Urszula Gierszon. Lublin-Toronto-Berlin. Rzecz o fenomenie bibliofilskim i dwóch pięknoduchach

Tylko online

Lublin-Toronto-Berlin. Rzecz o fenomenie bibliofilskim i dwóch pięknoduchach

Ruch odnowy pięknej książki – rys historyczny

Spełniamy nie tylko obowiązek wobec Boga, przygotowując tomy nowych książek, lecz posłuszni jesteśmy i obowiązkowi miłosierdzia świętego, troskliwie obchodząc się z książkami, układając je w dobrym stanie na ich miejscach, iżby radowały się, że czyste wychodzą z rąk naszych i bezpiecznie spoczywać mogą na półkach.

(Richard Aungerville: O miłości do ksiąg, to jest Philobiblon, traktat łaciński Ryszarda de Bury. Lwów 1921, s. 83)

Wydaje się, że określenie „piękna książka” jest jednoznaczne i jasne dla każdego, a jego rozumienie zróżnicowane może być jedynie gustem czytelników lub funkcją, jaką dana publikacja pełni w ich oczach. Niewątpliwie inne oczekiwania, inny stosunek emocjonalny do książek będzie miała osoba, dla której najważniejsza jest treść, inaczej będzie je postrzegał bibliofil lub kolekcjoner. Istnieje również kategoria zbieraczy, którzy zajmują się kolekcjonerstwem z różnych powodów, najczęściej dalekich od miłości do słowa pisanego czy do książek jako dzieł sztuki. Taki człowiek nie dotyka zakupionych egzemplarzy, nie przegląda, nie zgłębia historii ich wydania; on je posiada, a syci go tylko zachwyt w oczach innych. Niektórzy odróżniają piękną książkę od książki artystycznej, przypisując tej ostatniej cechy wywodzone z awangardowych nurtów współczesnej literatury i sztuki, co jednocześnie wyklucza z tego kręgu książkę tradycyjną, choćby najpiękniej wydaną. Ja wolę definicję zostawić otwartą, chociaż jest to ryzykowne, bowiem kwestia kategoryzacji zależy wtedy wyłącznie od subiektywnej oceny ferowanej przez człowieka, a także od jego wizji.

Wbrew pozorom niewiele wiemy o zjawisku pięknej książki w Polsce w ujęciu historycznym, syntetycznym. Problematyka ta nie stanowi przedmiotu analiz odrębnej dyscypliny naukowej, lecz ma charakter interdyscyplinarny i jest poruszana przez badaczy zajmujących się historią sztuki, bibliologią i filologią. Nie ma takiego hasła w Encyklopedii książki (Wrocław 2017), choć o zagadnieniu książki w sztuce lub sztuki w książce pisało wielu autorów, w tym Jan Tomkowski, Maria Grońska, Joanna Wiercińska, Mieczysław Wallis, Andrzej Banach czy Małgorzata Komza. Osoby zajmujące się sztuką książki, a więc zainteresowane przede wszystkim zewnętrznym kształtem publikacji, muszą brać pod uwagę szereg zagadnień związanych z grafiką (m.in. liternictwo, ilustracje), introligatorstwem artystycznym (zdobienie skóry i papieru, tłoczenie, pozłotnictwo), typografią, wzornictwem przemysłowym, metaloplastyką i zdobieniem materiału (okucia opraw, oprawy metalowe, plakietki), papiernictwem, malarstwem (miniatura, iluminacja), a także wykazać się znajomością literatury, historii sztuki, ikonografii, a nawet psychologii. To od troski o zewnętrzny wygląd, oprawę i szatę graficzną książki zaczęło się jej odrodzenie jako dzieła artystycznego.

Idea pięknej książki zrodziła się w następstwie działalności ruchu artystycznego Arts and Crafts, który powstał w latach 50. XIX wieku w Wielkiej Brytanii, a szczyt rozwoju osiągnął 50 lat później. Stanowił on reakcję na masową produkcję i niski poziom wyrobów sztuki użytkowej, w tym także książek, który ujawniła Wystawa Przemysłowa zorganizowana w Londynie w 1851 roku. Ruch Arts and Crafts, którego członkowie gloryfikowali rzemiosło i ręczną pracę, pragnąc jednocześnie, aby przedmioty otaczające człowieka były nie tylko funkcjonalne, ale i piękne, powstał pod wpływem Bractwa Prerafaelitów: Waltera Crane’a, Edwarda Burne’a-Jonesa, Johna Ruskina (czołowego ideologa), Kate Greenaway, a przede wszystkim Williama Morrisa, założyciela szkoły drzeworytu i głównego twórcy grupy, wydającego książki we własnej drukarni bibliofilskiej Kelmscott Press. W następnych latach duży wpływ na stylizację książki, typografię i jej zdobnictwo wywarł kierunek art nouveau. Po Anglii nowe prądy objęły Francję, Niemcy, a następnie USA i Kanadę.

Piotr Mordel, Berlin, 2001 rok. Fot. z archiwum

W Polsce proces odnowy książki i drukarstwa przebiegał nieco inaczej, głównie ze względu na uwarunkowania społeczno-polityczne. Podkreślano znaczenie literatury w kształtowaniu postaw patriotycznych i edukowaniu młodzieży, a bogato ilustrowane publikacje uznawano za hołd złożony ojczyźnie. Podobnie w wydawnictwach emigracyjnych wykorzystywano artystyczną szatę graficzną, aby zwrócić uwagę odbiorców na trudną sytuację Polski. Świadectwem tej szczególną funkcji, jaką pełnić miały książki, są fragmenty ówczesnych artykułów, recenzji, wstępów itp. Piękna książka powoli stawała się dziełem sztuki użytkowej, projektowanym przez artystów i kolekcjonowanym, w którym najważniejszą rolę odgrywały walory estetyczne.

Nowatorski prąd w znajdującej się pod zaborami Polsce rozwinął się najpierw w Krakowie, czemu sprzyjała autonomia Galicji, a następnie w Warszawie, Lwowie i Poznaniu. W Krakowie zmiany zapoczątkował Stanisław Wyspiański poprzez wprowadzenie twórczych rozwiązań w sztukach graficznych, stosowanie wyjątkowego układu typograficznego oraz ornamentów zdobniczych, natomiast w Warszawie prekursorami byli Zenon Przesmycki (Miriam) oraz dwaj artyści związani z założoną przez niego „Chimerą” – Edward Okuń oraz Franciszek Siedlecki.

Powstawały wyspecjalizowane wydawnictwa i profilowane drukarnie. Do wiodących oficyn tego ruchu należały drukarnie krakowskie: Uniwersytetu Jagiellońskiego, Władysława Teodorczuka, Władysława Ludwika Anczyca i Drukarnia Narodowa, prowadzona przez Napoleona Telza. Należy też pamiętać o działającej w Krakowie i Warszawie księgarni, wydawnictwie i drukarni Jakuba Mortkowicza oraz o warszawskiej drukarni Władysława Łazarskiego, którą kierował Adam Jerzy Półtawski – grafik i typograf, związany wcześniej z „Chimerą”, twórca nazwanej od jego nazwiska dwuelementowej antykwy. Jednym z czołowych introligatorów artystycznych był Robert Jahoda z Krakowa. We Lwowie oprawy w nowoczesnym stylu (geometryczne wzory) tworzył, jako kierownik introligatorni Ossolineum, Aleksander Semkowicz.

Z drukarniami od przełomu wieków do czasu wybuchu II wojny światowej współpracowali liczni poeci, pisarze, artyści malarze i graficy: Józef Mehoffer, Lucjan Rydel, Stanisław Dębicki, Antoni Procajłowicz, Stanisław Turbia-Krzyształowicz, Jan Bukowski, Stanisław Ostoja-Chrostowski, Jan Wojnarowski, Władysław Skoczylas i inni. W 1901 roku powstało Towarzystwo Polska Sztuka Stosowana. Polski dorobek w tej dziedzinie na tle osiągnięć zachodnioeuropejskich scharakteryzował artysta malarz i krytyk sztuki Wilhelm Mitarski w eseju Estetyka książki („Krytyka” 1904, t. 6, s. 468). Wprowadzono zasady tak zwanej typografii wytwornej. Normą stała się jednorodność plastyczna książki, a przede wszystkim oryginalność i wyjątkowość każdego egzemplarza. Książka miała ubarwiać życie codzienne, cieszyć swoim wyglądem. Idee te wyraził artysta grafik i liternik Bonawentura Lenart: Oby powstała piękna książka – zespół całości – papieru, czcionek, inicjałów, ozdoby, ilustracji, druku i oprawy, mająca na celu połączenie elementów myślowych z elementami materialnymi w zgodną całość – w dzieło pracy – łączącej wysiłek materialny z duchowym. Oby pragnienie odrodzenia sztuk i rękodzieł znalazło wyraz jednolity, mimo różnorodności założeń – służąc jednemu jedynemu celowi: pięknu życia1. Lenart swoje teorie wprowadzał w życie. Był grafikiem, liternikiem, konserwatorem, jednym z założycieli pracowni artystycznej Warsztaty Krakowskie (nawiązującej do ideałów Arts and Crafts) i Pracowni Konserwatorskiej w Bibliotece Narodowej; wsławił się jako wynalazca ulepszeń w technice oprawiania książek. Idee, które mu przyświecały, popularyzował jako wykładowca Akademii Sztuk Pięknych. Warto też wspomnieć o jego patriotyzmie. Był legionistą (ps. „Wyklejka”), a dwaj jego synowie, żołnierze batalionu „Zośka”, zginęli w powstaniu warszawskim.

