Przejdź do treści
Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Jarosław Cymerman. Taniec życia i śmierci z historią w tle

Spis treści numeru 2/2005

Taniec życia i śmierci z historią w tle

 

Opublikowany w 2003 roku Taniec Koperwasów Bernarda Nowaka stał się już istotnym wydarzeniem literackim – był nominowany do prestiżowych ogólnopolskich nagród, takich jak Nagroda im. Józefa Mackiewicza czy Paszporty „Polityki”, zdobył w 2004 roku Nagrodę Artystyczną Miasta Lublin oraz lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Dziwić może fakt, że tak hojnie obsypana laurami książka powstała pod piórem autora, który w swoim dorobku ma zaledwie jedną powieść – wydane w 1990 roku w Instytucie Literackim w Paryżu polityczne Cztery dni Łazarza – i który kojarzony był do tej pory przede wszystkim z działalnością wydawniczą. „Poza inteligenckimi opłotkami”, by użyć słów Jacka Trznadla, Nowak stworzył dzieło z całą pewnością niezwykłe. Na pierwszy rzut oka Taniec Koperwasów przedstawia sugestywny obraz dorastania młodego chłopca wpisany w burzliwe losy ziem, zwanych po wojnie „odzyskanymi”.

Rodzina, dojrzewanie na tle historii i tradycji regionu pozwala skojarzyć tę powieść z Gnojem Wojciecha Kuczoka (z którym nota bene książka Nowaka przegrała konkurencję o Paszport „Polityki” w dziedzinie literatury), gdzie autor starał się nam zaprezentować proces dojrzewania młodego chłopca w psychopatologicznej rodzinie, a przy okazji dać obraz „konfrontacji dwóch Śląsków: robotniczego, chacharskiego, z tym inteligenckim, arystokratycznym”. O ile to pierwsze Kuczokowi się udało, to drugie zostało w takim stopniu przysłonięte przez „pręgi”, że trudno dojrzeć w Gnoju nie tylko ów konflikt (sprowadzony przede wszystkim do potyczek słownych pomiędzy starym K. i żoną), ale jakąkolwiek pogłębioną charakterystykę życia tego regionu i jego mieszkańców. Tymczasem Nowak w Tańcu Koperwasów umiejętnie łączy wnikliwe spostrzeżenia dotyczące procesu kształtowania się charakteru młodego człowieka, skomplikowanych stosunków rodzinnych, z niezwykle interesującą wizją historii Ziem Odzyskanych i ludzi, którzy zasiedlili je po 1945 roku.

Akcja powieści rozgrywa się przede wszystkim w Koperwasach – miejscowości położonej w okolicach Kwidzyna i Sztumu, nazwanej tak po 1945 roku od nazwiska zamieszkującej ją rodziny, której głową jest wcielenie matriarchatu – wszechwładna Ciocia Gienia. Głównym bohaterem, a zarazem narratorem w powieści jest Medard – młody chłopak, który podczas kolejnych odwiedzin u swojej rodziny stopniowo odkrywa prawdę o przeszłości Koperwasów. Okazuje się bowiem, że pod zwykłym biegiem rzeczy kryją się głęboko skrywane namiętności i tajemnice. Henryk Bereza dostrzegł w książce Nowaka odblask prozy Wiesława Myśliwskiego i ducha powieści latynoamerykańskiej. Autor ani razu nie przekraczając granicy prawdopodobieństwa, a zacierając jedynie chronologię zdarzeń, dokonał rekonstrukcji świata wspomnień, przenosząc go jednocześnie gdzieś poza czas, w uniwersalną przestrzeń, która konkretne realia potrafi przekształcić w mit. Jest zatem Taniec Koperwasów opisem narodzin nowego świata – kształtowania się nowej rzeczywistości na ziemiach, które kolejny już raz w swej historii zmieniły nie tylko przynależność państwową, ale także przeszły niemal całkowitą wymianę zamieszkujących je ludzi.

