Przemysław Kaliszuk. Cekania i zaangażowanie

Spis treści numeru 2/2018

Cekania i zaangażowanie

W 1974 roku Philippe Petit spaceruje po stalowej linie rozwieszonej między wieżami World Trade Center. Heroizm miesza się z brawurą, chęć przekroczenia bariery ludzkich możliwości rozmywa się w aurze sensacji, jaką wywołuje ten nieoczekiwany spektakl. Linoskoczek ryzykuje życiem, ignorując wszelkie przeszkody. Celem – niewytłumaczalnym, a może też nieco staromodnym w sensie romantycznym – jest dokonanie niemożliwego, oderwanie się od pragmatycznej logiki codzienności, wystąpienie przed publicznością, która pozna prawdziwą skalę wydarzenia dopiero dzięki relacji filmowej, prasie i telewizji. Przekroczenie prawa, naruszenie zakazu odbywa się w imię realizacji trudnego do uzasadnienia i wyjaśnienia dziwacznego przedsięwzięcia, które przecież nie służy niczemu, nie daje praktycznego efektu.

Po udanym występie zapytano Petita, dlaczego to zrobił, on zaś odparł: „Nie ma «dlaczego»” („There is no «why»”). Podobnie odpowiedział George Mallory, kiedy dziennikarze chcieli dowiedzieć się, po co chce zdobyć Mount Everest – wspinacz odrzekł: „Bo jest” („Because it’s there”).

Sednem aktywności linoskoczka jest pozostawanie w sferze „pomiędzy”: w znaczeniu dosłownym – na linie pomiędzy skrajnymi punktami, i metaforycznym – pomiędzy zwykłością codziennego życia (akrobata pozornie jest jednym z nas) a brawurą, niebezpieczeństwem, niezwykłością, które są pochodną sprawności i determinacji Petita. Bez napięcia między sferami codzienności i dziwnej zabawy, jaką jest spacer po linie, bez uobecnienia się owej przestrzeni „pomiędzy”, wyczyn linoskoczka nie rozpaliłby równie mocno wyobraźni mas, które nie stykały się wówczas z tym, co dziś nazywamy „sportami ekstremalnymi”, naruszającymi niejako programowo wszelkie instytucjonalne porządki, w jakich zamyka się aktywność fizyczną. Bez „pomiędzy”, w którym umieszcza się Petit, nie moglibyśmy dojrzeć siebie w naszej wygodnej na ogół teraźniejszości.

Okładkę nowej powieści Grzegorza Filipa zdobi zdjęcie francuskiego linoskoczka uchwyconego właśnie w chwili, gdy znajduje się między wieżami Centrum Handlu Światowego. Jakkolwiek osobliwa może się wydawać decyzja, by rozpocząć omawianie książki lubelskiego autora od zwrócenia uwagi na ten akurat szczegół, to jednak krok ów znajduje uzasadnienie w samym tekście. Mówiąc najkrócej: okładka Pomiędzy w bardzo przemyślany sposób wprowadza czytelników w problematykę, która interesuje pisarza. Sygnalizuje również właściwość samej narracji – opowieść będzie rozpięta między tematyką obyczajową a niezwykłością intrygi właściwej kryminałom i utworom z gatunku political fiction. Okładka zapowiada spotkanie różnych elementów fabularnych i rozwiązań narracyjnych, właściwych na pozór przeciwnym konwencjom. Powieść tym samym zostaje ulokowana – niczym linoskoczek między wieżami – w układzie odniesienia określanym przez skrajności, które wyznaczają rozpiętość pojawiających się w niej kwestii problemowych i rozwiązań stylistycznych. Nie mamy więc do czynienia z naiwną historią obyczajową ani z obfitującą w akcję fabułą sensacyjno-kryminalną. Nie zanurzamy się również w nużącą próbę analizy socjologiczno-psychologicznej sytuacji po roku 1989 lub w „spowiedź dziecięcia wieku”, a zarazem możemy mieć wrażenie, że wizja literatury zaangażowanej w krytykę rzeczywistości społecznej pozostaje dla Grzegorza Filipa istotnym punktem odniesienia.

