Grzegorz Józefczuk. Stasys – twarze, maski, powroty

Spis treści numeru 3/2023

Stasys – twarze, maski, powroty

(…)

W Poniewieżu, nieopodal którego mieszkała rodzina Stasysa, w mieście położonym około 140 kilometrów na północ od Wilna, powstaje Stasys Eidrigevičius Art Center. Imponujący budynek jest już gotowy, na jego białej elewacji w rogu na górze po lewej stronie zobaczymy delikatny napis, znak, sygnaturę – Stasys. Trwa aranżacja wnętrz, bardzo „stasysowych”.

(…)

Miło zatem, że to właśnie do Lublina tak często przyjeżdża Stasys Eidrigevičius, o którym w Polsce pisze się, że jest artystą polskim pochodzenia litewskiego, a na Litwie – że jest po prostu artystą litewskim. Nie tylko geopolityka sprawiła, że Stasys stał się poprzez sztukę ambasadorem – Litwy w Polsce i Polski w Litwie; przede wszystkim sprawił to sam artysta, jego osobowość oraz niebywała energia twórcza. Biorąc pod uwagę niezwykłą kreatywną mobilność Stasysa, łatwiej przywoływać jego niedawne wystawy czy wizyty w Lublinie niż te sprzed lat – jest ich doprawdy wiele, trudno je spamiętać. Lecz każda taka wizyta, wernisaż czy spotkanie były i są naznaczone nutą ciekawości, owym kontekstem wspólnej polsko-litewskiej historii, nawet jeżeli żadne słowo po litewsku nie zostanie powiedziane. Zresztą sam artysta nigdy tak o swym życiu nie mówił, więc zapewne stał się ambasadorem, posłańcem, łącznikiem bez wyraźnego zamiaru. Tym bardziej że Stasys nie jest człowiekiem ekstrawertycznym, jest skupiony na sobie i sztuce, a zewnętrzność oswaja poprzez żart, humor i ironię. Ta tak zwana „podwójna tożsamość” wcale mu nie przeszkadza. Kwartalnik „Akcent” opublikował dziesięć lat temu interesującą rozmowę z artystą 1. Nagle Eliza Leszczyńska-Pieniak pyta Stasysa: W jakim języku myśli pan o świecie? Artysta odpowiada: Piszę dziennik po polsku, a artykuły po litewsku. Te dwa języki traktuję na równi.

Urodził się w 1949 roku we wsi Medyniszki. Jego ojciec był Polakiem, matka Litwinką, w domu rozmawiano po litewsku, dzieciństwo miał typowo wiejskie, lecz nieprzeciętne zdolności artystyczne zdecydowały, że wspierano jego edukację w tym kierunku; w 1973 roku obronił dyplom w Instytucie Sztuk Pięknych w Wilnie, tego też roku otrzymał ważne, pierwsze potwierdzenie swego talentu – nagrodę na Międzynarodowym Biennale Exlibrisu Współczesnego w Malborku. W Polsce mieszka od 1980 roku. Najpierw dał się poznać jako mistrz ekslibrisów i małych form graficznych. To, co małe, jest w sztuce bardzo ważne, albowiem świadczy o wyobraźni artysty, o jego wizji, a jeszcze bardziej o kompetencjach w zakresie kompozycji i rzecz jasna techniki, czyli o umiejętności posługiwania się środkami artystycznej ekspresji. Spełniwszy się w tych dyscyplinach, Stasys „rozmalował się”, lecz z iście litewską powściągliwością, osiągając mistrzostwo w sztuce plakatu (nietypograficznego) oraz ilustracji, nie tylko książkowej. Zdobył niezliczoną liczbę nagród na najważniejszych wystawach w świecie, od Meksyku i Nowego Jorku po Rzym, Berlin i Barcelonę. (…)

Na niedawnej wystawie Postapokalipsa w lubelskiej galerii Wirydarz2 figura twarzy-maski staje się wizualnym narzędziem wyrażającym niezgodę artysty – jego protest wobec tego, co przynoszą nam źli ludzie i współczesność, od której oczekiwalibyśmy czegoś innego niż pandemia i rosyjska agresja na Ukrainę. Najprostszy gest jest najsilniejszy. Trudno o większą syntezę protestu niż w pracach Krzyk, Covid, Potem czy Willa Winter. Dlatego radość z witalnej energii i piękna codzienności, jak w barwnych pracach Pogoda i Rozkwit, jest skażona świadomością zagrożenia i trwogą. (…)

Wybitny japoński badacz komunikacji wizualnej prof. Niijima Minoru z Musashino Art University w Tokio pisze o sztuce Stasysa: Motywacja osobistej ekspresji została tak doskonale wysublimowana, że rezultat przekracza narodowe i kulturalne granice, umożliwiając udział w tym doświadczeniu wszystkim ludziom.

(…)

Kiedy myślę o tym, jak bardzo maska twarzy i twarz na masce skupiają i pochłaniają uwagę Stasysa, przypomina mi się wydarzenie sprzed lat. Wędrowaliśmy razem po tajemnych miejscach Kazimierza Dolnego, gdzie zresztą artysta miał kameralny dom (trzymał tu swoje sławne Smutki), często wystawiał, realizował działania performatywne (jak to sławne, dedykowane Vincentowi van Goghowi, kiedy to posadził hektar słoneczników i zamieszkał w środku pola). Dostaliśmy klucze do podziemia kościoła św. Anny. W krypcie stały trumny, niektóre otwarte. Zakratowane okienko dawało słabe światło, zapaliliśmy zapałki. „Jakiż on ma wyraz twarzy! Mój Boże…” – szepnął Stasys. Jak w każdym z nas, objawiło się w nim zaciekawienie, ale i to dreszczowe zmysłów wyczulenie, kiedy wkracza się w przestrzeń nie swojego świata. Patrzył z napięciem na czaszkę powleczoną szarą materią kilkusetletniej skóry. Za chwilę, nachylając się nad wiekiem innej trumny, na której kiedyś ktoś położył inną czaszkę – zapytał: „A ten! Kto to był?”. Wziął czaszkę do rąk i przez chwilę, jak w teatrze Szekspira, patrzył w oczodoły. Czym była ta czaszka? Co w niej pozostało z twarzy, a co stało się maską?


1 E. Leszczyńska-Pieniak: Maski Stasysa. Rozmowa ze Stasysem Eidrigevičiusem. „Akcent” 2013, nr 1, s. 156.
2 Wernisaż 12 maja 2023 r. z okazji 50-lecia twórczości artysty. Z wystawy w Wirydarzu pochodzą prezentowane w tym numerze prace Stasysa.


Całość w wydaniu tradycyjnym „Akcentu”.