Narrator mozolnie przeprowadza czytelników przez plątaninę faktów, kolejnych imion i nazwisk, by pokazać jak w rodzinnej legendzie „to, co magiczne i niewinne zaczyna nieodwracalnie wysychać”, a on sam wkracza „na trudną drogę dobra i zła”. Okazuje się bowiem, że tytułowi Koperwasowie wojnę przeżyli między innymi dzięki produkcji bimbru i pokątnemu handlowi, a ich przeszłość znaczona jest tajemniczymi mogiłami – niemieckiej rodziny Wuttke, rosyjskiego lejtnanta Griszy oraz pierwszych bliźniąt urodzonych na Ziemiach Odzyskanych, nieprzypadkowo noszących imiona Adama i Ewy. Nowak pokazuje jak w tym dziwnym tańcu żywych i umarłych – Polaków, Niemców, Rosjan, uciekinierów zza Bugu, partyzantów z AK, żołnierzy Wehrmachtu, szabrowników i „utrwalaczy” władzy ludowej rodzi się nowy świat. Żyjący na co dzień z dala od tych spraw na południu Polski narrator Medard (skoligacony z Koperwasami przez Kurta – żołnierza niemieckiego, który z siostrą Gieni, Martą, uciekł przed prześladowaniami aż za ocean) właśnie w Koperwasach poznaje nie tylko smak pierwszych erotycznych uniesień, ale i wtajemniczenie w skomplikowany świat dorosłych, gdzie zło miesza się z dobrem, prawda z fałszem, a rzeczywistość trudno odróżnić od „komedianctwa”.

Zasadniczym przejawem tego „komedianctwa” były rytualne „umierania” Cioci Gieni – coroczne „kołomyje” i „polki”, jakie fundowała rodzinie seniorka rodu regularnie ogłaszając swoją zbliżającą się śmierć. Była to okazja nie tylko do familijnych zjazdów, ale także do odprawienia swego rodzaju misterium życia i śmierci, dającego możliwość dotknięcia „granicy, za którą wszystko staje się śmiertelne i nieodwracalne”, poczucia „przedsmaku tego, co kiedyś nieuchronnie nastąpi i od czego nie będzie odwrotu.” Pomimo „cudownych” powrotów Cioci Gieni do zdrowia, za każdym razem kurczył się obszar jej władzy i wpływu. Jej stopniowe oddalanie się znaczyło jednocześnie powolne odchodzenie w przeszłość starego, znaczonego wojną porządku, ale też powrót do kolein zwyczajnego moralnego ładu, którego reprezentantem jest Aloch – spychany na margines zięć Koperwasowej. To „krzepnięcie” świata pozbawia go jednak zarazem dawnego uroku, magicznej tajemnicy, czaru dzieciństwa, za którym tęskni odtwarzający zwolna swą przeszłość narrator. Ostatnim śmieszno-smutnym akordem odchodzącego świata jest stypa, jaka odbywa się po śmierci Cioci Gieni. Popogrzebowej konsumpcji towarzyszy bowiem nagrany na wideo obraz leżącej w trumnie nestorki rodu, a tradycyjny przy takich okazjach mielony, wódka, śmiech i gwar czyni ze śmierci rodzaj groteskowej maskarady. Scena ta przypomina dość makabryczny zwyczaj, jaki podobno istniał wśród Mazurów zamieszkujących dawne Prusy Wschodnie, o którym pisał swego czasu Melchior Wańkowicz w Na tropach Smętka. Otóż mieli oni wyprawiać stypę połączoną z tańcami, jeszcze przed wyniesieniem ciała zmarłego z domu. Rzekomo zdarzało się nawet, że podochoceni żałobnicy stawiali nieboszczyka na sztorc, by ten swą horyzontalną powagą nie mącił atmosfery zabawy… W Tańcu Koperwasów śmierć, na którą Ciocia Gienia tak starannie się przygotowywała, została odarta ze swej tajemnicy i wyjątkowości, nieudolne nagranie wideo włączyło ją w szereg wcześniejszych „umierań”, czyniąc kolejnym komedianckim rodzinnym tańcem.

