„Od powietrza, głodu, ognia i wojny…”
Zbiorowe nieszczęścia w dziejach Europy, Polski i Lublina
Od powietrza, głodu, ognia i wojny
Wybaw nas, Panie!
Od nagłej i niespodziewanej śmierci
Zachowaj nas, Panie!
Ten fragment suplikacji, znany wielu z dzieciństwa, dzisiaj jest polecany w internecie jako modlitwa na czas epidemii i wraca do kościołów. Powstał prawdopodobnie w okresie potopu szwedzkiego, w drugiej połowie XVII wieku, ale klęski żywiołowe – „powietrze”, czyli zaraza, głód, pożary i wojna, a także powodzie, susze, szarańcza, trzęsienia ziemi czy wybuchy wulkanów – dawały się we znaki społecznościom ludzkim od ich początków, a im bardziej owe zbiorowości były liczne, złożone i obejmowały rozleglejsze terytoria, tym większy był zasięg różnych plag i tym trwalsze zostawiały one ślady w języku, literaturze czy sztukach pięknych. Czterech jeźdźców z Apokalipsy św. Jana to wedle najpowszechniejszej interpretacji Wojna, Zaraza, Głód i Śmierć.
Wśród zmarłych w czasach zarazy obok milionów anonimowych ofiar byli także wielcy tego świata. Gdy trwała wojna peloponeska, zmarł na dżumę przywódca Aten Perykles (429 rok p.n.e.), a przyczyną śmierci rzymskiego cesarza filozofa Marka Aureliusza w 180 roku n.e. stała się choroba zakaźna przywleczona przez żołnierzy wracających z wojny z Partami. W dobie powstania greckiego przeciw Turcji zmarł w 1824 roku na malarię lord Byron. Wysłana w celu stłumienia powstania listopadowego, wracająca z wojny z Turcją armia rosyjska przywlekła w 1831 roku epidemię cholery najpierw do Królestwa Polskiego, gdzie trwała ona przez osiem lat. Pierwszymi ofiarami byli zmarli w czerwcu 1831 roku rosyjscy dygnitarze: wódz naczelny książę feldmarszałek Iwan Dybicz Zabałkański, a także brat cara Mikołaja I i dotychczasowy wielkorządca Kongresówki – wielki książę Konstanty Pawłowicz. Już w listopadzie tego roku krocząca na zachód epidemia zabrała z tego świata we Wrocławiu wybitnego teoretyka sztuki wojennej Carla von Clausewitza, w Berlinie zaś – filozofa Georga Wilhelma Hegla. Niespełna ćwierć wieku później w Konstantynopolu, w czasie wojny krymskiej, zmarł na cholerę Adam Mickiewicz.
Pozostając jedynie na gruncie europejskim i ograniczając się do ostatniego tysiąca lat, można wskazać dwa szczególnie „morowe” stulecia. Pierwsze z nich to wiek XIV (jako czas m.in. wojny stuletniej, najazdów tatarskich czy ekspansji tureckiej w południowo-wschodniej Europie), kiedy to „czarna śmierć”, jak nazywano dżumę, pochłonęła połowę ludności zachodniej części kontynentu. Epidemia w niewielkim stopniu dotknęła Europę Środkowo-Wschodnią. Czechy, Węgry i restytuowane Królestwo Polskie przeżywały lata rozkwitu.
