Łukasz Marcińczak. Smok wawelski, czyli Stach Szukalski?

Spis treści numeru 1/2021

Smok wawelski, czyli Stach Szukalski?

(…)

Niełatwo podążać tropami Szukalskiego, bo on stale mieszał sensy, zamieniał je, a nawet podmieniał. Jego ideą fixe po odzyskaniu niepodległości stało się ustanowienie polskiego axis mundi, a rodzajem czakramu było dlań bez wątpienia wzgórze wawelskie. Tyle tylko że świątynię na Wawelu zamierzał zastąpić Duchtynią w Smoczej Jamie. Naturalnie zależało Szukalskiemu na tym czytelnym kontraście. Świątynia jest miejscem uświęconym przez Chrystusa, Duchtynia natomiast miała być ośrodkiem bezosobowej i niejasnej mocy, z całą jednak pewnością o proweniencji, mówiąc za Grekami, chtonicznej. Chrześcijańska ikonografia z niewyczerpaną pomysłowością pokazuje św. Jerzego walczącego ze smokiem – a Szukalski właśnie smoka chciał konsekrować i spod stóp świętej Dziewicy wreszcie uwolnić. Nie znaczy to wcale, że uroił sobie stworzenie w sercu starej polskiej stolicy czegoś w rodzaju groty Lascaux, przeciwnie – planował strop jaskini otworzyć na światło słoneczne, domagał się wręcz ustanowienia w swojej ojczyźnie całkiem nowego kultu solarnego, a więc projekt ten jawić się musi jako par excellence pogański.

Chrześcijaństwo było dla Szukalskiego wędzidłem – on pragnął odwołać się do pierwotnych sił, które wyczuwał w starych pozaeuropejskich cywilizacjach, i tym trzeba tłumaczyć swoiste „importy” egzotycznych motywów w jego rzeźbach. Zapewne dlatego Piłsudski, jako patron Duchtyni, określany przez Szukalskiego zawsze mianem „Oswobodziciel”, miał stanąć przed nią w postaci osobliwego posągu. Bo nosząc koronę w formie rogów z zakrętasami oraz maleńkie skrzydła u dłoni, przywodzić musiał na myśl jakąś archetypiczną postać – szamana, druida, kapłana nowej religii? Inna praca, zatytułowana Cecora i przedstawiająca fizys hetmana Żółkiewskiego, do złudzenia przypomina z kolei oblicze króla asyryjskiego (Szukalski zawsze czymś zaskoczy, choć najczęściej bywa po prostu twórczym erudytą – hetman ma włosy ufryzowane w kształt wozów taborowych, jak Kybele w Rzymie nosiła na głowie mury miejskie). Postulowana przez artystę „Polska II-ga” winna cofnąć się do momentu, kiedy za Mieszka I powstawała pod auspicjami chrześcijaństwa „Polska I-a”. Szukalski marzy, że wróci do tego momentu chaosu świata, któremu chrześcijaństwo czerpiące z judaizmu oraz kultura zachodnia zakotwiczona w greckim racjonalizmie przeciwstawiły sens i – odrzuciwszy go – włoży w to miejsce sens inny. Świat jakby po kopernikańsku na nowo (choć czy raczej nie po staremu?) należy zobaczyć.

Zresztą sam Szukalski żywił do Kopernika wielki sentyment – już w roku 1914 stworzył zachowany do dziś rzeźbiarski autoportret, w którym ukazał się w jego postaci, a w 1936 roku zaprojektował pomnik astronoma mający stanowić część centralnej kolumny w Duchtyni. Niewątpliwie oglądał wyłowiony w 1848 roku ze Zbrucza i od tamtego czasu stojący w krakowskim muzeum posąg Światowida, ukazujący cztery główne pogańskie bóstwa, i – zainspirowany nim – w centrum Duchtyni zamierzył ustawić jego nowożytny odpowiednik. Narodowymi bóstwami zostaliby teraz Piłsudski, Kazimierz Wielki, Mickiewicz i fromborski kanonik. Mniejsza o niuanse, acz nie da się zaprzeczyć, że wszyscy herosi Szukalskiego byli chrześcijanami, a trzech z nich miało się nawet za praktykujących katolików.

Kopernika wyobraził sobie Szukalski z wielkim cyrklem w dłoniach i rogami przypominającymi płomienie na głowie (przy czym bardzo po amerykańsku – z odkrytym torsem, świetną muskulaturą, w kaftanie jakby z filmu Star Trek, co natrętnie nasuwa dziś skojarzenia z komiksowym Supermanem). Zdaje się, że kopernikańskie odwrócenie znaczeń rozumiał Szukalski właściwie dosłownie – wszystko, co dotąd ciemne, pierwotne, do podświadomości zepchnięte i znakiem krzyża prześwięcone, winno niczym dżin wypchnąć korek z butelki i przyoblec się w teotihuakańską maskę z jadeitu, z wysokim czołem Zulusów i egipskim okiem Horusa pośrodku, z szerokim nosem Aborygenów, ostrymi uszami elfów, wyszczerzonymi zębami Huasteków, ale też z płową czupryną słowiańskiego czciciela ognia. Wszystkie te zapoznane, zduszone, właściwie nieczytelne już metafizyczne cyrografy Stach z Warty przywoływał, zachęcając je do mówienia.

I tu ciągle może on być w jakiś sposób pociągający, czego najlepszym dowodem jest to, że bez trudu da się dziś w internecie kupić niezliczone wisiorki z toporłem, a sam Szukalski wybija się na idola rozmaitych neopogańskich sekt i wszelkiej maści nacjonalistów. Nergal, wokalista deathmetalowej grupy Behemoth, wytatuował sobie ostatnio na ramieniu wykoncypowany przez Szukalskiego wizerunek Kopernika z rogami (za pomoc w ustaleniu tego tatuażu dziękuję Krzysztofowi Bąkowi, albowiem muzyk początkowo nosił na tym ramieniu inny motyw), co pokazuje, że Szukalski staje się modny nawet w gabinetach tatuażu.

(…)

Całość w wydaniu papierowym „Akcentu”.