Wiersze błyskotliwie rzetelne
Edward Balcerzan utrwalił się w świadomości miłośników i znawców literatury bardziej jako znakomity tłumacz i komentator poezji z różnych kręgów kulturowych1 niż jako poeta. Jako osoba łącząca te dwa pola aktywności twórczej lokowany jest obok – młodszych od niego – Stanisława Barańczaka, Bohdana Zadury, Piotra Sommera czy Adama Pomorskiego, natomiast w drugiej ze swych ról figuruje w opracowaniach na liście poetów „lingwistycznych”2, obok Juliana Przybosia, Witolda Wirpszy, Tymoteusza Karpowicza i Mirona Białoszewskiego. Barańczak, projektując tę „szkołę poetycką” ponad 50 lat temu, sens jej zaistnienia ujął krótko i niekoniecznie tylko publicystycznie: Może to wyglądać na twierdzenie zbyt dowolne, ale powiem szczerze: gdybym miał wskazać na książki, które stanowią w obrębie naszej literatury ostatnich lat najdobitniejsze ostrzeżenie przed faszyzmem i najwnikliwszą analizę jego istoty – wskazałbym na tomy poetów-„lingwistów”3. Balcerzan, przyjmując przed pół wiekiem postawę nieufną i krytyczną, angażował się w rozbijanie politycznych mitów, które upowszechniane są w celu zasłaniania prawdziwych konfliktów społecznych. Niegdyś eksponował „walkę przeciwieństw”, w okresie dojrzałym ujawnia ich współistnienie.
W najnowszym, wydanym w 2024 roku tomie Domysły coś z tamtego buntu zostało, jednak zebrane tu wiersze są w większości przemyślnie (jak przystało na „lingwistę”) autobiograficzne – ale nie tak, jak to było we wspomnieniach o ukraińsko-polskim dzieciństwie i „ojczyźnie rozciągniętej” oraz „wielokrotnej” (Balcerzan urodził się w 1937 roku w Wowczańsku pod Charkowem), które weszły do książki Perehenia i słoneczniki4 z 2003 roku. Wiersz Wowczańsk urodzenia to wizja miejscowości zgnębionej przez stalinizm i doświadczonej masowym okrucieństwem. Uchodźca ekwiwalentyzuje pamięć dziecka ekspatriantów. W wieku dorosłym pozostała gorzka wiązka przerażeń i świadomość, że pochodzi się „z jakiegoś stamtąd”, dlatego podmiot mówi do siebie: masz za sobą jakieś / umykające wyobraźni przedtem. Zrujnowany Szczecin z okresu dzieciństwa – a więc z czasu tuż po wojnie – to kolejny przystanek autobiograficzny Balcerzana. Po latach autor Zuchwalstw samoświadomości uzmysławia sobie nędzę tamtych zabaw oraz fakt, że znajdował się wówczas na obrzeżach tragedii, wśród zgliszczy zniszczonego miasta, które polskie dzieci nazywały „gruzami” – Szczecin był „tam, / gdzie milkną hymny”. W Domysłach jednak, zamiast liryczno-elegijnego tonu i żalu nad minionym życiem, mamy próby docieczenia Początku, zgłębienia istoty słowa i mechanizmów powstawania sensów, źródeł wiedzy.
Życiorys pojawia się tu zazwyczaj w kształcie autobiografii niekompletnej i domyślnej. W utworze Uchodźca poeta dzieli się opowieścią o swoim losie, używając formy drugiej osoby liczby pojedynczej: Księgi twojego wyjścia – nie dało się wynieść / z pożaru pamięci. Ojczyste plenery / możesz wertować w albumach, krwawienie sztandarów / wywabiać z map, oddychać papierowym szumosłowiem / między ścianami czytelni, pylącymi / oszklonym słońcem. Bohater tych wierszy przebywa nierzadko otoczony księgozbiorem, jak w liryku Grzbiety książek. Zdaje sobie sprawę, że mimo poznania treści wielu stron, nie odkrył prawdy ostatecznej. Ileż lat trzeba przeżyć w trudzie nieustannym, aby doznać w głębi olśnienia własną rozległą niewiedzą? Tytułowy wiersz tomu, z odwołaniem do ślęczenia nad księgami, zamyka pytanie retoryczne: Ale w jakich odległościach / przemyśleć całe niebo / przekartkowane do ostatniej strony / niebios? Bycie poetą oznacza też zmaganie się z niewyobrażalnością nieskończoności i bezmiaru kosmosu.
