Piotr Majewski. Pochwała głębokiego doświadczania sztuki

Spis treści numeru 4/2023

Pochwała głębokiego doświadczania sztuki

„Dziękuję za zaproszenie do Waszego świata” – napisała w posłowiu do książki Piotra Sendeckiego Iwona Hofman. Otóż od razu trzeba wyjaśnić dwie zasadnicze kwestie. Na tom Między obrazem a dźwiękiem. Notatnik wenecki i inne eseje złożyły się teksty napisane przez Piotra Sendeckiego, lecz raczej nie przybrałyby one takiego kształtu, gdyby nie żona autora – Marzenna Sendecka, ich pierwsza czytelniczka, a zapewne także inspiratorka niektórych zawartych w nich rozważań. Czytelnik wielokrotnie przekonuje się, że publikacja ta jest w istocie pokłosiem wspólnych podróży „za sztuką” państwa Sendeckich. Ale znajdziemy w niej również wiersze Marzenny Sendeckiej, w tym dwa, z których jeden otwiera, a drugi zamyka tom. Zatytułowane stosownie do swojego umiejscowienia – Uwertura wenecka i Finale – stanowią one poetyckie zapiski z ukochanej i często odwiedzanej Wenecji, „co roku innej, co roku tej samej”, a podtytuł książki dobitnie świadczy o centralnym miejscu tego miasta na mapie podróżniczych przedsięwzięć obojga pasjonatów sztuki.

Druga rzecz – „świat autorów”. Otrzymujemy zbiór esejów pisanych w pierwszej osobie liczby mnogiej, „subiektywnych i namiętnych”, jak postulował Charles Baudelaire, gdy formułował credo krytyki artystycznej, ale też – pójdźmy dalej za głosem autora Kwiatów zła – pełnych erudycyjnych dociekań, prowadzących meandrycznymi ścieżkami w pozornie bardzo odległe od głównego wątku obszary refleksji. Ta czy inna wystawa okazuje się tu zatem pretekstem dla bardzo ciekawych, a momentami porywających wypraw w głąb historii, biografistyki czy rozważań na temat powinowactw sztuk plastycznych, literatury i muzyki. Książka, która do rąk czytelników trafiła bezpośrednio za sprawą Wydawnictwa Muzeum Narodowego w Lublinie, dobitnie dowodzi, że nie sposób dzisiaj patrzeć na zjawiska artystyczne w oderwaniu od kulturowych kontekstów, bez uwzględniania nie tylko konceptualnego zamysłu realizowanego przez instytucje, kuratorów i samych twórców, ale także szerzej rozumianej perspektywy antropologii kulturowej czy – w odniesieniu do sztuk wizualnych – visual culture. Co jednak najważniejsze, eseje zebrane w jednym zwartym tomie (wcześniej w większości publikowane jako osobne artykuły, m.in. na łamach „Akcentu”) nie tylko odzwierciedlają gust autora, jego wszechstronne, a zarazem bardzo określone fascynacje z dziedziny plastyki, muzyki i literatury, ale też dają pogłębiony wgląd w konkretne wydarzenia artystyczne z lat 2015-2020. W tym sensie eseje Sendeckiego nie tylko są zapisem doświadczania sztuki w międzynarodowym kontekście, lecz także można w nich dostrzec rodzaj diagnozy stanu współczesnej kultury, ze szczególnym uwzględnieniem sztuk wizualnych i muzyki (tytułowe „pomiędzy obrazem a dźwiękiem” stawia oba te obszary ekspresji na równorzędnym poziomie). Powiedzmy od razu – jest to diagnoza na wskroś optymistyczna, jeśli nie entuzjastyczna.

