Przełożone na język francuski utwory Wiesława Myśliwskiego wzbudzały sporo komentarzy ze strony odbiorców. Poniżej prezentujemy czytelnikom „Akcentu” jedno z interesujących omówień powieści „Ostatnie rozdanie” opublikowane na popularnym francuskim portalu internetowym.
(Red. „Akcentu”)
Ostatnie rozdanie, powieść Wiesława Myśliwskiego
(Wiesław Myśliwski: La Dernière Partie, przełożyła Margot Carlier, Actes Sud, 2016, ss.448)
Ta imponująca powieść Myśliwskiego to zaproszenie do wnikliwej penetracji zakamarków pamięci. Napisana w pierwszej osobie przez narratora, który dzieli się swoimi wspomnieniami, a tym samym – potencjalnie – uwalnia się od nich, prowadzi czytelnika do rozwijania i zwijania na nowo ścieżek życia w ich najbardziej intymnym wymiarze. Kolejne epizody, czasami nakładające się na siebie, są przedstawione w sposób całkowicie niespójny, co można traktować jako metaforę okresu, w którym bohater, będąc młodym uczniem krawiectwa, miał do wykonania monotonne, powtarzające się czynności – polegały one na rozpruwaniu ubrań przyniesionych przez klientów, aby ich fragmenty można było wykorzystać do szycia nowych strojów.
„Przez szwy widziałem nawet ludzi, a im na kogoś dłużej patrzyłem, tym bardziej zostawały mi w oczach po nim tylko szwy”.
Pretekstem do wspomnień, powracającym od początku do końca powieści, jest duży notes z adresami, w którym nasz bohater obsesyjnie zapisywał, od czasów swojej młodości, nazwiska i dane kontaktowe wszystkich osób, które znał, z którymi miał kontakt lub które tylko przelotnie spotkał. Zawierał on również nazwiska i dane osób nigdy osobiście nie spotkanych, skopiowane z wizytówek i listów z różnych okresów, odnalezionych i przyniesionych przez matkę do rodzinnego domu.
„Taki telefon komórkowy nie stwarza problemów ani z żywymi, ani z umarłymi. Tam człowiek to tylko informacja. Informacja zdezaktualizuje się, przyciskasz: usunąć? Usunięto. Jakby się odplunęło. Z notesem znacznie gorzej. Nawet gdy poprzebierasz, powyrzucasz, przepiszesz do nowego, to starego szkoda będzie ci spalić”.
Opowieść rozpoczyna się w momencie, gdy narrator, osiągnąwszy nieokreślony bliżej wiek oraz stabilną pozycję zawodową, społeczną i finansową, daleki od niepewności, w jakiej żył w młodości jako czeladnik krawiectwa, a następnie szewstwa, po nagłym porzuceniu obiecujących studiów malarskich, postanawia zrobić sobie przerwę i zatrzymać się w odosobnionym wiejskim pensjonacie. Jego celem jest uporządkowanie zapisów w notesie adresowym (co należy rozumieć jako uporządkowanie własnych wspomnień).
I wtedy przeszukuje. Grzebie. Czasem jest zmuszony do snucia hipotez. Śni. Wymyśla prawdopodobne scenariusze. Większość nazwisk nic mu nie przypomina; niektóre przywołują mglisto zarysowaną twarz, spotkanie, scenę, wymianę zdań – prywatną, zawodową, miłosną, przyjemną lub niezręczną. Jednak po dłuższym zastanowieniu, konfrontując daty i sytuacje, z trudem lub irytacją odrzuca ich prawdziwość, próbuje umieścić je w innych okolicznościach, gubi się w tym, cierpi. Inne wspomnienia wybijają się wyraźniej, prowadząc do reanimacji długich rozdziałów z jego biografii, niezwykle szczegółowych, łączących sceny codziennego życia społecznego, ekonomicznego, a nawet (w sposób bardziej rozproszony) politycznego Polski komunistycznej tuż po wojnie. Na pierwszy plan wysuwają się soczyste dialogi, dzięki którym postaci nabierają niezwykłej wyrazistości, stając się dla czytelnika niemal „żywymi osobami” – „znajomymi”, którzy wzbudzają sympatię lub antypatię. Tak dzieje się zwłaszcza w przypadku krawca Radzikowskiego i jego pomocników, Romka i Stanisława, szewca Matei, matki narratora oraz kilku innych drugoplanowych postaci. Wysiłek, jaki narrator wkłada w „uporządkowanie swojego życia”, staje się momentami torturą.
