Karolina Przesmycka. Kultura symfonii

Spis treści numeru 2/2008

Kultura symfonii

 

Gdybyśmy cofnęli się sto lat, z pewnością dostrzeglibyśmy liczne podobieństwa między przełomem XIX i XX wieku a czasami nam współczesnymi. Obfitość dokonanych wówczas rewolucjonizujących odkryć w dziedzinie komunikacji (wynalazki Bella, Marconiego i braci Lumiere), transportu (silnik benzynowy, samolot), elektrotechniki (wynalazki Siemensa czy Edisona) czy medycyny (odkrycia Roentgena, Pasteura i Kocha) przyczyniła się do szybkiego postępu technologicznego, doprowadzając w konsekwencji do fali przeobrażeń społeczno-gospodarczych, które ukształtowały fundamenty współczesnego świata. Sto lat później co prawda nie doświadczyliśmy wysypu przełomowych wynalazków, ale wystarczyło, żeby światem zatrząsł zaledwie jeden – komputer, a wszystkie jego pochodne spowodowały nagłe cywilizacyjne przyspieszenie. W tyle nie pozostawała również medycyna, na czele z inżynierią genetyczną i biotechnologią. Naukowemu i gospodarczemu rozkwitowi ostatnich dekad XIX stulecia towarzyszyła stabilna sytuacja polityczna w Europie – ówczesnym rdzeniu cywilizacji zachodniej. Podobnie druga połowa ubiegłego stulecia, a szczególnie jego ostatnie dziesięciolecie charakteryzowało się – z pewnymi wyjątkami1 – pokojową koegzystencją państw należących do kręgu kultury zachodniej. Dzięki temu do końcowych dekad XIX w. przylgnęło określenie „pięknej epoki” („la belle époque”), a wiek później jeden z amerykańskich politologów odważył się tryumfalnie ogłosić koniec historii.
Nieco przedwczesny – jak się okazało – optymizm podzielany przez filozofów, socjologów i innych ludzi nauki w obu tych momentach historycznych utorował drogę poznawczemu i technologicznemu progresywizmowi, przejawiającemu się w wierze w nieskończoną moc nauki i możliwości człowieka. Końcówki obu stuleci przyniosły jednak niespodziewane załamanie owego optymizmu, a nad kraje zachodnie nadciągnęły czarne chmury światopoglądowych i egzystencjalnych niepokojów, co znalazło odzwierciedlenie w aurze dziewiętnastowiecznego fin de siecle’u i – niemal analogicznie – w postmodernistycznych nihilizmie, relatywizmie oraz szeroko pojętej dekanonizacji kultury. Wreszcie – zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i atak terrorystyczny na World Trade Center zniweczyły resztki optymizmu i przełożyły zwrotnicę historii, stanowiąc zapowiedź bliżej nieokreślonych zmian.

 
W potrzasku

Alvin Toffler wyróżnia trzy „fale” przeobrażeń cywilizacyjnych – agrarną, przemysłową i informacyjną, słusznie zauważając, że ich następowanie po sobie ma charakter nieodwracalnego procesu. Nie jest więc możliwe, aby cywilizacja przemysłowa cofnęła się do rolniczej, a informacyjna do przemysłowej. Dziewiętnastowiecznej „la belle époque” nie uznaje się za epokę historyczną, a jedynie za swego rodzaju przedsionek kształtującego się od początków XIX wieku industrializmu, który w pełni rozwinął się dopiero w wyniku umasowienia kultury (dotyczy to w pierwszej kolejności wprowadzenia masowej produkcji i masowych środków przekazu) w pierwszej połowie XX wieku. Okazała się ona swoistymi wrotami prowadzącymi z gruzowiska agraryzmu ku przemysłowej jutrzence. Być może więc taką samą rolę pełnią czasy tzw. ponowoczesności? Być może traktowanie ich jako odrębnej epoki (z czego zresztą część współczesnych badaczy kultury już zrezygnowała) jest błędem, a samo to określenie implikuje zaledwie ostatnie konwulsje modernizmu? Już w latach osiemdziesiątych Toffler pisał o potrzasku między ginącym ładem drugiej fali a jutrzejszą cywilizacją trzeciej fali, w którym znalazła się ludzkość2.
Przyjmując więc, że postmodernizm jest swego rodzaju dziejowym przedpokojem, warto zastanowić się, jaką epokę może zapowiadać. Jakie wartości epoka ta postawi na piedestale? Czego będzie oczekiwała od człowieka? Ponieważ jedno na pewno nie ulega wątpliwości – że będzie to era zdominowana przez informację – największe, niemal sakralne znaczenie będzie w niej miała wiedza.
Błędem byłoby jednak sądzić, że sam pęd do wiedzy będzie stanowił o jej nowatorstwie. Czyż bowiem czasy antyczne, renesans, oświecenie i wreszcie – pozytywizm nie wynosiły już go ponad wszelkie inne wartości? Cykl dziejów przyzwyczaił nas do tego, że po okresach dewaluacji racjonalnych sposobów poznawania świata, odzwierciedlającej się w fascynacji metafizyką, ezoteryką i mistycyzmem zawsze następuje powrót do afirmacji rozumu i jego poznawczych możliwości. Nowatorski będzie model zdobywania i organizowania wiedzy. Da on nam jednocześnie receptę na to, jak radzić sobie z „informacyjnym smogiem”.

