Paweł Lekszycki. Wiersze

Jonasz

Jeśli zebrałeś dostateczną ilość głosów
i znalazłeś się po drugiej stronie
kamer wszechmogącego – możesz mówić
o dużym szczęściu. Z podglądanego

stałeś się podglądaczem, a w zależności
od tego jak zdążyłeś się „Tam” pokazać,
możesz mieć duże wzięcie. Kto wie?
Może ktoś uzna cię za świętego

i powiesi twoje zdjęcie nad biurkiem,
twoja strona internetowa
będzie mieć więcej wiernych niż wszystkie
witryny kościelnych witraży.

Potraktuj to tak jak biblijny Jonasz,
na którego sam Bóg oddał swój głos,
żeby go wyrwać z brzucha wielkiej ryby.
W poświatach telewizorów objawiaj się

z uśmiechem na twarzy, przy czym nauczaj,
że dobre są tylko te rzeczy,
którym właśnie udzielasz reklamy.

 

„Big brother ring”

Coraz trudniej jest zebrać myśli,
zebrać do kupy to, co rozproszone
jest w cieniu. Światło infiltruje
zmroczone źrenice, zmazuje

kontury, dodaje poświaty.
Samochód, tramwaje, przypadkowi
przechodnie to fatamorgany.
Zwłaszcza ostatni – znikają z obiegu

jak skasowane bilety. „Już w chwili
urodzin zostałeś nominowany
do opuszczenia domu wielkiego Boga” –
usłyszałem. Jeszcze tylko kilka cięć w świetle

szpitalnych lamp, choć może i tego
oszczędzi ci śmierć, a potem Bóg
wyświetli ci przed oczami
najciekawsze momenty z twojego życia.

 

Paradoks?

Jest stary jak na swój wiek
(choć mięso dopiero zaczyna
nawarstwiać się w grudy tłuszczu).
Nic jednak o nim – poza tym,
co poniżej – bez niego. Więc
marzą mu się kobiety, którym
takie rzeczy się marzą,
o których on nie może nawet
pomarzyć.