Jarosław Cymerman. Przypomnieć KAJ-a

Spis treści numeru 2/2015

Przypomnieć KAJ-a

Waldemar Michalski podjął się rzeczy bardzo szlachetnej. Postanowił przypomnieć postać niezwykle dla literackiej Lubelszczyzny ważną: Kazimierza Andrzeja Jaworskiego – poetę, tłumacza i redaktora, a przede wszystkim twórcę „Kameny”, który nadał owemu pismu pierwotny kształt i impuls na tyle silny, że przetrwało pomimo wojny, politycznych rewolucji i przemian z niewielkimi przerwami 55 lat (od 1933 do 1988 roku). Aż trudno uwierzyć, że to największe z dzieł KAJ-a, szybko uznane za jeden z najważniejszych periodyków literackich i kulturalnych międzywojennej Polski, powstało w mieście liczącym zaledwie dwadzieścia parę tysięcy mieszkańców.

Kazimierz Andrzej Jaworski urodził się w podchełmskim Siedliszczu w 1897 roku jako syn lekarza Edwarda Jaworskiego i pochodzącej z Warszawy Marii ze Smoleńskich. Po rodzicach odziedziczył zapewne wrażliwość artystyczną (matka jeszcze w Warszawie próbowała swych sił jako śpiewaczka, a później w Chełmie grywała w przedstawieniach amatorskich, ojciec z kolei miał za sobą epizod pracy dziennikarskiej), a także poczucie konieczności społecznego zaangażowania. To najprawdopodobniej z domu wyniósł umiarkowanie lewicowe poglądy, bliskie tradycji Polskiej Partii Socjalistycznej. Późniejsze losy Jaworskiego, gdy po śmierci ojca i wybuchu I wojny światowej znalazł się w Charkowie, sprawiły, że bliska stała mu się kultura i języki narodów wschodniosłowiańskich. Z kolei pobyt na Ukrainie w czasie rewolucji lutowej i bolszewickiej naznaczył biografię KAJ-a typowym dla losów wielu ówczesnych młodych Polaków piętnem, którego najbardziej znaną egzemplifikacją są dzieje powieściowego Cezarego Baryki.

Młodzieńczy dynamizm Jaworskiego po powrocie do Chełma i wstąpieniu na Uniwersytet Lubelski znalazł wyraz jednak nie w działalności politycznej, a literackiej. I tak już zostało do końca życia KAJ-a, choć politycznych ustępstw i kompromisów z władzą po 1944 roku nie udało mu się uniknąć. Michalski jest w tym względzie dla swojego bohatera bardzo wyrozumiały – tylko w jednym miejscu, wspominając o aktywności twórcy „Kameny” w założonym przez Marię Bechczyc-Rudnicką socrealistycznym kolektywie tłumaczy literatury (głównie rosyjskiej i innych krajów ZSRR) Załoga Nr 1, dodaje, że działalność tej grupy (obejmująca lata 1950-1953) miała „wyraźne znamiona koniunkturalne”.

Zamiast rozliczeń Michalski prezentuje biografię Jaworskiego jako przykład losu jednego z reprezentantów polskiej dwudziestowiecznej inteligencji, który wobec traumatycznych doświadczeń swojego czasu (KAJ był nie tylko świadkiem rewolucji bolszewickiej, uczestnikiem wojny 1920 roku, lecz także więźniem niemieckiego obozu w Sachsenhausen) starał się ocalić to, czego był depozytariuszem, i pomimo trudnych warunków, w jakich przyszło mu żyć, wnieść trwały wkład w kulturę. Autor książki poświęconej redaktorowi „Kameny” podzielił ją na pięć zasadniczych części. W pierwszej dokonał rekonstrukcji biografii, później w rozdziałach zatytułowanych kolejno: Poeta, Tłumacz, Redaktor i wydawca przybliżył trzy – słusznie wybrane jako najważniejsze – dziedziny aktywności Jaworskiego, po czym zamieścił wybór wierszy i tłumaczeń swojego bohatera.

Kolejność prezentacji poszczególnych wcieleń chełmskiego literata nie wydaje się przypadkowa. Michalski z charakterystyczną dla siebie wrażliwością pochyla się nad mocno dziś zapomnianą poezją autora Serc za drutem. Przypomina obiegowe twierdzenia o młodopolskiej proweniencji jego stylu i bliskiej Skamandrowi formie i tematyce, a następnie podejmuje z nimi polemikę i proponuje, by większą uwagę zwrócić na twórczość poetycką Jaworskiego powstałą po 1939 roku, którą nazywa „poezją drugiej młodości”: W utworach tych Jaworski znowu objawia się jako wytrawny poeta. Przemawia poprzez obrazy, jest powściągliwy w wyznaniach, dyskretny w afektach. Nie ma tu ani patosu, ani retoryki – jest ściszony ton wypowiedzi, kameralny nastrój serdecznej rozmowy, intymnego wyznania. (…) Wiersze „drugiej młodości” to poezja zamyślenia, głębokiej humanistycznej refleksji, poezja serdecznie bliska.

