Jarosław Sawic. Z bliskiej oddali. O muzyce w Estonii

Spis treści numeru 2/2022

Z bliskiej oddali. O muzyce w Estonii

(…)

Śpiewająca rewolucja

Nie ulega wątpliwości, że muzyka stanowi ogromnie ważną część estońskiej kultury. Nie darmo w popularnym dowcipie na temat narodowych sportów krajów nadbałtyckich Litwie przypada, jakżeby inaczej – koszykówka, Łotwie – hokej, a Estonii… śpiew. Estończycy uwielbiają śpiewać i robią to znakomicie nie tylko na poziomie profesjonalnym, ale i amatorskim. Kiedy w nadmorskiej restauracji w Tallinnie usłyszałem chóralne śpiewy przy suto zastawionym stole (była to jakaś większa impreza rodzinna, przygrywał wiekowy akordeonista, a śpiewali wszyscy – „od lat siedmiu do stu siedmiu”), byłem zaskoczony, jak doskonale prowadzą i harmonizują głosy. U nas takie biesiadne śpiewy przypominają zazwyczaj nieskoordynowany ryk kibiców na stadionie, a tam jak w filharmonii – każda nutka na swoim miejscu.

Muzyka znajduje się w krwiobiegu większości Estończyków; jest nie tylko częścią kultury i formą edukacji, ale też stylem życia. Do tego stopnia, iż przełom związany z odzyskaniem przez Estonię niepodległości w 1991 roku został nazwany „śpiewającą rewolucją”1. Owszem, termin ten odnosi się do fali masowych protestów przeciwko sowieckiej okupacji w latach 1988-1991 we wszystkich trzech państwach bałtyckich, ale opór zaczął się w Estonii i tam przybrał największe rozmiary. W maju 1988 roku podczas festiwalu muzycznego w Tartu miała miejsce premiera cyklu Pięciu pieśni patriotycznych Alo Mattiisena – młodego estońskiego kompozytora, lidera progresywnej grupy In Spe. Pieśni miały wybitnie niepodległościowe przesłanie – śpiewały je tysiące młodych ludzi, którzy trzymali w dłoniach niebiesko-czarno-białe flagi narodowe. Za miesiąc, podczas słynnego Festiwalu Pieśni w Tallinnie, doszło do wydarzenia bez precedensu: po części oficjalnej na rozległą zieloną równinę pod sceną wyległo 300 tysięcy Estończyków z pieśnią na ustach i pragnieniem wolności w sercu. To czwarta część populacji całego kraju! Ukoronowaniem „śpiewającej rewolucji” był żywy łańcuch ludzi połączonych uściskiem rąk, który utworzono 23 sierpnia 1989 roku – w 50. rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow. Sięgał od Tallinna do Wilna. Można zatem powiedzieć, że tak jak niektóre narody wolność sobie wywalczyły, a inne ją wynegocjowały przy rozmaitego kształtu stołach, tak Estończycy ją wyśpiewali.

(…)

„Jazzowy Woodstock”

W roku 1949 – kiedy w ZSRR szalała tzw. żdanowszczyna, czyli polityka kulturalna odmawiająca prawa istnienia wszystkim dziełom sztuki nieposiadającym cech prymitywnego socrealizmu – w Tallinnie odbył się pierwszy festiwal jazzowy. Jak to brzmi! Baśniowo. Nieomal fantasmagorycznie. Festiwal jazzowy w cztery lata po sowieckiej aneksji Estonii, w czasie gdy w Moskwie i Leningradzie nakazywano muzykom filharmonicznym zdawać saksofony w myśl hasła z propagandowych plakatów: „Dzisiaj grasz na saksofonie – jutro zdradzisz swą ojczyznę”. Czyżby więc z jakichś względów estoński jazz cieszył się specjalnymi przywilejami i podlegał swoistej „finlandyzacji”? Niezupełnie. Po prostu festiwal w Tallinnie był tak naprawdę serią na poły tajnych koncertów za zamkniętymi drzwiami i przypominał „katakumbowe” jam session polskich jazzmanów u „Dudusia” Matuszkiewicza z początku lat 50. W imprezie uczestniczyli m.in. muzycy przedwojennej estońskiej orkiestry jazzowej Murphy Band a także Uno Naissoo – dwudziestoletni student tallińskiego konserwatorium, zafascynowany jazzem. I to właśnie nazwisko Naissoo jest symbolem jazzowej Estonii. Począwszy od lat 50. Uno stał się wiodącym jazzmanem w kraju i obecnie jest uznawany za ojca estońskiego jazzu. Świetnym pianistą jazzowym jest również jego syn Tõnu Naissoo (ur. 1951), który debiutował jako szesnastolatek i pozostaje aktywny do dzisiaj.

