Małgorzata Szlachetka. Zanim Loża 44 przeszła do historii, trochę się działo

Spis treści numeru 4/2023

Zanim Loża 44 przeszła do historii, trochę się działo

Teatr jest sztuką ulotną. Nawet najbardziej drobiazgowe opisy premier sprzed lat nie mają już temperatury spektaklu oglądanego na żywo. Również nagranie, o ile takie zostało zrobione, nie oddaje w pełni emocji, jakie czuje widz siedzący na widowni. Kabaret na tym tle jest jeszcze bardziej efemeryczny.

Gubi to, co jest jego największą siłą: aktualność. Żarty kabaretowe zazwyczaj nawiązują do tego, co tu i teraz, szczególnie jeśli mają kontekst polityczny, bo już kontekst obyczajowy jest bardziej uniwersalny. Po latach możemy nie tylko nie wyłapać wielu niuansów, ale też nie śmiać się w miejscach, które założyli sobie autorzy żartu, a nawet (o zgrozo) – nie śmiać się w ogóle, bo to już nie jest nasza bajka.

Śmiesznie o kabarecie

Oczywiście na tym tle są takie wyjątki jak ponadczasowy Kabaret Starszych Panów, ale to mistrzowski poziom, jaki osiągnęli nieliczni.

Jak napisać o popularnym kabarecie, żeby to było lekkie i ciągle zabawne? To karkołomne zadanie postawił przed sobą Maciej T. Wijatkowski, aktor Studenckiego Bractwa Satyrycznego Loża 44. Grupy, która nie tylko zapełniała największe sale w czasie premier swoich programów kabaretowych, ale też kojarzona była z niezwykle popularnymi Spotkaniami z Balladą, emitowanymi w TVP 2.

Autor Czterech par w kroku. Jak szukałem żony z Bractwem Satyrycznym Loża 441 przedstawiony został w następujący sposób: Rocznik 1962. Bardzo dobry rocznik. Wykształcony na anglistę, uprawiał i uprawia setkę zawodów i zajęć: aktora estradowego i ekranowego, redaktora telewizyjnego, projektanta mebli, publicysty, dziennikarza, tłumacza, kierowcy. Upierdliwie bezpartyjny od urodzenia, bo brzydzi się polityką, określany bywa czasami jako: „lewicujący chadek o odchyleniu hedonistycznym”.

A sama publikacja to oparta na anegdotach opowieść zza kulis, co podkreślone jest już na pierwszych stronach.

Dla kogo jest ta książka?

Loża 44 powstała w Lublinie, więc lublinianie z ciekawością sięgną po tę lekturę. Na pewno wiele radości będą też mieli bohaterowie opisanych zdarzeń, ale zakładam, że autor pisał nie tylko z myślą o nich. Można zapytać – a co z innymi? Bo chociaż styl jest lekki i książkę czyta się szybko, to w pewnym momencie można się znużyć powtarzalnością sytuacji. Dużo tu imprez alkoholowych między występami i wyliczania, gdzie artyści pojechali z kolejnym programem. Gdyby całość utrzymana była w tym tonie, nie byłoby dobrze. Na szczęście jest w tych wspomnieniach coś z ducha opisywanego kabaretu, więc warto dać im szansę.

Przejdźmy zatem do szczegółów.

Na uwagę zasługuje sposób pokazania funkcjonowania cenzury w okresie PRL-u. Świetne zostały też przedstawione perypetie kabareciarzy z Loży 44 w czasie trwania stanu wojennego – dowód na to, że dystans do siebie można mieć naprawdę w każdej sytuacji. Ukłony dla autora za to, że nie popadł w kombatanckie tony w koturnowym stylu. Bo to, z pewnością, nie pasowałoby do tonu całej opowieści.

I tutaj wchodzi Kutz

To, co dla mnie jest nie do przyjęcia w Czterech parach w kroku, to seksistowskie traktowanie kobiet. I choć pewnie książka stanowi pod tym względem odbicie obyczajów epoki, o której czytamy, współcześnie nie powinno to być usprawiedliwieniem.

Chwalenie się „podbojami” ma być zabawne, ale jakoś zabawne nie jest. I tak, o studentkach historii sztuki KUL dowiadujemy się: Oj, nie były one świętobliwe, za to śliczne! Spędziłem wiele upojnych (dosłownie i w przenośni) chwil, imprezując z wyżej wspomnianymi. A w innym miejscu czytamy: Zawsze czułem się lesbijką i wolałem z kobietami. Mam to do dziś.

Naprawdę książka nic by nie straciła, gdyby tych fragmentów nie było.

Dlaczego w takim razie warto dać jej szansę?

Choćby dla branżowych anegdot podanych w lekkim tonie. Tę o Kazimierzu Kutzu przeczytajcie koniecznie, bo jest piękna. Niczego więcej nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności lektury. Jest tu także smaczny fragment poświęcony Krajowemu Festiwalowi Piosenki Polskiej w Opolu, a raczej temu, co w 1986 roku działo się za kulisami szacownej imprezy, która niewątpliwie jest częścią historii dziejów polskiej estrady.

Częścią tej historii jest również Loża 44.

1 Maciej T. Wijatkowski: Cztery pary w kroku. Jak szukałem żony z Bractwem Satyrycznym Loża 44. Stapis, Katowice 2022, ss. 156 + 4 nlb.


16 kwietnia 2023 r. dotarła do nas wiadomość o śmierci doktora Irosława Szymańskiego (ur. w 1946 r.). To on założył w 1972 r. Studenckie Bractwo Satyryczne „Loża 44”. Był też współzałożycielem miesięcznika lubelskich lekarzy „Medicus”, na którego łamach stale publikował, uwielbianym przez pacjentów lekarzem i jednocześnie autorem znakomitych scenariuszy kabaretowych oraz tekstów satyrycznych, drukowanych również w „Akcencie”, m.in. w specjalnym tomie „Komizm, humor i groteska w kulturze Europy” (nr 2-3 z 1991 roku). W numerze 3 z 2013 roku Małgorzata Szlachetka poświęciła Jego twórczości kabaretowej monograficzny artykuł. Będzie nam brakowało Jego pogodnej ironii i zwyczajnej ludzkiej dobroci.

Redakcja „Akcentu”