Tendencje te znajdowały wyraz także na łamach czasopism, do dziś zachwycających kunsztem ilustracji, czego dowodem są chociażby numery „Życia”, którego szatę graficzną projektował Stanisław Wyspiański.

Po II wojnie światowej nakładem niektórych polskich drukarni państwowych ukazywały się druki bibliofilskie o wysokim poziomie edytorskim i artystycznym. Miały one przeważnie charakter jubileuszowy, okolicznościowy lub propagandowy. Do autorów najpiękniejszych ilustracji książkowych należeli: Jan Marcin Szancer, Maja Berezowska, Antoni Uniechowski i Józef Wilkoń. Na temat pięknej książki wypowiadali się m.in. Tadeusz Kulisiewicz, Franciszek Starowieyski czy Konstanty Sopoćko. Po 1990 roku wzrosła liczba wydawnictw komercyjnych. Niestety, w luksusowo wydawanych przez nie publikacjach często pojawiają się podstawowe błędy typograficzne.

Obecnie drogie książki dla kolekcjonerów – wzorowane na starych księgach, ręcznie oprawione w skórę, ozdobione drogimi kamieniami, na pergaminie, papirusie, z ręcznie malowanymi krawędziami, wychodzące w nakładach kilkunastu lub mniej numerowanych egzemplarzy – wydaje kilka wydawnictw, wśród których najbardziej znane to Wydawnictwo Artystyczne Kurtiak i Ley oraz Rambler Press (bibliofilskie edycje klasyki literatury). W księgarniach dostępne są też tańsze edycje bibliofilskie, najczęściej przedruki, a na uwagę zasługują albumy publikowane nakładem wydawnictw Bernardinum i Bosz. Oczywiście od momentu powstania ruchu pięknej książki oryginalne druki wydawane były również przez towarzystwa i grupy bibliofilskie.

Piękne druki od 1980 roku ukazywały się nakładem łódzkiej oficyny Correspondance des Arts, tworzonej przez grafików i malarzy Andrzeja Graczykowskiego, Igora Podolczaka, Zbigniewa Janeczka, Janusza Pawła Tryznę i poetę Zdzisława Jaskułę. Grupa ta do 1985 roku opublikowała siedem książek ilustrowanych grafikami, a od 1990 roku jej działalność kontynuują Fundacja Correspondance des Arts i Muzeum Książki Artystycznej w Łodzi. Nie można też pominąć Zygfryda Gardzielewskiego, urodzonego i tworzącego w Toruniu artysty grafika i typografa, autora kroju czcionek zwanych antykwą toruńską.

Duże zasługi dla pięknej książki mają Pracownia Projektowania Typografii przy Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi oraz Doświadczalna Oficyna Graficzna, założona w 1964 roku w Warszawie przy Państwowych Pracowniach Sztuk Plastycznych. Inicjatorami powstania tej drugiej instytucji byli mistrzowie typografii Andrzej Rudziński i jego uczeń, a później kierownik Oficyny – Leon Urbański. U Urbańskiego uczyli się, a następnie współpracowali z nim Krzysztof Jerominek, Henryk Lecyk, Józef Kot i Andrzej Kot – znakomity grafik lubelski. W Lublinie, pod kierownictwem prof. dra hab. Jana Ferenca, działa Katedra Grafiki Projektowej i Druku Płaskiego UMCS. Godna zauważenia jest także aktywność wydawnicza Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”. Jego część od 2007 roku stanowiła Izba Drukarstwa (w roku 2014 przekształcona w instytucję artystyczno-edukacyjną Dom Słów), mająca siedzibę przy ul. Żmigród 1 – w kamienicy, w której w okresie międzywojennym mieściła się znana drukarnia „Popularna”.

Polskie wydawnictwa small press i private press na emigracji

Wspomniana wcześniej niewielka oficyna bibliofilska Klemscott Press, założona w 1891 roku przez Williama Morrisa, była pierwszym przykładem wydawnictwa określanego dzisiaj jako private press. Niezwykłym zjawiskiem, o którym należy tu choć w skrócie wspomnieć, są polskie oficyny powstające na emigracji. Ruch wydawniczy typu private press i small press najliczniej poza Anglią reprezentowany jest w Kanadzie. Wydawnictwa tego rodzaju promują elitarną twórczość literacką.


Henryk Wójcik, w tle odbicie twarzy Andrzeja Kota, 2 grudnia 2006 roku, w dniu polskiego pogrzebu Wacława Iwaniuka. Fot. Piotr Mordel

Na uwagę zasługuje istniejące w latach 1917-1950 Wydawnictwo Polskie Rudolfa Wegnera, z siedzibą we Lwowie, a następnie w Poznaniu, publikujące literaturę piękną w seriach (m.in. Biblioteka Laureatów Nobla, „Cuda Polski”) oraz luksusowe edycje bibliofilskie. Choć Wegner zmarł w 1941 roku, a majątek wydawnictwa przepadł podczas powstania warszawskiego, funkcjonowało ono – prowadzone przez żonę Wegnera Wandę i córkę Irenę Rybotycką – aż do czasu likwidacji przez państwo w 1959 roku. Działalność tej oficyny kontynuowana była następnie do lat 70. XX wieku przez niewielkie Wydawnictwo Polskie Tern (Rybitwa) Book w Londynie.

W pamięć pokoleń wpisał się Samuel Fryderyk Tyszkiewicz, który w 1928 roku założył we Florencji Stamperia Polacca (Tyszkiewiciana Officina). Mottem tego wydawnictwa było: „Rzeczy piękne wydawać pięknie”2. W pracach edytorskich Tyszkiewicza wspomagała żona Maryla z d. Neumann, autorka monografii Bernardo Rossellino, wydanej w nakładzie 125 egzemplarzy, z czego 25 na żeberkowym czerpanym papierze, w pergaminowej oprawie zdobionej okuciami z miedzianej blachy, własnoręcznie wykonanymi przez mistrza; każdy z egzemplarzy opatrzony został też kolofonem i autografem wydawcy. Klejnotem drukarskim tej oficyny jest dwuramienny krzyż z literami „MST” (Maryla i Samuel Tyszkiewiczowie), lilią florencką lub herbem Leliwa. Pierwowzorem był klejnot drukarza i wydawcy Stanisława Polaka (Stanislausa Polonusa), żyjącego na przełomie XV i XVI wieku we Włoszech, a później w Hiszpanii. Gdy wydawca rozwiódł się z Marylą, „MST” odczytywano jako „Mistrz Samuel Tyszkiewicz” lub „Magister Samuel Typographus”. W latach 1940-1947 Tyszkiewicz prowadził filię wydawnictwa w Nicei. Oficyna działała do jego śmierci w 1954 roku.

Z wydawnictwem Tyszkiewicza współpracowali Tadeusz Cieślewski syn, Franciszek Prochaska, Witold Conti i Bogdan Iliński. Egzemplarze wszystkich opublikowanych tam książek mają artystyczne wyklejki oraz podwójną lub potrójną numerację. Cyframi rzymskimi oznaczano numer pozycji wydanej w oficynie florenckiej oraz filii nicejskiej, inne liczbowanie wskazywało na nakład, a numery poszczególnych egzemplarzy zapisywano cyframi arabskimi. Nakłady był niewielkie, bibliofilskie, nie przekraczały 150 egzemplarzy.

Warto wspomnieć, że oficyna nicejska Tyszkiewiczów wydała m.in. poezję Józefa Łobodowskiego (trzeci z kolei zbiór jego wierszy). Opublikowany w 1941 roku tom Z dymem pożarów opatrzony został komentarzem odautorskim: Wiersze zebrane w tomie „Z dymem pożarów” pisane były w jesieni 1939 roku, w zimie i na wiosnę 1940. Nieomal wszystkie powstały w Paryżu, część wydrukowałem w grudniu, styczniu i lutym w paryskich czasopismach polskich „Głosie Polskim” i „Słowie”. Formy wierszy odbiegają od redakcji ówcześnie ustalonej; rękopisy w swoim czasie zostały zagubione, wobec czego musiałem tekst odtwarzać z pamięci niejednokrotnie zawodnej3.

Książka zawiera także komentarz wydawcy, Samuela Tyszkiewicza: XXII-a [numeracja oryginalna – przyp. U.G.] publikacja oficyny florenckiej wychodzi jako druga z filii nicejskiej, po dłuższej przerwie spowodowanej rozterką, co drukować, aby nie odbiec od tradycji oficyny, a nie dać swej pracy na bezcelowe obce wydawnictwa. Program dojrzał w zimowe wieczory i w marcu zdecydowałem się wydać Poetów polskich na tułaczce, aby nie zaginęły myśli złożone i twórcze, na ulotnych kartkach, a oddające tak wiernie dramat przeżyty i losy nasze na obczyźnie4.

Jak pisze Agnieszka Kotwica,ta niezwykła pod względem edycji książka Łobodowskiego złożona została antykwą i kursywą 12- i 8-punktową, wykonaną w marsylskiej odlewni czcionek Olive. Odbita antiquo modo na żeberkowym papierze Bouffant vergé z Delfinatu w tłoczni nicejskiej przy Boulevard de Cimez pod nr. 47. (…) Oprawa pergaminowa, autograf wydawcy i artystyczna, linorytowa, dwubarwna, biało czerwona wyklejka nadają wyjątkowości całej publikacji5.

