Natura devorans, czyli wszystko już wiemy o naszej końcówce
na pustych poddaszach czy pełnych ulicach
wszystko jedno
wtedy przy śniadaniu pamiętasz rozdźwięczała szyba
tobie wypadł z ręki widelec światu wyrwała się z objęć turkawka
– huknęło nią o ziemię
no więc na pustych poddaszach czy pełnych ulicach
wszystko jedno
o naturze ptaka nieptaka niech przesądzi
nie to czy (to pewne) a jak
dał się pożreć
no więc śniadanie wróciliśmy do śniadania i myśli tej
że należy przeżuwać powoli nie dopuścić
do niestrawności i żeby zżarło nas od środka
kiedy kończyliśmy jeść pamiętam
nad mięsem ptaka dyszał już pies
O świcie spragniona woda
zaczyna wahać się w poziomach
tamujemy na kolanach błękitną krew
Ziemi uciskamy ciało jak własne
noc podrzuca ludziom zwierzęta
worki płyną z brzegów pod nasze oczy
instynkt popycha nasze ciała ku wodzie
podsuwamy się wilgoci pod nos
myślę co ze mną to zrobi
co ja z tym zrobię zimno miesza się
z zapachem pieczonych ziemniaków
rejestrujesz każdy ruch wody czuję to w żebrach
drgania przechodzą
z kości na taflę
zamglone jezioro trzeszczy jak stare lustro
sarny wchodzą dziarsko w mgłę
woda musi obiecać
że nam je odda
Więcej wierszy w wydaniu papierowym i na www.nexto.pl albo www.e-kiosk.pl