Diabeł u boku marszałka?
Wacław Kostek-Biernacki jako pisarz
Ich bin ein Teil von jener Kraft,
die stets das Böse will und stets das Gute schafft.
J. W. von Goethe, Faust
Jedzie, jedzie na Kasztance,
Siwy strzelca strój!
Hej, hej, Komendancie,
Miły wodzu mój!
W. Kostek-Biernacki
Są dwie reakcje na nazwisko Kostek-Biernacki – albo wzruszenie ramion: „Ki diabeł?”, albo automatyczny grymas sarkazmu na ustach: „A, ten zaślepiony cyngiel Piłsudskiego, kat z Berezy?”. Tak czy inaczej, postać owa zginęła w odmętach historii lub co najwyżej kojarzona jest jednoznacznie negatywnie, o czym zadecydowała nie najlepsza opinia, jaka przylgnęła do Biernackiego już w dwudziestoleciu międzywojennym, że o czasach PRL-u nie wspomnę.
Kim był Wacław Kostek-Biernacki? Przede wszystkim pisarzem godnym przywołania z niebytu. I bynajmniej nie chodzi o twórczość w rodzaju tej, jakiej śladem są słowa popularnej piosenki zacytowane w drugim motcie tego tekstu (konia z rzędem, kto znał jej autora!)1.
Biernacki to rodowity lublinianin, uczeń Gimnazjum im. Stanisława Staszica. Jakoś jednak ta szacowna placówka oświatowa nie chlubi się swym absolwentem (gwoli ścisłości należy dodać, że Kostek de facto jej absolwentem nie był, gdyż władze carskie kazały go usunąć ze szkoły za bieganie z pepeesowskimi ulotkami).
Biernacki szybko zrobił karierę w legionach u boku Piłsudskiego. Co charakterystyczne, stale pozostawał na podorędziu, ale jednak w dalszych szeregach. Niby należał do osób najbardziej zaufanych, lecz marszałek lubił sięgać po jego usługi jakby w tajemnicy i „bez pokwitowania” – poświadczone spotkania sam na sam, do których doszło między Piłsudskim i Biernackim już po odzyskaniu niepodległości, można policzyć na palcach jednej ręki. Stał się Kostek (to oczywiście pepeesowski pseudonim, który później zaczął funkcjonować jako jeden z członów nazwiska) człowiekiem Piłsudskiego do specjalnych poruczeń, od czarnej roboty. Naczelnik, owszem, od czasu do czasu powierzał swemu podwładnemu specjalne zadania i dość eksponowane stanowiska, ale jak się później okazywało, były to raczej misje „na trudnych odcinkach” i nie przydawały Biernackiemu splendoru. Wręcz przeciwnie: krok po kroku budowały jego mit jako wroga numer jeden. Czyjego? Wszystkich.
Prawdopodobnie to Piłsudski wysłał Biernackiego do Legii Cudzoziemskiej, aby ten zdobył doświadczenie w wojennej materii. Marszałek sięgnął też po Kostka po procesie brzeskim, kiedy trzeba było wyciszyć najgłośniejszych opozycjonistów, i mianował go dowódcą twierdzy Brzeskiej. Najbardziej paradoksalny i przekłamany epizod w biografii Biernackiego wiąże się z funkcjonowaniem obozu w Berezie Kartuskiej, gdzie przetrzymywani byli najzacieklejsi przeciwnicy sanacji, głównie komuniści i endecy. W świadomości tych, którzy cokolwiek o Kostku słyszeli, pozostaje on sławetnym komendantem z Berezy, znanym z sadystycznej bezwzględności. Otóż, jak się okazuje, Kostek-Biernacki nigdy komendantem obozu w Berezie nie był, choć – owszem – nadzorował jego organizację, a później pojawiał się w nim od czasu do czasu w ramach swego rodzaju kontroli.
A gdy trzeba było zająć się kłopotliwym etnicznie, politycznie i potwornie zacofanym województwem poleskim, kto został wojewodą? Wacław Kostek-Biernacki. Chyba najbardziej ponuro-ironiczny wydźwięk miała jednak ostatnia powierzona mu funkcja: głównego komisarza cywilnego podczas wojny wrześniowej w 1939 roku. Stanowisko owo objął na bardzo krótki czas i było ono czysto formalne, jednak już sam fakt jego piastowania wystarczył, by komuniści obarczyli Biernackiego odpowiedzialnością za klęskę wrześniową i skazali na karę śmierci…
Jednak to nie biografia w sensie ścisłym jest przedmiotem tego tekstu. Ten dość obszerny wstęp ma jedynie zasygnalizować niezwykle skomplikowane losy bohatera i w jakiś sposób rzucić światło na jego twórczość.
(…)
1 Omawiam tu wczesną powieść Biernackiego Szlakami buntu z 1911 roku (brak wydań późniejszych), tom opowiadań Diabeł zwycięzca (oryg. Djabeł zwycięzca) z 1931 roku oraz tom Straszny gość. Niesamowite opowieści kresowe z 1932 roku (jedyne późniejsze wydanie ukazało się w 2006 z inicjatywy Roberta Stillera, wielkiego admiratora tej książki, który w posłowiu stwierdził: „Straszny gość” byłby niezwykłą książką, bezcennym i unikalnym dokumentem już za sam język. Nawet gdyby nie miał żadnych walorów literackich. Lecz ma w równej mierze wszelkie inne zalety i uważam tę doszczętnie zapomnianą książkę […] za jeden z majstersztyków i jedno z najświetniejszych, najbardziej oryginalnych dzieł polskiej prozy XX wieku; R. Stiller: Płk Biernacki wśród diabłów [w:] W. Kostek-Biernacki: Straszny gość. Niesamowite opowieści kresowe. Kraków 2006, s. 237). Nakaz władz komunistycznych, by całość dorobku literackiego Biernackiego oddać na przemiał, spowodował, że bardzo trudno dotrzeć do większości jego utworów. Sam Biernacki, także skazany w PRL-u na zapomnienie, dopiero w 1976 roku doczekał się biografii pióra Jerzego Rawicza Diabeł przegrany, jednak publikacja ta nie jest do końca wiarygodna ze względu na ówczesne uwarunkowania natury politycznej, które wpłynęły na jej wydźwięk ideologiczny. Na szczęście od 2009 roku dysponujemy również obszerną (prawie pięćsetstronicową) biografią Droga ku anatemie. Wacław Kostek-Biernacki 1884-1957 autorstwa historyka IPN Piotra Cichorackiego, który wykonał imponującą pracę w zakresie gromadzenia informacji.