Edyta Antoniak-Kiedos. Z potrzeby buntu – z potrzeby rozwoju

Spis treści numeru 1/2016

Z potrzeby buntu – z potrzeby rozwoju

W 2011 roku w Lublinie odbyła się I Międzynarodowa Interdyscyplinarna Konferencja Naukowa z cyklu „Wspólne drogi”. Jej hasłem przewodnim była triada „(Od)nowa – znowu – na nowo”, która prowokowała do refleksji nad tym, co nowe, lepsze, odkrywcze lub ożywcze, nad opozycją stare – nowe, nad szeroko pojętą nowoczesnością, w tym innowacyjnością, a także nad koncepcją czasu. W obradach wzięło udział wielu znakomitych badaczy z polskich i zagranicznych ośrodków naukowych – osób o nieraz skrajnie różnych, lecz interesujących poglądach. Z ponad czterdziestu referatów Jarosław Wach i Łukasz Janicki wybrali szesnaście i opublikowali je w tomie zatytułowanym (Od)nowa – znowu – na nowo. Rekapitulacja (Lublin, 2012). Sukces owego sympozjum, a także znakomite kompetencje redaktorów wspomnianej książki sprawiły, że dwa lata później odbył się drugi zjazd z cyklu „Wspólne drogi” i ponownie to właśnie Wach i Janicki zajęli się przygotowaniem tomu pokonferencyjnego. Tym razem redaktorzy zdecydowali się opublikować dwadzieścia cztery artykuły, wyraziście oddające przebieg dyskusji prowadzonej przez badaczy reprezentujących różne dyscypliny wiedzy humanistycznej, m.in. literaturoznawców, historyków filozofii, socjologów czy politologów.

Podczas drugiej konferencji z cyklu „Wspólne drogi” organizatorzy (Lubelskie Towarzystwo Naukowe i Koło Naukowe Doktorantów Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej) zaproponowali uczestnikom nowy, lecz nie mniej intrygujący temat – dwa majowe dni 2013 roku ukazały, jak odmiennie można patrzeć na kwestie związane z oporem, protestem i wykroczeniem. Sami organizatorzy wyjaśnili swój wybór w krótkim tekście zamieszczonym na stronie internetowej: Hasło „Opór – protest – wykroczenie” oznacza zaproszenie do dyskusji o przekraczaniu zastanych schematów, budowaniu nowej wizji rzeczywistości i organizowaniu potencjału ujawniającego się w twórczych, a jednocześnie burzących obowiązujący porządek gestach. Eksponuje siłę ludzkiego umysłu, kreatywność, przebojowość i nonkonformizm człowieka drugiej dekady XXI stulecia (a więc człowieka żyjącego w świecie wyjątkowo mało stabilnym i podatnym na różnego rodzaju perturbacje), a także prowokuje do zadania pytania o granice (również moralne) ludzkiej aktywności.

Ta ogólna informacja rozszerzona została o wykaz sugerowanych kręgów tematycznych, obejmujących zagadnienia filozoficzne i metodologiczne, artystyczne i językowe, socjologiczne i kulturoznawcze, historyczne i politologiczne, a także kwestie natury religijnej i ideowej. Nic więc dziwnego, że do udziału w konferencji zgłosili się specjaliści związani z różnymi dziedzinami humanistyki, a poziom prezentowanych wystąpień był bardzo wysoki, przy czym – co warto podkreślić – interesujące referaty obok uznanych profesorów wygłosili również doktoranci.