Po renesansowym wieku XVI, kiedy Zachód trapiły wojny religijne (m.in. noc św. Bartłomieja we Francji), kolejnym stuleciem „klęsk elementarnych” – tym razem w całej Europie, także w Rzeczypospolitej – był wiek XVII. Wojna trzydziestoletnia (1618-1648), toczona przede wszystkim na terenie Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (I Rzeszy) między piastującymi godność cesarską katolickimi Habsburgami i ich zwolennikami a protestanckimi książętami Rzeszy, wciągnęła także Danię, Szwecję, Hiszpanię i Francję. Po zakończeniu działań wojennych liczba ludności tego terytorium zmniejszyła się o 2/3. W najbogatszej części I Rzeszy, w Czechach, z około 3 mln mieszkańców pozostało zaledwie 780 tys.1
W obu Amerykach przywleczone przez europejskich konkwistadorów choroby zakaźne spowodowały śmierć milionów spośród rdzennych mieszkańców oraz upadek imperiów Inków i Azteków. W wyniku wojen i epidemii w końcu XVI wieku w państwie Inków zostało 10% ludności. „W rewanżu” Indianie „obdarowali” Europejczyków własną, agresywną wersją kiły (syfilis), którą na Stary Kontynent przywieźli marynarze Kolumba już w 1493 roku. W dwa lata później jej przypadek zanotowano w Krakowie u żony pewnego szewca, która wróciła z pielgrzymki do Rzymu. Zdaniem współczesnych, a i wielu poważnych historyków na kiłę zmarł w 1501 roku w wieku 42 lat król Jan Olbracht, dwa lata później zaś najmłodszy z synów Kazimierza Jagiellończyka – szara eminencja dworu krakowskiego, trzydziestopięcioletni biskup krakowski, arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski kardynał Fryderyk2. Ta wstydliwa choroba nękała także Stefana Batorego i Jana III Sobieskiego. Polscy monarchowie nie pozostawali pod tym względem osamotnieni. Syfilitykami byli carowie Iwan IV Groźny i Piotr I Wielki. Włosi i Niemcy nazywali tę chorobę „francuską” (polska „franca”), Francuzi – „włoską” („neapolitańską”) lub „angielską”, Holendrzy – „hiszpańską”. W państwie moskiewskim była to choroba „polska”, a w imperium tureckim – „chrześcijańska”3.
W Rzeczypospolitej zaraza występowała także na terenach oddalonych od teatru działań wojennych. W Lublinie epidemie dżumy – tylko te „największe” – odnotowano w latach 1620, 1623, 16254, 1629, 1630, 1635, 1652. Paradoksalnie owa powtarzalność świadczyła o żywotności miasta, odradzającego się po każdym kolejnym kataklizmie5. W skali całej Rzeczypospolitej katastrofa rozpoczęła się w roku zakończenia wojny trzydziestoletniej (1648). Powstanie Chmielnickiego, wojny z Moskwą, Szwecją i Siedmiogrodem (potop) toczyły się na terytorium Rzeczypospolitej6, w tym w wolnych dotychczas od zmagań i zniszczeń militarnych najbogatszych koronnych prowincjach – Małopolsce, Wielkopolsce, Prusach Królewskich i Rusi Czerwonej. Grabieże, celowe palenie całych wsi, miasteczek i miast, mordowanie ludności były dziełem Kozaków, wojsk moskiewskich, siedmiogrodzkich, szwedzkich i brandenburskich. Własny, nieopłacany żołnierz też nie był lepszy. Wynędzniałą, wygłodzoną ludność dobijała zaraza. W wojsku liczba ofiar epidemii zazwyczaj znacznie przewyższała liczbę poległych i niejednokrotnie to właśnie zaraza wymuszała zawarcie rozejmu czy nawet trwalszego pokoju.
Działania wojenne w Rzeczypospolitej i związane z nimi plagi trwały jeszcze przez dwie pierwsze dekady XVIII wieku, a wielka wojna północna (1700-1721), w której formalnie państwo polsko-litewskie nie brało udziału, przyniosła zniszczenia nie mniejsze niż te z lat 1648-1668. W dodatku w kraju toczyła się wojna domowa między zwolennikami Augusta II Sasa i wprowadzonego na tron przez Szwedów Stanisława Leszczyńskiego („Jedni do Sasa, drudzy do Lasa”). O skali ubytków demograficznych w wieku XVII i początkach XVIII świadczy fakt, iż poziom zaludnienia z przełomu XVI i XVII wieku osiągnięto w Rzeczypospolitej dopiero pod koniec panowania Stanisław Augusta.
Lublin w tym czasie zaznał wszelkich klęsk związanych z obecnością obcych, a i własnych żołnierzy. W październiku 1655 roku niezdolne do obrony miasto podpisało kapitulację wobec zbliżających się wojsk kozacko-moskiewskich. Mimo zapłaty olbrzymiego okupu w kwocie 90 tys. złotych i złożenia przysięgi na wierność carowi nie uniknięto rabunku i rzezi. W ciągu kilkunastu dni w perzynę obrócono zasiedlone przez Żydów przedmieścia i wymordowano około 3 tys. ich mieszkańców. Rzezi nie uniknęli też rezydenci lubelskich klasztorów.
