Łukasz Marcińczak. Po dwóch stronach tej samej ślepoty

Spis treści numeru 2/2021

Po dwóch stronach tej samej ślepoty

Starszy brat Remarque’a

(…)

W przedziwny sposób te dwa wybitne dzieła się w sobie przeglądają. W każdym z nich znalazła się na zasadzie kontrapunktu jakby bliźniacza scena – zaszlachtowania nieprzyjacielskiego żołnierza nożem. Remarque (będący uczuciowcem, romantycznym Wagnerem, w odróżnieniu od Barbusse’a, doktrynera i ucznia Kartezjusza) scenę tę bardziej rozbudowuje, jego porte-parole wydobywa bowiem z kieszeni konającego wroga zakrwawione listy i poznaje jego tożsamość. Gdy Gérard Duval, drukarz, po wielu godzinach cierpienia umiera, jest to wielka ulga zarówno dla bohatera powieści, jak i dla czytelnika. Z kolei alter ego Barbusse’a szybko uśmierca Niemca, o którym niczego się nie dowiemy, poza tym, że przebijany bagnetem sprawia wrażenie bezbrzeżnie zdziwionego człowieka (umierając, krzyknie tylko: „Kamerade!”). W każdym razie na pewno Ogień i Na Zachodzie bez zmian powinny stać na półce obok siebie, bo opisują ten sam świat z dwóch różnych stron, dzięki czemu mamy do czynienia z jego zwierciadlanym odbiciem. Zresztą Remarque odnotowuje w pruskim wojsku aż dwóch Polaków, Katczyńskiego i Lewandowskiego, co od razu znowu stawia nam przed oczami obraz Meli Muter Różycki – z oślepionym podczas wojny ich rodakiem, tyle że walczącym w armii francuskiej. I właśnie o tym przenikaniu się są również obie te książki. Jakby po raz pierwszy człowiek uzmysłowił sobie, że na wojnie zabija swoje „drugie ja”. Notabene, po kolejnej wojnie światowej nikt już nie dochodził do podobnych konkluzji – zniknęło braterstwo ofiar razem z poczuciem uniwersalnego dramatu.

A skoro wiemy już, jakich wyborów po wojnie dokonał Francuz, zapytajmy, co ze swoim życiem, po podobnym doświadczeniu, zrobił Remarque. A poszedł zupełnie inną drogą. Barbusse, aktywnie występując przeciwko militaryzmowi, znów w pewnym sensie znalazł się w okopach, tym razem jednak wojny ideologicznej. Wybrał komunizm, stając się kimś w rodzaju Trockiego; jeździł na zjazdy, przemawiał, a na niektórych zdjęciach wygląda prawie jak zabiedzony Sartre. Przypadek skrajny (choć bynajmniej nieodosobniony), jakoś jednak możliwy do wytłumaczenia. Co zrobił w tej samej sytuacji duchowej Remarque?

Początki miał daleko mniej świetne niż wywodzący się z burżuazji paryżanin. W prowincjonalnym Osnabrück ukończył seminarium nauczycielskie i najpierw uczył w wiejskich szkołach podstawowych, a potem reklamował nagrobki, na tyle udatnie, że już jako autor sloganów reklamowych dla fabryki opon awansował do dużo większego Hanoweru. W końcu dostał posadę redaktora w modnym piśmie „Sport im Bild” i po przeprowadzce do Berlina, o którym mówiono wtedy jako o europejskim Nowym Jorku, z miejsca ożenił się z kobietą efektowną – aktorką. Książkę o wojnie pisał w tajemnicy. W wydawnictwie przyjęta została z nieufnością, wszak minęło 14 lat od opublikowania sławnej powieści Barbusse’a i temat zdawał się wyeksploatowany. A jednak ta powieść odmieniła życie Remarque’a w sposób, o którym czyta się tylko w baśniach – prawa do ekranizacji książki (oraz wszystkich kolejnych) kupiło Hollywood, a Remarque stał się multimilionerem. Czytelnicy rozkupili cały nakład na pniu już pierwszego dnia, dodruk zaś wydawca musiał zlecić sześciu dodatkowym drukarniom i dziesięciu zakładom introligatorskim.

