Wartość rozmowy. Wartość w rozmowie
Spotkanie w celu niespiesznej wymiany słów. Czy można tak określić istotę rozmowy w czasach, kiedy postęp technologiczny i związane z nim zmiany obyczajowo-kulturowe w zasadzie eliminują wartość komunikowania bezpośredniego na rzecz szybkiego przekazu banalnych treści; dobrze – czasami bon motów. Łukasz Marcińczak jest mistrzem aranżacji rozmowy, ponieważ ceni wartość spotkania. Przekonuje o tym opublikowana przez Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej książka Świat trzeba dokończyć. Rozmowy o imponderabiliach (Lublin 2017), będąca kontynuacją tomu Świat trzeba przekręcić. Rozmowy o imponderabiliach (2013). Kluczowe są w tym wypadku tytułowe doprecyzowania („rozmowy o…”), gdyż lokalizują one obie książki w tradycji wyznaczanej przez wybitne wywiady Teresy Torańskiej. Jej pisarstwo od razu i w oczywisty sposób kojarzy się ze sztuką rozmowy nietrywialnej, nastawionej na poznanie innej osoby w całym jestestwie. Torańska posiadała niezwykły dar odkrywania i docierania do wnętrza ludzi w różnych sytuacjach – czasami rozliczeniowych (Oni), czasami granicznych (Są). Jej rozmowy zawsze dotyczyły rzeczy ważnych i każdy rozmówca był ważny, bo właśnie uważność decyduje o stopniu otwartości, przełamaniu barier nieufności, o poczuciu ważności momentu spotkania i rozmowy. Gra słów: ważny i uważny jest znacząca, gdyż rzeczom ważnym należy się uwaga. I szczęśliwy ten, kto ma dar obdarzania uwagą, kontemplowania świata i ludzi. Pięknie pisała o tym Julia Hartwig: patrzeć uważnie. Zapamiętywać. Zacząć nieśmiertelność już tu, na ziemi. Można powiedzieć, że to imperatyw konieczny do poszukiwania spokoju i harmonii.
Łukasz Marcińczak obdarzył swoją uwagą, a i zyskał uwagę osób emblematycznych dla Lublina: prof. Bożeny Iwaszkiewicz-Wronikowskiej, badaczki sztuki wczesnochrześcijańskiej; archeologa prof. Andrzeja Kokowskiego, odkrywcy historycznej obecności Gotów w Masłomęczu i Gródku koło Hrubieszowa; prof. Leszka Mądzika, wizjonera teatru plastycznego; Bernarda Nowaka, pisarza i wydawcy o niekwestionowanych zasługach dla niezależnego obiegu literatury w gorących latach 80. XX wieku; prof. Stefana Symotiuka, historiozofa i twórcy pojęcia „człowiek niespokojny”, którego sam przez swoją aktywność upostaciowywał; ks. prof. Alfreda Wierzbickiego, filozofa, etyka, poety; oraz dr. Bogusława Wróblewskiego, założyciela i redaktora naczelnego „Akcentu”, współzałożyciela i prezesa Wschodniej Fundacji Kultury „Akcent”. Skrócone do wizytówek informacje o rozmówcach Marcińczaka zaciekawiają, bo jak streścić życia pełne pasji? Niekonwencjonalnie przedstawia się także sam autor: z wykształcenia filozof, z temperamentu eseista, zawód wyuczony – zbieracz opowieści. Eseista i zbieracz opowieści – intrygujące określenia. Esej, gatunek z natury erudycyjny, daje dużą swobodę twórcy i mimo że dotyczy spraw „zanurzonych w czasie” (jak twierdził Jerzy Stempowski, który sam był znakomitym eseistą), umożliwia maksymalną projekcję „ja”. Co eseiści myślą i sądzą w dialogu z innymi? A „zbieracz opowieści”? Czy to tylko ciekawość historii? Zbieractwo Marcińczaka jest znacznie bogatsze, bo służy poznaniu.
