pierwsza miłość
pierwsze lata w mieście były wyjątkowo trudne
palił w piecu szkicami i rysunkami żeby nie marzli w pokoju
błękity rodziły się na zimnych szybach
utrzymywała dom za zaledwie 2 franki dziennie
nie miał w sobie nic uwodzicielskiego
chował jej buty
żeby nie mogła sama wychodzić
wariat
śmiejąc się zasłania ręką usta
żyli miłością
on malował
ja czytałam powieści w odcinkach
a potem stworzył kanciaste kobiety i nie był już nikim
zostałam w tamtym czasie
namalowana do końca
zasłania dłonią kreskę ust
niebezpiecznie zakrzywioną
jak uśmiech na portretach na których jej nie ma
***
pozwolić sobie na otwarte niezadowolenie.
tego się nie robi. świat ma dosyć tandetnego
smutku. jeśli trzeba wyjść z domu drzwi
zamykać dwukrotnie na wypadek natarcia
osób których sama obecność przy dzwonku
jest nieznośna. bezpieczny który się upewni.
kupować rzeczy pojedyncze i przydatne aż do
wyrzucenia. nie przywiązywać się do przedmiotów.
wystarczy już że one się rozczulają nad
swoją kruchością i trzęsą się potem na półkach
i upadają w potrzaskane skorupy. pozwolić im
odejść. zadowalać się kartkami z okazji świąt które
niczego nie wnoszą i nic w zamian nie dają.
papier wiele zniesie. przed snem nie czepiać się
kurczowo jawy. jeszcze uwierzy że ma znaczenie
i nigdy nie wyjdzie z pokoju aż meble zostaną
na nowo obdarowane cieniem. a wtedy nie będzie
można sobie już dłużej poradzić i trzeba by się
przyznać że coś nas przerosło. jakiś czas temu.