Iwona Gralewicz-Wolny. „Litera po literze”

Spis treści numeru 1/2020

„Litera po literze”

Gdy kilka miesięcy temu słuchałam podczas lubelskiego festiwalu Miasto Poezji autorskiej lektury „poematu na dwa głosy” Koniec wakacji Marcina Barana i Marcina Sendeckiego, nie przypuszczałam, że podwórko Domu Słów, na którym odbywało się spotkanie, powróci do mnie wkrótce w zapośredniczonej inną poetycką książką odsłonie. Ta książka to Lekcje rozróżniania, debiutancki tom poetycki Jadwigi Graboś, który autorka zdecydowała się otworzyć fotografią o istotnym dla uważnego czytelnika znaczeniu. „Podwórko z karuzelą przy Domu Słów” – taką informację znajdujemy w spisie zdjęć i nie powinniśmy jej zignorować, podobnie jak ukazanego na fotografii fragmentu pejzażu. Jest to bowiem swoista podpowiedź, wskazanie nadrzędnej perspektywy zbioru, w którym to, co literackie, spotyka się z tym, co dziecięce, choć jednocześnie dorosłe, by zbudować świat przedstawiony o trudnej do przecenienia jakości. Na skrzyżowaniu tych wymiarów znajdujemy się w zasadzie od samego początku lektury, trzymamy bowiem w dłoni książkę, której tytuł za sprawą metaforyki związanej ze szkołą przywołuje czas dzieciństwa. Ale to nie szkoła będzie tu kluczowym kontekstem, lecz sam proces uczenia się, nazywania rzeczy i zdarzeń, wyodrębniania fragmentów bytu, czyli – by posłużyć się frazą samej poetki – ich „rozróżniania”. To zadanie, o zgoła kosmogonicznym wymiarze, może nas w pierwszym odruchu onieśmielać swą skalą, choć przecież mierzymy się z nim wszyscy, pokonując trudną i wyboistą drogę od dzieciństwa do dorosłości. W interpretacji Graboś samo rozróżnianie nie jest jednak podróżą z punktu A do punktu B, to raczej toczący się nieustannie proces, sposób na życie uważne i wnikliwe, a w konsekwencji świadome, takie, jakie zwykli prowadzić poeci. Podwórko jako przestrzeń dziecięcych zabaw; słowa, które mają swój dom, dom poezji; wreszcie konotująca porządek wiecznego obrotu, a tym samym powrotu, karuzela – wszystko to układa się w obrazową, bo obrazem przedstawioną i do wyobraźni apelującą, punktową charakterystykę kilkudziesięciu wierszy lubelskiej poetki.

W pamięć zapadają zwłaszcza dwa spośród nich, umieszczone w zakończeniu tomu, wieńczące zapis oglądu świata, lecz także projektujące repetycję lektury, niejako w nawiązaniu do karuzelowego motywu z rozpoczynającej książkę fotografii. Dramaturgia obu tych utworów – mowa o wierszach Szukam i Bądź – wiąże się z trybami lirycznego monologu formującymi przejście od autotematycznej wiwisekcji do przesłania, którego adresatem jest czytelnik, zarówno tego wiersza, jak i całego zbioru. Jako pierwsza wybrzmiewa konfesja alter ego poetki:

Szukam

głębi w słowach zestawiam zdania
obok równoważników pytania
porzucam bez odpowiedzi sens rozmywa się
pośród kontekstów topi w domysłach i błądzimy
a może należy nie grać w podchody
wrócić do starorzecza
skreślić wszystko i napisać
drzewo to roślina
człowiek to ssak

Poezja o poezji jest tu okazją do reasumpcji procesu, jaki toczył się na przestrzeni całej książki. Pytania zadawane światu, zawsze prowizoryczne odpowiedzi, sugestie i przypuszczenia zamiast precyzyjnych sądów – wszystko to, objęte metaforą dziecięcej gry w podchody, składa się na klęskę poznawczego procesu jako źródła wiedzy o życiu. Na kanwie tej porażki rodzi się – również inspirowany dzieciństwem – zamysł powrotu do rzeczy pierwszych. Celem staje się porzucenie kontekstów i supozycji na rzecz tekstu formułującego najprostszy przekaz o tym, co nas otacza i z czego wyrośliśmy. Metafora starorzecza, przyrzecznego jeziora, jest propozycją porzucenia głównego nurtu zdarzeń oraz redukcji nadmiaru wrażeń i doświadczeń, z jakimi musi mierzyć się współczesny człowiek, na rzecz refleksji, która ma szansę zrodzić się w konsekwencji takiej rezygnacji. Powrót do elementarnych sensów nie oznacza kryzysu literackiego medium, przeciwnie, pismo jest tu sojusznikiem w pozycjonowaniu pojęć, w budowaniu fundamentu ze słów, na którym można będzie oprzeć swoją bardziej świadomą i dojrzalszą egzystencję.

