Ewa Dunaj. Back to the Future

Spis treści numeru 4/2025

Back to the Future

Ostatnimi czasy w moim życiu obrodziło w jubileusze (50-lecie matury i zjazd klasowy, 80-lecie uniwersytetu i zjazd absolwentów, 40-lecie doktoratu i skromna uroczystość w wąskim gronie przyjaciół, 45-lecie debiutu poetyckiego w „Nowym Wyrazie” i okazjonalny toast szampanem w kilkuosobowym gronie tych, co pamiętali), a takie zdarzenia zawsze stanowią okazję do wspomnień. Lata licealne, studenckie, studia doktoranckie dały mi okazję do uczenia się od najlepszych. Moi wspaniali i niezapomniani mentorzy – w liceum: polonistka Halina Mierzwińska; na uniwersytecie: profesorowie Józef Bachórz, Małgorzata Czermińska, Maria Janion, Jerzy Święch – to bez wyjątku wybitne osobowości, z którymi kontakt kształtuje każdego ucznia/studenta na całe życie. Właśnie dzięki nim krystalizowały się moje plany naukowe i twórcze, oni wpłynęli na moje wybory specjalizacji, dziedziny naukowej, problematyki.

Jacka Łukasiewicza nie poznałam osobiście, chociaż przecież okazji było sporo – przez całe lata współpracowaliśmy oboje z redakcją „Akcentu” i czasem nawet publikowaliśmy swoje teksty na sąsiadujących ze sobą kartach tego samego numeru.

Był poetą i literaturoznawcą, profesorem Uniwersytetu Wrocławskiego, autorem kilku świetnych i ważnych książek krytycznych, które przez lata żyły w dyskusjach i polemikach akademickich i które chyba niezasłużenie i przedwcześnie odłożono (czy jednak na pewno odłożono?) do lamusa historii literatury.

Moje pierwsze zetknięcie z twórczością Łukasiewicza to lektura Szmaciarzy i bohaterów.To była głośna książka, o której jeszcze po latach (ukazała się w 1963 roku) rozmawiało się na lekcjach i zajęciach kółka polonistycznego, na seminariach i podczas prywatnych spotkań. Ta publikacja dawała nam pierwsze klucze do nauki o literaturze.

Łukasiewicza się czytało. Odpowiadały nam jego polemiczny temperament i sposób analizowania tekstu, uwzględniający genezę, uwikłania polityczne i kulturowe. Autor Szmaciarzy i bohaterów udowadniał, że poezja jest nie tylko artystowskim ornamentem, kaligraficznym dekorem rzeczywistości, lecz aktualnym komentarzem, narzędziem walki, aktem sprzeciwu. Żyliśmy przecież w określonej epoce, a epoka była (i nadal jest, niestety) polityczna. Więc wraz z krytykiem mogliśmy towarzyszyć poetom „Współczesności” i Nowej Fali, właśnie przechodzącym „w fazę opozycji”. Przez pryzmat twórczości Barańczaka, Karaska i Zagajewskiego – czytaliśmy Karpowicza i Herberta, Borowskiego, Miłosza i Różewicza. Z kolei Bursa i Grochowiak pozwalali nam dostrzec niuanse i ukryte znaczenia w twórczości „smutnych rewolucjonistów”. Zaczynaliśmy postrzegać literaturę jako proces, ciągłość, coś żywego, co rozwija się, ewoluuje i zmienia, stawia pod znakiem zapytania i kontrapunktuje dokonania poprzedników, otwiera kolejne interpretacje i przemyślenia. Nowa poezja i nowy język miały w Łukasiewiczu znakomitego recenzenta i akuszera, a my – dzięki jego esejom – nabieraliśmy wiary w sprawczość sztuki, tropiliśmy absurdy otaczającej nas rzeczywistości, buntowaliśmy się przeciw nowomowie i tępej propagandzie epoki gierkowskiej.

Kiedy pod koniec wieku uniwersytety „otworzyły się” na nowe trendy i szkoły, jego modele interpretacyjne zaczęły nam się wydawać nieco anachroniczne. Miejsce Łukasiewicza zajęli czescy strukturaliści, poststrukturaliści, zwolennicy podejścia feministycznego, dekonstrukcjoniści, postmoderniści.

Biografia, konteksty historycznoliterackie i historyczne, odwoływanie się do osobistych doświadczeń, paradygmat etyczny – nagle wydały nam się takie „szkolne”. A jednak Łukasiewicza się czytało, choćby ukradkiem. Jego model kontaktu z wierszem kształtował naszą wrażliwość, nawet jeśli oficjalnie, we własnych publikacjach odwoływaliśmy się do Jacques’a Derridy, Gillesa Deleuze’a, Jeana Baudrillarda.

Wybór szkiców Jacka Łukasiewicza dokonany przez Pawła Mackiewicza po latach czyta się z radością, jak powrót do krainy niewinności, kiedy lektura wiersza stanowiła przyjemność, była prawdziwą rozmową z poetą, pozwalała dostrzec nowe perspektywy rzeczywistości, wyzwalała kreatywność i inspirowała do własnych poszukiwań.

