Bartosz Suwiński. Bohdan Zadura – piętra znaczeń

Spis treści numeru 2/2021

Bohdan Zadura – piętra znaczeń

Sekcja zabójstw – taki tytuł nosi najnowszy wybór wierszy Bohdana Zadury, wydany przez Biuro Literackie w serii 25}25, w której dotąd ukazały się tomy m.in. Rafała Wojaczka, Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego czy Konrada Góry. Po szkodzie, ostatni do tej pory zbiór premierowych wierszy puławskiego poety, opublikowany został dwa lata temu, również pod auspicjami Biura. Przez ten czas Zadura był bardzo aktywny, m.in. dla różnych wydawnictw przetłumaczył książki trzech autorów: Serhija Żadana (Antena, Wydawnictwo Warstwy), Siemiona Chanina (Ale nie to, Biuro Literackie) oraz Wasyla Słapczuka (Nowiutki rower starych binokli, PIW). Na ostatnich kartach Sekcji zabójstw, w tekście Pięć akapitów jako posłowie, poeta pisze: Trudno sobie wyobrazić bardziej niewdzięczne zajęcie niż przeprowadzenie selekcji własnych wierszy, które pisało się przez, bagatela, sześćdziesiąt lat. A w posłowiu do Płynu lugola (również autorskiego wyboru wierszy, opublikowanego w 2020 roku przez PIW), stwierdzał: Nie byłbym pisał, jak pisałem, może w ogóle bym nie pisał, gdybym nie czytał Jana Kochanowskiego, Daniela Naborowskiego, Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Bolesława Leśmiana, Jarosława Iwaszkiewicza, Tadeusza Różewicza, Mirona Białoszewskiego, Stanisława Grochowiaka, Jarosława Marka Rymkiewicza, a także T.S. Eliota… Sześć dekad poezjowania to znakomity pretekst, żeby przypomnieć sobie, jakie miejsce twórczość Zadury zajmuje na mapie polskiej poezji. Jakiś czas temu Jacek Łukasiewicz stwierdził w Kącie widzenia, że dla ludzi urodzonych na początku lat 90. Andrzej Sosnowski to poeta starszego pokolenia, Zadura jest dziadkiem, a Różewicz pradziadkiem. Jak na dziadka, Zadura ma intelektualny wigor, którym mógłby obdzielić kilku młodych autorów.

Poeta debiutował w 1962 roku na łamach dwutygodnika literackiego „Kamena”. Pierwsze dwa tomy (W krajobrazie z amfor i Podróż morska) były świadectwem strojenia własnego głosu: ich autor sięgał po klasyczne formy i miary, a sonet miał wtedy służyć jako zwornik, w którym zbiega się to, co przeszłe i zarazem dotkliwie obecne w swoim „zawsze dziś”. Od samego początku Zadura objawił się jako poeta o doskonałym słuchu, oczarowany potencjałem języka, zafascynowany jego semantycznym bogactwem i możliwościami. Neoklasyczny idiom uwodził koturnowością, estetyzm ujmował uładzoną symboliką i topiką. Brzmienia fraz żeńsko i parzyście kojarzonych niosły się dziarsko, tematycznie twórczość ta zakorzeniona była w obszarze kultury wysokiej. Ze strony krytyki pojawiły się oskarżenia o eskapizm, uchylanie się od naporu doraźnych niepokojów i okoliczności (opinia Stanisława Barańczaka1). Zadura, oczytany w Eliocie, zaintrygowany barokowym motywem nieskończoności, szukał w przeszłości tropów wartych dalszej penetracji. Doskonalił sztukę – jak pisał w szkicu Poetyka przyjaźni Piotr Śliwiński – dystansowania się od płynnych substancji codzienności. To w swych neoklasycznych czasach nauczył się rygoru i dyscypliny. Dlatego potem mógł związać w nierozerwalną parę humor i sarkazm. Oto ostatnia strofa Piosenki:

w lesie cicho w domu smutnie
w niebie ciemniej w głosie głucho
deszcze ciężkie sny okrutne
w naszym ulu brzęczą trutnie

Przełom niosą tomy Zejście na ląd (1983), a nade wszystko Starzy znajomi (1986). To już „nowy” Zadura, o którym będzie się mówiło jako o ojcu (wraz z Piotrem Sommerem) założycielu nowej polskiej dykcji (określenie Jerzego Jarniewicza). Wtedy też poeta zaczyna gmatwać szyk w swych wierszach (wprowadza przerzutnie, uchyla się od formalnych rygorów), sabotuje ich przesłania, komplikuje syntaksę, składnia staje się dla niego instrumentem, który można rozmaicie nastroić, by wydobywać zeń różne brzmienia i sensy. Odtąd wielkie egzystencjalne tematy i nawiązania do przeszłości coraz częściej zastępowane będą przez to, co drobne, podpatrzone, osobiste, prywatne. Tradycja będzie teraz – powtarzam za autorem Podsłuchów i podglądów – aktualizowana przez współczesność, a nie na odwrót. Dlatego stanie się negocjowalna i nie będzie jako jedyna wyznaczała ram w procesie rozumienia teraźniejszości. Zdania zostały wyparte przez słowa. Poezja wypolerowanych fraz zmieniła się w poezję nerwowych słów – ostentacyjnie dzisiejszych, doraźnie irytujących. I choć wiersz nie jest osłem – jak czytamy w utworze Prześwietlone zdjęcia – i nie uniesie wszystkiego, to czasami poeta dociąża go do samej ziemi.

