wiersze/teksty: Józef Czechowicz. Wybór wierszy, kompozycje, aranżacja, kierownictwo muzyczne: Włodzimierz Pawlik. Wykonawcy: Kuba Badach, Dorota Miśkiewicz, Łukasz Jemioła, Jan Kondrak, Anna Michałowska, Piotr Selim, Jola Sip, Natalia Wilk. Zespół muzyczny: Włodek Pawlik – fortepian, Cezary Konrad – perkusja, Paweł Pańta – kontrabas, gitara basowa. Konsultacja reżyserska: Janusz Opryński, konsultacja scenograficzna: Justyna Łagowska. Teatr Stary w Lublinie, premiera 2 marca 2013 r.

Wpłać dowolną kwotę na działalność statutową.
"Akcent" jest czasopismem niezależnym. Wschodnia Fundacja Kultury -
współwydawca "Akcentu" utrzymuje się z ograniczonych dotacji
na projekty oraz dobrowolnych wpłat.
Więcej informacji w zakładce WFK Akcent.