Owce
strzygli owce. krzyczałam, że to pewno je boli. bolał mnie
owczy ból.
tyle wiesz o tych owcach, co o teorii strun, ktoś powiedział
i splunął, i nerwowo odłożył szczękające
nożyce. śmierdziało
moczem i wełną. nierówno
przecięty księżyc krwawił niby kobieta. mżyło,
szkliły się linie
elektrycznych pastuchów. jagnięta lśniły. i śniły
pulsujące energie ziołowych, płodowych wód. stryj
wziął miotłę – i wymiótł
kłębki wełny i kurz. pomyślałam, że brzydko mu w
spoconej bokserce i że dławi
woń zwierząt. w kącie stał niczym żandarm
krępy pniak z uczepionym w drewnie zębem siekiery
– dostrzegłam ślad krwi żywicznej; stygła
na zimnym ostrzu. i waliło mi serce.
a potem już wrócił ojciec zgłodniały i z wilczym
truchłem – widziałam
jego nadgarstki – jestem pewna: też krwawił…
Więcej wierszy w wydaniu papierowym i na www.nexto.pl albo www.e-kiosk.pl