Książka Grzegorza Filipa została pomyślana jako opowieść o byciu pomiędzy – świadomym i nieświadomym, dobrowolnym i koniecznym. Nieustannie pojawia się w tekście poczucie funkcjonowania w jakiejś „międzysferze” – nie na marginesie, ale również poza centrum. Przestrzeń „pomiędzy” organizuje niejako sposób istnienia powieściowych postaci. Autor stale przypomina o ich osobliwym usytuowaniu i pokazuje konkurencyjne modele życia, które jedynie pozornie wydają się stabilniejsze, osadzone na silniejszych fundamentach, bardziej stałe niż codzienna egzystencja głównych bohaterów.

Zasadniczy koncept wydaje mi się szczególnie ciekawy: opowiedzieć o współczesności, upominając się o pewnego rodzaju polityczny potencjał tekstu literackiego, który nie musi reprezentować jasno określonej opcji ideologicznej, lecz może formułować pytania i wątpliwości wobec aktualnej dynamiki społecznej. Mówiąc inaczej:Pomiędzy może być czytane jako krytyczny głos w debacie na temat roli intelektualistów i społeczno-kulturalnych inicjatyw obywatelskich w kształtowaniu rzeczywistości zdominowanej przez światopogląd neoliberalny. Równocześnie – i to również decyduje w moim odczuciu o atrakcyjności propozycji Grzegorza Filipa – powieść nie przekształca się w tekst interwencyjny, w opowieść tendencyjną z wyraźnie zarysowaną tezą (choć w kilku miejscach niebezpiecznie się do tego zbliża), lecz skupia się na codzienności, a dokładniej – na losach kilku osób, które usilnie starają się zagospodarować własne życie poprzez podjęcie jakiejś znaczącej działalności, poprzez otwarcie się na coś, co nie miałoby wulgarnie pragmatycznego, drobnomieszczańskiego charakteru.

Główny bohater, rozczarowany przemianami po 1989 roku dawny działacz NZS-u Michał, odkrywszy internet i fora dyskusyjne, poznaje podobnych sobie, choć młodszych ludzi, którzy chcieliby dyskutować o rzeczywistości społecznej, budować wspólnoty umożliwiające prowadzenie rozmów, sporów i polemik, a przede wszystkim powołać do istnienia medium pozwalające jego twórcom przemawiać na własnych zasadach, bez pośrednictwa i uproszczeń właściwych masowym środkom przekazu.

Michał poznaje na jednym z forów Natalię i z jej pomocą zaczyna prowadzić portal internetowy Między Morzami (MM, jak w skrócie go nazywają), propagujący ideę wspólnoty państw Europy Środkowej, które ze względu na swoje usytuowanie geograficzne pozostają permanentnie na marginesie jako przedmioty rozgrywek innych mocarstw. Po pewnym czasie okazuje się, że ta koncepcja wchodzi rzekomo w kolizję z polityką Unii Europejskiej, a tym samym staje się kłopotliwa dla krajowych instytucji rządowych. Kończą się możliwości finansowania, dotychczasowe wsparcie powoli się wyczerpuje i Michał wraz z gronem współpracowników zostaje postawiony w trudnej sytuacji. Muszą oni nieco zmienić profil portalu – usunąć treści, które godzą w politykę zagraniczną rządu, obnażają pozorność równościowej narracji unijnej i kwestionują liberalny model władzy, polegający na utrzymywaniu obywateli w status quo postpolityki. Portal w nowej postaci przeistoczyłby się w medium mówiące o kulturze i różnorodności etnicznej Środkowych Europejczyków, zamiast o wspólnocie interesów i tożsamości państw rozrzuconych między Bałtykiem, Adriatykiem a Morzem Czarnym.

