Monika Szabłowska. Spowiedź dziecięcia ubiegłego wieku

Spis treści numeru 2/2005

Spowiedź dziecięcia ubiegłego wieku

 

Co to jest wolność? Siedzieć pod własnym drzewkiem figowym i niczego się nie bać – mówili starożytni Żydzi. I bez obawy pisać – dodałby Żyd nowoczesny. Tylko pytanie, skąd to drzewko wziąć? (s. 166) – zastanawia się narrator najnowszej książki Henryka Grynberga pt. Uchodźcy. Dodałabym: i co należy robić, by rosło ono dobrze, ochraniając mnie od zmienności nie tyle natury, co historii ludzkości?

Do kanonu światowej literatury pięknej należy dzieło Alfreda de Musseta Spowiedź dziecięcia wieku. Po przeczytaniu opowieści Henryka Grynberga przyszło mi na myśl ich porównanie. Co prawda, w inny sposób realizują się owe „spowiedzi”, lecz podobne są ich intencje – ukazanie duszy poety. Tym bardziej iż W słowie od Autora możemy przeczytać: Narrator jest oczywistym autoportretem, ale z dość odległej przeszłości, i autor nie zawsze utożsamia się z wypowiedziami, a tym bardziej z niektórymi godnymi ubolewania postępkami tamtego młodego człowieka (s. 5). Odczytanie takiej deklaracji przed poznaniem całości dzieła stawia czytelnika w trudnej sytuacji. Właściwie teraz wszystko zależy wyłącznie od jego przygotowania i wiedzy.

Henryk Grynberg „przyzwyczaił” niektórych krytyków do jednostronnej analizy swoich dzieł. Określając siebie samego strażnikiem pamięci o Żydach zamordowanych w czasie zagłady, wpisany został w rubrykę „pisarzy o holokauście”, bez żadnej możliwości wariantywnej interpretacji. Ponieważ należę do grona czytelników, którzy znają chyba wszystkie opublikowane książki Grynberga, chcę zaproponować spojrzenie na niektóre utwory z trochę innej strony. Henryk Grynberg jest niewątpliwie strażnikiem pamięci o tragicznych dziejach narodu żydowskiego. Do kanonu literatury polskiej na stałe wpisane zostały jego Żydowska wojna, Zwycięstwo Drohobycz, Drohobycz czy Dzieci Syjonu (które osobiście cenię bardzo wysoko). Grynberg pisze jednak także utwory przekraczające perspektywę czasową, jaką wyznacza zakończenie II wojny światowej. Do nich należą Uchodźcy, wprowadzający czytelnika w historię polską i poza-polską lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.

Warto podnieść tu jeszcze jedną ważną kwestię. O ile we wcześniejszych utworach prozatorskich Grynberg zawiera pakt autobiograficzny z czytelnikiem, a zatem w konstrukcji jego bohaterów znajdują się nieujawnione wprost elementy biografii, o tyle z upływem czasu staje się on kronikarzem historii narodu żydowskiego. W przypadku najnowszej opowieści wydaje mi się, że pisarz połączył te dwa sposoby literackiego przekazu. „Uchodźcy” są opowieścią pokoleniową o autentycznych ludziach i zdarzeniach, lecz ich interpretacja, miejscami czysto spekulatywna, zawiera elementy fikcji literackiej, zwłaszcza w opisie okoliczności śmierci Krzysztofa Komedy i Marka Hłaski (s. 5) – napisał w słowie wstępnym Grynberg.

Tworząc autoportret swój i swojego pokolenia, narrator jest jednocześnie kronikarzem tamtych czasów i to na tyle sumiennym, że nie mogąc ustalić faktów, przyznaje się do budowania świata fikcyjnego. Powiadamia o tym odbiorcę, nie ujmując w ten sposób własnej opowieści nic z tego, co można by określić kronikarskim zacięciem. Ktoś może spytać, dlaczego książkę Grynberga wciąż nazywam opowieścią, a nie powieścią. Myślę, że zarówno intencje autora, jak i sam styl na to pozwalają. Tok narracji jest bardzo żywy, czasem pełen humoru (chwilami wręcz swawolnego), niekiedy nostalgiczny, refleksyjny i przepełniony osobistymi spostrzeżeniami, opiniami oraz emocjami, nie tylko w stosunku do opisywanych postaci, lecz i samego siebie. Pisarz potrafi zachować dystans wobec niektórych wydarzeń, choć inne, jak łatwo zauważyć, żywo oddziałują na jego ocenę rzeczywistości. Narrator zatem jest typem gawędziarza, który potrafi zachęcić słuchacza do pilnego śledzenia biegu opowieści. Zabiegi natury stricte literackiej są dobrze ukryte – czytelnik cały czas jest przeświadczony, iż całą historię opowiada ktoś bardzo bliski, właśnie dla niego.