Autor Domysłów,pomny na swoich mistrzów i poetów sobie bliskich, kontynuuje ich oraz własne twórcze idee. Zużyło się pojęcie „awangardowości”. Poezję wytwarza zbliżanie myśli, obrazów, obiektów, zjawisk maksymalnie odległych, które nie łączą się w sposób oczywisty. Elementy świata niezależnie od miejsca, znaczenia, pochodzenia są ze sobą spokrewnione. Autotematyzm i metarefleksja wiążą się u Balcerzana z powinnością poszukiwania definicji już nie samej literatury czy poezji, ale natury jej budulca, czyli słowa. Samoświadomości twórczej towarzyszy chęć odnalezienia przyczyn imperatywu kreatywnego pisania. Jedna z tych przyczyn wskazana została w puencie wiersza Piękna, piękności, pięknostki:
A że każdego z nas jest mniej
niż świata, stąd –
literatura.
Dzięki szczelinom między słowami istnieją miejsca na „domysły”, powstaje poczucie nadmiarowości naszego wewnętrznego świata. Balcerzan, który swoje dokonania literaturoznawcze oparł na semiotyce, jako poeta doszedł do przekonania, że nie tyle znaki, ile domysły umożliwiają rozpoznanie się w świecie i świata w nas. Zaopatrując nowy tom mottem ze swojego wczesnego wiersza pt. Podwójne interlinie5, autor przypomina, że podczas mówienia o rzeczywistości dopuszczamy „domysły”. Mamy do tego prawo, „o ile są sprawiedliwe”. Wolność wypowiadania jest akceptowalna, jeśli nie krzywdzi, nie skutkuje upowszechnianiem się niesprawiedliwości. Poezja daje do myślenia, stwarza ją stan niepewności oraz strapień spowodowany brakiem poczucia pełni istnienia i słuszności formułowanych opinii, wydawanych sądów. Czegoż innego doświadcza człowiek, który dąży do ziszczenia tęsknoty za wolnością i mądrością? Iluzję bycia wolnym i mądrym daje uzyskanie władzy nad bliźnim i społeczeństwem.
Kwestia rozumienia wolności łączy utwory zamieszczone w części tomu zatytułowanej Wiersze wolne. Pierwszym z nich jest Z przygód człowieka książkowego, który – jak i inne teksty w Domysłach – stanowi pochwałę czytania jako formy korzystania z wolności. Powrót do dziecięcych wspomnień i młodzieńczych lektur przynosi wizję pierwszej fascynacji literackimi fikcjami, które budziły „wyrojone z (…) młodzieńczych niedoświadczeń” instynkty i myśli. Co ważniejsze, umożliwiały młodemu człowiekowi wydobywanie się z własnego wewnętrznego niebytu, stwarzanie siebie: „Zmyślały wciąż mnie dla mnie / bezceremonialnie”. Wraz z wiekiem poeta podczas obcowania z językiem doświadcza przykrości, skarży się: „Coraz częściej / bolą mnie słowa”, bo mijają się one z prawdą, są pozostawione same sobie i wyprane z zachwytu; dlatego narasta tęsknota za „niewysłowionym / wierszem”. To jednak inne pragnienie niż to, którego doznawał Tadeusz Różewicz: Próbowałem sobie przypomnieć / ten piękny / nie napisany / wiersz. Balcerzan zdaje się z jednej strony pytać jak Białoszewski: „Którędy wyjść ze słowa?”, z drugiej zaś jest „ekologiem” słów, które aby mogły żyć, wymagają przyjęcia odpowiedzialności za nie. Muszą bezustannie zmartwychwstawać dzięki czytelniczemu wysiłkowi.