Właśnie pod auspicjami Uno Naissoo na początku lat 50. otwarto w Tallinnie Swing Club – miejsce, gdzie można było posłuchać nie tylko swingu, ale przede wszystkim nowoczesnego bebopu. Na początku klub działał w „podziemiu”, ale po „odwilży” roku 1956 zyskał spory rozgłos. Dzięki staraniom Naissoo reaktywowano również talliński festiwal jazzowy, który w 1966 roku stał się wydarzeniem rangi międzynarodowej. Rok później odbyła się najbardziej niezwykła edycja w historii festiwalu. W maju do stolicy Estonii przyjechali nie tylko najlepsi jazzmani z całego ZSRR (m.in. kwartet Wiaczesława Ganielina z Wilna – pianisty, który stał się później ikoną europejskiej awangardy jazzowej, oraz zespół Vagifa Mustafy-Zadeha, fantastycznego pianisty z Azerbejdżanu), ale także grupy z Niemiec i Skandynawii, kwartet Zbigniewa Namysłowskiego z Adamem Makowiczem w składzie, no i przede wszystkim band światowego formatu – kwartet Charlesa Lloyda, w którym błyszczeli młodzi wirtuozi: Keith Jarrett na fortepianie i Jack DeJohnette na perkusji. Był to pierwszy występ gwiazd jazzu nowoczesnego w ZSRR2. Koncert kwartetu Lloyda obrósł legendą, zanim się jeszcze rozpoczął. Krążyły na przykład plotki, że muzycy pojawili się w Tallinnie wyłącznie jako turyści. Miłośnicy jazzu zjeżdżali do stolicy Estonii tłumnie – z samej Rygi przyjechało blisko tysiąc osób. Atmosferę Tallinna z tamtych dni doskonale oddaje tekst Walerija Kopmana: Transparenty i kolorowe plakaty na ulicach Tallinna zapraszają na festiwal. W przytulnych kawiarenkach Starego Miasta, przesiąkniętych wonią mocnej kawy i słodkich wypieków, rozmawia się tylko o jazzie. W dniu otwarcia festiwalu odbywają się również wystawy malarstwa i fotografii o tematyce jazzowej oraz prezentacja płyt przekazanych organizatorom przez Polską Federację Jazzową3.

Atmosfera swobody, jaką przyniósł festiwal (był to bez wątpienia rodzaj jazzowego miniaturowego Woodstocku), nie spodobała się sowieckim decydentom. Do tego stopnia, że zakazano jego organizacji na długie lata. Pozostała pamiątka w postaci podwójnego albumu wydanego przez radziecką Melodię w 1967 roku (nie ma na niej, niestety, nagrań grupy Namysłowskiego).

(…)

Całość w wydaniu tradycyjnym „Akcentu”.


1 Autorem określenia jest Heinz Valk – estoński karykaturzysta i polityk.

2 Wcześniej, w 1962 roku – jak na ironię, tuż przed kryzysem kubańskim – w Moskwie wystąpił słynny swingowy big-band Benny’ego Goodmana, a na widowni zasiadł sam Chruszczow.

3 W. Kopman: TALLIN-67. The International Jazz Festival (Tallinn-67). https://vk.com/wall-125251049_4133?lang=en (14.02.22).