Pokonferencyjną książkę otwiera tekst, w którym redaktorzy tłumaczą, jak sami rozumieli myśl przewodnią sympozjum. Hasło „Opór – protest – wykroczenie” nie jest przecież tylko skrótowym zestawieniem interesujących ich zagadnień, ale oddaje istotę przemian, jakie zachodzą w człowieku, kiedy chce twórczo przekształcić własne „ja”. Człowiek taki najpierw napotyka przeszkody, trudności, którym musi stawić czoło; potem przychodzi czas, gdy ostro występuje przeciwko temu, co uznaje za niesłuszne, co rodzi w nim poczucie krzywdy i żywo antagonizuje z jego wizją świata; na koniec zaś może zdecydować się na podjęcie działań wykraczających poza przyjęte normy i prawa. Taki rozwój wypadków, choć przedstawiony jedynie w zarysie, świetnie wyraża istotę buntu, któremu może oczywiście towarzyszyć niekontrolowany wybuch emocji, ale który może też obejść się bez gwałtownej erupcji niezgody i rozegrać się we wnętrzu człowieka – cicho i niezauważalnie dla innych. Wiele artykułów zamieszczonych w omawianej książce wzięło się właśnie z potrzeby buntu, z chęci zmiany, przełamania schematów lub marazmu, w czym wzorem mogłaby być choćby postawa Tadeusza Różewicza, który już w latach 60. ubiegłego wieku dawał nam do zrozumienia, że nie ma nic bardziej obezwładniającego niż mała stabilizacja. A ta, po przemianach zapoczątkowanych w 1989 roku, powoli znów zaczynała być w naszym kraju stanem dominującym. Trudno jednak w obliczu najnowszych wydarzeń w Polsce i w Europie nie zauważyć, że konferencja wyprzedziła tematy ostatnio najczęściej podejmowane w mediach, a organizatorzy wykazali się zmysłem iście profetycznym. Kto mógł bowiem przypuszczać, że już w 2015 roku – zatem szybciej niż to przewidywał Samuel Huntington w Zderzeniu cywilizacji (1996) – Europa, a zarazem i chrześcijaństwo zmierzą się ze swoistym najazdem islamskich „imigrantów”?

Na łamach książki w problematykę współczesnej kontestacji znakomicie wprowadza artykuł Skrzydeł nam potrzeba czy ołowiu? Krzysztofa Wieczorka z Uniwersytetu Śląskiego. Badacz, zadając pytanie o kondycję człowieka początku XXI wieku, stwierdza, że kluczowe do zrozumienia indywidualnych potrzeb i oczekiwań wobec siebie i świata jest pojęcie tożsamości. Wychodząc od „buntu założycielskiego” pokolenia Nowej Fali (1968), korzysta z obserwacji m.in. Geor­ge’a Orwella, Sławomira Mrożka czy Witolda Gombrowicza, by pokazać, że: prawdziwa potęga człowieka tkwi nie w narcystycznym samouwielbieniu, którego ofiarą coraz częściej padają nasi współcześni, tylko w pełnym pokory zwróceniu się w stronę prawdy. A prawda często bywa dla człowieka bezlitosna, obnaża jego wady i słabości oraz demaskuje fałszywe, bo oparte na błędnym rozpoznaniu istoty rzeczy, poczucie osobistej dumy i godności (s. 23). Ową prawdę odkryć możemy wówczas, gdy osiągniemy równowagę w dostrzeganiu tego, co jest, i tego, czego być nie powinno. Dopiero zyskując taki poziom samopoznania, będziemy mogli buntować się mądrze. Czy jednak jesteśmy obecnie zdolni do tak rozumianego buntu? Wieczorek niestety nie pozostawia złudzeń – według niego jak dotąd Polacy sięgają po bunt, opór i protest wyłącznie po to, by jedni przeciw drugim wytaczać coraz cięższe działa, eskalować mowę nienawiści, utrwalać i pogłębiać wewnętrzne podziały, ranić się nawzajem i wołać wniebogłosy o własnej, niesprawiedliwej i niezasłużonej krzywdzie (s. 25). Na szczęście autor nie traci wiary w siłę tkwiącą w swoim narodzie. Pozytywną energię na przyszłość przekazuje też kolejny artykuł, w którym Juliusz Protazy Grzybowski przypomina o wolnej woli i rodzącym się dzięki niej aktom męstwa. Czy takie pokłady energii istnieją w polskim społeczeństwie? Anna Wileczek w artykule Ponowoczesna (nie)kontestacja. Figury buntu w języku młodzieżowym świetnie opisała, dlaczego młode pokolenie tak często wybiera taktykę wycofania, rzadko angażując się w jawny opór. Niemniej trzeba zauważyć, że kiedy chodzi bezpośrednio o nich, młodzi ludzie potrafią – jak niegdyś ich dziadkowie czy ojcowie – wyjść na ulice i zademonstrować swoja niezgodę (przykładem może być protest przeciwko cenzurowaniu internetu).