Narracja w Uchodźcach odnosi się do trzech niby odrębnych, a jednak zespolonych przez osobę narratora kręgów zagadnień. Pierwszy dotyka spraw osobistych, czasem bardzo intymnych, w tych partiach, kiedy odautorski narrator opowiada o własnych przeżyciach. Czytelnik poznaje przygody inteligentnego początkującego pisarza, będącego jednocześnie aktorem Teatru Żydowskiego. Dzięki jego opowieściom poznajemy świat warszawskiej elity artystycznej, bywamy w „Honoratce”, słyszymy o Minkiewiczu, Odojewskim, Stryjkowskim, a także dowiadujemy się o małżeńskich perypetiach bohatera, jego ulubionej potrawie i wielkiej miłości do matki, jedynej gwarancji ładu w świecie młodzieńczych szaleństw. Henryk Grynberg powraca też do wspomnień związanych z pracą w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Po raz kolejny przedstawia portrety aktorów i Idy Kamińskiej, o której potrafi mówić z wielką czułością: Była drobna i krucha jak naród żydowski. Kiedy podawałem jej rękę, bałem się, że ją mogę uszkodzić (s. 40), lecz i z pewnym dystansem, oceniając jej zabiegi związane z występami teatru w USA. W ten sposób Uchodźcy stanowią kontynuację oraz dopełnienie wcześniejszych wątków zawartych m.in. w powieści Życie osobiste1.

Drugi krąg obejmuje zagadnienia związane z historią polską poza Polską. Dla mojego i młodszego ode mnie pokolenia książka Grynberga jest przyczynkiem do poznawania historii najnowszej, tej, o której nie zawsze jeszcze można przeczytać w podręcznikach, a jeżeli już, to na pewno zamieszczone tam informacje stanowią jedynie zbiór poszczególnych faktów, bez wnikania w atmosferę.

Można by też rzec, iż przez przedstawienie obrazu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych oraz wyeksponowanie poszczególnych postaci książka Grynberga wpisuje się w pewien cykl utworów wspomnieniowych. Lektura dowodzi, że i tak, i nie. Tak, gdyż autor buduje miniportrety wielu sławnych osób. Największą uwagę skupia na osobie Marka Hłaski, ponieważ to on: Stał się naszym głosem, naszym Jamesem Deanem, Elvisem Presleyem – nikt nie miał takiego wpływu na młodzież. Chwytaliśmy za pióra, każdy chciał być Hłaską (s. 7). Fenomen ten, jak zaznacza Grynberg, nie odnosił się tylko do sztuki. Hłasko zaproponował też pewien styl życia. Nieświadomie, a potem świadomie pisarz podążył śladami przywódcy pokolenia. Los sprawił, że poznali się dopiero w Izraelu, kiedy Hłasko nie mógł już wrócić do Polski, a młody pisarz nie potrafił jeszcze jej opuścić. Pamięć Grynberga jest przez to dwojaka: z portretu Hłaski przebija zachwyt i gorzka refleksja, że autor Pięknych dwudziestoletnich stanowi typ pisarza swojego pokolenia – zbuntowany wobec „ludowej” Polski, tak naprawdę nie potrafił żyć ani tworzyć poza krajem. Oprócz Marka Hłaski poznajemy również losy Krzysztofa Komedy, Romana Polańskiego, Elżbiety Czyżewskiej, Marka Nizińskiego, Sławomira Mrożka, a także przedstawicieli tzw. starszego pokolenia: Henryka Warsa, Bronisława Kapera czy Lejtesa, patriarchy przedwojennego polskiego filmu. Narrator z gorzkim uśmiechem określił ten stan rzeczy mianem Spatifów nad Pacyfikiem. Nagle bowiem okazało się, że ci, którzy nie potrafili pogodzić się z sytuacją polityczną w kraju lub którym władza nie pozwoliła w ogóle być w Polsce, znaleźli swoje miejsce w świecie odległym oraz odmiennym. Uchodźców Grynberga jednak nie można łatwo wpisać w poczet książek-dykteryjek o ludziach mniej lub bardziej znanych. Przyznaję, często uśmiechałam się, czytając historyjkę opisującą barwną przygodę którejś z postaci. Jednak śmiech przeplatał się z refleksją na temat przyczyn uchodźstwa.