W lutym 1656 roku przez Lublin przeciągały pobite przez Szwedów pod Gołębiem wojska Stefana Czarnieckiego, a 21 dnia tego miesiąca do miasta wkroczył ze swą armią Karol Gustaw. Władze miejskie złożyły kolejną przysięgę wiernopoddańczą, zapłaciły też 10 tys. złotych okupu zwanego Brandschatzung, który miał chronić Lublin przed celowymi podpaleniami. Miała to gwarantować królewska salwagwardia. Szwedzka załoga niewiele sobie robiła z tych gwarancji. Obłożono kontrybucją kościoły i klasztory, z miasta wybierano żywność. Do Karola Gustawa wyprawiono poselstwo z memoriałem zawierającym żale i prośby mieszczan. Zanim lubelscy wysłannicy wrócili spod Jarosławia, 9 kwietnia, po przełamaniu zaciętej obrony Szwedów, do miasta wkroczyły wojska litewskie Pawła Sapiehy. Pod szablami Litwinów padło 600 członków szwedzkiej załogi. W następnych miesiącach w Lublinie obradował senat, przebywał dwór królewski i stacjonowały znaczne siły wojskowe, tym razem własne, na których utrzymanie mieszkańcy płacili podatek zwany poborem.
W styczniu 1657 roku w granice Rzeczypospolitej wkroczyły wojska szwedzkiego sojusznika, pretendenta do polskiego tronu – księcia siedmiogrodzkiego Jerzego Rakoczego. Siły wierne Janowi Kazimierzowi opuściły miasto i okolice, a 19 kwietnia do Lublina dotarł pierwszy podjazd węgierski. Wkrótce w lubelskich murach ulokowała się załoga, będąca na utrzymaniu miasta. Ostatni zapis w księgach miejskich dotyczący tych kosztów pochodzi z 21 maja 1657 roku. Dwukrotnie, w kwietniu i w końcu czerwca, główne siły szwedzkie i siedmiogrodzkie przechodziły obok Lublina. Na szczęście do miasta nie wkroczyły. Powodem miał być pośpiech, a także obawa przed panującą tu zarazą7.
Odbudowę Lublina po następujących po sobie plagach ułatwiał fakt, że był on siedzibą Trybunału Koronnego. Kolejne sesje ściągały do miasta magnatów, duchownych i szlachtę, co stanowiło źródło dochodów władz i mieszkańców. Wzrastały wówczas zwłaszcza zyski kupców z handlu winnego, a budżet miasta powiększał się na skutek ściągania podatku zwanego czopowym. W latach 1703 i 1706 obradował w Lublinie sejm Rzeczypospolitej, co wiązało się również z napływem ludzi i pieniędzy.
Dwie pierwsze dekady XVIII stulecia, pełne spektakularnych wydarzeń, nie były jednak okresem pomyślnym w życiu miasta. Zasłużona lubelska archiwistka i sumienna badaczka jego dziejów doktor Maria Stankowa napisała: Miasto biedne i zniszczone epidemią dżumy [1707-1708 – przyp. J.L.], pożarami [1702, 1710 – przyp. J.L.] i przemarszami wojsk gościć musiało zwycięzców i zwyciężonych (…). Był tu August II wraz ze swoimi poplecznikami i mocodawcami, od kniazia Dołgorukowa i generała Aleksego Mienszykowa począwszy, na carze Piotrze I skończywszy. Był tu i Karol XII, i jego protegowany Stanisław Leszczyński. Stacjonowali tu w roku 1717 rosyjscy dragoni generała Schlippenbacha. Bytność każdego z tych dostojników zaznaczała się ściąganiem kontrybucji i obowiązkiem utrzymywania ich ze świtą i wojskiem8.
