Otwarta i nieprzewidywalna
O twórczości Anny Nawrot
(…)
Od chwili pierwszej wystawy indywidualnej w 1984 roku (BWA Lublin) ważne miejsce w dorobku plastycznym artystki odgrywała biel, co nie powinno specjalnie dziwić, skoro nawet założona wraz z Janem Gryką galeria została przez nich nazwana Galerią Białą. Biel to nie tylko piękny i szlachetny kolor, lecz także – w domyśle – kolor niewinności, poczęcia, sugerujący, że w galerii będą wystawiane dzieła sztuki autentyczne, świeże, nieobciążone bagażem tradycji. Co prawda, w instalacjach tworzonych przez Annę Nawrot po 2000 roku dominują bardzo zróżnicowane formy, których cechą charakterystyczną są wyjątkowo intensywne i różnorodne kolory, ale wcześniej zaciekawienie widzów wzbudzała przede wszystkim właśnie owa skromna biel, będąca dosłownie wszędzie. I tak materializowała się z powodzeniem w pojedynczych kadrach fotograficznych przedstawiających fragment mieszczańskiego pokoju ze skromną kanapą (tapczanem), nakrytą zwykłym i pomiętym po nocy poślubnej prześcieradłem, na którym pojawiał się również porzucony – jakby przypadkiem – welon szczęśliwej panny młodej. Jeszcze więcej emocji wywoływały wstęgi białego materiału zawieszone w przestrzeni galerii z namalowanymi przy użyciu szablonów pojedynczymi słowami lub frazami. Widzowie mogli te wstęgi dotykać, przesuwać i rozpościerać, żeby przeczytać zamieszczone na nich wersy w rodzaju: Białe i świeże. Świeże i białe. Białe prześcieradło, na którym śpi mój spokój. Z czasem pojawiły się zróżnicowane płaszczyzny białych płócien przypominające okaleczone, przeprute ostrymi kawałkami szkła stożki uszkodzonych namiotów i plandek, a także wiszących płócien pociętych na długie, wąskie paski, przywodzące na myśl strumienie niewidocznego wodospadu spadające z impetem z góry ku podstawie lub kaskady rzęsiście padającego deszczu, targanego podmuchami wiatru. Dodajmy do tego płócienne instalacje na metalowym stelażu (niewidocznym dla widza), tworzące falujące ściany o zróżnicowanej powierzchni, licznych wklęsłościach i wypukłościach, czy wreszcie instalacje składające się z dużych, rozłożonych w ściśle określonym porządku geometrycznym płacht białego płótna, naciągniętego na również niewidoczne konstrukcje, z dopełniającymi je kawałkami szkła, popiołem i świecami – symbolami przemijania i upływającego czasu. To był znak rozpoznawczy Anny Nawrot, przynajmniej przez pierwsze dwie dekady jej aktywności. Bardzo trafnie ujął to Jan Gryka. W 1995 roku pisał: Być może Anna Nawrot rozpoczęła swoje życie w sztuce od tego, że o niej, czyli o sztuce, pomyślała. Pomyślała i napisała tekst „O małym cudaku fikcji bez tytułu”. Potem zrobiła zdjęcia z prześcieradłami. Jeszcze wcześniej były prześcieradła z tekstami. W końcu wszystkie realizacje skupiły się na „bólu”, który znalazł swoje miejsce i artystyczną formę. Umieszczony został na prześcieradle najpierw jako „słowo”, potem jako ostre szkło, przebijające zawsze białe płótno. Następnie powstało szereg rozwiązań na ten temat, w różnych przedstawieniach i przestrzeniach. Gdzieś po drodze znikło słowo, może prześcieradło jako takie, by przekształcić się w płócienną piramidę1.
Jan Gryka miał rację, że słowo, które było istotnym elementem wypowiedzi Anny Nawrot w drugiej połowie lat 80. i w latach 90., potem zniknęło z jej instalacji, ale w innej formie przecież ciągle jej towarzyszy, tyle że tym razem głównie jako komentarz autorski do prezentowanych dzieł.
Drugim bardzo charakterystycznym motywem wykonywanych przez nią instalacji są bajecznie kolorowe manekiny krawieckie „ubrane” w eleganckie suknie balowe powstałe z męskich krawatów nabytych w sklepach z używaną odzieżą. Po raz pierwszy Anna Nawrot pokazała je w Lublinie już w 2004 roku. W 2015 tak zaś pisała w katalogu wystawy lubelskich artystów związanych z Galerią Białą w łódzkiej Galerii Manhattan: Są one kulturowo przypisane do płci, te dodatkowo noszą ślady użytkowania. Interesuje mnie kontrast wynikający z połączenia atrybutu męskiego i damskiego manekina krawieckiego. Choć powstają z nich efektowne suknie, najważniejszy wydaje mi się kontekst, związany z kulturowymi stereotypami i świadomością własnej tożsamości2.
Z godną pozazdroszczenia cierpliwością i jubilerską precyzją Anna Nawrot „ubiera” swoje manekiny, tworząc iluzję dam obecnych na wielkich balach charytatywnych na przełomie XIX i XX wieku. Starannie dobrane pod względem kolorystycznym krawaty opinają ich bezbronne i anonimowe, dobrze wymodelowane torsy, podkreślają wąskie talie i wydatne, krągłe biodra, opadając swobodnie do posadzki, tworząc kolistą, wielowarstwową podstawę, uniemożliwiającą dotknięcie tych szczególnych kobiet bez głów, oczekujących z niecierpliwością na zaproszenie do tańca. Zdaniem krytyka sztuki Marcina Lachowskiego: te niezwykle proste elementarne środki wyrazu, choć wizualnie bardzo atrakcyjne, prowokują bardzo różnorodny charakter domysłów, związanych z symbolizacją kultury. Przecinanie się ról płciowych w porządku kulturowym jest rzutowane na bezosobowych, stworzonych właśnie do celów reprezentacji, modelach-manekinach. Wymienność męskich i kobiecych ról ma charakter spektaklu, gdzie elementy symboliczne i rzeczywiste wzajemnie się warunkują. Udziałowcem tego spektaklu, w którym następuje przeistaczanie się kulturowych pozycji, jest sam widz. W procesie percepcji zindywidualizowane męskie krawaty ulegają przekształceniu w kolorową ornamentykę wytwornych sukni. Eksponowany przedmiot zyskuje swoją widowiskową jakość w swoistej dialektyce pomiędzy rzeczą a symbolem. Otwartość znaczeń jest wynikiem kolejnych przekształceń dokonywanych w obrębie użytych przedmiotów3.
Jakby tego artystce było mało, tworzy z krawatów kolejne, bardziej drapieżne instalacje. (…)
1 Jan Gryka: Piramidy bólu (w:) Anna Nawrot. Katalog wystawy. Lublin, Galeria Biała, czerwiec 1995. Lublin 1995, b.n.s.
2 Anna Nawrot: Biała Łódź (w:) Biała Łódź. Katalog wystawy. Łódź, Galeria Manhattan, 10.07.-31.08.2015. Lublin 2015, s. 8.
3 Marcin Lachowski: Nowa Biała bez ram (w:) Nowa Biała – wystawa z okazji XX-lecia Galerii Białej. Katalog wystawy. Lublin 2005, b.n.s.