Utopia w świecie antyutopijnym
Demokratyczna opozycja o przyszłości Europy Środkowej oraz Wschodniej w latach 1968-1991
1. Walka na utopie
W mało znanej u nas powieści Mięso (Maso, 1983; pol. wyd. 1985) Martina Harnička, czeskiego dysydenta i sygnatariusza Karty 77, dominującą formą organizacji społeczeństwa jest horda, agresywny tłum rujnujący wszystko, co możliwe. Zezwierzęceni ludzie, w zasadzie już nie obywatele, chętnie żywią się mięsem osób skazanych, wykluczonych, innych. Upolowani czy zamordowani stają się ofiarami nie do końca znanych wyroków. Taki los może spotkać każdego. Okrucieństwo międzyludzkich relacji poraża. Złamane zostaje jedno z najważniejszych tabu, jakie współrządzą kulturą większości naszych społeczeństw – zakaz kanibalizmu. Zjadanie ciała innego człowieka i brutalne zaspokajanie popędu seksualnego stało się w świecie powieści Harnička sposobem na życie i przeżycie. Ludzkie mięso funkcjonuje jako największy przysmak i towar na halach targowych. Żywi się nim i nieustannie myśli o nim także główny bohater, który jednak w pewnym momencie sam staje się obiektem polowania. Po ucieczce z „mięsnej” rzeczywistości krwawego miasta trafia do wegetariańskiej wspólnoty, istniejącej gdzieś na obrzeżach świata kanibali. Ta ukryta, niedostępna enklawa wydaje się miejscem, jakiego w zasadzie być już nie powinno (outopos). Uciekinier, nie rozumiejąc pradawnych tabu, wygłodzony z powodu braku ludzkiego mięsa i odczuwający niekłamane obrzydzenie wobec potraw roślinnych, którymi karmili go tubylcy, gwałci, zabija i zjada młodą kobietę. Za ten czyn plemienna społeczność skazuje go na powrotną banicję. Bohater wie, że wygnanie z wegetariańskiego azylu równa się powrotowi do społeczeństwa ludożerców, gdzie prędzej czy później zostanie skazany, upolowany i zjedzony.
Przypadek czarnej utopii Harnička świadczy, iż powieść w drugiej połowie XX wieku przekroczyła bariery, jakie myśl humanistyczna ustanowiła wobec wyobrażeń dotyczących degradacji ludzkiego społeczeństwa. Zastanawia, że doszło do tego w dysydenckiej literaturze, która wyrastała przecież z humanistycznego sprzeciwu wobec ideologii sowieckiego komunizmu – w praktyce antyspołecznej, łamiącej prawa i nieliczącej się z życiem człowieka. Jednak prawda w literaturze jest inna. XX-wieczna proza dowodzi kruchości albo wręcz zupełnej nieistotności zasad tradycyjnej moralności czy dekalogu. Dysydencka antyutopia literacka powstająca od lat 60. do 90. pod piórem Tadeusza Konwickiego, Aleksandra Zinowiewa, Władimira Wojnowicza, Martina Harnička i Egona Bondego miała przerażać odbiorcę, nawet jeśli groza mieszała się w niej z groteską i satyrą czy też była łagodzona przez obecność literackiej metarefleksji. Pokazywane w utworach tych autorów społeczne oraz jednostkowe okrucieństwo często nie miało precedensu. Były ku temu realne powody. Obraz zrujnowanej rzeczywistości i podważone zasady człowieczeństwa szybko stały się symbolami kłopotów, jakie mieszkaniec Europy Wschodniej miał z egzystencją indywidualną i zbiorową po doświadczeniach wojen, Holokaustu, w sytuacji niekończących się represji, ograniczeń, izolacji.
Zresztą zło, choćby tylko zakorzenione w literaturze, nie oddaje łatwo pola. Przeciwnie. Gatunek czarnej utopii przetrwał sowiecki socjalizm i rozwija się dalej, zwłaszcza w putinowskiej Rosji, gdzie stał się nośnikiem zróżnicowanych treści ideologicznych, generalnie wyrażających poparcie dla autorytarnej władzy. Nie może więc dziwić, że w „czarnej” prozie rosyjskojęzycznej głównym obiektem krytyki stał się tym razem świat Zachodu, a właściwe temu gatunkowi wątki katastroficzne i eksperymenty fabularne służą ukazywaniu panującej w krajach zachodnich degeneracji społecznej, moralnego upadku i kryzysu ekonomicznego na tle prężnie rozwijającego się „ruskiego miru”. Historia literatury zna niewiele przypadków podobnej ironii zdarzeń1.