Zakres obserwacji problematyki artystycznej jest w książce Piotra Sendeckiego bardzo szeroki. Na tytułowy „notatnik wenecki” składają się dwa najobszerniejsze eseje, dla których punktem wyjścia były kolejne edycje Biennale Sztuki w Wenecji – z 2015 i 2017 roku. Do tego wątku warto będzie jeszcze powrócić. W początkowej części tomu znajdziemy też esej poświęcony sylwetce i twórczości Lory Bert, która – zresztą z inicjatywy Piotra Sendeckiego – w 2017 roku zaprezentowała swoje prace w salach wystawowych Muzeum Narodowego w Lublinie (wówczas noszącego jeszcze nazwę Muzeum Lubelskie).

Z kolei w „dygresyjnym notatniku” (cóż za adekwatna nazwa w stosunku do narracji zakładającej meandryczne przedzieranie się przez epizody i wątki dalszego planu) czytelnik przenosi się do Wiednia i Berlina, by najpierw nad „modrym Dunajem”, pod pretekstem refleksji snutych na kanwie premiery opery Capriccio Richarda Straussa wiosną 2016 roku, podążyć za Piotrem Sendeckim ścieżką powinowactw pomiędzy twórczością muzyczną autora Salome a osobą i dziełem Mieczysława Karłowicza, o którym autor pisze jako o polskim „kompozytorze ciągle niedocenionym”. A potem oczyma Sendeckiego spoglądamy na Wiedeń z okresu Jugendstilu, secesji, ekspresjonizmu i awangardy.

W części tekstu poświęconej Berlinowi czytelnik natrafia natomiast na niezwykle barwny, wielowątkowy obraz tego miasta, wzbogacony o szereg dygresji historycznych i socjologicznych. Zresztą znaczenie Berlina Zachodniego jako ośrodka promowania kultury liberalnej, a także ważnego miejsca dla wielu Polaków, którzy przebywali tam w czasach istnienia żelaznej kurtyny, autor podkreśla także w osobnym eseju poświęconym relacjom Czesława Miłosza i Witolda Gombrowicza. Obok refleksji na temat problemu „polskości” dobitny wyraz znajduje w tym tekście więź Sendeckiego z autorem Ferdydurke, która wynika ze wspólnych dla nich studiów prawniczych. Jak wiadomo, takie same ukończyli również Miłosz i Herbert. Ciekawe, że trzech z najważniejszych pisarzy drugiej połowy XX wieku było z wykształcenia prawnikami – konstatuje Sendecki, a zaraz potem odnajduje w cytowanym przez Andrzeja Franaszka liście Miłosza do Herberta pochwałę edukacji prawniczej, która wpoiła polskiemu nobliście „poszanowanie myślowej precyzji”. Oto przykład z upodobaniem stosowanej przez autora metody dygresyjnej.

Trasy artystycznych podróży prowadzą Piotra Sendeckiego z Lublina nie tylko do Wenecji, Wiednia i Berlina, ale też na przykład do niewielkiej miejscowości Susch, leżącej w „samym sercu Alp”, w szwajcarskim kantonie Gryzonia, w której na przełomie 2018 i 2019 roku Grażyna Kulczyk otworzyła muzeum sztuki współczesnej. Jeden z esejów został poświęcony temu właśnie niezwykłemu projektowi, porównywanemu niekiedy do utopii Fitzcarralda z filmu Wernera Herzoga (z tym poglądem Sendecki zresztą przekonująco polemizuje). Okolice Susch są interesujące z wielu powodów, a Piotr Sendecki wszystkie te czynniki skrupulatnie odnotowuje, wspominając o historycznym kontekście pozwalającym uznać to miejsce za jedno z kluczowych dla formowania się mentalności Europejczyków, podkreślając stykanie się w owych rejonach różnych etnicznych, cywilizacyjnych i kulturowych wpływów czy zauważając, że w nieodległym Davos Tomasz Mann umieścił akcję Czarodziejskiej góry. Na odniesienia do tej słynnej powieści można zresztą natrafić podczas zwiedzania imponującej ekspozycji muzealnej (25 sal wystawowych, ok. 1500 m2 powierzchni). Pojawiają się one w dziele Mirosława Bałki, stanowiącym notabene jeden z wielu przykładów sztuki instalacji, która – jak wynika z opisu zawartego w książce – jest dominującą formą ekspresji artystycznej w muzeum w Susch.