Styl gawędziarski, swobodne operowanie zdarzeniami, rysowane zgrabną linią portrety bohaterów – to wszystko czyni książkę Grynberga atrakcyjną nawet dla tych, który do tej pory nie znali żadnego innego dzieła pisarza. Spoza tego barwnego, mieniącego się różnymi odcieniami oraz nastrojami świata, wyłania się jednak jeszcze jeden ważny aspekt książki, problem stosunków polsko-żydowskich. Jest on przez jednych krytyków tylko zasygnalizowany, przez innych pomijany, a nawet uznawany za zbyteczny (szczególnie gdy narrator wprowadza informację o dziejach ludności żydowskiej zamieszkującej dane miasto). Pada wtedy zarzut, że pisarz swoimi dygresjami rozbił spójny tok narracji. Jestem przeciwnego zdania. Co prawda, nie wszyscy bohaterowie stali się uchodźcami z powodu ataków antysemickich (vide Marek Hłasko), jednak dla wielu z nich, a szczególnie samego narratora, kwestia to ważna i bolesna. Historia stosunków polsko-żydowskich jest bardzo trudna, wplątana w wir spraw politycznych oraz społecznych. Jednak jest częścią historii Polski. Trzeba głośno mówić o wydarzeniach, które rozegrały się tak niedawno. Z tego powodu Uchodźcy Grynberga nabierają szczególnej wartości, gdyż pokazują rzeczywistość lat pięćdziesiątych oraz sześćdziesiątych z perspektywy dosyć rzadko spotykanej. Owszem, istnieje wiele publikacji poruszających ten temat, jednak mają one najczęściej charakter rozpraw naukowych, przez co są mało dostępne i pisane hermetycznym językiem.

Henryk Grynberg umiejętnie łączy perspektywę historyczną ze współczesnością. Wydarzenia ukazane w utworze rozegrały się trzydzieści, czterdzieści lat temu, a jednak są „jak żywe”. Dzięki przywołaniu obrazu życia społeczności żydowskiej w zwiedzanych przez narratora miastach włoskich: Rzymie, Neapolu czy Wenecji, okazuje się, że sprawy, o których opowiada, nagle nabierają wymiaru ponadczasowego i ponadnarodowego.

Uchodźcy to książka, która potrafi przyciągnąć odbiorców o różnym stopniu zainteresowania twórczością Henryka Grynberga. Wynika to przede wszystkim z temperamentu pisarza. Książka urzeka sposobem budowania fabuły i stylem prowadzenia opowieści. Narrator-gawędziarz swobodnie kojarzy wątki oraz perspektywy czasowe. Widoczne jest jednak „czuwanie nad słowem” charakterystyczne dla mistrzów pióra. W tej książce kreatywność cechująca warsztat pisarza odnajduje swój nowy odcień. Elementy humoru sprawiają, że opowieść czyta się łatwo, zaś typowa dla Grynberga „druga płaszczyzna” nakłania czytelnika do refleksji, a nawet poszukiwania dodatkowych informacji na temat świata przedstawionego.


1Henryk Grynberg: „Życie osobiste”, Warszawa 1998 oraz tegoż, „Życie żydowskie i artystyczne, „Teatr” 1996 nr 7-8, s. 35-37 .

_____________________________________________________________

 

Henryk Grynberg: Uchodźcy. Świat Książki, Warszawa 2004, ss. 245.

Wpłać dowolną kwotę na działalność statutową.
"Akcent" jest czasopismem niezależnym. Wschodnia Fundacja Kultury -
współwydawca "Akcentu" utrzymuje się z ograniczonych dotacji
na projekty oraz dobrowolnych wpłat.
Więcej informacji w zakładce WFK Akcent.