W przeciwieństwie do dzieł szeroko rozumianej literatury z dysydencką lub emigracyjną etykietką, w których czarnowidztwo stało się obowiązkową manierą, opozycyjni wobec sowieckiej ideologii twórcy programów społeczno-politycznych powstających w Europie Środkowo-Wschodniej przedstawiali zazwyczaj pozytywne lub konstruktywne wizje przyszłości. Ich celem nie było przerażanie odbiorcy, a zachęcanie do podjęcia jakiejkolwiek walki z autorytaryzmem. Choćby wewnątrz własnego umysłu. W zgrzebnych czasach socjalizmu, zwłaszcza w jego fazie końcowej, po roku 1968, toczyła się światopoglądowa batalia, w której koncepcje przyszłości lansowane przez państwo zderzały się z ideami wysuwanymi przez dysydentów, przez organizacje demokratycznego oporu, takie jak partie i ruchy polityczne, a nawet kościoły czy grupy religijne. Pojawiały się koncepcje, które wiązano z autorstwem konkretnych postaci, oraz idee będące pokłosiem dużych ruchów społeczno-politycznych. Dwa masowo popierane projekty zmiany porządku społeczno-politycznego zrodziły się w Czechosłowacji i w Polsce. Pierwszą z nich był program ogłoszony przez zwolenników „socjalizmu z ludzką twarzą”, którzy w latach 60. nadawali ton czechosłowackim reformom państwa. Masową odmianą utopii społecznej okazał się też program Samorządnej Rzeczpospolitej, powstały w wyniku działalności Związku Zawodowego „Solidarność”, a ogłoszony w 1981 roku. Obie koncepcje pozostały, jak przystało na utopie zbiorowe, w sferze niezrealizowanych pomysłów na naprawę świata. Odcisnęły jednak wielkie piętno na oczekiwaniach i działaniu mas społecznych nie tylko w swoich krajach.
Pojawiały się też indywidualne projekty przyszłości państwa lub narodu ogłaszane przez znanych pisarzy, filozofów, ekonomistów i inne osoby czynnie zaangażowane w walkę z komunistycznym autorytaryzmem, m.in. Leszka Kołakowskiego, Stefana Kurowskiego, Jacka Kuronia, Józefa Tischnera, Jana Patočkę, Václava Havla, Aleksandra Sołżenicyna czy Emila Ciorana. Programy naprawy socjalizmu lub zbudowania na jego gruzach nowego świata nie były utopiami par excellence. Przypominały je raczej za sprawą uporczywego trwania przy ideach niemożliwych do realizacji. Tym niemniej ich istnienie oznaczało, że pod stężałą skorupą narzuconego Europie Środkowej sowietyzmu wciąż płonął wewnętrzny ogień wolnej myśli, którego „i sto lat nie wyziębi”. Punktem odniesienia dla wielu tych propozycji były Powszechna Deklaracja Praw Człowieka uchwalona przez Zgromadzenie Ogólne ONZ oraz umowy zawarte przez demokratyczny Zachód z obozem komunistycznym w Helsinkach w roku 1976. Nie od rzeczy będzie też przypomnieć w tym miejscu encyklikę papieża Pawła VI Populorum progressio (1967), do której nawiązywali aktywni w Europie Środkowo-Wschodniej dysydenci o korzeniach katolickich, a także refleksje papieża Jana Pawła II zawarte w encyklice Laborem exercens (1981).
(…)
- Zob. The Post-Soviet Politics of Utopia. Language, Fiction and Fantasy in Modern Russia. Ed. by M. Suslov and P.-A. Bodin. London – New York – Oxford – New Delhi – Sydney 2019. ↩︎
Dalszy ciąg w wydaniu papierowym i na www.nexto.pl albo www.e-kiosk.pl