To oczywiście wybór subiektywny, skonstruowany tak, by ukazać możliwie wszechstronnie dokonania autora. Znajdziemy tu zatem przedrukowane eseje z lat 60. i 70., nowe wersje tekstów publikowanych wcześniej, opatrzone uzupełnieniami i komentarzami, a także pierwszy raz wydany fragment nieukończonej książki o Mickiewiczu.

Łukasiewicz nie wstydził się emocji, nie silił na obiektywizm, eksponował własne doświadczenie jako punkt wyjścia; pomagała mu w tym zapewne wrażliwość poety i umiejętność jednoczesnego spoglądania na wiersz niejako z zewnątrz i od wewnątrz. Walorem jego eseistyki jest fakt, że wielu swoich bohaterów znał osobiście, towarzyszył im w twórczej drodze, patrzył z bliska, potrafił wskazać zdarzenia i doświadczenia, które kształtowały ich postawy – przykładami mogą być chociażby Grochowiak, Herbert, Białoszewski, Różewicz czy Ważyk. Był ich towarzyszem podróży, przyjacielem, życzliwym kolegą i żarliwym polemistą. W swoich esejach nierzadko utożsamiał się z autorem, wchodził w jego skórę, starał się rozumieć na poziomie ponadsłownym jego decyzje literackie i egzystencjalne. Odnosił się przy tym do własnej twórczości poetyckiej i własnych doświadczeń, nieraz wspierając się anegdotą albo cytatem z prywatnej rozmowy.

Niewątpliwie największe zainteresowanie budzą fragmenty niedokończonej książki o Mickiewiczu, otwierające nowy blok tematyczny. Szalenie inspirująca jest jednak także lektura esejów przedrukowanych z wcześniejszych publikacji. Teksty te niegdyś budziły kontrowersje i wywoływały środowiskowe spory, a dziś mogą nam przypomnieć temperaturę rozmawiania o poezji i jej związkach ze światem pozaliterackim. Mnie najbardziej zainteresowały rozdział poświęcony Stanisławowi Barańczakowi oraz dwa szkice o Stanisławie Grochowiaku. Esej „Sztuczne oddychanie” – poemat satyryczny (ss. 243-272) dotyczy tomu, który przez pierwsze lata krążył w drugim obiegu i odbierany był niezwykle emocjonalnie (nie – ani ten tom, ani Barańczak nie zestarzeli się ani trochę!). Natomiast Przyjaciel Grochowiak (złożony z dwóch części: Domek i Ku zakończeniu, ss. 377-475) ujmuje niezwykłą delikatnością przy opisywaniu najbardziej intymnych aspektów biografii autora Rozbierania do snu: krytyk nie ukrywa tu ciemnych stron drogi życiowej poety, ale ukazuje je w różnych kontekstach (także w kontekście politycznym). Wiele szczegółów mogło się tutaj znaleźć tylko dlatego, że Łukasiewicza i Grochowiaka łączyły długoletnia przyjaźń i wzajemna życzliwość.

Największą w moich oczach zasługą pisarstwa Jacka Łukasiewicza był fakt, że przez lata niezmiennie pozostawał kronikarzem dwóch najwspanialszych pokoleń literackich powojennej Polski – pokolenia „odwilży” i pokolenia „Współczesności”. Artyści tworzący i publikujący po przełomie roku 1956 pozostaną chyba na zawsze sprawcami najcudowniejszego boomu poetyckiego, który nie tylko przyniósł nam nadzieję, ale też wywarł ogromny wpływ na kilka kolejnych pokoleń literackich.

Łukasiewicz z dużą wnikliwością dostrzegł, że najbardziej charakterystyczną cechą twórczości poetów, których określił mianem „Spóźnionych”, była poetyka zapośredniczeń – tropił więc konotacje, kryptocytaty, autokreacje, ekfrazy i eksperymenty językowe, intertekstualne odwołania do filozofii czy malarstwa, ukazując tym samym bogactwo poezji współczesnej i jej nieograniczony potencjał interpretacyjny.

A że, jak wiadomo, historia zatacza koła, powtarzają się także – rozpoznawalne w zniekształceniach – postawy i losy buntowników i pętaków, „straconych pokoleń”, „szmaciarzy” i „bohaterów”. Wybór esejów opracowany przez Pawła Mackiewicza można więc czytać nie tylko jak nostalgiczny powrót do lat młodości, ale i jak uniwersalny przewodnik po współczesnej sztuce. Żyjemy przecież nadal w ciekawych czasach.


Jacek Łukasiewicz: Krok i rytm. Wybór szkiców. Wybór, opracowanie i posłowie Paweł Mackiewicz. Ossolineum, Wrocław 2024, ss. 572 + 3 nlb.

Wpłać dowolną kwotę na działalność statutową.
"Akcent" jest czasopismem niezależnym. Wschodnia Fundacja Kultury -
współwydawca "Akcentu" utrzymuje się z ograniczonych dotacji
na projekty oraz dobrowolnych wpłat.
Więcej informacji w zakładce WFK Akcent.

Przejdź do treści