Michał i jego portal funkcjonują na uboczu dyskursu publicznego – do chwili publikacji w jednej z głównych gazet codziennych niepochlebnego artykułu, którego autor zarzuca całemu środowisku redaktorów i współpracowników MM kwestionowanie zasad wspólnoty europejskiej i podważanie jej integralności. Nagonka medialna skutkuje kłopotami utrudniającymi dalsze funkcjonowanie portalu. Grzegorz Filip sugestywnie przedstawia splot pomówień, plotek, zakulisowych rozgrywek, które mają na celu zdyskredytowanie działalności głównego bohatera w momencie, gdy staje się ona realną alternatywą dla rozpowszechnionych dyskursów neutralizujących potrzeby i możliwości oddolnych inicjatyw społeczno-politycznych. Idea Między Morza przestaje być nostalgicznym mitem stworzonym przez intelektualistów zafascynowanych monarchią austro-węgierską (Musilowską Cekanią), eseistyką Miłosza lub Kundery.

W chwili przesilenia, gdy okazuje się, że portal nie będzie mógł być utrzymywany, osoby zaangażowane w Między Morze miotają się, poszukując odpowiedniego rozwiązania, które pozwoliłoby uratować ich serwis i jednocześnie jego niezależność. Pertraktacje z instytucjami rządowymi kończą się fiaskiem, a współpraca z podejrzanym biznesmenem szybko zostaje zakończona, gdy staje się jasne, że portal ma się przeistoczyć w tubę reklamowo-marketingową. Na horyzoncie majaczy szansa finansowania jego działalności przez środowisko czytelników – w ramach abonamentu. Wówczas dochodzi do tragicznego zdarzenia: w trakcie demonstracji przypadkowo ginie Michał i środowisko portalu ulega rozproszeniu.

W powieści Grzegorza Filipa istnieje nierozerwalny związek między pracą w portalu, życiem osobistym i sferą uczuciową. Para głównych bohaterów – Michał i Natalia – nie rozdzielają swojej egzystencji na wyraźnie odrębne przestrzenie, lecz niemal bezwiednie integrują wszystkie jej aspekty. Taki zabieg sprawia, że mamy do czynienia z powieścią obyczajową i poniekąd psychologiczną, natomiast panorama społeczna, a także krytyczna wymowa utworu stanowią integralne części narracji. Opowieść o inicjatywie światopoglądowej jest równocześnie opowieścią miłosną.

Na czoło wysuwa się tu para głównych bohaterów. Michał i Natalia opowiadają o następujących po sobie wypadkach, ale także o przebiegu swojej znajomości, która niemal od razu przeistacza się w miłosną zażyłość. Bezpośrednio zaangażowani w wydarzenia bohaterowie relacjonują to, co dzieje się w teraźniejszości, wspominając także o rzeczach istotnych dla zrozumienia sytuacji, w jakiej się aktualnie znajdują. Stylizacja pamiętnikarska miesza się z iluzją zapisu „na gorąco”. Konsekwencją tego rozwiązania jest – niekiedy irytujący – emocjonalny ton Natalii (język pełen zdrobnień), kiedy mówi ona o sprawach, które bezpośrednio dotyczą Michała lub gdy go charakteryzuje, zdradzając swoją fascynację. Opowieść Michała ma natomiast nieco chłodniejszą tonację, lecz także staje się emocjonalna, gdy bohater z tkliwością mówi o Natalii lub wyraża rozczarowanie zewnętrznością i dezaprobatę w stosunku do bieżącej sytuacji, w jakiej tkwią intelektualiści i neoliberalni mieszczanie. Tutaj z kolei pojawia się inna charakterystyczna cecha – kiedy Michał wdaje się w spory z innymi ludźmi, gdy wykłada swoje racje bądź dyskutuje o aktualnej dynamice społeczno-politycznych i kulturalnych wydarzeń, narracja ciąży ku esejowi, rozprawie lub komentarzowi publicystycznemu.