Mamy w tej książce osiem istotnych rozmów. Marcińczak w jednej z nich zmienia rolę. Rozmowę z nim samym, zatytułowaną Robinsonowie kultury, przeprowadził Lucjan Kramszczak po ukazaniu się tomu Świat trzeba przekręcić. Marcińczak mówił w niej m.in.: Lublin to jest miasto wybitnych pasjonatów. Ludzi unikalnych idei, którzy są mistrzami w pewnych wąskich – elitarnych albo egzotycznych – dziedzinach. (…) W pewnym sensie to są właśnie imponderabilia, rzeczy, które na pozór niczego w świecie nie zmieniają, bo nie stają za nimi koncerny i wpływowe media. (…) To jest książka jednak osobista – to są bohaterowie mojej bajki, o których usłyszałem po raz pierwszy, gdy przyjechałem do Lublina na studia i wówczas wydawali mi się olimpijczykami! Dzięki nim Lublin jest miastem, które lubię. Na poziomie etymologicznym jest jakiś związek miedzy lubieniem a Lublinem (ss. 313, 315). Sądzę, że ówczesne wypowiedzi Marcińczaka znajdują uzasadnienie także w odniesieniu do najnowszej jego książki. I w niej ludzie z pasją występują w przestrzeni społeczno-kulturalnej Lublina, wielu z nich przyjaźni się z autorem, doceniając jego uważność. W słowach Marcińczaka wypowiedzianych w trakcie rozmowy z Bernardem Nowakiem znajduję dopełnienie charakterystyki obydwu publikacji: Taka jest moja intencja: znaleźć coś, co zmusi rozmówcę do postawienia stopy wyżej. Czytając Rozmowy o imponderabiliach, wiemy i czujemy, że intencja autora się spełnia.
W tekście Robinsonowie kultury autor przywołuje powieści Andrzeja Stasiuka, który nad zwiedzanie Wenecji i Rawenny przedkłada podróż w strony nieopisane w przewodnikach. Stasiuk mówił kiedyś, że „Paryże i Londyny jako miejsca wydotykane” nie są interesujące, metaforyczne peryferie zaś kuszą prawdziwością. Myślę, że odwołanie się do prozy Stasiuka ma głęboki sens, bo pozwala wskazać miejsca, w których dzieją się rzeczy ważne, ale nie medialne. Miejsca te przyciągają uwagę unikatowością doświadczenia, jakim jest poczucie zależności od natury i bycia w zgodzie ze sobą. Wyrażają tęsknotę za niespiesznością…
W nowej książce Marcińczaka duże znaczenie mają tytuły wywiadów czy – jak wolę powiedzieć – motta spotkań oraz dopowiedzenia, jakby alternatywne tytuły ujmujące w skrócie, o czym będzie mowa. Przykładowo: Nie można śmierci oswoić jak psa. Rozmowa z Leszkiem Mądzikiem (…) o uwodzeniu i kobiecych rysach domowej czaszki lub Kościół jako dzieło otwarte. Rozmowa z księdzem profesorem Alfredem M. Wierzbickim (…) o bluźnierstwie w sztuce i Miłoszu w seminarium, albo Najprzyjemniejsze są pytania. Rozmowa z profesor Bożeną Iwaszkiewicz-Wronikowską (…) o puklach Chrystusa, wybielaniu starożytności i nie-przypadku. Równie istotne są splatające się wątki, co dostrzegłam, notując dla siebie różne wypowiedzi z tej książki. W każdej rozmowie występują dwie narracje, jedna oparta na wspomnieniach m.in. z dzieciństwa, druga – na porządkowaniu ścieżki zawodowej.
Leszek Mądzik mówił o żółtym drewnianym tornistrze zrobionym przez dziadka, widoku z okna na szpital i kostnicę, aresztowaniu ojca za przynależność do AK, ale także o „śmierci drzemiącej w każdym spektaklu” i „dojrzewaniu do milczenia”. Ksiądz Alfred M. Wierzbicki zajmująco i ze znawstwem opowiadał o swoich fascynacjach twórczością Bolesława Leśmiana, Janicjusza, Kawafisa, Miłosza, który jest jak świat. Raz przeczytany wiersz kusi, żeby do niego wracać (s. 83), lecz także przedstawił swoje rozumienie Kościoła i kapłaństwa. Zacytuję: To jest pewien paradoks Kościoła – należą do niego ludzie pragnący mówić o Bogu, co więcej, wezwani, aby to robić, lecz o Bogu najlepiej mówi sam Bóg, człowiek ma tak naprawdę mało do powiedzenia (s. 77). Bernard Nowak wspominał spotkania z Jerzym Giedroyciem, studia polonistyczne na KUL, początki działalności wydawniczej. Wzruszająco opowiadał o zdziwieniu