Wydarzenia z 1968 roku, o których wspomniał Wieczorek, w istotny sposób wpłynęły na wielu cenionych badaczy i obserwatorów współczesnego życia społecznego i politycznego w Polsce. Wśród nich z pewnością należy wymienić zmarłą w 2014 roku profesor Grażynę Żurkowską, o której Stefan Symotiuk napisał: W ostatnich latach poświęciła się intensywnie budowaniu własnej filozofii, eksponującej pojęcie radykalności. Nie chodziło o radykalność w sensie skrajności, zuchwałości i maksymalizmu, ale o to znaczenie, jakie wiąże się ze słowem łacińskim radicalis/radix, radicis – korzeń. Nawiązywała do socjologicznej teorii „wykorzenienia” zbliżonej dla przewodniej idei buntów studenckich Marca 68, czasów Jej buntowniczej młodości – „alienacji”. Poszukiwała drogi, aby zakorzenienie człowieka w sobie i świecie było mocne i twórcze, kreujące i rozwijające życie w całej jego pełni1. Ze smutkiem trzeba odnotować, że artykuł zamieszczony w tomie Opór – protest – wykroczenie to jeden z ostatnich napisanych przez panią profesor. Tekst Podmiot jako wartość polityczna stanowi cenny głos w dyskusji o człowieczeństwie, bo odnosi się do jednego z jego najważniejszych wyznaczników – do podmiotowości. Badaczka nalegała, by nie stawiać człowieka w tym samym szeregu z mrówką czy jamochłonem, gdyż prawa, jakie rządzą tymi stworzeniami, różnią się od praw rządzących ludźmi. Jeśli przestaniemy dostrzegać swą wyjątkowość na tle innych istot, nasze ontyczne nienasycenie przekształci się w zwykły metabolizm (s. 86), a to oznacza popadnięcie w czystą, bezrefleksyjną niewolę konsumpcjonizmu. Dlatego trzeba pielęgnować naszą „preaksjologiczną świadomość nienasycenia” (s. 88) i – co za tym idzie – wypracować przejrzystą definicję podmiotowości. Dopiero wtedy będziemy mogli rozwiązać bolączki polskiego społeczeństwa, w którym tradycyjne wartości zastały wyparte przez płaski realizm i nudę, co z kolei sprawiło, że zaufanie do innych ludzi zostało mocno nadszarpnięte. Ponadto Żurkowska słusznie zauważyła, że nadmierna biurokratyzacja humanistyki przeszkadza w dialogu między instytutami, katedrami i zakładami, a tym samym utrudnia kształtowanie podmiotowości. Do niczego dobrego nie doprowadzi też przeliczanie dorobku humanistyki na korzyści ekonomiczne. To tylko wybrane tezy przedstawione przez Grażynę Żurkowską, lecz już one pozwalają uznać ten artykuł za swoiste credo pani profesor – przesłanie, które chciała zostawić dla nas i następnych pokoleń.

Rok 1968 przywołany został w omawianym tomie raz jeszcze w artykule Anny Winkler Pamięć wydarzenia. Kolejne odsłony maja ’68 jako etapy sporu o możliwość rewolucji na Zachodzie. Badaczka związana z Instytutem Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego analizuje falę protestów i wystąpień, która przeszła od maja do lipca pamiętnego roku przez Francję. Jak słusznie zwraca uwagę, osobom wypowiadającym się na ten temat bardziej chodzi o stworzenie mitu założycielskiego, o interpretację faktów wpisywanych w ciąg tradycji rewolucyjnych niż o realne zmiany, których źródłem był maj ’68. W obliczu tragedii, jaka w ostatnim czasie dotknęła Paryż, ale też innych niepokojących sygnałów dochodzących znad Sekwany obawiam się, że wydarzenia sprzed niemal 40 lat szybko zatrą się w pamięci. Zupełnie coś innego będzie przecież zaprzątać uwagę politologów czy socjologów, z czym innym będą się musieli zmierzyć rodowici Francuzi. Można wręcz powiedzieć, że zdobycze tamtej quasi-rewolucji, takie jak feminizm czy przemiany obyczajowe (szczególnie w obrębie seksualności), stoją pod wielkim znakiem zapytania. Trzeba zgodzić się z Winkler, że rewolucja na Zachodzie wciąż jest możliwa – jednak nikt dotąd nie przypuszczał, że może ona oznaczać krok wstecz: doprowadzić do odebrania prawa do wolności słowa i wolności światopoglądowej, religijnej, nie mówiąc już o prawach kobiet. A przecież wiadomym jest, że aby zrozumieć współczesne wypadki, należy mieć świadomość spraw minionych oraz wyciągać z nich odpowiednie wnioski.

