O B I E G n.
(poemat fragmentaryczny)
Dominikowi Opolskiemu
…a nasza prawda tak ostrożna,
za dobrze wiemy ile można.
Jonasz Kofta
I
Pocieszne: nie ma we mnie konieczności żadnej
Łomot nad ranem
wybudzenie – zdziwienie: to nie do drzwi
Za szybami snu łomot narasta
– pięćdziesiąt śmigłowców w każdym
trzydziestu komandosów
z obrony cywilnej
Godzina 4.55: przeszedł
sen tylko – został lęk
Histeria patetyczna ma zarośniętą twarz patrioty
Pozorów nie obejmie żadna konstatacja
Nie spełni odwrót powrotu
Rytm wróci kiedy ćma spadnie
II
Który nie odpowiada na list
który mnie wspiera zwrotnym mailem
tutaj jednakowo honorowani
Z wodą w ustach też czułbym się rybą w wodzie
a ryb niemych łatwo głuszyć całe ławice
Nurt procesami wypełnia schematy
na „dwóch brzegach” widoczne po dziesięcioleciach
W meandrach Wisły wielkie sumy
łowi się latem podczas nocnych burz
Światło czas wiatr tu pławią własne prawa
– panta rhei – nie ma teraźniejszości
Wędziska to kije do zawracania wody
Zimą straszliwe bywają przyduchy
Ryby i dzieci „karmią kamienie”
pluskiem nagłych wzruszeń
III
Doświadczam siebie ale nie znajduję
Pamięć podejrzewam o konfabulację
gdy paradoksy mnie szukają:
zaskakują podwójnym widzeniem
ciśnienia i tętna balansem
zagadkowym na wargach napięciem
podporządkowanym sensom zakrytym
– z nich opór wdechu i tchnienia nieczułość –
patrzę w siebie aby nie widzieć
czy ktoś z nadzieją na mnie patrzy
– zdradliwy ten egotyzm na który mnie stać
IV
Nie znam się na teatrze ale sztuki cenię
pewna Maria Stuart uwiodła mnie prawie:
odkryliśmy niewierność zapisanym rolom
Na relacjach polegam echa nie unikam
Magdalena Elżbieta i czasem Barbara
zdają mi sprawę ze swych wglądów w akty
Zdarza się reżyser rzadziej pisarz znany
– przypominają że w teatrze chodzi
o wizję donioślejszą niż „teatr ogromny”
Niewielką czyniąc zmianę i chyba dla zbytków
tutaj „na małej scenie”
w ciasnym rzeczy kręgu ogłaszam separację
łóżka od stołu – pół godziny przerwy!
V
To nie był długi spektakl
Nie odeszły pociągi
Peronami przeszli niedoszli podróżni
<z poczekalni do przechowalni>
Ktoś kopnął termos – zbędny rekwizyt
wciąż pachnący mocną herbatą
Ktoś z trzaskiem otworzył scyzoryk
Ktoś bał się cierpiał płakał
Ktoś te łzy ocierał
Ze ściany spadł rozkład jazdy
Już brakiem sensu kłuła w oczy pustka
więc zdejmowano swojsko – brzmiącą
nazwę stacji „Mirsk”
(dekonstrukcja zbyt łatwa?)
Twórców nie spamiętałem – byli na pewno
VI
Dobrze że są w nas Małe muzea
W barze Bistro czy Maleńkim
na Chopina lub Narutowicza
spotykam na stronicy wiersza
Voltaire’a Audena Zadurę
z nimi odwieczne trzy Niańki
(Three witches) znów Europie
sprawiają swe obrzędy
złowróżebne
wrą w kotle przepowiednie
„wiersz mógł je wstrzymać”
„zanim chwycę pióro” łowię
z kieliszka koniaku
lśniącą „grudkę gwiazdy”
Połykam śpiesznie
sentymentalną pisząc kołysankę
„nic lepszego nad życie”
w tytule zmieszczę
VII
Nie przekraczam granic
W przestrzeniach się mieszczę
Orientacji zmysł potoczności daje fory
(ten kompromis jest listkiem mądrości
chroni od kompleksów i megalomanii)
Krytyk wnikliwy widzi że są
podskórne całe galerie obrazów
śnionych jałowo (tudzież pospólne:
hipnagogi powidoki abstrakcje)
nim Słowo zdoła je uwiarygodnić
i dodać jako wartość osobniczą
Trzeba rozmawiać:
jak każdy przegrany zwycięzca
z każdym kto chce rozumieć
O gwarancjach trwania
szeptać z synem warto
Nie mam jak skończyć wiersza
Ciągle swędzą ślady bliźniące się głębiej:
tak „zawsze fragment” – zawsze – a kolejny
„recykling” może być postulatem chybionym
Chcę aby „Lach-cic” godny widział „…ile można”
Zawsze będę od gór słyszał zmyślne echa
zarań sądeckich skocznych a pobożnych
VIII Glosy z dnia 29 października 2016 roku
Przed rokiem świadomy wybór wzruszył naszą nieświadomość zbiorową
a w nas był raczej punkt zwrotny pojęć wykrętnych niż trudny początek
– dzisiaj cała Polska jest w Starym Sączu
– tu człowieczeństwo wpisało się w kulturę z wielką klasą
– Święta Kinga kładzie swe dłonie na głowach całującej Jej relikwie pary
znamienitych gości Klaryski proszą na obiad
– pieczołowicie pielęgnowane pokolenia lip pamiętają Sądecką Panią
– ja pamiętam: lipcową żaru lawą zlaną głowę lubo tu było leczyć pod
liściem lipowym
– czynność sadzenia drzewa wymaga uzupełnienia o inne jeszcze męskie
powinności
– honor sztandaru herb i klucz do miasta: ”u siebie tutaj Jesteś Panie
Prezydencie” – tak rajców Rada jednomyślnie radzi – są na to akty
podpisy pieczęcie
– są w polityce spory i sprawy nie zawsze załatwione z dystansem – nie
cofnie się przed nikim ani się nie ugnie by nie oddawać pola – nie
nazbyt gromko lecz słyszalnie kłania się „Konstytucja”…
– jeśli to On skodyfikuje pakta pax pro publico bono lub gdy kolejność
zdarzeń ustalą dekrety – zechce utratę głosów nazwać losu zdradą?
Czy echo wymaga doregulowania?
27-29.10.2016 r.
w Kozienicach