Inna znana oficyna wydająca druki bibliofilskie założona została przez Anatola Girsa i Bolesława Barcza w 1938 roku w Warszawie jako Oficyna Warszawska. W czasie okupacji zakład spłonął, Bolesław Barcz zginął w powstaniu warszawskim, a Anatol Girs trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu (był tam więziony razem z m.in. Tadeuszem Borowskim). W latach 1945-1947 Girs prowadził Oficynę Warszawską na Obczyźnie w Monachium, a następnie na dwa lata wznowił działalność Warszawskiej Oficyny Wydawniczej w Detroit (1950-1952). W latach 1969-1973 podjął ostatnią próbę powrotu do edytorstwa – tym razem z żoną i dwiema córkami – otwierając niewielką oficynę Girs Press.

O ile warto choć wspomnieć o dwóch małych wydawnictwach prywatnych: Oficynie Drukarskiej Marii i Franciszka Prochasków w Paryżu oraz Mélissa Press Geoffreya Potockiego w Draguignan, o tyle nie można wręcz pominąć Oficyny Poetów i Malarzy (Poets’ Painters’ Press) Krystyny i Czesława Bednarczyków, założonej w Londynie i działającej w latach 1949-2011. Wzorem dla jej założycieli były edycje przygotowywane przez Tyszkiewicza i Girsa, a doświadczenie fachowe Bednarczykowie zdobyli dzięki współpracy z genialnym twórcą pięknej książki – Stanisławem Gliwą. W latach 1966-1980 obok wydawania książek redagowali także kwartalnik literacko-artystyczny „Oficyna Poetów”. Poets’ Painters’ Press była nie tylko wydawnictwem, ale i instytucją kultury.

W 1957 roku artysta typograf, grafik i liternik Stanisław Michał Gliwa założył własne wydawnictwo Officina Typographica w Southend-on-Sea, gdzie wydał kilkadziesiąt książek, doskonałych pod względem artystycznym i wielokrotnie nagradzanych, a także setki druków okolicznościowych i kartek. Jego prace prezentowane były na licznych wystawach. Po śmierci artysty w 1986 roku jego żona Maria przekazała toruńskiej Oficynie Drukarskiej Książnicy Miejskiej pedałową maszynę drukarską, na której Gliwa ręcznie drukował swoje dzieła.

Ze względu na polskie pochodzenie założyciela należy też przywołać tu ciekawe wydawnictwo Contact Press. Powstało ono na uniwersytecie kanadyjskim z inicjatywy Luisa Dudka i grupy poetów. Promowało debiutantów, z których większość zyskała uznanie i sławę. Jednym z nich był Leonard Cohen, który opublikował tam swój pierwszy zbiór poezji – Let Us Compare Mythologies. Niektóre edycje przygotowywane przez Contact Press drukowane były w Anglii w oficynie Bednarczyków. Wykonanie ilustracji Dudek zlecał także polskim twórcom, m.in. Krystynie Sadowskiej z domu Kopczyńskiej – wszechstronnej artystce pochodzącej z Lublina.

Co ciekawe, Henryk Wójcik w październiku 1990 roku nie tylko poznał osobiście Cohena, ale też wielokrotnie z nim rozmawiał. W tym czasie pracował w warsztatach szpitala dla rekonwalescentów w Toronto, gdzie leżał syn Cohena – Adam. Ojciec często syna odwiedzał i w ten sposób Henryk Wójcik miał okazję do ciekawych rozmów. Na pamiątkę wręczył słynnemu pieśniarzowi własnoręcznie wykonany druczek bibliofilski, a na drugim egzemplarzu otrzymał od niego dedykację.

W 1978 roku w Toronto powstał Polski Fundusz Wydawniczy (Polish-Canadian Publishing Found). Założyli go mieszkający tam Polacy – poeci, malarze, aktorzy, prawnicy, ludzie, dla których ważna była kultura polska: Eugeniusz Chruścicki, Irena Habrowska-Jellaczyc, Wacław Iwaniuk, Jadwiga Jurkszus-Tomaszewska, Baltazar Krasuski, Mary Schneider, Jan Stocker, Adam Tomaszewski, Irena Ungar i dr Stanisław Wcisło. Wkrótce do tego grona dołączyli profesor Florian Śmieja, Jadwiga Jasińska, Julia Kicińska i doktor Witold Morawski.

Polski Fundusz Wydawniczy zarejestrowany został jako organizacja charytatywna, chociaż jego podstawowym celem było wydawanie książek. Jest to oficyna nietypowa, opiera się bowiem nie na solidnej bazie materialnej, lecz na entuzjazmie i determinacji garstki zapaleńców, przekonanych, że słowo polskie na obczyźnie ma do odegrania doniosłą rolę. Nim powstał Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie, grupa polskich intelektualistów z Toronto, twórców i działaczy społecznych podejmowała szereg przedsięwzięć zmierzających do zintensyfikowania życia kulturalnego środowiska i jego zintegrowania wokół wartości i celów, które decydowały o zachowaniu przez polską diasporę kulturalnej i historycznej tożsamości.

Po 1989 roku, kiedy możliwa stała się współpraca z krajowymi ośrodkami naukowymi i wydawniczymi, Fundusz znalazł wielu przyjaciół w Polsce: w Toruniu, Rzeszowie, Lublinie, Krakowie, Poznaniu i Katowicach. Szczególnie bliską współpracę nawiązano z lubelskimi periodykami: „Akcentem” i „Kresami”, oraz rzeszowską „Frazą”, których redakcje poświęcają wiele uwagi polskiej literaturze na obczyźnie.

O Polskim Funduszu Wydawniczym pisze w swoich książkach Edward Zyman, obecny prezes tej instytucji (patrz bibliografia). Obszerny esej o Funduszu zamieścił także w 3 numerze „Akcentu” z 2002 roku Jan Wolski. Właśnie ten numer lubelskiego kwartalnika w całości został poświęcony Polakom mieszkającym i tworzącym w Kanadzie. We wstępie do niego, zatytułowanym Polscy Kanadyjczycy, redaktor naczelny pisma Bogusław Wróblewski pisał: Próba całościowego ujęcia tematu „kanadyjskiego” jest naturalnym efektem zainteresowania tym obszarem widocznego na łamach „Akcentu” od kilkunastu lat, od czasu gdy w roku 1987 (nr 3) opublikowaliśmy po raz pierwszy w kraju ważny poemat Andrzeja Buszy pt. „Kohelet”, a na początku 1990 r. nowe wiersze Wacława Iwaniuka. Ów największy z polsko-kanadyjskich poetów stał się w kolejnym tomie „Akcentu” (nr 3/1990) bohaterem monograficznych szkiców Janusza Kryszaka i Jerzego Święcha. Gdy wiosną następnego roku Wacław Iwaniuk odwiedził Polskę, redakcja „Akcentu” służyła mu gościną, była miejscem, od którego zaczynał dalsze wędrówki (…).

Później pojawiły się w „Akcencie” nowe opowiadania Jarosława Abramowa-Newerlego (…); przez kilka lat (1993-1996) dokonywała się na naszych łamach „Zmowa oddalonych” w listach wymienianych przez Marka Kusibę i Romana Sabo; bohaterem plastycznej części numeru 3/1996 był torontoński twórca sensybilizmu Kazimierz Głaz; recenzowaliśmy „Ducha Atlantydy” J. Abramowa-Newerlego, omawialiśmy tom listów do Wacława Iwaniuka i nowy zbiór jego wierszy – podtrzymywani w tych staraniach przez życzliwe zainteresowanie Fundacji Turzańskich6.

Od 1981 roku członkiem zarządu Polskiego Funduszu Wydawniczego był Henryk Wójcik, który rok później został mianowany jego sekretarzem. Po stanie wojennym grono współpracowników Polish-Canadian Publishing Found zasilili nowi emigranci z Polski: Edward Zyman, Marek Kusiba oraz Ewa i Zbigniew Stachniakowie.


Henryk Wójcik przy grobie Wacława Iwaniuka, Siedliszcze, 2015 rok. Fot. Urszula Wójcik

Lublin-Toronto-Berlin. Początki

Miasta połączone dywizami w tytule tego tekstu tworzą trójkąt geograficzny wiążący miejsca zamieszkania – a także obszary działań i zainteresowań – dwóch lublinian z urodzenia: Henryka Wójcika i Piotra Mordela. Biorąc pod uwagę rozmiar obwodu owego trójkąta, można powiedzieć, że obaj panowie wielokrotnie przemierzali odległość ponad trzynastu tysięcy kilometrów – i mam tutaj na myśli nie tylko przemieszczanie się fizyczne, ale również połączenie listowne, telefoniczne, elektroniczne, przepływ myśli, pomysłów i słów.

Dlaczego jednak w tytule pojawia się „fenomen”? Zarówno działalność Henryka Wójcika, jak i Piotra Mordela wyczerpuje wszystkie znaczenia tego słowa, jakie podają słowniki. Są oni ludźmi wyjątkowymi i niezwykle uzdolnionymi, a ich życie i aktywność mogą stanowić przedmiot badań naukowych. Wbrew pozorom wspominam o tym nie tylko półżartem. Piotrowi Mordelowi już poświęcono monografię, a jego dorobek twórczy został omówiony w kilku tekstach naukowych. Podobnie rzecz ma się z Henrykiem Wójcikiem, którego nazwisko znaleźć można w niemal każdej książce lub opracowaniu dotyczącym działalności kulturalnej w Kanadzie, a także w wydawnictwach poświęconych bibliofilom i koneserom książki oraz ekslibrisu.