 
Trochę inne wielkie narracje

Temu ostatniemu poświęcona jest inspirująca rozmowa Mariusza Pisarskiego i Andrzeja R. Mocholi opublikowana na stronach e-magazynu „Techsty”3 . Posiadające internetową etymologię pojęcie hipertekstu rozciągają oni na przestrzeń społeczno-kulturalną, nadając mu literackie i filozoficzne konotacje. Zauważają, że hipertekst jest pewnym sposobem organizacji dyskursu (w domyśle – również kulturowego), jednocześnie będąc jednym i zarazem wieloma tekstami. Ważne jest przy tym uświadomienie sobie różnicy między hipertekstualizmem a intertekstualizmem, którym raczył nas postmodernizm. Polega ona na tym, że o ile hiperłącze – czyli węzeł łączący teksty – stanowi jawne, wyraźnie wyodrębnione wrota prowadzące do następnego, autonomicznego tekstu, o tyle w intertekstualizmie ów drugi tekst funkcjonuje pod postacią śladu w pierwszym, a jego intertekstualność nie jest wyrażona wprost. Jak wyjaśnia Mochola: W hipertekstualnej rzeczywistości zawsze obcujemy z tekstami, za każdym odnośnikiem kryje się kolejny materialnie obecny tekst, konkretna, materialnie obecna rzeczywistość, nie zaś jej obraz. Hipertekstualizm polega więc na płynnym przechodzeniu z jednej rzeczywistości w drugą, a kluczowymi dlań pojęciami wydają się być synteza (holizm), synergia i kontekst.
Wydawać by się mogło, że synteza ta odzwierciedlać ma się w scaleniu „pokawałkowanych” przez postmodernizm bytów. Tymczasem jest to raczej ich ułożenie w nowe konfiguracje i szukanie oraz osadzanie ich w nowych, wspólnych kontekstach. Jak pisze Toffler, świat, który wyłania się wskutek zderzenia nowych wartości i technologii, nowych stosunków geopolitycznych, nowych stylów życia i sposobów komunikacji, domaga się nowych idei i analogii, klasyfikacji i koncepcji. Nie można tego zalążka świata jutra wtłoczyć w konwencjonalne przegródki dnia wczorajszego4.
Synteza ta zakłada sobie jeden zasadniczy cel – efekt synergiczny, osiągany na polach gospodarczym, naukowym, politycznym i wielu innych. Andrzej R. Mochola obrazuje ten problem przykładem praktyki kompozytorskiej, a dokładniej partytury orkiestrowej, która sama w sobie stanowi idealny hipertekst: Proszę zwrócić uwagę, iż mamy tu do czynienia z uporządkowywaniem pojedynczych linii melodycznych, które są ogromnie zróżnicowane, przewidziane są dla różnych instrumentów, czyli same dla siebie tworzą pewien tekst, i które składają się na metatekst symfonii, równoczesnego współbrzmienia.
O przykłady praktyk noszących w sobie znamiona hipertekstualizmu najłatwiej w środowiskach uniwersyteckich i naukowych. Świadczy o tym wzrastająca popularność studiów kognitywistycznych i interdyscyplinarnych, a także wyodrębnianie się nowych dziedzin nauki, łączących dorobek różnych dyscyplin, czego przykład stanowi neurolingwistyka. Odzwierciedleniem tej popularności są doraźnie powoływane zespoły skupiające przedstawicieli różnych dziedzin, których celem jest praca nad konkretnym projektem lub rozwiązanie danego problemu. Kluczem do sukcesu jest tutaj jego wieloaspektowe zbadanie; hipertekstualna podróż po kontekstach i otwartość na różne punkty widzenia umożliwić ma osiągnięcie najlepszego wyniku. Warto przy tym zaznaczyć, że tego typu działalność naukowa nie ma charakteru stałego – wspomniane grupy projektowo-badawcze powoływane są na czas określony, do momentu wykonania zadania, a potem ulegają rozwiązaniu.
Choć nowe nurty intelektualne i sposoby postrzegania zjawisk kulturowych rodzą się najczęściej w akademickich dyskusjach, zwiastunów kultury hipertekstualnej można dopatrywać się również na gruncie gospodarczym.
Alvin Toffler zauważa, że tak jak istotą produkcji cywilizacji przemysłowej była masowość, tak dla „trzeciej fali” charakterystyczne są krótkie serie produkcyjne, podczas których wytwarza się nie integralne przedmioty, a części składowe. Są one następnie łączone tak, że w rezultacie powstaje szereg zupełnie różnych produktów końcowych. Toffler posiłkuje się przykładami przemysłu motoryzacyjnego Europy, Stanów Zjednoczonych i Japonii, gdzie produkuje się obecnie na masową skalę części i podzespoły, które następnie montowane są na różne sposoby. Powstały w wyniku tego procesu pojazd jest indywidualnym motoryzacyjnym hipertekstem.

__________________________________________________________________________

1 Do tych wyjątków należy zaliczyć konflikty na Półwyspie Bałkańskim i incydenty wywołane działalnością europejskich separatystycznych organizacji terrorystycznych.
2 A. Toffler: Trzecia fala. Warszawa 1997, s. 405.
3 Dyskretny urok hipertekstualizmu, http://techsty.ehost.pl/techsty/magazyn/mochola/mph01.htm
4 A. Toffler: Trzecia fala. Warszawa 1997, s. 405.