Artur Sienkiewicz. Trzy razy S

Spis treści numeru 1/2024

W Lublinie rezyduje obecnie aż dziesięciu konsulów honorowych reprezentujących następujące państwa: Austrię, Brazylię, Czechy, Republikę Federalną Niemiec, Wielką Brytanię i Irlandię Północną, Mołdawię, Peru, Słowenię, Węgry i Włochy. Nominacji na funkcję konsula honorowego dokonuje państwo wysyłające (chociaż najczęściej powierza się tę misję obywatelom państwa, w którym konsulat powstaje), kierując się przy tym najważniejszymi celami swej polityki oraz zasługami kandydata dla kraju, na rzecz którego ma on wykonywać pracę konsularną. Konsul honorowy musi spełniać szereg wymagań oraz mieć nieposzlakowaną opinię w kraju, w którym ma objąć funkcję. Zwykle sam ponosi koszty związane ze swoją działalnością.

14 listopada 2023 roku dziewięciu spośród lubelskich konsulów honorowych gościliśmy w redakcji „Akcentu” (było to pierwsze tego typu spotkanie w historii Lublina). Ustaliliśmy, że w kolejnych numerach opublikujemy omówienia wybranych przez Ich Ekscelencje zjawisk z kręgu kultury każdego z reprezentowanych przez nich krajów. Zaczynamy od Węgier. W przygotowaniu prezentacja brytyjska.

B.W.


Trzy razy S (Sopron, Somló, Sümeg), węgierska poezja poza krajem i polski bohater Wiosny Ludów

Konsul honorowy (zostałem nim 24 listopada 2022 roku; jestem dzisiaj jednym z sześciu konsulów honorowych Węgier w Polsce) ma za zadanie dbać w swoim kraju o interesy obywateli państwa, które reprezentuje, przyczyniać się do rozwoju przyjaznych stosunków między oboma krajami i pogłębiać współpracę między nimi – gospodarczą i kulturalną.

Dlatego z zadowoleniem przyjąłem – przyznajmy: dość niecodzienną – propozycję redakcji „Akcentu”, bym jako konsul wypowiedział się na łamach tego znakomitego literackiego czasopisma. Ponieważ analiza utworów literackich czy rozwodzenie się nad wirtuozerią tłumaczenia wymaga nie lada warsztatu, a także specjalistycznej wiedzy i wrażliwości, postanowiłem najpierw podzielić się z Państwem kilkoma refleksjami, które właściwie są zaproszeniem do odwiedzenia Węgier. Ale trasa, którą zaproponuję nie będzie wiodła do Budapesztu, Hajduszoboszlo, Egeru czy nad Balaton. To zaledwie 139 km podróży po wspaniałych, mało znanych w Polsce, magicznych miejscowościach. Trasa dla osób, dla których ważna jest treść (świadectwa historyczne) i forma (wrażenia estetyczne), ale w szczególności dla tych, którzy lubią odkrywać miejsca nieznane.

Nasza podróż zaczęłaby się w Sopron. To miasto położone tuż przy granicy z  Austrią, w którym bez trudu odnajdziemy ślady starożytności (!), jak i historii nowożytnej. W Sopron mieszka około 62 tysięcy osób, co uznać można za liczbę niezbyt imponującą, ale miasto to posiada bodaj najwięcej zabytków w  przeliczeniu na mieszkańca. Ta ilość zabytków oraz ich różnorodność w  bezpośrednim swoim sąsiedztwie może przyprawić o prawdziwy zawrót głowy. Jeśli do tego dodamy choćby minimalną wiedzę o historii miasta, to mamy przepis na wyjątkową ucztę duchową i poznawczą.

Drugim etapem w programie naszej podróży jest Somló. To nieduży region leżący w północno-zachodniej części Węgier. Jego punktem centralnym jest wzgórze Somló, czyli już wygasły wulkan, którego stoki porastają rzędy winorośli. Widoki, które stąd się rozpościerają, zapierają dech w piersiach, a wino tutaj produkowane – zwłaszcza ze szczepu Juhfark – to prawdziwy napój bogów.

Po Somló czas na Sümeg. Główny cel naszej podróży to zamek, który widać już z daleka. Zbudowany w XIII wieku, był kilkakrotnie przybudowany. Po renowacji skrzydła wschodniego w 2021 r. jest obecnie jedną z największych atrakcji turystycznych Węgier. Zwiedzając zamek koniecznie trzeba wejść na warownię – znakomity punkt widokowy na miasto i całą okolicę. To także idealne miejsce do rozważań egzystencjalnych czy nawet eschatologicznych, wywoływanych przez takie na przykład zdania:

Bo odejdę hen
z tego świata
na znak dany przez Boga,
ale wcześniej
odszukam jeszcze to pole,
gdzie tak szczęśliwa jest dusza (…)

Cytowane słowa wyszły spod pióra węgierskiej poetki Magdy Füzesi, której wiersze chciałbym gorąco polecić – czytelnicy znajdą je na stronach tego numeru „Akcentu”. Urodziła się w 1952 roku w chłopskiej rodzinie na Zakarpaciu. Ta część dawnych Węgier leży obecnie m.in. w Ukrainie, ale jej węgierscy mieszkańcy starają się kultywować rodzinne tradycje. Po traktacie w Trianon wielkie niegdyś Węgry straciły znaczną część swoich terytoriów. Węgrzy mieszkający dziś w Rumunii, Serbii, Słowacji, Ukrainie pomnażają swoją aktywnością dorobek kultury węgierskiej, w tym poezji. Pisze o tym w  dalszej części tego tomu „Akcentu” Konrad Sutarski, polski poeta i inżynier, którego miłość do węgierskiej dziewczyny sprowadziła sześćdziesiąt lat temu do Budapesztu, gdzie mieszka do dzisiaj jako ceniony tłumacz i znawca literatury obu zaprzyjaźnionych krajów. Jego szkic o węgierskiej poezji tworzonej poza granicami Węgier również chciałbym polecić.

A skoro mowa o związkach polsko-węgierskich: proszę koniecznie przeczytać historyczny esej Istvána Kovácsa o bohaterskiej postawie jednego z  polskich oficerów walczących o sprawę węgierską w czasie Wiosny Ludów. Był nim Jan Aleksander Fredro, syn znanego wszystkim polskiego dramatopisarza. Przy okazji dowiemy się również o węgierskich zainteresowaniach wybitnego malarza batalisty Juliusza Kossaka i udziale jego najbliższej rodziny w walce o wolność Węgier.

Życzę miłej i inspirującej lektury!