Dlaczego „fenomen bibliofilski”? Z tej prostej przyczyny, że obaj panowie kochają książki, szczególnie cenią sobie ich walory estetyczne, kunszt wydania, oczywiście nie pomijając wartości merytorycznej tekstu. Nie zadowalają się jednak kolekcjonerstwem ani koneserstwem – oni sami książki tworzą.

A zaczęło się dość ciekawie. Henryka Wójcika i Piotra Mordela na początku zbliżyła do siebie nie tylko fascynacja książkami, ale przede wszystkim działalność związana z opozycją antykomunistyczną. W pierwszych kontaktach między nimi pośredniczył Krzysztof Jan Wasilewski – kolega Wójcika ze studiów, grafik, drukarz, redaktor, działacz antykomunistyczny, współpracownik „Spotkań. Niezależnego Pisma Młodych Katolików”, a od 1980 roku redaktor i drukarz „Biuletynu Informacyjnego MKZ NSZZ »Solidarność« Regionu Środkowo-Wschodniego”. Wasilewski w 1985 roku, dzięki pożyczce z Funduszu Wydawnictw Niezależnych, założył własne wydawnictwo, firmowane dla kamuflażu różnymi nazwami: Wolna Spółka Wydawnicza, Gdzieś w Polsce, Medium, Komitywa, Radiator i Reset, i publikujące głównie książki historyczne. Prowadził je wraz z żoną Jolantą, a współpracowali z nimi – oprócz Henryka Wójcika – także Piotr Mordel, Janusz Bodio i Jerzy Lakutowicz.

Piotr Mordel w swoim mieszkaniu w Lublinie (ul. Krańcowa 76b/77) prowadził dość intensywnie działającą pracownię graficzno-introligatorską. Był bardzo ceniony przez Wasilewskiego za umiejętności. Jako kolporter wydawnictw podziemnych ze względów bezpieczeństwa znał tylko jeden z adresów swoich odbiorców – Henryka Wójcika. To właśnie z inspiracji Wójcika w drugim obiegu ukazał się tom wierszy Wacława Iwaniuka. Tak wspomina okoliczności tej publikacji Mordel: Książka, a raczej jej wnętrze została wydrukowana na linotypie we Wrocławiu (…). Okładkę, a ściślej obwolutę, mieliśmy wykonać sami. Chcieliśmy, żeby było to coś wyjątkowego, o dużych walorach estetycznych, jednak przez długi czas nie było odpowiedniego pomysłu, a możliwości techniczne mieliśmy bardzo ograniczone, ponieważ sytuacja na rynku materiałów papierniczych w Polsce była w tym czasie katastrofalna. Pod wpływem dosyć prostego skojarzenia Kanady z klonem zaproponowałem na obwolutę monotypię z liściem klonu. Propozycja została przyjęta i w maju 1987 roku przystąpiłem do zrywania listków klonu (starałem się zrywać z różnych drzew, żeby nie okaleczyć zbytnio jednego). W moim pokoiku, przerobionym na warsztat graficzno-introligatorski, odbijałem na ręcznej prasie kilka okładek dziennie. Jeden liść wytrzymywał do pięciu odbitek, a na każdej okładce jest ich kilka, musiałem zatem często biegać do parku po liście. Każda okładka-obwoluta jest unikatowa, bo na każdej układ liści, ich wielkość i uroda są inne. Produkcja okładek trwała kilka miesięcy. Nakład był spory – pięćset egzemplarzy. W czasie produkcji, kiedy cały nakład został już wydrukowany, okazało się, że Wacław Iwaniuk chciałby zmienić wersję jednego z wierszy. Co tu robić, teoretycznie wystarczyłoby powiedzieć, że jest to już niemożliwe. My jednak unieśliśmy się honorem wydawcy i postanowiliśmy wykonać wklejkę. Aby nie mieszać technik drukarskich, całość wykonano linotypem. Zobowiązałem się też złożyć wiersz z czcionek ołowianych, które posiadałem w swoich zbiorach introligatorskich. Było to żmudne zajęcie i czułem się jak Gutenberg, wsuwając do małej, ręcznej prasy jeden arkusz papieru po drugim i kręcąc korbą. Późną jesienią cały nakład był gotowy i kanałami kolportażowymi rozszedł się do czytelników7. Ten cytat doskonale ilustruje stosunek Piotra Mordela do książek.

Wydanie tomu Wacława Iwaniuka Kartagina i inne wiersze stało się bezpośrednim powodem aresztowania Piotra Mordela 20 listopada 1987 roku. Było to dla niego bardzo bolesne, ponieważ w wyniku rewizji i bezprawnego zaboru mienia stracił cały warsztat introligatorski, tworzony niemałym kosztem i wysiłkiem przez osiem lat. Skonfiskowano ponadto kleje, papier, tekturę, płótno oraz 3 tysiące egzemplarzy druków przygotowanych do oprawy. Piotr Mordel zeznał, że zajmował się oprawą na zlecenie i odmówił dalszych wyjaśnień. Wypuszczony po 24 godzinach i następnie ukarany grzywną 50 tys. złotych, nie czekając na dalszy rozwój wypadków, wyemigrował z Polski i osiadł w Berlinie.

Henryk i Piotr spotkali się osobiście dopiero w maju 1990 roku w stolicy Niemiec. Maria Kalczyńska i Jan Wolski, autorzy monografii Piotr Mordel – polski typograf i bibliofil w Berlinie, cytują obficie ich korespondencję, wykorzystują fotografie i odwołują się do wspomnień. Uważają, że znaczący wpływ na kształtowanie się stylu Mordellus Press miał bibliofil z Toronto. Wgląd w zachowane fragmenty korespondencji daje wyobrażenie, jak przebiegał proces projektowania książki (…). Niemniej jednak ich lektura pozwala na sformułowanie wniosku o wzajemnych wpływach8. Kalczyńska i Wolski sugerują także, że to Wójcik skłonił Mordela do założenia wydawnictwa.

A tak opisuje swe pierwsze kontakty z Mordelem Henryk Wójcik: Piotr (oprócz Krzysztofa Wasilewskiego) był jednym z tych, który wysyłał mi duże ilości podziemnej bibuły. O tym, że to on mi je przysyłał, dowiedziałem się tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy spotkaliśmy się w Berlinie (Spandau) 24 maja 1990 r.!!! Wcześniej chyba nie wymienialiśmy listów. Korespondencję prowadziliśmy dopiero po berlińskim spotkaniu i była ona bardzo intensywna, ponieważ zaczęliśmy wspólnie planować różne druczki.

Pierwszym wspólnym pomysłem było wydanie Iwaniukowi tomiku, zamiast świątecznej kartki, na Boże Narodzenie. Oczywiście w zamyśle miała być to niespodzianka. Udało mi się wycyganić od Poety kilka wierszy, pod pozorem ich przepisania. Druczek ten w trzech imiennych egzemplarzach (bo trudno mówić o nim tomik) wydaliśmy w grudniu 1993 r. i ku naszej radości spodobał się Iwaniukowi. Dostaliśmy kilka innych wierszy i Piotr wydał „drugie, rozszerzone wydanie” w nakładzie 12 egzemplarzy. Od tej książki Piotr nabrał ochoty do tego typu pracy, więc zacząłem mu podpowiadać następne tomiki i tak kolejno wydał jako Mordellus Press wiersze Józefa Szostakowskiego z Wilna, Marka Kusiby z Toronto i ponownie coś związanego z Iwaniukiem – 4 wiersze jemu poświęcone9.

Henryk Wójcik – lublinianin z urodzenia, torontończyk z wyboru

Henryk Wójcik to historyk sztuki, bibliofil, znawca i kolekcjoner grafik, animator kultury, organizator wystaw, wydawca. Urodził się 11 lipca 1950 roku w Lublinie. Ukończył Państwowe Liceum Plastyczne oraz historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W 1978 roku, po uzyskaniu absolutorium, wyjechał na stałe do Kanady, gdzie osiadł w Toronto. Tam współtworzy polską diasporę kulturalną. Należał i należy do wielu organizacji. Był członkiem Polish-Canadian Action Group (współpracował przy powstawaniu kilku biuletynów tej organizacji), należy do brytyjskiego The Bookplate Society, American Society of Bookplate Collectors and Designers, Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książki i Ekslibrisu oraz The Alcuin Society – organizacji, którą tworzą miłośnicy pięknej książki i drukarze artyści.

W latach 1994-2001 był sekretarzem, a od 1997 prezesem Towarzystwa Wspierania Kultury i Edukacji Polskiej na Litwie, z siedzibą w Toronto. Do współpracy z Towarzystwem został zaproszony przez żołnierza AK inżyniera Zbigniewa Szymborskiego – urodzonego 11 listopada 1918 roku (!) znanego działacza polonijnego związanego z Fundacją Millenium, Fundacją Turzańskich, członka redakcji biuletynu AK i pisma „Pielgrzym”. Po latach Wójcik wspominał: W Wilnie byłem po raz pierwszy w 1971 r. przejazdem, ale pod Ostrą Bramą musiałem być; później w 1992 r. byłem już dłużej, z synem. Poznałem wtedy poetę Józefa Szostakowskiego, z którym zaprzyjaźniłem się, a nawet wydałem mu z Mordellus Press mały tomik. W Towarzystwie byłem najmłodszym członkiem, skupiało ono głównie ludzi pochodzących z Wileńszczyzny, którzy mocno (i hojnie) wspierali naszą działalność.