Kiedy w prasie pojawiły się pogłoski, że Remarque jest kandydatem do Literackiej Nagrody Nobla, zaprotestował Związek Oficerów Niemieckich, nazywając książkę „obrazą dla wojska”. Jednocześnie zaatakowano w Niemczech kinową adaptację tej powieści, nagrodzoną dwoma Oscarami i na całym świecie okrzykniętą najwybitniejszym filmem antywojennym. W stołecznym Berlinie Goebbels, stawiający wówczas dopiero pierwsze kroki w PR-ze, zorganizował przed kinami wielotysięczne manifestacje członków SA, tworzących szpalery, przez które musieli przeciskać się obrzucani wyzwiskami widzowie. Inni naziści rozrzucali w kinach bomby z gazem łzawiącym i podobno podczas seansów wypuszczali białe myszy. Władze w końcu wydały zakaz wyświetlania filmu, co niewątpliwie trzeba uznać za pierwszy poważny sukces Goebbelsa, a entuzjastyczną defiladę brunatnych koszul – protestujących przeciwko projekcjom filmu opartego na znakomitej powieści ich rodaka! – przyjmował, również dopiero „początkujący”, Adolf Hitler. A w 1933 roku książkę Remarque’a spalono na stosie.

Nic zatem dziwnego, że pierwszego dnia po dojściu Hitlera do władzy, 31stycznia 1933 roku (cztery lata po wydaniu książki, dokładnie co do dnia!), Remarque opuścił granice Niemiec, by osiąść w Szwajcarii, gdzie wcześniej kupił dom (w 1939 roku zdecydował się na emigrację do USA, by powrócić do Szwajcarii w 1948). Niemieccy czytelnicy przez dziesięciolecia niechętnie wspominali o Remarque’u, który nie dzielił ich doświadczeń ani w Trzeciej Rzeszy, ani też w traumatycznym okresie powojennym – nie mogli mu darować, że właśnie wtedy używał życia. Niewykluczone, że wybaczono by mu absencję prędzej, gdyby przeżył lata na obczyźnie w monogamicznym związku, jako wdowiec, a najlepiej stary kawaler. Niestety rzeczy miały się zgoła inaczej.

Poza nagle objawionym talentem literackim od razu pojawił się u Re­marque’a talent poboczny, choć również niewątpliwie wybitny – z braku w tym miejscu lepszego, użyjmy staroświeckiego słowa – kobieciarza, a najsłynniejszy romans złączył pisarza z nie mniej sławną niż on Marleną Dietrich. Być może w tym związku Remarque wzniósł się na swoje wyżyny literackie, bo czy istnieje gdzieś piękniejszy wiersz miłosny niż ten: Ukochana wrześniowa, ukochana październikowa, ukochana listopadowa! Jakie są twoje oczy w czwartym tygodniu adwentu, jak połyskują twoje włosy w styczniu, jak opierasz czoło o me ramię podczas mroźnych lutowych nocy, jak to jest chodzić z tobą po marcowym ogrodzie, jak wygląda twoja twarz w kwietniowym wietrze, wilgotnym i dzikim, w majowym cudzie kwitnących kasztanów, w stalowoniebieskim blasku nocy czerwcowych, w lipcu, w sierpniu?

To dość naturalne, że kochamy się w aktorkach, ale żeby aż tak? Remarque jeszcze w Osnabrück przeżywa pierwszą w życiu miłość – z aktorką (Lotte). Później w Berlinie ożenił się z aktorką (Jutta), ale gdy po atakach na powieść jego małżeństwo przeżywało kryzys, znowu zakochał się… w aktorce, tym razem zamężnej (Brigitta). Zauroczenie szybko wygasło, więc związał się… z aktorką (Ruth). A w 1937 roku w Wenecji przysiadł się do stolika Marleny Dietrich. Po Marlenie – choć nie do końca po, bo w bliskich stosunkach z „błękitnym aniołem” pozostawał aż do śmierci – pojawiła się w jego życiu Natasha, aktorka. Jakiś czas potem w rubryce towarzyskiej pisano: Pióra polecą, jeśli to prawda, że Garbo odbiła Marlenie Dietrich najlepszego fatyganta, Ericha Marię Remarque’a. A jeszcze (czuję się, jakbym tropił ofiary Kuby Rozpruwacza!) aktorka Lupe, aktorka Vera, potem aktorka Dolores. W 1957 roku znowu ożenił się z aktorką – Paulette Goddard (aczkolwiek córka Marleny Dietrich wspomina, że przedtem postawił jej matce ultimatum – jak go nie weźmie za męża, on naprawdę ożeni się z Paulette!).

(…)

Całość w wydaniu papierowym „Akcentu”.