Szkoda, że na ścieżkach peregrynacji przedstawionych w omawianym tomie zabrakło Paryża, gdyż ze względu na fascynację autora pierwszymi dekadami poprzedniego stulecia refleksje na temat życia artystycznego stolicy Francji pasowałyby tu doskonale. Wśród esejów zamieszczonych w Między obrazem a słowem odnajdziemy co prawda bardziej historyczne rozważania o Leonardzie da Vinci, sprowokowane pięćsetną rocznicą śmierci wszechstronnego wynalazcy i twórcy Mony Lisy, jednak ostatecznie więcej niż o samym mistrzu i jego osiągnięciach przeczytamy o XX-wiecznych adaptacjach jego najsłynniejszego arcydzieła. Jasne jest więc, że Piotra Sendeckiego bardziej niż malarstwo dawnych mistrzów interesują zagadnienia sztuki nowoczesnej i współczesnej, w tym początki nowoczesności i chociażby rola, jaką w tych rewolucyjnych czasach odgrywała awangarda, a w tym kontekście przyjrzenie się wystawom paryskim – jakże chętnie celebrującym niewątpliwą doniosłość tego, co działo się w mieście nad Sekwaną w czasach belle époque – bardzo dużo by wniosło. Być może to kwestia przyszłości – kolejnych podróży i przedsięwzięć pisarskich autora.

Tym niemniej na stronicach książki, chociażby w eseju poświęconym charakterystyce wystaw w Albertinie („naszej ulubionej galerii wiedeńskiej”), Sendecki odsłania przed czytelnikom słabiej znane aspekty biografii klasyków modernizmu: Malewicza, Tatlina, Chagalla, Balthusa, Strzemińskiego, Berlewiego i wielu innych. Znajdziemy tu zupełnie niezwykłe przemyślenia, jak na przykład te dotyczące sposobów portretowania Anny Achmatowej, począwszy od jej wizerunku autorstwa Natana Altmana z 1914 roku. Widok portretu Achmatowej na jednej z oglądanych ekspozycji okazuje się w książce punktem wyjścia do nakreślenia wnikliwego psychologicznego szkicu osobowości rosyjskiej poetki. Autor sięga m.in po wiersz jej męża Nikołaja Gumiłowa, żeby przywołać obraz „czarownicy, kapryśnicy, ptaszyny – śpiewaczki”. Przypomniane tu zostały dobrze znane obrazy autorstwa Modiglianiego, ale znajdziemy też wzmiankę o mniej spopularyzowanym wizerunku poetki, cenionym jednak bardzo przez nią samą – pędzla Aleksandra Tyszlera. Nawiasem mówiąc: przywołane portrety mogłyby być zaczynem do podjęcia refleksji na temat wyróżniającego się stylu poetki, która – jak pisała Grażyna Bobilewicz – „umiała się ubrać i być artystycznie piękną”. Ale to tylko świadczy o tym, że dzieło sztuki poddane procesowi interpretacji, zwłaszcza w tekście eseistycznym, odsłaniać będzie coraz to inne oblicza swojej wielowarstwowej struktury.

Dla zafascynowanego nowoczesnością i współczesnością Piotra Sendeckiego ciekawsze niż wenecka szkoła malarstwa renesansowego czy barokowego są weneckie odsłony sztuki współczesnej. Świadczą o tym dobitnie wspominane już eseje o Biennale di Venezia. Na początku notatnika z 2017 roku autor z zapałem wyraża głęboką nadzieję pokładaną w tej najstarszej europejskiej imprezie konkursowej poświęconej sztuce: obejrzymy to, co dzieje się ze sztuką współczesną, z plastyką: smakując jej ekstrakt, poszukamy przesłań, odkryć, wizji, debiutujących twórców i nowych dzieł uznanych mistrzów. Rzeczywiście, z tej obietnicy Sendecki wywiązuje się znakomicie.