W kolejnych latach w Wilnie byłem wielokrotnie, reprezentując Towarzystwo, przywożąc pieniądze i dary. Miałem naprawdę świetne kontakty z prof. Romualdem Brazisem, szefem Macierzy Szkolnej dr. Józefem Kwiatkowskim, ks. Dariuszem Stańczykiem, redakcjami gazet, nauczycielami szkół polskich, organizacjami charytatywnymi.

Ufundowaliśmy kilka stypendiów, wspieraliśmy Polski Uniwersytet w Wilnie, przywieźliśmy kontener komputerów (wycofanych ze szkół kanadyjskich, ale będących jeszcze w dobrym stanie), które wzbudzały zazdrość u Litwinów. Wspieraliśmy szkoły, przedszkola. Poznałem wówczas dobrze nie tylko Wilno, ale i wiele miejscowości okolicznych, w większości zdecydowanie polskich. Tam zobaczyłem, głęboko poczułem i zrozumiałem, co znaczy i czym jest polskość, a także jaką cenę płaci się tutaj za nią.

Poznałem poetów Henryka Mażula i Romualda Mieczkowskiego. To były wspaniałe wyjazdy i wspaniałe przyjaźnie. Nigdy nie zapomnę wesela polskiego w podwileńskim Zaścianku (teraz Užusienis). Wcale nie pomylę się, twierdząc, że właśnie w okolicach Wilna można doświadczyć prawdziwej polskości, oddychać nią i chłonąć.

W Towarzystwie oprócz prowadzenia tej organizacji także pisałem protokoły oraz wydawałem nasz biuletyn (wyszło w sumie 17 numerów)10.

Wójcik, odznaczony złotą odznaką „Za wytrwałą obronę przynależności Ziem Wschodnich do Polski”, był wieloletnim członkiem zarządu i sekretarzem Związku Ziem Wschodnich – Koła w Toronto oraz zasiadał w Radzie Dyrektorów działającej tam Fundacji Władysława i Nelli Turzańskich.

Instytucja owa powołana została do istnienia w 1988 roku przez p. Nelli Turzańską – żołnierkę AK, w 1952 roku aresztowaną i osadzoną najpierw w więzieniu na Montelupich, a później w Fordonie – która część majątku swego oraz zmarłego dwa lata wcześniej męża przeznaczyła jako kapitał wieczysty fundacji. Porucznik Władysław Turzański był kresowianinem, łagiernikiem i żołnierzem armii gen. Andersa, walczył pod Monte Cassino. Po wojnie należał w Toronto do założycieli Stowarzyszenia Polskich Kombatantów i kombatanckiej kasy oszczędnościowo-pożyczkowej. Celami Fundacji były: wspieranie wolności słowa w Polsce, pomaganie polskim emigrantom oraz promowanie kultury polskiej w Kanadzie. Podobnie jak Polski Fundusz Wydawniczy, Fundacja miała charakter organizacji charytatywnej. Co roku Rada Dyrektorów Fundacji, często po burzliwych dyskusjach, przyznawała przeważnie od czterech do pięciu nagród pieniężnych za osiągnięcia z kilku dziedzin kultury: poezji, literatury, sztuki, historii, muzyki. Organizowała także spotkania i wieczory literackie, połączone z wręczeniem dyplomów, nagród oraz okolicznościowym koncertem.

Przez prawie 27 lat istnienia Fundacja przyznała około 100 nagród. Pierwszym laureatem był Wacław Iwaniuk. Wśród nagrodzonych znaleźli się m.in.: Tadeusz Nowakowski (Anglia), Józef Garliński (Anglia), Norman Davies, Bogdan Czaykowski, Florian Śmieja i Andrzej Busza (Kanada), Ryszard Kapuściński, Janusz Krasiński, Jarosław Marek Rymkiewicz, Ewa Lipska, Adam Makowicz (muzyk, USA), Danuta Mostwin (USA), Tymoteusz Karpowicz, Tadeusz Różewicz, Julia Hartwig, Andrzej Pityński (rzeźbiarz, USA), Janusz Szuber, Andrzej Dudziński (grafik) i Kazimierz Braun (USA).

Gośćmi Fundacji i Funduszu Wydawniczego byli w 2002 roku redaktorzy lubelskiego „Akcentu”: Bogusław Wróblewski, Bohdan Zadura i Waldemar Michalski. Wydarzenie to poprzedziło wydanie specjalnego, kanadyjskiego numeru pisma.

Fundacja przyznała też 11 wyróżnień dla młodych talentów – uzdolnionej polskiej młodzieży z Kanady. O pracy w tej instytucji Wójcik mówi: W maju 1994 r. zostałem zaproszony przez p. Nelli do pracy w zarządzie (Radzie Dyrektorów) z funkcją, jak zostało to zapisane, „protokolanta” (i częściowo jako sekretarz). W Fundacji napisałem około 75 protokołów! Chciałbym dodać, że każde zebranie Rady kończyło się mniej oficjalnie, przy smakowitych przekąskach i winie. Przyznaję, że brakuje mi tamtych rozmów, sporów i intelektualnej burzy mózgów11.

Od 1982 roku Henryk Wójcik pełnił funkcję sekretarza Polskiego Funduszu Wydawniczego w Toronto. Związany był z nim ponad 25 lat, a obecnie jako jego współpracownik redaguje serię bibliofilską, w której ukazują się – w niskim nakładzie (maksimum 75 egz.) – tomy poetyckie w opracowaniu graficznym kiedyś Piotra Mordela (Berlin), a od 7 lat Jarka Dąbrowskiego z Richmond Hill (Toronto). Do tej pory wyszło 29 takich publikacji, z czego 17 własnoręcznie i domowym sposobem wykonał sam Wójcik. Nakładem Funduszu ukazały się także dwa zredagowane przez Wójcika trójjęzyczne, kolorowe albumy poświęcone malarstwu i grafice nieżyjącego już wielkiego artysty Jerzego Kołacza.

Henryk Wójcik z dużym zaangażowaniem współtworzył Archiwum Solidarności przy Bibliotece Uniwersyteckiej w Toronto, a w latach 1990-2001 był osobistym sekretarzem Wacława Iwaniuka. O początkach tej znajomości opowiada: Nie znałem Wacława i nic nie wiedziałem o nim jako poecie, kiedy mieszkałem w Polsce, a także zaraz po przyjeździe do Kanady. Usłyszałem jego nazwisko po raz pierwszy od drukarza – artysty Stanisława Gliwy z Londynu. Napisałem do Gliwy bodajże w 1979 r., bo byłem zainteresowany jego cymeliami bibliofilskimi. Nasz kontakt trwał aż do śmierci drukarza w 1986 r. Od niego dowiedziałem się, że właśnie wydał tom wierszy poety z Toronto, Wacława Iwaniuka, i sugerował, abym go odnalazł i skontaktował się z nim w sprawie książki, jaką mu drukował. Tak też zrobiłem12. Spotkali się w domu polskim (Polish Cultural Center), do którego Iwaniuk przychodził w każdy czwartek. Ich przyjaźń trwała od tego dnia aż do śmierci poety w 2001 roku. Wójcik przywiózł do Polski prochy Iwaniuka, które spoczęły w rodzinnej miejscowości poety, Siedliszczu nad Wieprzem, dzięki czemu spełniło się jego życzenie wyrażone w wierszu Ars poetica: „Wygnany, wrócę”. Wójcik, kiedy tylko jest w Polsce, odwiedza grób przyjaciela.

W bibliotece Henryka Wójcika, obejmującej wiele tysięcy publikacji, szczególne miejsce zajmują polskie emigracyjne druki bibliofilskie, wielojęzyczna literatura na temat ekslibrisu i historii książki, a także archiwalia związane z piśmiennictwem emigracyjnym. Są tam ponadto bogate zbiory różnorodnych poloniców, kresowych widokówek, dawnej i współczesnej grafiki polskiej oraz druków ulotnych z okresu stanu wojennego.

Wójcik posiada również w swoich zbiorach obrazy i rysunki Józefa Czapskiego i Jana Lebensteina, kolekcję dawnych map Polski (ponad 250) i portretów graficznych (od XVI do XVIII wieku) oraz unikatową kolekcję ekslibrisów – nie tylko polskich, ale także amerykańskich i brytyjskich z przełomu wieków XIX i XX. Ekslibrisy te były prezentowane na wystawach w Muzeum Lubelskim w Lublinie (1990), Muzeum Zamkowym w Malborku (1992) oraz Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rzeszowie (2016).

Księgozbiór w Toronto nie jest jedyny, bo Henryk Wójcik ma też drugi – w dawnym lubelskim mieszkaniu swoich rodziców. Nie tylko z powodu braku miejsca w domu w Kanadzie, ale też dlatego, że bywając w Polsce, chce obcować z ukochaną książką.

