Elżbieta Cichla-Czarniawska: Miasto Lublin w poezji zatrzymane

Spis treści numeru 1-2/2003

Miasto Lublin w poezji zatrzymane

 

Ukazała się długo oczekiwana antologia pt. Pięć wieków poezji o Lublinie, plon mrówczej pracy Waldemara Michalskiego – autora wstępu, noty edytorskiej i wyboru wierszy o mieście nad Bystrzycą.

Bywa, że antologie przyjmuje się z mieszanymi uczuciami. Doceniając szlachetne intencje autorów, a także niewątpliwe walory tego rodzaju publikacji, ich czytelnik czuje się szybko znużony na skutek powtarzalności tematu. Dotyczy to głównie pozycji, w których „hasło wywoławcze” jest stosunkowo wąskie (np. miłość, wojna-pokój, dziecko, matka, antologie „topograficzne” lub „hołdownicze” – poświęcone jednej osobie itp.), odbiorca może więc odnieść wrażenie monotonii. Ale ten, kto z pewnym niepokojem sięgnie po Pięć wieków poezji o Lublinie, dozna miłego rozczarowania, bowiem autorowi opracowania udało się w inteligentny sposób zapanować nad materiałem. W efekcie weszło do tomu ok. 200 utworów stu siedemnastu poetów, a żeby nikomu nie stała się krzywda, Waldemar Michalski w nocie edytorskiej skrupulatnie podaje nazwiska pisarzy, których wiersze nie znalazły miejsca w wyborze, ale które uwzględniano w pracach redakcyjnych.

Autor (czy redaktor, bo przecież współautorami są wszyscy pomieszczeni tu poeci) Pięciu wieków poezji o Lublinie przyjął, i słusznie, układ chronologiczny, co pozwala prześledzić tendencje polskiej poezji w ciągu kilku stuleci na przykładzie jednego w zasadzie tematu – motywu Lublina. Ten nadrzędny motyw rozgałęzia się oczywiście na wiele innych obocznych, jak pejzaż, architektura, bogata historia i współczesność miasta, ludzie z nim związani itp. Bo właśnie malownicze położenie grodu nad Bystrzycą, jego tragiczne nieraz dzieje, pograniczny charakter i związane z tym perypetie, ale też zadania nałożone przez los na mieszkańców, wszystko to sprzyjało wejściu miasta nie tylko do podręczników historii, lecz i do literatury pięknej, zarówno prozy, jak poezji. Pobudzało wyobraźnię, podsuwało problematykę, pomagało przedstawiać ważniejsze fakty (czasem nawet w „krzywym zwierciadle”), wydobywało z poetów uczucia głębokiej miłości i przywiązania, także tęsknoty, jeżeli wspominali „miasto na wzgórzach” ci, którzy musieli na zawsze je opuścić, przede wszystkim emigranci, jak Józef Łobodowski czy Wacław Iwaniuk. Nawet młode pokolenie, które niezbyt chętnie wyraża stany emocjonalne i nie poddaje się swoistej „presji” historii czy tradycji, nawet ono uważa Lublin za swoje gniazdo, swój dom. Pokolenie to, ustosunkowane krytycznie do rzeczywistości, stara się jednak wydobyć elementy pozytywne, choćby powszednie (Niech w kwietniu zieleń zamknie wieko trumny. / Pochowajmy brzydotę rodzinnego miasta – pisze najmłodsza poetka antologii, Marta Grzesińska).