W Domysłach przewija się problem nieprzystawalności słów do rzeczy i rzeczy do słów, którego pochodną są zagadnienia związane z genezą świata, człowieka, mowy, „pokrętnych zawiązków pisma”, obecne spektakularnie w cyklu „Księgi Rodzaju” czytanie prostolinijne. Cykl ten ma charakter traktatowy, a jego poetyka, oparta na etymologicznych dociekaniach, wtrąceniach, semantycznych zawirowaniach, leksykalnych permutacjach, odwołaniach do wiedzy biologicznej, matematycznej, nasuwa pewne podobieństwa z językiem poetyckim Witolda Wirpszy. Wariacje rozumu poetyckiego prowadzą do zaskakujących pytań o to, dlaczego nie ma tego, co mogłoby być – Dlaczego nie dało się poprzestać / na kobiecie i mężczyźnie, / powołanych do krążenia myśli / z rysopisów Boga? Do Domysłów przeniknęły nie tylko motywy biblijne, ale też realia współczesności, jak chociażby w utworze Jeszcze nie, w którym stolica Wielkopolski jawi się przez moment dotkliwie jako nie-miejsce czy też bezsłowna przestrzeń domagająca się nazwania: Ta chwila, w której wiersza / jeszcze nie ma. Żadnej paraleli / dla oddechu słowa / w dalekomrocznej dzielnicy Poznania, / między lustrami mijania / gibkich mostów i bezgłośnych planet. Czas żałoby i samotność po utracie żony, Bogusławy Latawiec, zapisały się w mężowskich trenach: Gdy akapity, szpalty, strony; Już się nie boisz; Forma życia czy Samotność nie miała imienia, przyniosłaś mi winogrona i imię Agata. Sytuacja graniczna stwarza potrzebę mówienia bardziej lub całkiem wprost. Przejmująco i jak wyznanie miłości oraz wdzięczności rozlega się, nawiązujące do Trenów Jana Kochanowskiego, stwierdzenie: jeżeli moje teraz gdziekolwiek należy / w tobie się rozlega i we mnie.
Interesująca nie tylko dla wielbicieli pastiszów jest część tomu zatytułowana Wiersze uzależnione. Balcerzan kontynuuje w sobie właściwy sposób tradycje pisania przez badaczy literaturoznawców trawestacji poezji znanych twórców. Bodaj najsłynniejsze są Duchy poetów podsłuchane Kazimierza Wyki, w których dokonała się szczęśliwa symbioza uczonego i artysty słowa. Do Balcerzana pasuje to, co o Wyce napisał Jerzy Kwiatkowski, nazywając go autorem pewnej ilości utworów o charakterze niemal czysto literackim, spośród których na plan pierwszy wysuwa się, ogromnie interesująca, proza autobiograficzna (…), oraz – ale to już prawie wypowiedź krytyka – cykl znakomitych pastiszów-parodii poetyckich: „Duchy poetów podsłuchane”. Są to jednak marginesy jego wielkiego dzieła. To – aczkolwiek niezwykle zróżnicowane gatunkowo – jest jednak jednorodne. Wynika bowiem nie z rozdzielenia postaw uczonego i pisarza, lecz ze wzajemnego ich przenikania się, prześwietlania6.