Tekst rozpoczyna impresja z wernisażu wystawy prezentującej dzieła minimalistów i przedstawicieli op-artu w La Galleria, prowadzonej przez zaprzyjaźnioną z autorem Dorotheę van der Koelen. Po tej migawkowej relacji z otwarcia ekspozycji czytelnik podąża za eseistą wprost na biennale. Przy czym na sposobie odczytania imprezy, przynajmniej w pierwszej części eseju, w pewnym stopniu ciąży kwestia sztuki narodowej, podejmowana przez Sendeckiego z jednej strony z uwagi na istnienie pawilonów narodowych, w których prezentuje swoją twórczość część artystów uczestniczących w biennale, z drugiej – w związku z toczącą się w tamtym czasie w Polsce dyskusją wokół problemu narodowej tożsamości (m.in. na kanwie głośnej wystawy Późna polskość. Formy tożsamości narodowej w sztuce po 1989 roku w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski). Uwagi autora na ten temat są tym bardziej interesujące, że wydają się nie tracić aktualności w obliczu zwrotu konserwatywnego w polskiej sztuce, który można obserwować od kilku lat. Sendecki patrzy na koncept sztuki narodowej z dystansem racjonalisty, przywołując argument historyczny – tragiczne konsekwencje XX-wiecznych nacjonalizmów. Co więcej, autor okazuje się wprawnym polemistą, gdy z ironią traktuje przeciwników wystawy Sharon Lock­hart w polskim pawilonie, oburzonych tym, że pokazano prace nie Polki czy Polaka, lecz Amerykanki, która w dodatku zrealizowała projekt zainspirowany teorią pedagogiczną Janusza Korczaka, a więc postaci bądź co bądź pochodzenia żydowskiego. Przeciwko zapędom unarodowienia działalności artystycznej Sendecki nie tyle wysuwa argument „sztuki dla sztuki”, przywoływany w imię obrony autonomii wartości estetycznych, ile raczej opowiada się za pewnymi formami sztuki – jak ją nazywa – programowej, która zresztą pojawia się na biennale niemal na każdym kroku.

„Sztuka programowa” to w tym kontekście bardzo ciekawe pojęcie, wymyślone przez autora zapewne na wzór muzykologicznego rozróżnienia muzyki programowej i muzyki absolutnej. Ta pierwsza odwołuje się do treści pozaartystycznych, stara się je wyrazić lub zilustrować. Podobnie sztuka programowa – w ujęciu Piotra Sendeckiego – jest „zorientowana społecznie, historycznie czy ideowo”. Z tej perspektywy autor będzie ubolewał, że w pawilonie polskim nie został zaprezentowany projekt Karola Radziszewskiego, poświęcony szeroko rozumianym zagadnieniom emigracji, uchodźstwa i przesiedleń, które zdaniem autora Między obrazem a dźwiękiem byłyby tematami bardziej uniwersalnymi i powszechnie zrozumiałymi. Niewątpliwe jest to słuszne, gdyż kwestia ta, jak wiadomo, pozostaje niezwykle aktualna i dzisiaj. Z wielkim zainteresowaniem odczytuje więc Sendecki poświęcony tej problematyce i przygotowany w duchu społecznego zaangażowania projekt Olafura Eliassona Green Light – An Artistic Workshop, zrealizowany przy współpracy emigrantów-performerów, a stawiający pytania właśnie o mechanizmy asymilacyjne emigrantów we wspólnocie i skomplikowane relacje pomiędzy „swoimi” i „obcymi”.

Autor zwraca także baczną uwagę na polskich artystów obecnych na biennale, dostrzega ich skromniejszą reprezentację w porównaniu z poprzednimi edycjami festiwalu. Opisuje prace Agnieszki Polskiej i Alicji Kwade oraz wyróżnia świetną wystawę Ryszarda Winiarskiego pokazaną w Palazzo Bollani przez Fundację Rodziny Staraków, co dobitnie świadczy (podobnie jak wspominana wcześniej inicjatywa muzealna Grażyny Kulczyk) o obecności polskiego mecenatu prywatnego w głównym nurcie sztuki światowej.