Na ogół w poezji o Lublinie (także o Lubelszczyźnie, gdyż byłoby niemożliwe ograniczyć się przy doborze tekstów wyłącznie do „serca” regionu) dominuje ciepła, nieraz wręcz sentymentalna nuta. Pisząc o mieście wyrażają poeci (szczególnie starszych pokoleń) doznania patriotyczne utrzymane w tonie podniosłym, dumę, zachwyt, zatroskanie, którego formą jest i satyra. Tej ostatniej nie szczędzili Lublinowi pisarze dawni. Przypomnijmy choćby Daniela Bratkowskiego, Ignacego Krasickiego czy Wincentego Kamieńskiego, który wyznał: …przypadki opiewam, / Wielkie i małe, jakie się trafiły. I dobrze. Humor i satyra jest przecież zaczynem życiodajnym, stanowi też odrobinę ostrej przyprawy, bez której mowa wiązana staje się czasem mową drętwą. Dla omawianej antologii wprowadzenie utworów lub ich fragmentów zawierających pierwiastek humoru jest bardzo ważne: ożywiają książkę, rozładowują patetyczny lub liryczny nastrój. Dotyczy to również wierszy poetów współczesnych, w pełni twórczego rozwoju, którzy używają śmielszych sposobów obrazowania niż ich dawni i nie tak dawni poprzednicy i nie unikają poetyckiego żartu. U Józefa Czechowicza, w znanym pięknym liryku Lublin z dala – Na wieży furgotał blaszany kogucik, / na drugiej – zegar nucił. Ale już Wacław Oszajca w Notatniku lubelskim (fragment pt. burza) ów tylekroć przez poetów powtarzany motyw potraktował jako rekwizyt, który dowcipnie wycisza (a może przewrotnie podsyca?) nastrój grozy wiążący się z wojenną czy przypadkową pożogą (świetne dyskretne wykorzystanie ludowego określenia „czerwony kur”). Przytoczmy cały utwór:

kogucik
z trynitarskiej wieży
połyka błyskawice
         jak makaron
czy on przypadkiem
czegoś nie wie
o tym czerwonym
         ptaku
który ukradł farę
i kilka razy próbował
         porwać
całe miasto

Chronologiczny układ antologii pozwala więc zaprezentować rozmaitość i ewolucję poetyki: zmiany stylu, wersyfikacji, poetyckiej rekwizytorni (jej pierwowzory w naturalny sposób kreuje przecież rzeczywistość). Ale tego rodzaju publikacja jest także rozciągniętym w czasie hołdem poetów składanym zasłużonym rodom i wybitnym postaciom (w przypadku omawianej książki są nimi np. Firlejowie, Zamoyscy, Stefan Czarniecki, ks. Piotr Ściegienny i inni; z kolei poeci jak Jan Kochanowski, Sebastian Fabian Klonowic, Cyprian Kamil Norwid, Józef Czechowicz czy Franciszka Arnsztajnowa stawali się „przedmiotami” wierszy swoich następców). Jest lekcją historii nie tylko miasta, lecz Polski. Swoistą kroniką wydarzeń od szesnastego stulecia po współczesność. Wydarzeń krwawych i tragicznych, klęsk i zwycięstw, swarów i pogodzeń. Zapisem kontaktów z sąsiadami, uwikłań w wielkie wojny i działania, z którymi tyle wiązano nadziei, jakże często daremnych. Dla porządku warto odnotować, że rozdział pierwszy antologii obejmuje utwory z XVI, XVII i XVIII wieku (Jan Kochanowski, Sebastian Fabian Klonowic, Jan Ponętowski, Daniel Bratkowski, Ignacy Krasicki), rozdział drugi – poezję „lat niewoli i konspiracji”, czyli wiek XIX (Wincenty Kamieński, Kajetan Koźmian, Edmund Znatowicz, Maria Konopnicka, Ewelina Braniec, Paweł Kośmiński, Władysław Barwicki). Nazwiska przywołujemy celowo, aby podkreślić, że w antologii znaleźli się także poeci nieznani lub zapomniani i że wymagało to niewątpliwie pracowitego poszukiwania źródeł tekstów.

Najobficiej prezentowani są poeci wieku XX. Rozdział trzeci zatytułowano Od nadziei do wolności – wiek XX, rozdział czwarty zawiera Wiersze z przełomu wieków. Data urodzenia autorów stanowi w tym przypadku szczególnie ważne kryterium doboru utworów, cezurą jest rok 1939. Podział wydaje się być nieco umowny, gdyż np. niewielu spośród urodzonych po pierwszej wojnie światowej zdążyło ogłosić swoje wiersze przed drugą wojną, a ta dostarczyła na ogół podobnych tematów i przeżyć – ręka losu przesunęła więc tylko ten zakres doznań na czasy późniejsze, poszerzyła i połączyła doświadczenia wyniesione z obu wojen (cierpienia ludności cywilnej i żołnierzy, praca konspiracyjna). Pojawiły się jednak całkiem nowe problemy i zjawiska (masowy terror i ludobójstwo, później skomplikowana polska rzeczywistość, groźne układy polityczne, ale też odbudowa kraju i szare życie szarego obywatela; wreszcie pełne napięć wydarzenia początku lat osiemdziesiątych. Do tych ostatnich nawiązują niektórzy autorzy, np. Stanisław Żurek czy Piotr Szewc, który w wierszu Lublin 1982 pisze: W Lublinie w środku miasta jak i w innych miastach / Unoszą się obłoki ognia gazu dymu. Wszystkie te fakty wchodząc do poezji zaświadczyły o jej odrębności od dokonań wcześniejszych i zdecydowały o przyjęciu roku 1939 jako „granicy”. Podział podyktowany był też zapewne względami formalnymi: koniecznością uporania się z bogatym materiałem.