Balcerzan realizuje dodatkowo jakość nową, bo w Wierszach uzależnionych chodzi o coś więcej niż formalne naśladowanie stylu wybranego poety. Słowo „uzależnienie” ma dwojakie znaczenie. Z jednej strony wskazuje na inspirację i fascynację czyjąś twórczością, a z drugiej na aspekt chorobowy, wszak odnosi się do niekontrolowanego nawyku, żądzy, która szkodzi naszemu zdrowiu. W tej ironicznej, a finalnie żartobliwej formule Balcerzan zaświadczył „uzależnienie” od Bolesława Leśmiana, a przy okazji od prozy SF Stanisława Lema. W Planetarium rozprawia się nie tylko z wiarą w UFO, ale także z epoką współczesną, w której za pomocą filmów szerzy się niezachwiane przekonanie, że istnieje coś, czego nie ma, jak na przykład Niezidentyfikowane Obiekty Latające. Posiłkowanie się językiem i wyobraźnią Leśmiana świetnie się nadaje do mówienia o nicościach. Szprycha opiera się na wykorzystaniu „układu rozkwitania” Tadeusza Peipera. Dynamika wydłużającego się zdania eksponuje ruch i „ubóstwienie” maszyny, tu w postaci szprychy w kole roweru, na którym jedzie piękna dziewczyna – czemu towarzyszą subtelne podteksty erotyczne. Uzależnienie od Jarosława Marka Rymkiewicza manifestuje się wierszem stanowiącym zagadkową odpowiedź na pytanie: „Co to jest wąż”. Definiuje się tu nie tylko to zwierzę, ale też z nieustającym intelektualnym humorem „opowiada” się o jego ontologii, aspekcie symbolicznym oraz zadziwiającym, wręcz nieprawdopodobnym pojawieniu się w Księdze Rodzaju: Aż dziw, że w raj wpuszczono tego gada: / Niewąski gad, co ludzkim słowem gada! Najmniej zaskakuje „uzależnienie” od Krystyny Miłobędzkiej, która od dawien dawna zaliczana jest w poczet „lingwistów” (lingwistek?). W zadziornym wierszu Na nice „obracanie na nic” przechodzi w „obracanie się w nic”, a wreszcie w żart: Oczekując bez jęku niczego / gnam na nice – jak suknia bez kopyt.
„Uzależnienie” od bajek dzieciństwa przyniosło Awanturę z elementarza; słychać w tym „wierszu dziecięcym” (jak by powiedział Jerzy Cieślikowski) wrzawę kłótliwych postaci z bajek Juliana Tuwima i Jana Brzechwy, choć nie tylko. W stwierdzeniu „Litera to brzmi dumnie” czyni się aluzję do słynnej końcowej sentencji z dramatu Maksyma Gorkiego Na dnie: „Человек – это звучит гордо”. Problem polonistyczny czy też z lekcji języka polskiego, kwestia rozróżnialności głoski od litery, jest w Awanturze z elementarza tematem egzystencjalnym ujętym humorystycznie. Spór ma podglebie filozoficzne i literaturoznawcze, ale ostatecznie poeta jest zwolennikiem słowa jako pełni zjednoczonych brzmień, wyglądów i znaczeń. Dzięki mądremu człowiekowi Głoska i Litera Spotkały się. / W głowie. / W swoim domku. / W słowie.
Wiersze nieswoje to już tłumaczenia-parafrazy. Ten sposób przybliżania innojęzycznej poezji był bliski Jarosławowi Iwaszkiewiczowi, który przy danym utworze stosował dopisek, przykładowo – „ze Stefana Georgego”. Balcerzan przybliżył jeden liryk Włodzimierza Majakowskiego, pięć „błysków” Gennadija Ajgiego i dwa teksty Dmitrija Olszańskiego. Translacja to kreacja.
Jak widać, za sprawą Wierszy wolnych, Wierszy uzależnionych i Wierszy nieswoich Balcerzan zyskał praktyczną i nieakademicką sposobność zarówno do tworzenia poezji, jak też do wypowiadania się o niej i CZYMŚ WIĘCEJ. Domysły to zbiór wierszy błyskotliwie rzetelnych.
- A. Szymańska: Księga objawień i inne lektury. Szkice literackie. Warszawa 2012, s. 559. ↩︎
- S. Barańczak: Nieufni i zadufani. Romantyzm i klasycyzm w młodej poezji lat sześćdziesiątych. Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1971, ss. 98-108. ↩︎
- Tamże, s. 108. ↩︎
- E. Balcerzan: Perehenia i słoneczniki. Wstęp S. Sterna-Wachowiak. Poznań 2003, ss. 21-117. ↩︎
- Tenże: Podwójne interlinie. „Odra” 1962, nr 7/8. ↩︎
- J. Kwiatkowski: O sztuce pisarskiej Kazimierza Wyki. „Pamiętnik Literacki” 1977, nr 1, s. 35. ↩︎
Edward Balcerzan: Domysły. Wydawnictwo Forma, Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Szczecin, Bezrzecze 2024, ss. 67 + 1 nlb.