Osobom zainteresowanym tematem rewolucji i przekonanym, że przewrót musi mieć gwałtowny przebieg, polecam artykuł Jarosława Chodaka, który omawia mechanizmy zrywów społecznych z najnowszej historii (m.in. na Ukrainie, w Syrii, Tunezji, Egipcie). Zaskoczona byłam na przykład wiadomością o wykorzystywaniu gier komputerowych w celu edukowania przyszłych buntowników, którzy pragną realizować swe cele bez sięgania po przemoc (projekty nonviolent). W sytuacji gdy wiemy, że terroryści stosują technologie komputerowe podczas szkoleń do zabijania i przy przekazywaniu informacji o kolejnych zamachach, taka informacja brzmi zdumiewająco. Trudno też uwierzyć, że w świecie brutalnych dyktatur, reżimów ktoś może nadal pokładać nadzieję w działaniach wolnościowych nieokupionych krwią rewolucjonistów. Medialne doniesienia o zbrodniach ludobójstwa wydają się dowodzić fiaska koncepcji Gene’a Sharpa i jemu podobnych.

Skoro mowa o zagrożeniach, z jakimi muszą sobie radzić współczesne narody, warto też zwrócić uwagę na angielskojęzyczny artykuł Jana Květiny z Uniwersytetu Karola w Pradze. Czeski badacz, przywołując poglądy Marksa i Engelsa, starał się wykazać na przykładzie losów Polski, że różne odmiany ideologii marksistowskiej nie były pozbawione pierwiastków nacjonalistycznych. Przy okazji należy również zaznaczyć, że do tomu Opór – protest – wykroczenie włączone zostały artykuły obcojęzyczne, co podkreśla międzynarodowy charakter projektu „Wspólne drogi” i podnosi jego rangę jako cyklu spotkań nie tylko interdyscyplinarnych, ale też nastawionych na dialog z badaczami z zagranicznych ośrodków naukowych.

Odchodząc od tematów politycznych, koniecznie trzeba się odnieść do poruszanych w omawianej książce zagadnień związanych z kontestacją w kulturze i literaturze. Ewa Solska, pisząc o pojęciu „sprzeciwu”, uznała je za niezwykle istotne, bo – jak sugeruje – być może „przygoda ludzkiego życia” polega na ukazywaniu sensu sprzeciwu wobec ostatecznej bezalternatywności (s. 43). Choć wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi, umiejętność czynnego oporu to już domena osób wybranych, którzy tak jak artyści poprzez bunt potrafią przełamywać marazm i codzienność. Tak przedstawiony problem kontestacji koresponduje w moim przekonaniu z tekstem Agaty Sitko „Artlife”. Życie jako artystyczna prowokacja, poświęconym projektowi Evy&Adele. W 1991 roku artystki postanowiły, że do końca swych dni nieprzerwanie będą tworzyć ze swego życia dzieło sztuki. Chcą bowiem przekroczyć granice płci i stawić czoło stereotypom towarzyszącym homoseksualizmowi. Sitko przedstawia dokonania performerek na tle wcześniejszych działań artystów niepokornych (baronessy Elsy von Freytag-Loringhoven oraz Marcela Duchampa i jego alter ego Rrose Sélavy). Aktywność Evy&Adele przez jednych postrzegana będzie jako zaledwie kolejny eksces, dla innych zaś stanie się dowodem świadomej kreacji artystycznej, nadającej sztuce nowy wymiar.

O to, co sądzi o działaniach tych performerek, chętnie zapytałabym Jakuba Skurtysa – autora artykułu włączonego do bloku tekstów filozoficzno-kulturowych. Wrocławski polonista pochylił się bowiem nad teorią oporu w życiu codziennym, w którym przeciętny Kowalski nieustannie musi mierzyć się z dyktatem mediów, rynku, religii, ideologii czy obowiązującej polityki państwa. A przecież czasami ten szary, zwykły dzień może rodzić więcej powodów do buntu niż najbardziej niekonwencjonalny akt twórczy…