Wątków poruszonych w „notatniku weneckim” jest znacznie więcej, gdyż – jak zaznacza sam autor – biennale „to wydarzenie niemal nie do ogarnięcia”. Czytelnicy znajdą tutaj charakterystykę wystawy głównej, na której – zgodnie z zamysłem Christine Macel, kuratorki omawianej edycji imprezy – pokazano pawilony tematyczne zainspirowane takimi kwestiami jak artyści i książki, czas i nieskończoność czy radość i strach. Omówione też zostały wybrane pawilony narodowe oraz niektóre inne wystawy powiązane z biennale, ale rozlokowane poza ogrodami Giardini i Arsenale, czyli poza głównymi miejscami ekspozycyjnymi. Wśród tych ostatnich przybliżone zostały wystawy artystów z czołówki dzisiejszego świata sztuki: na przykład Damiena Hirsta w Palazzo Grassi i niesamowitej Punta della Dogana (przy okazji warto odnotować, że od 2021 roku dzieła z ogromnej kolekcji sztuki współczesnej François Pinaulta, prezentowane właśnie w tych dwóch lokalizacjach w Wenecji, są też pokazywane w Bourse de Commerce w Paryżu) oraz Jana Fabre’a czy Shirin Neshat.

Czytając zapis wrażeń z pawilonu rosyjskiego, można uświadomić sobie, jak duża zmiana dokonała się od tamtego czasu. Sięgamy bowiem do okresu, w którym Rosja była pełnoprawnym uczestnikiem międzynarodowych imprez kulturalnych. Po napaści na Ukrainę głos Rosjan na ich własne życzenie nie tylko stał się niesłyszalny, ale też przestał budzić zainteresowanie, czego wymownym świadectwem był zamknięty i ziejący niepokojącą pustką pawilon rosyjski podczas biennale w 2022 roku. Natomiast wybiegając nieco w przyszłość, warto zwrócić uwagę, że ogłoszone zostały już pewne szczegóły jubileuszowej, 60. edycji Biennale Arte, zaplanowanej na 2024 rok. Jej kuratorem został Brazylijczyk Adriano Pedrosa, a myśl przewodnia brzmi „Stranieri Ovunque – Foreigners Everywhere” („Cudzoziemcy wszędzie”). Zatem podczas zbliżającej się odsłony biennale problem emigracyjny powróci w roli głównej – będzie stanowił oś tematyczną ekspozycji, choć oczywiście hasło imprezy jak zwykle daje się konkretyzować na różne sposoby. Niemniej można się spodziewać, że twórczość spod znaku ukutego przez Piotra Sendeckiego pojęcia „sztuki programowej” nabierze pierwszoplanowego wymiaru, nie wskutek kaprysu kuratora, ale w wyniku konieczności odpowiedzi Artworldu na polikryzys, w którym znalazł się współczesny świat.

„Notatnik wenecki” w omawianej książce okazuje się jednak czymś więcej niż tylko zbiorem wrażeń zainspirowanych biennale. Autor odmalowuje wędrówkę po artystycznej Wenecji niezwykle żywo, odtwarza realia pory dnia, oddaje charakter urokliwych miejsc, towarzyskich spotkań i wernisaży. Można niemal poczuć atmosferę chwili, usłyszeć gwar weneckiego labiryntu uliczek, kanałów i placów, a oczami wyobraźni spojrzeć na skąpaną w blasku słońca lagunę. W tym eseju, ale i w wielu innych fragmentach książki, jest też miejsce na ton osobisty, ujawniający się w rozważaniach o przygodności ludzkich losów i o szczęśliwych lub nieszczęśliwych zdarzeniach, które kierują życiem. Dla Marzenny i Piotra Sendeckich owe niemożliwe do wyjaśnienia sploty przypadków okazały się szczęśliwe, skoro z nich zrodziły się więzi i przyjaźnie prowadzące do „tu i teraz”, do konkretnych sytuacji i ludzi, których obecność wyostrza smak przeżywania zarówno sztuki, jak i samego miejsca i każdej chwili.