Z czasem zwyczajne detale i codzienne doświadczenia staną się kanwą wielu poetyckich fabuł, poetycką sygnaturą autora Zmartwychwstania ptaszka. Zadura w rutynie i drobiazgach dnia codziennego szuka kotwic dla swojej wyobraźni. Odnotowuje zauważone twarze, mijanych ludzi, urywki rozmów, strzępy słów, ulotne porządki i tymczasowe krzątaniny. Zgiełk potocznej polszczyzny – słowa chrome, liczne dysonanse, dezynwoltura – jest jego znakiem firmowym. Ta twórczość to reakcja na głupotę, płytkość, infantylizm – ludzi, mediów, języka, świata. Zadura trzyma się konkretu, podpiera faktami, sięga po publicystyczne wątki. Sprzeciwia się służebnej roli języka i oponuje przeciwko słowom obciążonym nadmierną, egzaltowaną symboliką. Wyświechtane frazesy budzą jego niechęć, a cudze prawdy – zażenowanie. Nie godzi się na coraz bardziej banalny język prasowych newsów i nagłówków, stanowczo mierżą go prostackie terminy, agresywne perswazje, prymitywne i nachalne praktyki językowe. Gdy czytamy Randkę w ciemno, mamy wrażenie jakby rozczarowanego Różewicza spotkał nie mniej rozczarowany Rymkiewicz:

Dwa tysiące lat po rzezi niewiniątek
przyszła rzeź bydlątek
Wściekli ludzie wyrzynali się sami
I wszystko zmieniało się w gówno
I jakość przechodziła w ilość
I tylko gówno było jeszcze prawdziwe

Jeszcze kilka słów o samym wyborze. Bohdan Zadura stwierdza w posłowiu, że dokonywanie selekcji własnej twórczości do reprezentatywnego tomu jest zajęciem niewdzięcznym, ponieważ wiersze za każdym razem odsłaniają przed czytającym swe nowe walory, a jednocześnie tracą dawne przymioty. Przywołajmy więc kilka faktów. Na Sekcję zabójstw składa się dwadzieścia pięć utworów (wszystkie znane, klasyczne, ważne dla historii liryki polskiej). Juwenilia poeta potraktował incydentalnie. Jeśli chodzi o ostatnie dwie dekady poezjowania (mowa m.in. o tomach Kaszel w lipcu, Ptasia grypa, Zmartwychwstanie ptaszka, Kropka nad i i Po szkodzie), z każdego z ośmiu przypadających na ten czas zbiorów autor zaczerpnął praktycznie po jednym wierszu. Najwięcej utworów (bo po cztery) wybrał natomiast z tomów powstających w okresie przełomowym (Starzy znajomi, Prześwietlone zdjęcia). Znajdziemy tu takie szlagiery jak Radość pisania, Płyn lugola, Sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia czy Hotel Ukraina. Zadura uznał zatem, że najbardziej interesujący jest moment naporu i rozłamu: gdy na wiersz napiera żywa mowa, pulsująca od znaczeń, niedająca się w zasadzie ujarzmić przez formę, i gdy następuje zerwanie z tradycyjną miarą, będącą dotąd spoiwem teraźniejszości z przeszłością. To jednocześnie czas, kiedy poeta najbardziej przejmująco nie tyle przekazał, ile pokazał dwie pozornie sprzeczne możliwości: po pierwsze, że wiersz jest wierszem, po drugie, że nie do końca wiadomo, gdzie leżą jego granice2.

Poezja Zadury jest otwarta, często przypomina pudło rezonansowe, które inaczej zabrzmi w zależności od tego, kto uderzy w struny. Składa się z pokiereszowanych fragmentów (sporo z nich zwyczajnie irytuje i niejednokrotnie wyszydzana ograniczoność staje się własną karykaturą), pogłosów, dalekich i bliskich ech. Z jazgotu i szumu. Ironia jest atramentem wielu wierszy. Zadura przypomina, że poeta jest również i od tego, aby wchodzić między polityków i mówić to, co dla niego ważne. Aby swoim zaangażowaniem obnażać ich niezręczność i bełkotliwość. W gruncie rzeczy jednak zawsze idzie o objęcie i oswojenie rzeczywistości, o jej zaakceptowanie, niebędące na bakier z intelektem.

1 Potem jednak Barańczak zmienił swój osąd i niezwykle aprobatywnie wypowiadał się na temat napisanej przez Zadurę dziewięciozgłoskowcem Ciszy, którą uznał za jedną z najuczciwszych książek mierzących się z tematyką stanu wojennego (zob. B. Wróblewski: Między formą a formułą. Bohdan Zadura – poeta, tłumacz, prozaik. „Akcent” 2020, nr 4, s. 155).

2 P. Śliwiński: W wierszu, w tym wierszu (w:) W wierszu i między wierszami. Szkice o twórczości Bohdana Zadury. Red. P. Śliwiński. Poznań 2013, s. 5.


Bohdan Zadura: Sekcja zabójstw. Biuro Literackie, Wrocław 2020, ss. 49 + 3 nlb.