Być może do Lublina odnosi się wizerunek miasta z czasów saskich zawarty w Monachomachii Ignacego Krasickiego:
W mieście, którego nazwiska nie powiem,
Nic to albowiem do rzeczy nie przyda;
W mieście, ponieważ zbiór pustek tak zowiem
W godnym siedlisku i chłopa, i Żyda,
W mieście – gród, ziemstwo trzymało albowiem
Stare zamczysko, pustoty ohyda –
Było trzy karczmy, bram cztery ułomki,
Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki9.
Książę poetów i książę biskup warmiński opublikował Monachomachię w roku 1778, a lubelskie realia znał chociażby dlatego, że w 1765 roku był w lubelskim trybunale prezydentem deputatów duchownych. I wprawdzie karczem było na pewno więcej, ale licentia poetica…
Liczba chorób zakaźnych wywołujących epidemie od starożytności po czasy współczesne jest pokaźna i choć kilka z nich nie stanowi już dzisiaj zagrożenia, to w XX i XXI wieku pojawiły się nowe. Do wspomnianych już cholery, kiły i trzech postaci dżumy dodać trzeba przede wszystkim wiele wariantów grypy, czerwonkę (zwaną też dyzenterią), dur, czyli tyfus, odrę, ospę, malarię (zimnicę), porażenie dziecięce nagminne (polio, chorobę Heinego-Medina), szkarlatynę (płonicę), błonicę, koklusz (krztusiec), żółtą febrę, trąd, a ostatnie dziesięciolecia wzbogaciły ten spis o wirusa ebola, zika, HIV, SARS, MERS, NDB (bakterię New Dehli), chorobę marburską (gorączkę krwotoczną), dengę i wreszcie ostatni (2019) – COVID-19, koronawirus, do którego „rodziny” należą SARS i MERS CoV. To wyliczenie można oczywiście uzupełnić o wściekliznę, wąglik czy tężec… Generalnie choroby zakaźne wywołujące epidemie czy ponadkontynentalne pandemie dzielą się na wirusowe i bakteryjne, co warunkuje sposób leczenia i profilaktykę.
Współcześnie mówi się ponadto o epidemii chorób cywilizacyjnych. To m.in. otyłość, cukrzyca, osteoporoza i nowotwory, które nie zabijają „od razu”, ale skracają życie i pozbawiają komfortu. Uff! Obyśmy tylko zdrowi byli!
(…)
Dalszy ciąg w wydaniu papierowym „Akcentu”.
1 Dzieje świata. Chronologiczny przegląd ważniejszych wydarzeń. Warszawa 1972, s. 246.
2 U. Borkowska: Dynasta Jagiellonów w Polsce. Warszawa 2011, passim.
3 A. Gawlikowska-Sroka, E. Dzięciołowska-Baran: Kiła dawniej i dziś. „Annales Academiae Medicae Stetinensis” 2013, t. 59, ss. 162-165.
4 Z. Klukowski: Opis dżumy w Lublinie w roku 1625. Poznań 1926.
5 S. Tworek: Rozkwit miasta. Renesans (w:) Dzieje Lublina. Próba syntezy. Lublin 1965, s. 98.
6 Wcześniejsze wojny Rzeczpospolita toczyła poza swoimi granicami lub na słabo zaludnionych obrzeżach wschodnich.
7 M. Stankowa: Zmierzch znaczenia Lublina. Upadek (w:) Dzieje Lublina…, dz. cyt., ss. 128-129; A. Kersten: Rola polityczna Lublina w latach „potopu” (w:) Dzieje Lublina…, dz. cyt., ss. 153-158.
8 W 1704 roku miasto zapłaciło 30 tys. kontrybucji wojskom szwedzkim, co nie uchroniło od grabieży, zwłaszcza lubelskich klasztorów (franciszkanie zapłacili 6400, brygidki, oprócz kontrybucji, wypuściły w dzierżawę wieś Leśce), w 1718 na dragonów gen. Schlippenbacha miasto wydało 2888 zł. Po zakończeniu sejmu w 1706 roku Piotr I opuścił Lublin, ale na utrzymaniu miasta pozostało 8 tys. rosyjskich żołnierzy.
9 I. Krasicki: Myszeidos, Monachomachia, Antymonachomachia. Bielsko-Biała, b.d.w., s. 61.