Oprócz tomów wchodzących w skład poetyckiej serii bibliofilskiej Polskiego Funduszu Wydawniczego w Kanadzie Wójcik zredagował także katalog Złota era ekslibrisu amerykańskiego (1890-1940) = The golden era of American bookplate design (1890-1940). Wystawa z kolekcji Henryka Wójcika z Kanady [sala Zamku Lubelskiego, maj-czerwiec 1990]; wspomniane jużdwa trójjęzyczne albumy malarstwa i grafiki Jerzego Kołacza: Memory Filter (Toronto 2004) oraz Graphic Relief (Toronto 2004); publikację 263 Keewatin Ave. Cztery wiersze dla Wacława Iwaniuka (oprac. i red. H. Wójcik, Toronto-Berlin 1999) oraz zbiór wierszy Wacława Iwaniuka Moja matka: Józefina Dyszewska. Od wielu lat (z rpsu odtworzył, oprac. i koment. opatrzył H. Wójcik, Toronto-Berlin 2012). Z Janem Wolskim i Edwardem Zymanem opracował Podróż w głąb pamięci. O Wacławie Iwaniuku szkice, wspomnienia, wiersze (Toronto 2005); z Edwardem Zymanem – Scalić oddalone. Fundacja Władysława i Nelli Turzańskich (1988-2008) (Toronto 2008); ze Stanisławem Braniewskim i Janem Wolskim – Pożegnanie Poety. Ostatnia droga Wacława Iwaniuka (Toronto-Berlin-Siedliszcze 2009); z Jackiem Wałdowskim – 19 marca 1940 Mariana Hemara (Lublin 2016).

Z inicjatywy, w opracowaniu i pod redakcją Henryka Wójcika ukazały się także m.in: Quod Polonorum Amavit = To co polskie umiłował. Polonica w zbiorach Biblioteki Publicznej im. H. Łopacińskiego z daru Henryka Wójcika (oprac. i wstępem opatrzył J. Dekasiński, posłowie Henryk Wójcik, Lublin-Berlin 2013); tomy poetyckie Waldemara Michalskiego Z podróży na Wschód (Toronto 2013) i Urszuli Gierszon Coraz Ciebie mniej (Berlin-Toronto 2014); zbiór Wśród lubelskiej Cichej Nocy. Antologia wierszy na Boże Narodzenie (wstęp i wybór Urszula Gierszon, Berlin-Toronto 2014) oraz publikacja Jolanty Wasilewskiej Pamiątka – świętość czy talizman? (wydano z okazji 700-lecia nadania miastu Lublin praw miejskich, 15 sierpnia 1317 r.; Berlin-Lublin-Toronto 2017).

Ponadto Wójcik jest wydawcą, pomysłodawcą i wykonawcą ponad 20 druków i książek bibliofilskich, organizatorem licznych wystaw i wydarzeń kulturalnych. Od wielu lat, odwiedzając rodzinne miasto, obdarowuje książkami, grafikami i drukami ze swoich zbiorów lubelskie biblioteki, muzea, redakcje zaprzyjaźnionych czasopism, placówki kultury i osoby prywatne. Do tego grona należy m.in. Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie.

Za swoje dary Wójcik uhonorowany został Białym Papirusem – wyróżnieniem przyznawanym ofiarodawcom książek. Otrzymał je 13 czerwca 2014 roku podczas uroczystego otwarcia VIII Lubelskich Targów Książki.

O swej miłości do książek Wójcik mówi: Książka dla mnie ma dwie „definicje” i znaczenia. Jedna ta tradycyjna, czyli jest to zapis wydarzeń, idei, informacji, pamięci, wrażliwości i piękna. Przez wieki trwała wielka symbioza między człowiekiem a książką (teraz jak wiadomo to się zmienia). Książka jest fundamentem ludzkiego rozwoju. Mam wielki szacunek do tego, co ona zawiera, i do człowieka – jej autora.


Leonard Cohen i Henryk Wójcik, szpital w Toronto, 1990 rok. Fot. Adam Cohen

Druga definicja jest inna, co innego oznacza. Książka to dzieło sztuki – tak jak obraz, rzeźba czy grafika. Mówię tutaj o książce wytwornej, która łączy wiele elementów specjalnie i ze znawstwem dobranych, takich jak: wysokiej jakości papiery, krój czcionki, grafika –ilustracja, sposób druku (najczęściej ręczny), praca introligatora. Taką książkę potrafi zrobić tylko drukarz artysta (prawdziwy artysta książki) i introligator artysta. Idealny pięknodruk to połączenie pięknego lub ważnego tekstu z elementami, o jakich przed chwilą mówiłem.

Przy okazji chciałem podzielić się pewnym fenomenem, zrozumiałym tylko przez bibliofilów i tych, którzy kolekcjonują tego typu książki. Wielokrotnie doświadczyłem przedziwnych sytuacji, kiedy zazwyczaj w ciekawych okolicznościach znajdowałem coś wyjątkowego, „jak z marzenia”. Rzadkie publikacje same przychodzą do kolekcjonera, same jakby wpraszały się do zbioru i chciały w nim „zamieszkać”.

Mam w swojej kolekcji rzadką książkę o polskim exlibrisie (W. Wittig: Ex librisy polskie, 1907-1908). Jej historia jest wprost niezwykła. W połowie lat 90. otrzymałem telefon od nieznajomej osoby z Winnipeg. Osoba ta słyszała o moich zainteresowaniach exlibrisem i chciała podarować mi książkę Wittiga. Opowiedziała mi historię pełną dramatycznych wydarzeń. W 1940 r. jej właściciel został zesłany na Syberię. Nie wiadomo, z jakiego powodu zabrał tę książkę z sobą. Szczęśliwie przeżyli łagry i z wojskiem Andersa wyszli z Rosji sowieckiej. Książka przeszła szlak bojowy, także przez Włochy, i po wojnie razem z kombatantem wyemigrowała do Kanady. Jestem jej właścicielem i jedyne, co mogłem zrobić, aby ją uhonorować, to dać ją do oprawy. Zrobił ją introligator artysta z Toronto Don Taylor (świetny fachowiec i nauczyciel – sam w latach 1982-1983 ukończyłem u niego kurs podstawowej introligatorki)13.

29 czerwca 2018 roku Henryk Wójcik został odznaczony Orderem Białego Kruka ze Słonecznikiem – najwyższym wyróżnieniem Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książki. Z tej okazji przygotowałam nagrodzonemu niespodziankę w postaci okolicznościowej książki Henryk Wójcik. Człowiek, który kocha pięknodruki, zawierającej przeprowadzony z nim obszerny wywiad (fragmenty cytuję tutaj). Książkę przygotował do druku (opracowanie, graficzne, skład) nieoceniony Jacek Wałdowski. W publikacji miał swój udział także Jacek Dekasiński, który partycypował w kosztach wydania.

Wójcika trafnie określił Edward Zyman w książce Scalić oddalone. Fundacja Władysława i Nelli Turańskich (1988-2008). Napisał, że Henryk wie wszystko o sztuce pięknodruku, a może nawet jeszcze więcej14.

Piotr Mordel – lublinianin z urodzenia, berlińczyk z wyboru

Piotr Mordel to z wykształcenia inżynier elektryk i grafik, a z zamiłowania – typograf, bibliofil, animator kultury, wydawca, a nawet aktor kabaretowy. Urodził się 10 kwietnia 1961 roku w Lublinie. Ukończył VIII Liceum Ogólnokształcące im. Zofii Nałkowskiej, wydział elektryczny Politechniki Lubelskiej (1983) oraz szkołę grafiki komputerowej w Berlinie (1997). Czynnie uczestniczył w podziemnym ruchu wydawniczym oraz kolportażu prasy i wydawnictw niezależnych. Za tę działalność – jak już wcześniej wspomniałam – został aresztowany w 1987 roku.

W 1988 roku wyjechał z Polski i zamieszkał w Berlinie. Tam w 1992 roku założył oficynę Mordellus Press, specjalizującą się w tworzeniu niskonakładowych, artystycznych druków bibliofilskich, głównie autorów polskojęzycznych mieszkających w Berlinie, Lublinie, Toronto i Wilnie. Wydał ponad 100 książek, zaprojektował i opracował graficznie setki druków akcydensowych, użytkowych i plakatów. Był współzałożycielem, redaktorem i grafikiem wychodzącego w Berlinie polskojęzycznego „magazynu półliterackiego i niekulturalnego” „Kolano” (1995-2001).

Pierwszy numer „Kolana”, opublikowany przez Mordellus Press, ukazał się w 1995 roku (zerowy – rok wcześniej). Piotr Mordel odpowiadał za stronę graficzną, edycję pisma oraz organizację wystaw; Leszek Oświęcimski za literaturę i publicystykę; Wojciech Stamm za public relations. W gronie tym znaleźli się także Paweł Konnak i Isabella Potrykus. Młodzi emigranci z Polski w artykule wstępnym pisali: Jeżeli chodzi o profil i cele pisma, to najwięcej ma ono chyba wspólnego z literaturą, ale trzeba przy tym powiedzieć, że jest tworem (potworem), nad którym jego autorzy nie panują – może z numeru na numer przybrać zupełnie nieoczekiwaną postać. Na dodatek, co jest szczególnie przerażające, kpi sobie z groźby popełnienia głupstwa i nie ma respektu dla zdrowego rozsądku. Nie wspominając już o jakiś ideologiach, systemach wartości czy zasadach. W każdej chwili sięgnąć może w te czeluści, gdzie żaden człowiek jeszcze nie zszedł. Gdzie wszystkie pochodnie gasną. Modlimy się zatem, by pozostało jedynie naiwnym głupstwem.