Książka Nowaka, jak słusznie zauważył Jacek Trznadel, zawiera również „szmat polskiej historii o znaczeniu uniwersalnym”. Galeria zwykłych, a jednak bardzo charakterystycznych postaci umożliwia nam poznanie bolesnej prawdy o ludzkim losie i historii. Wielka wędrówka ludów po 1945 roku przyniosła zachwianie odwiecznego ładu, zmieniła granice, nazwy i trzeba było pokolenia, by wszystko wróciło we właściwe koleiny. Stanowiące oś tego tworzącego się właśnie świata Koperwasy i jego mieszkańcy szukają swojej tożsamości, a jednocześnie uciekają od prawdy o przeszłości. Nowak demaskuje mit powojennych pionierów Ziem Odzyskanych. Miał tu być raj – mówi jedna z bohaterek powieści Ziemia Obiecana. – Mlekiem i miodem płynąca, tak zachęcali. To był (…) istny padół płaczu. Nikt nikogo nie znał, wszyscy się wszystkich bali, trochę Niemców, paru Kaszubów… Rosjanie, swołocz straszna jak potop. No i my, też niewiele lepsi – zbieranina z całej Polski. I te nowe rządy, enkawudziści, z szabrowaniem na całego. Co się jedna plaga kończyła, zaczynała się druga. A potem UB i ci sekretarze, a każdy oczywiście z pistoletem. Zaraz zatem po stworzeniu tego świata spadł na niego potop i kolejne plagi – czy też inaczej – wyłaniał się on właśnie na skutek tych wszystkich nieszczęść – to one były jego właściwą genesis. Nic zatem dziwnego, że urządzony przez przybyłą zza oceanu Martę „fęksgiwingdej” wypadł u Koperwasów groteskowo i nie mógł mieć nic wspólnego ze Świętem Dziękczynienia amerykańskich osadników. Zbyt wiele bohaterowie Tańca… mieli na sumieniu, by móc w spokoju dziękować za nowy świat. Właśnie dlatego „fęksgiwingdej” zmienił się w próbę wyspowiadania księdza z Brachlewa, który wszak z racji swej funkcji i jako świadek tamtych czasów powinien pomóc w jednoznacznej ocenie genezy świata Koperwasów. W krytycznej chwili zabrakło mu jednak odwagi i wszystko znów pozostało w niedomówieniu. Właśnie to niedomówienie jest charakterystyczną cechą książki Nowaka, nie poznajemy do końca prawdy o sekretach przeszłości, nie poznajemy również do końca losów narratora, jakby autor chciał nam powiedzieć, że pełna prawda o człowieku zawsze pozostanie okryta tajemnicą.

Na koniec pozwolę sobie jeszcze na osobistą refleksję – Taniec Koperwasów dla mnie jako osoby urodzonej na poniemieckim Powiślu był lekturą szczególną. W mieście, z którego pochodzę, takie same chwasty porastają zarówno mogiły Niemców, jak i radzieckich „oswobodzicieli”. Czasem tylko niespodziewane wykopanie z ziemi czyichś szkieletów sprzed kilkudziesięciu lat przypomina, że mój kraj lat dziecinnych to cmentarz narodów – Prusów, Polaków, Niemców, Rosjan. Taniec ze śmiercią, jaki urządza Ciocia Gienia, może zatem stanowić rodzaj próby oswojenia się z tą właśnie myślą, może być rodzajem jakichś rytualnych zabiegów mających na celu potwierdzenie swych praw. W tej mojej osobistej perspektywie książka Nowaka, niczym wspomniany wcześniej tajemniczy szkielet, przypomina słowami jednej z bohaterek powieści, że panującą dziś na Warmii, Mazurach i Powiślu zgodę „zrobił czas, i śmierć”, a ludzie, którzy tam żyli, „poszli w ziemię razem z krzywdą”.
_____________________________________________________________

Bernard Nowak: Taniec Koperwasów. Wydawnictwo Test, Lublin 2003, ss. 234.

Wpłać dowolną kwotę na działalność statutową.
"Akcent" jest czasopismem niezależnym. Wschodnia Fundacja Kultury -
współwydawca "Akcentu" utrzymuje się z ograniczonych dotacji
na projekty oraz dobrowolnych wpłat.
Więcej informacji w zakładce WFK Akcent.