Jak pokazuje już choćby wspomniany wcześniej „dygresyjny notatnik”, rozważania Piotra Sendeckiego dotyczą nie tylko sztuk wizualnych, ale też muzyki, przywoływanej – znowu – w szerokim spektrum chronologii i gatunków. Oprócz esejów na tematy „operowe” w książce znalazł się także obszerny tekst o muzyce jazzowej – „miłości młodzieńczej” autora. Pretekstem dla rozważań o „muzyce wolności” (taki podtytuł nosi esej o jazzie) było uczestnictwo Piotra Sendeckiego w słynnych Blue Note Jazz at Sea w 2018 i 2019 roku, czyli w rejsach po Karaibach, podczas których serwowane są jazzowe koncerty wybitnych instrumentalistów i bandów. Autor pisze o jazzie ze znakomitą znajomością tematu. Nie tylko zaskakuje rozległą orientacją w historii tego gatunku oraz analityczną umiejętnością oceny praktyki wykonawczej, ale też swoje komentarze do pasjonujących koncertów takich gwiazd sceny światowej jak Chick Corea czy Marcus Miller przeplata dygresjami odwołującymi się do historii własnej rodziny (przewodnikiem po tajnikach stylów jazzowych był starszy brat autora – Tadeusz) czy też do polskich fascynacji jazzem na przełomie lat 50. i 60., w końcu wreszcie – do późniejszych własnych spotkań z tym niezwykle różnorodnym rodzajem muzyki na festiwalach Jazz Jamboree.

Jak można określić pisarstwo Piotra Sendeckiego o sztuce? Przydatna może być zaczerpnięta z kultury francuskiej metafora „violon d’Ingres”, czyli „skrzypiec Ingresa”. Malarz Jean-Auguste Ingres był najsłynniejszym uczniem Jacques’a-Louisa Davida, lecz swój wolny czas uwielbiał spędzać na muzykowaniu. Przy czym był w tym tak znakomity, że nawet został drugim skrzypkiem orkiestry w Tuluzie. Ta historia stanęła u podstaw wyrażenia językowego oznaczającego posiadanie drugiej pasji, nie tyle rozwijanej hobbistycznie, ile raczej rozumianej w znaczeniu pozazawodowego zajęcia uprawianego z wielkim zaangażowaniem i niezwykle efektywnie. Na tym właśnie gruncie ulokowałbym eseistykę Piotra Sendeckiego. Teksty o literackim kolorycie i elementach stylu dygresyjnego okazały się doskonałą formą zaprezentowania wiedzy zdobytej w ciągu ponad 40 lat fascynacji sztuką. Przy tym Między obrazem a dźwiękiem to lektura wyborna, sprawiająca przyjemność i niezwykle obrazowo przemawiająca do wyobraźni.

Książka Piotra Sendeckiego przeznaczona jest zatem przede wszystkim dla tych, którzy wyżej niż aparat naukowy i ściśle przestrzeganą metodologię badań nad sztuką (co zresztą nie zawsze gwarantuje jakość opinii i rozległość horyzontów) cenią sobie eseistykę i wielowątkowo rozwijaną myśl krytyczną. Zamieszczone w tomie eseje zrodziły się z zamiłowania do poznawania sztuki i potrzeby zapisywania wrażeń wyniesionych z doświadczeń i spotkań z różnymi formami twórczości artystycznej. W efekcie mamy do czynienia z książką przepełnioną pogłębioną refleksją erudyty oraz entuzjazmem miłośnika sztuki i podróży.


Piotr Sendecki: Między obrazem a dźwiękiem. Notatnik wenecki i inne eseje. Muzeum Narodowe w Lublinie, Lublin 2023, ss. 360.