Dzięki chronologicznemu układowi tekstów książka jest klarowna, ułatwia orientację w łączeniu nazwisk poetów z epoką, co nie zawsze bywa proste dla zwykłego czytelnika. Ogromna jest także zasługa Waldemara Michalskiego jako autora interesującego wstępu zatytułowanego Lublin w poezji – poezja w Lublinie oraz Noty edytorskiej, w których kompetentnie, ale w przystępny sposób poszerza wiedzę odbiorcy o wielu ważnych zagadnieniach. I co istotne: teksty napisane są żywo, emocjonalnie, przejrzystą, piękną polszczyzną. A to dziś nieczęsto się zdarza. Wielce przydatny jest też alfabetyczny spis autorów. Wzbogaciły antologię ilustracje Artura Popka, który wprowadził do swych rysunków piórkiem motywy lubelskie zaczerpnięte z dawnych malowideł kościelnych i starych litografii, oraz utrzymany w takim samym stylu jego projekt okładki (charakterystyczny dla serii Biblioteka Pisarzy Lubelszczyzny).

Nie miejsce tu na omawianie walorów czy niedociągnięć poszczególnych wierszy. Jak w każdej antologii i w tej znajdziemy utwory wybitne, większość ma wysoki poziom, nie ma takich, które nie spełniałyby kryteriów drukowalności. Można tylko podkreślić różnorodność problematyki i środków wyrazu (co odnosi się także do poezji najmłodszej), rozmaitość nastrojów i „technik” (jak choćby „malarskie”, pełne tajemniczości fragmenty prozy poetyckiej Zbigniewa Strzałkowskiego – jedynej tego rodzaju formy w antologii). Najważniejsze zaś jest ciepło i serdeczność dla miasta, jaką wyrazili i wyrażają ludzie pióra. Ci, dla których Lublin to kolebka i ci, którzy, jak np. autor omawianej antologii, zamieszkali w nim z wyboru. A zdarzały się też utrwalone w poezji zauroczenia „przechodniów”.

W książce znalazły się również utwory obcokrajowców: Christiana Heckela (Niemcy), Istvána Kovácsa (Węgry), poety ukraińskiego Mykoły Jakimczuka i pisarki z Izraela tworzącej tylko po polsku – Haliny Birenbaum. Warto nadmienić, że wątki lubelskie pojawiają się też w utworach innych zagranicznych autorów współczesnych w jakiś sposób związanych z naszym miastem. Przykładem są wydane niedawno w Lublinie, więc nie ujęte w antologii, debiutanckie tomiki wierszy i opowiadań Cornelii Meseke (wiersze ukazały się pod ps. Neya Blazkowa), Niemki zamieszkałej przez wiele lat w Stanach Zjednoczonych.

W dobie nowoczesnych nomadów przemieszczających się łatwo i szybko nie tylko po własnych krajach, ale i po świecie, wędrowców „połykających kontynenty” bez specjalnego, wydawać by się mogło, wrażenia, w czasach, gdy zakorzenienie uważa się raczej za niedołęstwo niż powód do dumy, książka wyrażająca pomnożone uczucia przywiązania do jednego, obłaskawionego i łaskawego (choć nie zawsze), miejsca na Ziemi jest czymś wzruszającym i krzepiącym. Za podjęcie się trudnego zadania i wykonanie go z doskonałym skutkiem należą się Waldemarowi Michalskiemu słowa wdzięczności od nas, czytelników i mieszkańców „Koziego Grodu”, ale także od tych, którym antologia pozwoli zaprzyjaźnić się z Lublinem.


Pięć wieków poezji o Lublinie. Antologia. Wstęp, wybór i opracowanie Waldemar Michalski. Ilustracje Artur Popek. Wyd. Związek Literatów Polskich, Oddział w Lublinie. Lublin 2002, ss. 372.