Drzewo to roślina, / człowiek to ssak – zdania te brzmią niczym wypisy ze szkolnego elementarza, odsłaniając największą wartość proponowanego przez Graboś powrotu do dzieciństwa, jaką jest odzyskanie zdolności widzenia świata w podstawowym wymiarze. Nie chodzi tu o sentymentalną falę wspomnień z czasów pierwszej młodości, lecz o utraconą umiejętność czytania znaczeń – by pozostać przy poetyce przywołanego tu gatunku – elementarnych. Nierzadko podszyte podziwem zdziwienie jest tą postawą wobec świata, jaką mamy wynieść z udzielanych przez poetkę lekcji rozróżniania. Wiersz Szukam jest praktyczną nauką tej postawy i dobrym jej przykładem. Ascetyczny, oczyszczony z interpunkcyjnych progów monolog brzmi czysto i przekonująco, a sam przekaz jest uwiarygodniony jego pozycją w tomie – to konkluzja z podróży, jaką odbyli wraz z poetką czytelnicy jej książki. To oni są też adresatami zamykającego tom wiersza Bądź z jego organicznym przesłaniem odnowienia więzi z naturą, nauczycielką życia. Postulowane w tytule utworu bycie jest, niemal dosłownie rozumianym, powrotem do korzeni, ponowną unią ze światem roślin i zwierząt, w którym szukać należy nie tyle schronienia, ile wiedzy pomocnej w radzeniu sobie z opresją historii i cywilizacji. Imperatywne „bądź” ma w tle postulat przypomnienia sobie o tym, że jesteśmy częścią większej całości, która może być dla nas wsparciem, szczególnie wtedy, gdy tracimy pewność własnej tożsamości bądź wiarę w sens naszego istnienia.

Ponawiając lekturę debiutanckiego tomu Jadwigi Graboś, można dostrzec w nim schemat biografii, w który wpisuje się zarówno panteistyczny obraz połączenia z naturą z wieńczącego zbiór wiersza Bądź, jak i otwierająca książkę Lekcja rozróżniania. To tu po raz pierwszy pojawia się ów ważny bohater wierszy lubelskiej poetki – dziecko, tym razem pobierające od matki tytułową lekcję:

dziecko wodzi paluszkiem
po kartce składa literę do litery
sylabę do sylaby poprawia
ton głosu powtarza szeptem
wstrzymuje oddech
teraz uważaj – ostrzega matka – wszystko
tworzy się z jednego alfabetu
i miłość
i nienawiść

Wolna od poetyckiego eksperymentu, wręcz wydestylowana poetycka fraza nie odciąga swą formą uwagi od kluczowego znaczenia kreślonej tu sytuacji lirycznej. Oto jesteśmy świadkami stworzenia człowieka jako istoty uwikłanej w  splot dwóch przeciwstawnych sił, które niosą ze sobą dobro i zło. Umiejętność ich rozróżnienia jest kojarzona z rytmem oddechu, który jest z kolei rytmem słowa. To zresztą nie jedyny wiersz, w którym Graboś demonstruje uwrażliwienie na moment początku, wyłaniania i formowania się bytów z magmy istnienia. Sceny tego rodzaju noszą w jej poezji swoistą sygnaturę plastyczną właściwą portretowi (jak w wierszu *** [dziewczynka na brzegu jeziora…]) czy pejzażowi (jak w wierszu Białe – enumeracyjnym opisie zimy, zamkniętym niezwykłą puentą: gdy urośnie coś czego można strzec dzień odzyska sens). Autorka Lekcji rozróżniania proponuje swoim czytelnikom rekonstrukcję punktów wyjścia zarówno w płaszczyźnie życia, jak i twórczości. Zafascynowana momentem początku poszukuje jego śladów w ciele (wiersz Ciało kobiety w świetle) i w tekście. Ten ostatni zawsze jest procesem, bytem in statu nascendi, którego narodziny bohaterka tej poezji obserwuje z czułością, ale też w swoistym napięciu wynikającym ze świadomości wagi, jaką potrafi nieść słowo, szczególnie słowo poetyckie. Autotematyczne relacje Graboś brzmią przejmująco, przede wszystkim z uwagi na ich intymny, konfesyjny charakter. Powracające obrazy składania liter, odsłaniania sensów, scalania wiersza układają się w opowieść o skrajnie prywatnym procesie narodzin tekstu:

Przychodzi nocą

układa się we mnie litera po literze w wyrazy zdania
mocujemy się trzymamy za ręce przylegają usta
oddaję mu myśli bez sprzeciwu aż zaczynam czuć ból
zapisuję nie dopieszczam zasypiam
czarna lampka pochyla się nade mną
jak matka

Przychodzi nocą to także jeden z tych wierszy Graboś, w których poetka w specyficzny sposób niuansuje kategorię bliskości. W dotyku, w zetknięciu dostrzega pewną nieoczywistą przeciwstawność – bliskie często oznacza bolesne, czy wręcz śmiertelne, jak w wierszu Morze, którego tytułowy bohater kocha ciała dzieci obmywa je pieści bawi unoszeniem / fal rozpryskanych na twarzy łaskocze stopy, po czym, gdy nasyci się dotykiem gładkiej skóry / wyrzuca ciała na brzeg / matkom.

Dotyk to najwrażliwszy spośród zmysłów, jakie analizuje bohaterka liryczna tomu. W wierszach Mówisz, Mówią czy Płyn surowiczy dotyk dostarcza jej wiedzy o sobie, utrwala relację z drugim człowiekiem bądź poświadcza jego śmierć. Ta ostatnia dochodzi w wierszach lubelskiej poetki do głosu po wielekroć (Zmarli, Mała Riham, Widziałam martwego ptaka czy Pierwszy listopada na cmentarzu komunalnym na Majdanku), domykając niejako dziecięcą perspektywę z początku tomu i stając się przy tym najważniejszą – bo ostateczną – z lekcji, jakie przychodzi nam odrobić. Podobnie jak wszystkie pozostałe, lekcja ta również zostaje podana w sposób wyważony, w tonie głębokiego namysłu, z poczuciem odpowiedzialności za słowo. Warto docenić uważność i wrażliwość, z jaką Jadwiga Graboś podpowiada nam kolejne tematy lekcji rozróżniania, i odwzajemnić się autorce poprzez równie uważną i wrażliwą lekturę jej debiutanckiego tomu.


Jadwiga Graboś: Lekcje rozróżniania. Towarzystwo Edukacji Kulturalnej w Lublinie, Lublin 2019, ss. 60 + 4 nlb.