Andrzej Nowak. „Ni to Kostiuszko, ni to Korsikan” – Józef Piłsudski w polityce polskiej

Spis treści numeru 4/2017

„Ni to Kostiuszko, ni to Korsikan” – Józef Piłsudski w polityce polskiej

(…)

Podsumowując ten, centralny zapewne wątek wizji Piłsudskiego, możemy wrócić raz jeszcze do jej inspiracji historiozofią autora Anhellego. Komendant chciał zjadaczy chleba (i to niekoniecznie dobrze zasłużonego) przerobić może nie w aniołów, jak jego duchowy mistrz, ale raczej w rycerzy, gotowych zawsze do wiernej służby swojemu Królowi-Duchowi – jedynemu, który wie, czego Polska wymaga. Chciał – i wiedział, że to niemożliwe. I na tym polega właśnie patos tej wizji.

W co natomiast chciał przekształcić Polskę – już nie jej mieszkańców, nie jej polityczne elity, ale Polskę samą – pomiędzy innymi aktorami międzynarodowej sceny politycznej?

I tu wizja Piłsudskiego przyoblekała podobne kształty jak w odniesieniu do jego własnej osoby. Niepodległość, godność, heroiczne podźwignięcie – mimo niedostatku sił własnych – i sprytne wykorzystanie tych sił, jakie Polska może w sobie odnaleźć, w taki sposób, aby niepodległość i godność między silniejszymi zachować. Tak w skrócie największym ta wizja się streszcza. I do niej w ostatnich latach swego życia wracał Piłsudski w dosadnych określeniach, jakie znamy dzięki Diariuszowi Świtalskiego. Rodzaj testamentu politycznego stanowi pod tym względem wypowiedź komendanta na konferencji byłych premierów, w marcu 1934 roku, kiedy trzeba już było rozwiązywać dylemat położenia Polski nie tylko między Rosją a Niemcami, ale między Stalinem a Hitlerem. Nawiązując do tego geopolitycznego problemu, Piłsudski ironizował: Wyzyskiwali to zagrożenie Polski wszyscy nie wyłączając (mówiąc żartem) nawet Murzynów. Ze strony Polaków znachodzono tylko jeden na to sposób: włażenie do dupy wszystkim, nawet Murzynom, i być w tych dupach obsrywanym1.

Przeciw takiej postawie Piłsudski protestował całą swoją polityczna wizją i praktyką. Jednoznacznie też wskazywał, gdzie leży największe ryzyko przyjęcia takiej postawy i utrwalenia jej w polityce polskiej – w relacjach z Zachodem, z mocarstwami zachodnimi, które tworzą swój ład międzynarodowy, starając się wciągnąć do niego Polskę jako jedno z jego narzędzi, narzędzi zabezpieczających ich – a nie polskie – interesy. Polska może wchodzić w relacje z Zachodem jedynie jako partner równorzędny, a to będzie możliwe tylko wtedy, kiedy ustabilizuje swą pozycję, swą siłę na wschodzie kontynentu (…).

1 Tamże, s. 659 (konferencja byłych premierów, 7 marca 1934 r., z udziałem Piłsudskiego, prezydenta Mościckiego, Prystora, Kazimierza Bartla, Janusza Jędrzejewicza, Sławka, Becka i Świtalskiego).

Całość w papierowym wydaniu „Akcentu”.