Przejdź do treści
Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Ewa Dunaj. Była damą

Spis treści numeru 2/2025

Była damą

Wysoka, szczupła, jasnowłosa, długonoga, efektowna, o ujmującym uśmiechu i inteligentnym spojrzeniu. Taką ją pamiętam. Przeglądam zdjęcia z naszych wspólnych spacerów i wyjazdów. Były lata, że spędzałyśmy razem niemal wszystkie weekendy. Wolny czas upływał nam najczęściej na spacerowaniu i rozmowach, jeździłyśmy do Sandomierza, do Warszawy, Kazimierza, Nałęczowa, Kozłówki, kilka razy zaprosiłam ją też do leżącej nieopodal kozłowieckiego parku Kamionki, do domu i ogrodu moich dziadków. Przyjmowałyśmy się też na obiadkach u siebie, na Kleeberga i na Górskiej (zwykle wtedy, gdy sytuacja wymagała dłuższej, poważnej rozmowy, połączonej z degustacją metaxy, co wykluczało jazdę samochodem). Kiedy miałyśmy mniej czasu – wystarczał nam lubelski ogród botaniczny, o którym z miłością mówiła: „To jest mój ogród”. Parę razy zdarzyło się nam, że pojechałyśmy na jakąś konferencję czy wykład, a potem przesiedziałyśmy cały ten czas w kawiarni, delektując się lodami i rozmową, zaskoczone, że czas tak szybko minął i już trzeba wracać.

Lubiłyśmy się. Zawsze miałyśmy sobie coś do opowiedzenia, na wszystkie tematy. Niekiedy były to tylko plotki i towarzyskie sensacje, czasem – zwierzenia, nieraz nawet bardzo intymne, ale często też poważne rozmowy o polityce, o teatrze, o filmie i o literaturze, która była przecież naszą największą wspólną pasją i którą zajmowałyśmy się zawodowo na uniwersytecie i w redakcji „Akcentu”. Wzajemnie „recenzowałyśmy” sobie swoje aktualnie publikowane teksty, często oceniając je bardzo krytycznie, ale zawsze taktownie. Potrafiłyśmy bowiem różnić się pięknie. „Bo my jesteśmy uczone kobiety” – żartobliwie kwitowała nasze spory.

Niesamowicie inteligentna, potrafiła precyzyjnie posługiwać się logiką i celnie dobierać słowa. Przed podjęciem studiów filologicznych studiowała przecież fizykę. Była autorką (i bohaterką) wielu anegdot. Bezbłędnie operowała dowcipem, ironią, sarkazmem, bywała złośliwa. Wspaniale bawiła się sytuacjami, w których oceniano ją na podstawie wyglądu, kiedy to rozmówcy nie zdawali sobie sprawy, że za fasadą atrakcyjnej, uśmiechniętej (w domyśle – przysłowiowo naiwnej) blondynki kryje się wybitna osobowość. „Bo ja przecież jestem Alutka” – mówiła o sobie w takich sytuacjach, przywołując postać blondynki z popularnego telewizyjnego serialu. Studenci ją uwielbiali, koleżanki i koledzy – okazywali respekt.

Z pozoru towarzyska i otwarta, w istocie była jednak introwertyczna, bardzo pilnie strzegła swojej prywatności. Wymieniałyśmy się nieraz tajemnicami, których – co było oczywiste – nie przeznaczałyśmy dla nikogo więcej, i zawsze lojalnie dotrzymywałyśmy tej niewypowiedzianej głośno zasady. Bywałam więc wtajemniczana w meandry jej życia osobistego, stawałam się powierniczką miłosnych sekretów, zabawnych flirtów, wstydliwych rozczarowań, poważnych kłopotów rodzinnych. Mam jednak przekonanie, że istniały takie sfery życia i takie przemyślenia, które każda z nas zachowywała tylko dla siebie. Pamiętam, jak kilka razy dała wyraz swojemu zdegustowaniu, a nawet oburzeniu, gdy – jej zdaniem – zbyt otwarcie odsłaniałam swoje emocje w drukowanych wierszach (byłyśmy przecież sobie tak bliskie, że bez trudu potrafiła rozróżnić, co było tylko metaforą, a co – zapisem rzeczywistych zdarzeń). „Nigdy bym tak nie napisała” – mówiła. Albo wkurzała się: „Jak mogłaś o tym tak napisać?”.

Nie znosiła wścibstwa i znakomicie opanowała na swój użytek białe kłamstwo, podstawową strategię dyplomacji. Była damą i nawet w chorobie chroniła swoją prywatność, pokazując ludziom tylko taką twarz, jaką chciała, by oglądali. Przez ostatnie lata towarzyszyłam jej w chorobie już tylko na odległość. Pisałyśmy do siebie długie listy, wysyłałyśmy zdjęcia, godzinami rozmawiałyśmy przez telefon. Gdy zadzwoniłam po raz ostatni – przed świętami, żeby złożyć życzenia i pogadać (obchodziłyśmy przecież urodziny w tym samym dniu) – telefon milczał. Próbowałam potem jeszcze parę razy, zdziwiona, że nie oddzwania. Nie potrafię się pogodzić z tym, że nie usłyszę już jej głosu.

Ewa Dunaj

Fotografie z archiwum „Akcentu”

Alina Kochanczyk i Bogusław Wroblewski w foyer Teatru Osterwy na uroczystości z okazji 25-lecia Akcentu, 15.04.2005 r.
Alina Kochanczyk i Bogusław Wroblewski w foyer Teatru Osterwy na uroczystości z okazji 25-lecia Akcentu, 15.04.2005 r.
Alina Kochańczyk i Sławomir Mrożek
Alina Kochańczyk i Sławomir Mrożek
Alina Kochańczyk i Tadeusz Konwicki w redakcji Akcentu
Alina Kochańczyk i Tadeusz Konwicki w redakcji Akcentu
Alina Kochańczyk i Tadeusz Różewicz
Alina Kochańczyk i Tadeusz Różewicz

Wpłać dowolną kwotę na działalność statutową.
"Akcent" jest czasopismem niezależnym. Wschodnia Fundacja Kultury -
współwydawca "Akcentu" utrzymuje się z ograniczonych dotacji
na projekty oraz dobrowolnych wpłat.
Więcej informacji w zakładce WFK Akcent.