chłopca wielkością miasta, gdy przyjechał do Lublina; o Gombrowiczu, który „przegnał” go intelektualnie i „przećwiczył”; o tym, że czasami bywa też i tak, że ktoś pisze, bo musi odbudować swój walący mu się w ruinę świat (s. 220); o Judaszu, najtragiczniejszej postaci Ewangelii… Bogusław Wróblewski, przypominając klimaty uniwersyteckie i Solidarnościowe, ich wpływ na genezę „Akcentu”, powstałego w 1980 roku i redagowanego początkowo w mieszkaniu założyciela (ciekawe, że tytuł czasopisma wywodzi się ze zdania: Lubelskiej literaturze potrzebny jest nowy akcent z artykułu Wróblewskiego opublikowanego w młodzieżowym dodatku do „Kameny”; zob. s. 294), mówił o zadowoleniu Giedroycia z profilu czasopisma, o pograniczu i sensie stawiania pytań takich, na które nie znasz do końca odpowiedzi (s. 293). Jako intymne, a przez to cenne wyznanie odebrałam ten fragment rozmowy, w którym Wróblewski, wypowiadając się na temat obcowania z poezją, nazywa je „noszeniem tekstu w sobie” i przyznaje, że „nosi w sobie” wiersze Cypriana Kamila Norwida, Juliana Tuwima, Jana Lechonia, Tadeusza Nowaka, Oscara Wilde’a…
Z rozmowy ze Stefanem Symotiukiem dowiedziałam się wiele m.in. o eseju; notabene zdanie Esej to sztuka przetwarzania wiedzy w taki sposób, aby wyrażać ją niepospolicie (s. 92) być może zainspirowało wcześniej Marcińczaka – „z temperamentu eseistę”. Ta mądra rozmowa pełna jest błyskotliwych projektów przedstawianych przez Symotiuka jako „planetarne Ateny”, zastępujące utopijny etos Europy. Dzięki opowieści Bożeny Iwaszkiewicz-Wronikowskiej o sztuce, przeobrażeniach wizerunku Jezusa i kolorze zapragnęłam powrotu do zwyczaju przeglądania albumów w celu wydobycia zachwycającego szczegółu obrazu, rzeźby, dzieła architektonicznego. W ogóle wszyscy rozmówcy Marcińczaka zwracają uwagę na barwy dosłownie i symbolicznie.
Andrzej Kokowski w rozmowie O wykopywaniu bezgłowych kobiet i prekursorach Unii Europejskiej pod Hrubieszowem podał tyle intrygujących szczegółów swojej życiowej przygody gockiej (można chyba tak powiedzieć, skoro w adresie mailowym profesora figuruje imię pierwszego gockiego króla Beriga), że bogatsza o tak przystępnie i fascynująco podaną wiedzę odnalazłam prawdziwą przyjemność w kontemplowaniu eksponatów wystawy Barbarzyńskie tsunami. Okres Wędrówek Ludów w dorzeczu Odry i Wisły na zamku lubelskim.
Lektura rozmów Marcińczaka dostarczyła mi wielu wrażeń także dlatego, że dużo tu wątków związanych z Giedroyciem, a postać redaktora i jego dzieło – „Kultura” paryska – stanowią moją największą pasję.
Zwraca uwagę wrażliwość autora, subtelność w relacjach z rozmówcami; dobre merytoryczne przygotowanie to w przypadku Marcińczaka oczywistość. W genologii dziennikarskiej istnieją teorie określające role dziennikarza-wywiadowcy, które – ogólnie mówiąc – rozpięte są pomiędzy dyskretnym towarzyszeniem a natrętną pedagogiką. Marcińczak znalazł własny sposób prowadzenia rozmowy – najprostszy, bo oparty na uważnym słuchaniu.
Warto podkreślić, że w jakimś sensie poprzednikiem tej mądrej i godnej polecenia książki był opublikowany przez „Znak” pięcioksiąg Rozmowy na stary wiek i Rozmowy na nowy wiek, zawierający rozmowy, jakie w latach 1999-2003 para wytrawnych publicystów Katarzyna Janowska i Piotr Mucharski przeprowadziła z takimi znakomitościami jak m.in. Michał Heller, Maria Janisz, Czesław Miłosz, Krzysztof Pomian, Barbara Skarga, Jerzy Turowicz, Andrzej Wajda.
To były także „rozmowy o…”, a ich wartość wynikała z synergicznego oddziaływania osobowości rozmówców i z faktu, że przedmiot refleksji stanowiły zawsze problemy najistotniejsze. Pisarstwo Marcińczaka bardzo przybliża Lublin do idei „adresu serdecznego”. Również za to je cenię.
Świat trzeba dokończyć. Rozmowy o imponderabiliach. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2017, ss. 332 + il.