W kontrze do rozdziałów zbudowanych z dialogujących ze sobą na zasadzie kontrapunktu partii Michała (przeważnie intelektualno-eseistycznych) i Natalii (zasadniczo refleksyjno-emocjonalnych) sytuują się rozdziały, którymi zawiaduje trzecioosobowy narrator, przedstawiający losy jednego z członków redakcji MM. Pojawiający się dzięki temu dystans pozwala zaznaczyć upływ czasu: od zamknięcia portalu minęło 20 lat, Europa przeszła potężny wstrząs polityczny (rozpadła się Unia Europejska), a idea MM została rzeczywiście wcielona w życie – powołano wspólnotę środkowoeuropejską, ta jednak weszła w orbitę oddziaływania Rosji. Wprowadzenie dodatkowej perspektywy pozwala zobaczyć wydarzenia, których finał poznajemy dość wcześnie, w nowym świetle. Tworzy się aura niemal szpiegowskiej tajemnicy. Autor dynamizuje swoją opowieść – osadza ją w przestrzeni gatunkowego „pomiędzy”, stroniąc od popadania w koleiny wyraźnych konwencji i oczywistych rozwiązań.

Pomiędzyjest konsekwentną kontynuacją i rozwinięciem poprzednich powieści Grzegorza Filipa. Pisarza interesują trudne, a często zagmatwane relacje międzyludzkie. Śledzi psychologiczne zawiłości swoich bohaterów, którzy uporczywie przeprowadzają autoanalizy, ponieważ trapi ich poczucie niekompletności czy marginalności. Postaci ze Studni, z Miłości pod koniec świata, ale także zPomiędzy zmagają się z własną przeszłością – z bagażem doświadczeń, mylnych wyborów, niesatysfakcjonujących decyzji. Starają się odpowiednio korygować własne trajektorie życiowe, a powodem tych zmian stają się napotkani ludzie, którzy wyzwalają w nich autorefleksyjny impuls i pchają ich ku spełnieniu. Jednocześnie rozwiązania fabularne prowadzą do bolesnego dla bohaterów wydarzenia (w Pomiędzy ze względu na konstrukcję czasową poszczególnych rozdziałów dość szybko dowiadujemy się, co się zdarzyło), które właściwie niweczy ich działania, podaje w wątpliwość charakter zbudowanych relacji międzyludzkich (często głęboko intymnych) i rujnuje przyjęte strategie egzystencjalne lub zmusza do ponownych zmian.

Autor balansuje na cienkiej linie, starając się nie popaść w idylliczny sentymentalizm bądź w zjadliwy komentarz społeczno-polityczny. Zastanawiam się zarazem, jak głęboko omawiana powieść jest uwarunkowana poprzez aktualny kontekst i współczesne realia. Czy jej lektura po pewnym czasie będzie możliwa bez znajomości odpowiednich informacji, które dziś są oczywiste i przezroczyste? A jeśli staną się one w przyszłości nieczytelne? Jak sądzę, bez podjęcia takiego ryzyka nie sposób powiedzieć czegoś istotnego o naszej teraźniejszości.

Pomiędzy to zatem portret ludzi, którzy nie mogą zadowolić się taką stabilizacją, jaka jest oferowana i propagowana w oparciu o aktualny wzorzec mieszczańskiego egoistycznego konsumpcjonizmu. Tkwi w nich idealistyczny pierwiastek, który sprawia, że poszukują czegoś ponadjednostkowego, chcą spierać się o kształt otoczenia. Książka Grzegorza Filipa jest opowieścią o współczesności, o jej niewykorzystanych szansach i możliwościach, o erozji wspólnoty i o niemożliwości debaty. Autor sugestywnie pokazuje, jak spór o interes publiczny ustępuje miejsca wygodzie egoistycznego życia, obojętnego na wszelakie wstrząsy. Potencjał krytyczny powieści – dobitnie sformułowane pytanie o możliwość aktywności politycznej w oddolnie tworzonej wspólnocie – wydaje mi się największą, najbardziej intrygującą wartościąPomiędzy.

Grzegorz Filip: Pomiędzy. Volumen, [Warszawa] 2016, ss. 347.