***
trawy
pasą się
szeregiem
***
motyle w trawach –
bladozielone listki –
konar jabłoni
***
róża w ogrodzie
powoli
wyjmuje kolce
***
węgierki w kwiecie – drgania zamieci –
klęska i słodycz dla wszystkich zmysłów
***
skulił się ślimak
gdy miałem obok niego
postawić stopę
***
poza ramy obrazu
wychodzą konwalie
i niedosłyszalnie dźwięczą
***
żółtawe pręgi
w płynnych otwartych brązach –
odloty lilii
***
zieleń i karmin ku górze w klinach
gruba dokoła gęstość bordo –
miejsce gdzie trzmiele milczą chwile –
gdzie płacht ceglastych cichy wieczór
***
wierzba unosi rzekę
pory roku
herbatę na stole
***
koła w strumyku –
rechoczą żaby –
zostawił Wielki Wóz
***
twardy sen
długi lot pszczoły
w promieniach bursztynu
***
świetliki na ramionach
we włosach –
mleczna droga tej nocy
***
skrzydła lata są przezroczyste
szmery pragnienia w stronach gaju
dostojna płeć kielichów dzbanów
dojrzałe słońce ustały czas
***
na skórze szosy resztka gałganka
materia szara igiełki blade
jak cię ominąć jeżyku można
i twoją bajkę puścić w niepamięć
***
mrówka z papierówki w dłoni leci
dziesiątki więcej swoich kilometrów
w dół i nic jej poszła dalej
***
w księżycu pozostały
pióra dzikich gęsi
***
nogi dwóch słupów
minuta przed dziesiątą –
brama jest wszędzie
***
nad rybą i wodorostem
na różanych palcach
nici babiego lata
***
wstydliwa czerwień –
głóg w zwiewnej sukience –
dumają trznadle
***
na dużym kołku
powraca późne lato –
postoje ważki
***
w trawie przypadkiem nadeptany
twardy włoski orzech – pobieram ćwiartkę –
podatek od wron
***
z daleka widoczne jasnożółte jabłka
jedyny strój gałęzi i pnia – latarnia –
grota mórz – nieznane ciepło listopada
***
zamiast liści gniazdo
w miejscu ptaka pustka –
nie za wysoko echo powtarza:
przebywam w ciepłych krajach
***
gdzie stał pierwiosnków wazon
gdzie schodzi się żywopłot
zapłonął w kępie grzybów
grudniowy żal po brzozie
***
po próbach tańców
figur na lodzie
jest wreszcie widniej –
przetarty asfalt
***
przez cały dzień
uważny biały oddech
jest kwiatem wiśni