Wielu autorów tekstów zamieszczonych w omawianej książce swoje wywody opiera na analizie tekstów literackich. Nic w tym dziwnego, bo pismo od wieków jest narzędziem oporu wobec władzy, wobec narzucanych norm społecznych i obyczajowych, a nawet wobec nieuchronności ludzkiego losu (horacjańskie non omnis moriar można przecież potraktować jako bunt przeciw śmierci). Ciekawe spostrzeżenia dotyczące roli pisma w historii ludzkości zawarła w swym artykule Marta Rakoczy, która z perspektywy antropologiczno-historycznej przeanalizowała emancypacyjny projekt Paula Freirego. Freire autorską metodą uczył czytać i pisać brazylijskich analfabetów, jednocześnie walcząc, by poprawić ich nędzną sytuację społeczno-ekonomiczną i przełamać bariery mentalne. Za swą działalność pedagogiczną i krytykę instytucji edukacyjnych został wygnany z Brazylii, gdzie powrócił dopiero po 16 latach. Warszawska kulturoznawczyni – odnosząc się do pomysłów tego słabo rozpoznawalnego w Polsce myśliciela, który łamał schematy w imię szczytnych idei – stwierdza, że zmiany w obrębie kompetencji piśmienniczych mogą prowadzić do wykształcenia się nowych form poznawania świata.

Książka Opór – protest – wykroczenie na pewno powinna trafić do rąk miłośników pióra Elfriede Jelinek, której zaangażowane pisarstwo stało się tematem artykułu Tadeusza Szkołuta, a także do zwolenników twórczości Güntera Grassa. Interpretacja jego wiersza Co musi być powiedziane została co prawda napisana przez Sofię Warecką w języku ukraińskim, ale dla prawdziwych koneserów Blaszanego bębenka lektura tego tekstu nie powinna się wiązać z koniecznością przełamywania oporu… Na uwagę zasługuje też artykuł Edyty Sołtys-Lewandowskiej, która stara się przedstawić wątki związane z wykroczeniem i transgresją w naznaczonej sacrum liryce Tadeusza Różewicza, Bogusława Kierca i Edy Ostrowskiej. Zestawienie to wydaje mi się nieco przypadkowe, jednak autorka tłumaczy, że twórczość trojga wymienionych poetów łączy wykraczanie przeciw kulturowo i religijnie skodyfikowanym tradycjom mówienia o Bogu, a taka taktyka nie jest wyłącznie gestem prowokacji, negacji czy profanacji, lecz stanowi poruszającą reakcję na złożoność egzystencji współczesnego człowieka (s. 170). Myślę, że szczególnie fragment o poezji Edy Ostrowskiej wymaga dopowiedzenia, gdyż jej ostatnie tomy, zwłaszcza Ptak w tak-taku, są co prawda nasycone obrazami Chrystusa i syna, Boga i mężczyzny, ale najmniej ważny jest tu motyw erotyzacji boskiego wizerunku, analizowany przez Sołtys-Lewandowską. Co ciekawe, artykuł wzbudził też sprzeciw samej poetki, która jawnie zaprotestowała przeciwko proponowanej interpretacji. Piszę o tym, by uświadomić czytelnikom, że Opór – protest – wykroczenie to ważna książka, która stanowi zaproszenie do dyskusji, nawet jeśli jakiś artykuł miałby w nas wywoływać reakcje dające się opisać jednym z trzech tytułowych słów.

Jeśli teraz kończę moje rozważania, to nie tylko ze względu na zwykłą ekonomikę wywodu. Chciałabym pozostawić uczucie niedosytu z nadzieją, że czytelnicy sięgną po ową interesującą publikację i zechcą zastanowić się, czym jest i czym powinien być opór, co budzi nasz protest i co uznajemy za wykroczenie. Uczucie niedosytu towarzyszy również mnie samej, bowiem redaktorzy oświadczyli, że z różnych przyczyn kolejna konferencja z cyklu „Wspólne drogi” nie zostanie zorganizowana. Gorąco wierzę, że kiedyś uda się powrócić do tej idei, tym bardziej że dodatkową, niebagatelną motywacją dla potencjalnych referentów mogą być przymioty Lublina, wyliczone w książce przez Jadwigę Mizińską.

Opór – protest – wykroczenie. Red. J. Wach, Ł. Janicki. Wydawnictwo UMCS. Lublin 2015, ss. 316.


1 Tekst, w którym Stefan Symotiuk wspomina profesor Grażynę Żurkowską, można przeczytać na stronie internetowej http://www.jadwigamizinska.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=106%3Agrayna-urkowska-wspomnienie&catid=36%3Apozostae&Itemid=66 (21.01.2016).