Na łamach „Kolana” drukowano głównie poezję, prozę i teksty publicystyczne autorów, którzy opuścili Polskę w latach 80. i 90. Niektóre zeszyty były częściowo dwujęzyczne (polsko-niemieckie). Do głównych rubryk i działów pisma należały: Galeria „Kolana”, Karton, Alfabet Hermana, Felieton, Dodatek Kulturalny, Magazyn Argus. Oryginalna treść, satyra, ironia, sarkazm, brak poprawności politycznej, poetyka nonsensu oraz forma edytorska przysporzyły periodykowi wielu czytelników, dzięki czemu trwale wpisało się ono w polskie życie literackie Berlina. „Kolano” wydawane było ze składek założycieli w nakładzie od 500 do 1000 egzemplarzy; odznaczało się nieregularnym, dużym formatem (34 x 25 cm), zróżnicowaną czcionką oraz oryginalną i bogatą szatą graficzną w czarno-białej kolorystyce. Od 2000 roku stało się organem Związku Polskich Nieudaczników. W latach 1995-2001 ukazało się 17 numerów magazynu (łącznie z nr 0). Jego działalność jest obecnie zawieszona.


Druk bibliofilski wykonany przez Henryka Wójcika dla Leonarda Cohena, opatrzony dedykacją poety. Fot. Henryk Wójcik

Z inicjatywy Piotra Mordela nakładem Mordellus Press od 1996 roku ukazywał się cykl wydawnictw książkowych „Biblioteka Kolana”, charakteryzujących się oryginalną, bibliofilską formą edytorską. W różnych wariantach tej serii (wileńskiej, kanadyjskiej, berlińskiej) opublikowano m.in.: …moje szczęśliwe liczby Isabelli Potrykus (1996), Niemcy. Baśń zimową Heinricha Heinego w tłumaczeniu Antoniego Skibińskiego (1997), Wiersze Jaśminy Brigitty Helbig (1997), Moabit Hilton Wiktora Winogradskiego i Piotra Olszówki (1997), Menu Wojtka Stamma (1997) i Wiersze zrodzone z… Dzidka Starczynowskiego (1998).

Wokół periodyku powstał Związek Polskich Nieudaczników (Bund der polnischen Versager), z którego wyłonił się Klub Polskich Nieudaczników (Club der polnischen Versager) – założony w 2001 roku m.in. przez Mordela i działający w Berlinie do dzisiaj. To właśnie Nieudacznikom poświęcona została napisana i wydana przez Piotra Mordela i Adama Gusowskiego książka Der Club der Polnischen Versager (Reinbek bei Hamburg 2012). Założyciele klubu, których łączył status emigrantów (wszyscy opuścili Polskę w latach 80.), prowadzą szeroką działalność kulturalną, organizują spotkania literackie, koncerty, warsztaty, wystawy. Klub jest miejscem otwartym dla wszystkich, nadrzędny cel, jaki stawiają sobie jego twórcy, to wspieranie wszelkiego rodzaju inności w sferze kultury i sztuki. O wspólnym im poczuciu humoru świadczył chociażby przebieg ceremonii otwarcia klubowego lokalu przy ul. Torstrasse 66 w Berlinie. Ten swoisty happening (choć uczestniczyło w nim niewiele osób) zorganizowany został 1 września 2001 roku o godzinie 5.45, a miał formę symbolicznego przełamania szlabanu. Od 2007 roku klub mieści się przy ul. Ackerstrasse 169.

Warto zacytować Mały Manifest polskich Nieudaczników: Takich jak my nie jest wielu w tym mieście. Zaledwie kilku, może kilkunastu. Reszta to ludzie sukcesu, zimni i spokojni profesjonaliści – to, co robią, robią najlepiej. My – słabi, mniej zdolni, niewiele możemy zdziałać; mleko chcemy kupować w aptece, a u fryzjera pół kilo sera. Trąbią na nas samochody, potykamy się na prostej drodze, co chwilę wdeptujemy w gówno, ale szczęścia nam to jakoś nie przynosi. Żyjemy pod terrorem doskonałości Tamtych. Ich obecność onieśmiela nas. Jest im to na rękę, bo lękają się utracić monopol na tworzenie, które sobie uzurpują. Jesteśmy skłonni uznać ich pierwszeństwo, ale chcemy być twórcami na naszą miarę, w niższej sferze. Demiurgos kochał się w wytwornych, doskonałych i skomplikowanych materiałach. My dajemy pierwszeństwo tandecie.

Piotr Mordel jest pomysłodawcą i współtwórcą (wraz z Adamem Gusowskim) programu sceniczno-kabaretowego prezentowanego podczas objazdów po niemieckiej prowincji. Obaj artyści wspólnie przygotowują poza tym satyryczną audycję w radiu WDR Funkhaus Europa. Nosi ona nazwę Adam Gusowski und Piotr Mordel Leutnant-Show i można jej posłuchać na internetowym kanale YouTube. Ponadto Adam Gusowski i Piotr Mordel stworzyli razem z Joanną Charchan zespół muzyczny Show-band. Wcześniej przez wiele lat występowali w magazynie telewizyjnym Kowalski trifft Schmidt, a spośród innych programów satyrycznych z ich udziałem i firmowanych przez Klub Polskich Nieudaczników warto wymienić także Die Schizonationale.

Piotr Mordel jako grafik pracuje w redakcji dwujęzycznego polsko-niemieckiego prestiżowego magazynu „Dialog”. Jego aktywności wydawniczej i artystycznej została poświęcona monografia autorstwa Marii Kalczyńskiej i Jana Wolskiego pt. Piotr Mordel – polski typograf i bibliofil w Berlinie (Opole 2011).

Jednak najważniejszym z przedsięwzięć zainicjowanych przez Mordela jest działalność prowadzonego przez niego wydawnictwa bibliofilskiego Mordellus Press. Pierwsze książki, w których Mordel ujawnił swój niepośledni talent artysty grafika i typografa – wspomniana Kartagina i inne wiersze Wacława Iwaniuka oraz tom Ewy Lipskiej Przechowalnia ciemności – ukazały się jeszcze w latach 80., w podziemiu. Można powiedzieć, że były to jedne z pierwszych projektów wydawniczych zrealizowanych wspólnie z Henrykiem Wójcikiem. Jedną z najnowszych publikacji tego duetu bibliofilów i twórców druków bibliofilskich jest książka Adama Wiesława Kulika Z wysokości mojego urwiska (Berlin-Toronto 2019).

Druki tworzone według koncepcji Piotra Mordela są łatwo rozpoznawalne i oryginalne; zachwycają dbałością o szczegóły, o to, aby całość opracowania charakteryzowała w jakiś sposób autora książki i uzupełniała, dopowiadała jej treść bądź uwypuklała przesłanie. Te umiejętności widoczne są także w plakatach i drukach okolicznościowych przygotowywanych przez Mordela. Nierzadko w jego pracach dostrzec można niepospolite poczucie humoru, charakteryzujące go także na co dzień. W przypadku tych druków można wręcz mówić o ich „literackości” i dążeniu do uzyskania jedności w słowie i obrazie, co jest warunkiem artystycznej doskonałości.

Wydawnictwo Mordellus Press opublikowało łącznie 130 książek bibliofilskich w kilku seriach, sygnowanych jako: Biblioteka Kolana, Seria Kolofon (Edward Zyman: Obecność. Epitafium dla Bronki Michałowskiej, Toronto-Berlin 2015; Andrzej Pawłowski: Apokalipsa według nieświętego Andrzeja z Pawłowa, Berlin 2013), Biblioteka Polska w Kanadzie (Wacław Iwaniuk: Sąd, Berlin-Toronto 1999; tenże: Miranda, Berlin-Toronto 2001; tenże: Sceny sądowe, Toronto-Berlin 1997; Magdalena Czyżycka: Alla breve, Berlin-Toronto 1999), oraz – w kooperacji z Polskim Funduszem Wydawniczym – Bibliofilską Serię Poetycką (m.in. Bogdan Czaykowski: Superkontynentalny Toronto-Vancouver. Tryptyk, Berlin-Toronto 2001).


Piotr Mordel w Klubie Polskich Nieudaczników. Berlin, 2017 rok. Fot. z archiwum

O stylistyce edytorskiej wydawnictwa Mordellus Press i umiejętnościach Piotra Mordela pisali Maria Kalczyńska i Jan Wolski: W każdym przez niego opracowanym dziele daje się z łatwością dostrzec indywidualny styl artysty grafika, potrafiącego umiejętnie wykorzystać swoje zdolności techniczne z poczuciem głęboko estetycznego wymiaru pracy intelektualnej. (…) Wydawnictwo Mordellus Press jest jedyną tego typu firmą wydawniczą w Niemczech, należy do znaczących polskich wydawnictw bibliofilskich w Europie. Pomimo że edytorskie prace nie przynoszą Mordelowi zbyt dużych dochodów, górę bierze jego pasja obcowania ze sztuką. W swoim dorobku ma druki promujące zazwyczaj elitarną, emigracyjną, lub może bardziej właściwe określenie, powstającą poza Polską, twórczość literacką. Nie wolno również zapomnieć, i w tym także uznawać należy bardzo charakterystyczny rys polskiej kultury, że Mordel wydaje książki nie tylko emigrantów, lecz również autorów mieszkających w Polsce i poza jej granicami15.

W okresie od października do listopada 2008 roku w Bibliotece Publicznej w Rzeszowie zorganizowano wystawę, na której zaprezentowane zostały bibliofilskie wydania książek wydawnictwa Mordellus Press. Podziwiano niezwykły kunszt introligatorski, graficzny i typograficzny „emigranta z wyboru, z poczuciem humoru”, jak w Berlinie i nie tylko określany jest Piotr Mordel – właściciel i twórca książkowych arcydzieł.