Jednak najbardziej wyrazistą postacią, która nieustannie pojawia się na kartach tej fragmentarycznej, chaotycznej, przypadkowej i rozproszonej rekonstrukcji przeszłości, w której narrator dryfuje bez steru, jest Maria — kobieta, którą poznał w młodości, która była tematem jego jedynego słynnego obrazu, którą kochał i która go również kochała i nadal go kocha, choć nagle ją opuścił i nie chciał już więcej zobaczyć. Mimo to, jest ona miłością jego życia. O Marii, oprócz tego, co mówi sam narrator, wiemy również z jej wielu listów — niektóre są pisane w krótkich odstępach czasu, inne w pewnych okresach sporadyczne, do tego stopnia, że wielokrotnie adresat wyobraża sobie, iż ten ostatni, otrzymany tak dawno temu, nie będzie miał już żadnej kontynuacji… i z tego powodu cierpi!
W powieść wpleciony jest zatem poboczny wątek fabularny, który na początku wydaje się mało istotny, ale z czasem staje się coraz bardziej znaczący, a po zakończeniu lektury odgrywa główną rolę w końcowym wrażeniu czytelnika. To powieść epistolarna o osobliwej cesze: adresat tych miłosnych listów – pełnych pasji, żalu, wyrzutów i powtarzających się zapewnień o bezwarunkowym oddaniu – od samego początku postanowił nigdy na nie nie odpowiadać. Maria, mimo że jej serce podpowiadało inaczej, zaakceptowała tę jednostronną formę komunikacji miłosnej.
Każdy z listów Marii, wpleciony w tekst, jest jednocześnie czytany – o, magio narracji! – zarówno przez narratora, jak i przez czytelnika. Czytelnik, mimowolnie przyjmując rolę adresata, zyskuje dostęp do przemyśleń i odpowiedzi, które mogłyby zostać wysłane przez postać będącą obiektem tej platonicznej, nieodwzajemnionej, absolutnej miłości.
„Do dziś szukam jakiejś przyczyny tego, co się z nami stało. […] Ratunek widziałem tylko w tym, żeby uciec przed sobą. I uciekam, wciąż uciekam, nawet gdy próbuję zrobić porządek z tym swoim notesem”.
Wszystkie te fragmenty narracyjne budują portret narratora, głównego bohatera powieści. Jego cechy charakterystyczne to to, że nosi ciężar porażki związanej z brutalnym i ostatecznym zerwaniem z perspektywą obiecującej przyszłości jako utalentowanego artysty. Jest to człowiek towarzyski z konieczności, ale w głębi duszy kieruje nim niechęć (lub strach) przed zaangażowaniem, co prowadzi do niestabilności zarówno przestrzennej (jest niezdolny do dłuższego zamieszkania w jednym miejscu czy mieście), jak i w relacjach osobistych czy zawodowych (ostatecznie decyduje się na zawód handlarza antykami, który pozwala mu prowadzić życie wędrowca po świecie). To paradoksalna osobowość człowieka, który unika trwałych związków, niezależnie od konsekwencji, ale jednocześnie jest obsesyjnie przerażony myślą, że mógłby zapomnieć o ludziach, których imiona znajdują się w jego notesie.
„Zresztą czy moje postanowienie zrobienia z nim porządku nie wynikło również z tego, że zacząłem w nim poszukiwać mojego życia? Prawdopodobnie nie mógłbym go już nigdzie odnaleźć poza tym notesem”.
W powieści tej znajdziemy romantyczny motyw niemożliwej miłości, poszukiwanie „straconego czasu”, introspekcję, autoanalizę, lęk przed utratą pamięci wraz ze zbliżającą się starością, obawę przed utratą nici przeszłości, fragmentacją i zanikaniem poczucia rzeczywistości, a co za tym idzie, przed całkowitą utratą sensu życia.
„Żyłem, jak żyłem. Bez poczucia podporządkowania się jakiejkolwiek całości. Kawałkami, fragmentami, strzępkami, częstokroć chwilami, można by rzec, na wyrywki, od przypadku do przypadku, jakbym odpływał, przypływał do siebie, odpływał, przypływał”.
Balzac, Proust, Goethe, Freud złączeni w jednym zjawisku: Myśliwski…
przełożył Piotr Biłos
(Omówienie zostało zamieszczone na portalu La cause de la littérature, servir la littérature)
Patryck Froissart, pochodzący z regionu Borinage (belgijski region Wallonii, w nieodległej przeszłości górniczy), uczył literatury w północnej Francji, w Cantal, w Aude, w Maroku, na Reunionie i w Mayotte, zanim został inspektorem, a następnie dyrektorem szkół na Reunionie i w Mauritiusie. Prowadził także misje jako kierownik szkół i nauczyciel w Kamerunie, Omanie, Mauretanii, Rwandzie i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Jest członkiem komisji konkursów krajowych SPAF, członkiem AREAW (Królewskie Stowarzyszenie Pisarzy i Artystów Walonii) oraz SGDL. Opublikował kilka tomików poezji i opowiadań, z których niektóre otrzymały nagrody, powieść oraz komentarz do bajek La Fontaine’a.