Ekspozycję prezentującą dorobek twórczy Mordela zobaczyć można było także w Lublinie. 10 czerwca 2016 roku o godzinie 11.00 – podczas jubileuszowych X Lubelskich Targów Książki – w Autorskiej Galerii Hol Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Henryka Łopacińskiego odbyło się otwarcie wystawy „Piotr Mordel… Lublin – Berlin – Toronto”. Na pięciu planszach przedstawiono życiorys Mordela, opowiedziano o jego działalności w polskim podziemnym ruchu wydawniczym (w latach 70. i 80.) i aktywności kulturalnej w Berlinie: o współtworzeniu pisma „półliteracko-niekulturalnego” „Kolano” oraz Klubu Polskich Nieudaczników, o występach w audycjach radiowych i telewizyjnych, o pracy w charakterze grafika w polsko-niemieckim czasopiśmie „Dialog”, a przede wszystkim o historii założenia i prowadzenia wydawnictwa Mordellus Press – przy współudziale Henryka Wójcika z Toronto, który także był obecny na wernisażu. W gablotach umieszczono publikacje o Piotrze Mordelu jako artyście i wydawcy, zaprezentowano wybór książek wydawnictwa Mordellus Press oraz druki akcydensowe autorstwa bohatera wystawy. Ekspozycję przygotowali Urszula Gierszon i Jacek Dekasiński, a piękną oprawę plastyczną stworzył Jacek Wałdowski. Z tej okazji wydane zostały także druki bibliofilskie: Piotr Mordel – portret panegiryczny, niemal dworski, ciut liryczny (aut. tekstu Urszula Gierszon, opracowanie graficzne i typograficzne Jacek Wałdowski), Piotr Mordel – portret panegiryczny, niemal dworski, ciut liryczny / Peter Mordel – panegyrisches Porträt, fast höfisches, ein bisschen lyrisch (aut. Urszula Gierszon, tłum. na jęz. niemiecki Agata Jakimiuk, inicjator i wydawca Henryk Wójcik, opracowanie graficzne i skład komputerowy Jacek Wałdowski).

Autorzy monografii poświęconej Piotrowi Mordelowi piszą, że można go uznać za twórcę wszechstronnego, ale skupiającego uwagę i zainteresowanego przede wszystkim pięknym drukiem. Zasługującego także na przydomek miłośnika ładnego druku – bibliofila. W rozmowach o książce zawsze podkreśla: „(…) że książka nie musi mi wiele powiedzieć, ale musi być szczera, prawdziwa. To musi być taki Monty Python w wersji edytorskiej”16.

W kontekście działalności i współpracy wydawniczej oraz bibliofilskiej Henryka Wójcika i Piotra Mordela ciekawe wydaje się pytanie, czy los połączył ich na tak wiele lat zupełnie przypadkiem. Jest w ich życiorysach wiele punktów wspólnych, świadczących o tym, że chyba musieli na siebie trafić. Może zadecydowały o tym… gwiazdy. Bardzo prawdopodobne, że Henryk Wójcik nie zetknąłby się z Wacławem Iwaniukiem, gdyby nie fascynował się piękną książką, a szczególnie dziełami Stanisława Gliwy, bo to właśnie dzięki Gliwie poznał poetę. Wójcik i Mordel nie musieli też znać Krzysztofa Wasilewskiego, a Mordel i Wasilewski mogli nie angażować się czynnie w działalność podziemia antykomunistycznego. Możliwe, że gdyby nie praca nad Kartaginą i innymi wierszami Iwaniuka, Wójcik nie nawiązałby kontaktu z Mordelem, aPiotr nie wyjechałby do Berlina, co – przypomnijmy – stanowiło konsekwencję wydania tej książki. Notabene na egzemplarzach Kartaginy… widnieje ekslibris Stanisława Gliwy. Czysta magia.


1 B. Lenart: Piękna książka. „Rzeczy Piękne” 1919, nr 4, s. 13.

2 Działalność Tyszkiewicza omówił na łamach „Akcentu” mieszkający we Florencji prof. Jan Władysław Woś. Zob. J.W. Woś: Gdy wydawca jest artystą… „Akcent” 2006, nr 2 , ss. 100-108.

3 J. Łobodowski: Z dymem pożarów. Nicea 1941, s. 109 (cyt. za A. Kotwica: Druki bibliofilskie nicejskiej Oficyny Tyszkiewiczów w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Wrocławiu [w:] Z życia książki. Ochrona i konserwacja zbiorów bibliotecznych oraz konteksty. Prace dedykowane profesorowi Leonardowi Ogiermanowi. Red. A. Tokarska. Katowice 2015, ss. 234).

4 J. Łobodowski: Z dymem…, dz. cyt., ss. 108-109 (cyt. za A. Kotwica: Druki bibliofilskie…, dz. cyt., s. 234).

5 A. Kotwica: Druki bibliofilskie…, dz. cyt., s. 234.

6 B. Wróblewski: Polscy Kanadyjczycy. „Akcent” 2002, nr 3, s. 7.

7 Podróż w głąb pamięci. O Wacławie Iwaniuku. Szkice, wspomnienia, wiersze. Pod red. J. Wolskiego, H. Wójcika, E. Zymana. Toronto 2005, s. 272.

8 M. Kalczyńska, J. Wolski: Piotr Mordel – polski typograf i bibliofil w Berlinie. Opole 2011, s. 62.

9 U. Gierszon: Henryk Wójcik. Człowiek, który kocha pięknodruki. Lublin 2018, ss. 27-28.

10 Tamże, ss. 16-17.

11 Tamże, ss. 16-17.

12 Tamże, s. 18.

13 Tamże, s. 29.

14 Zob. E. Zyman: Scalić oddalone. Fundacja Władysława i Nelli Turańskich (1988-2008). Toronto 2008, ss. 151-152.

15 M. Kalczyńka, J. Wolski: Piotr Mordel…, dz. cyt., s. 85.

16 Tamże, s. 62.

Bibliografia

„Akcent” 2002, nr 3.

Aungerville R.: O miłości do ksiąg, to jest Philobiblon, traktat łaciński Ryszarda de Bury. Lwów 1921.

Bąbiak G.P.: Piękna książka na ziemiach polskich u schyłku XIX wieku. „Sztuka Edycji. Studia Tekstologiczne i Edytorskie” 2013, nr 2.

Choma-Jusińska M.: Wasilewski Jan Krzysztof (w:) Encyklopedia Solidarności. https://encysol.pl/es/encyklopedia/biogramy/19326,Wasilewski-Jan-Krzysztof.html (03.03.2021).

Correspondence des Arts. https://pl.wikipedia.org/wiki/Correspondance_des_Arts (03.03.2021).

Correspondence des Arts. Polish Artist’s Books from Lodz / Book Art Museum. http://centerforbookarts.dreamhosters.com/index.php/Detail/Object/Show/object_id/2055 (03.03.2021).

Encyklopedia wiedzy o książce. Komitet redakcyjny A. Birkenmajer, B. Kocowski, J. Trzynadlowski. Wrocław 1971.

Gierszon U.: Henryk Wójcik. Człowiek, który kocha pięknodruki. Lublin 2018.

Kalczyńska M., Wolski J.: Piotr Mordel – polski typograf i bibliofil w Berlinie. Opole 2011.

Kalczyńska M.: Kultura książki polskiej w Niemczech. Instytucje twórców, produkcji, upowszechniania, promocji i obiegu w ostatnim dwudziestoleciu XX wieku. Katowice 2004.

Kotwica A.: Druki bibliofilskie nicejskiej Oficyny Tyszkiewiczów w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Wrocławiu (w:) Z życia książki. Ochrona i konserwacja zbiorów bibliotecznych oraz konteksty. Prace dedykowane profesorowi Leonardowi Ogiermanowi. Red. A. Tokarska. Katowice 2015.

Kulik A.W.: Polscy twórcy pięknodruków poza krajem. Berlin-Lublin-Toronto 2020.

Lenart B.: Piękna książka. „Rzeczy Piękne”1919, nr 4.

Mitarski W.: Estetyka książki. „Krytyka” 1904, z. 6.

My, berlińczycy! Wir Berliner! Historia polsko-niemieckiego sąsiedztwa. Red. R. Traba. Berlin 2009.

Podróż w głąb pamięci. O Wacławie Iwaniuku szkice, wspomnienia, wiersze. Pod red. J. Wolskiego, H. Wójcika, E. Zymana. Toronto 2005.

Sokołowska-Gwizdka J.: Artystka wszechstronna. Krystyna Sadowska (1912-2000). https://www.cultureave.com/artystka-wszechstronna-krystyna-sadowska-1912-2000 (03.03.2021).

Tomkowski J.: Szerokie marginesy. O najpiękniejszych książkach Młodej Polski (w:) tegoż: Szkice młodopolskie. Warszawa 2016.

Woś J.W.: Samuel Fryderyk Tyszkiewicz (1889-1954) i jego oficyna wydawnicza. „Postscriptum Polonistyczne” 2007, nr 1.

Zyman E.: Mosty z papieru. O życiu literackim, sytuacji pisarza i jego dzieła na obczyźnie. Toronto-Rzeszów 2010.

Zyman E.: Scalić oddalone. Fundacja Władysława i Nelli Turzańskich (1988-2008). Toronto 2008.

Wpłać dowolną kwotę na działalność statutową.
"Akcent" jest czasopismem niezależnym. Wschodnia Fundacja Kultury -
współwydawca "Akcentu" utrzymuje się z ograniczonych dotacji
na projekty oraz dobrowolnych wpłat.
Więcej informacji w zakładce WFK Akcent.