Szczególnie imponująco wypada translatorski dorobek Jaworskiego. Jak podkreśla Michalski, ilość dokonanych przez twórcę „Kameny” tłumaczeń wielokrotnie przewyższa jego twórczość oryginalną, a spośród dwunastu tomów Pism zebranych KAJ-a opublikowanych w Wydawnictwie Lubelskim w latach 1971-1974 zaledwie jeden tom wypełniają wiersze własne, sześć tomów zajmują tłumaczenia poezji. Michalski bacznie przygląda się warsztatowi Jaworskiego jako tłumacza poezji. Przypomina, że w latach 50. zaliczano go do tak zwanej „szkoły formalistycznej”, reprezentowanej m.in. przez Juliana Tuwima, którą przeciwstawiano „szkole interpretatorskiej” Adama Ważyka, ale jednocześnie zauważa, że redaktor „Kameny”, tłumacząc wiersz, starał się przede wszystkim zachować jego dominantę przedstawieniową i emocjonalną.

Trudno przecenić rolę Jaworskiego w przyswajaniu polszczyźnie poezji języków słowiańskich – wierszy Aleksandra Błoka, Walerego Briusowa czy Fiodora Tiutczewa oraz kilkudziesięciu innych poetów rosyjskich, białoruskich, ukraińskich, czeskich i słowackich. Poza tym KAJ tłumaczył również Włochów i Francuzów. „Kamena” była zresztą przed wojną i przez pierwsze lata powojenne ważnym medium upowszechniającym w Polsce literackie osiągnięcia i poszukiwania twórców zagranicznych. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że bez publikowanych tam tłumaczeń inaczej wyglądałaby nie tylko recepcja literatury światowej, ale i polska poezja lat 30. Jaworski wówczas wytyczał trendy, podsuwał inspiracje. Nie trzeba daleko szukać: wystarczy porównać nazwiska poetów tłumaczonych przez Józefa Czechowicza z tymi przekładanymi przez KAJ-a, by zauważyć, że w dużej mierze się one pokrywają. Oczywiście był to częściowo efekt wspólnych lektur twórców z kręgu „Reflektora”, jednak konsekwencja Jaworskiego w promowaniu i przyswajaniu twórców chociażby rosyjskich i ukraińskich mogła stać się jedną z przyczyn, które sprawiły, że ulotna fascynacja zmieniła się w trwały i bliski związek Czechowicza oraz całej awangardy lubelskiej z tym, co działo się w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku w literaturach słowiańskich.

Jaworski tłumacz nie osiągnąłby jednak tego bez Jaworskiego redaktora. Z perspektywy ponad 40 lat, jakie minęły od czasu śmierci autora Serc za drutem, to właśnie „Kamena” jawi się jako najważniejsze dzieło chełmskiego poety. Powołanie do życia pod koniec lata 1933 roku na dalekiej prowincji pisma literackiego o ogólnopolskich ambicjach, mającego służyć promowaniu awangardowej literatury wydawać się mogło zamiarem wręcz absurdalnym. KAJ zresztą zdawał sobie z tego sprawę, skoro na zakończenie pierwszego numeru w rubryce Pro Urbe Sua pytał: Pismo literacko-społeczne w Chełmie. Komu i na co potrzebne? W Chełmie, gdzie tygodnik, wyłącznie sprawom regionu poświęcony, z trudnością wychodził. Kto będzie czytał te wiersze, których nadmierna ilość w pierwszym numerze niejednego przestraszy? I kończył swój tekst przypomnieniem – będącym swego rodzaju memento – donkichotowej walki z wiatrakami. Wcześniej jednak podał dziesięć odpowiedzi na postawione samemu sobie pytanie: „Po co ta robota?”. Stanowią one przykład bardzo aktualnego myślenia o kulturze jako narzędziu społecznej zmiany:

Żeby biblioteki chełmskie miały więcej abonentów i książek.
Żeby do Chełma częściej zaglądały dobre zespoły artystyczne.
Żeby miejscowi amatorzy nie marnowali swego talentu na bezwartościowe sztuczydła.
Żeby sale koncertowe nie świeciły pustką.
Żeby chełmskie recytatorki na występach publicznych nie produkowały się tylko Ujejskim i Konopnicką.
Żeby kina nie częstowały nas wysortowanemi kiczami.
Żeby szyldy wyglądały estetycznie, a napisy na nich były ortograficzne.
Żeby miasto wystawiło na ulicach skrzynki do śmieci, gdy taki Kałusz, liczący dziewięć tysięcy mieszkańców, je posiada.
Żeby nie zamiatano w dzień ulic, gdy tłumy muszą wdychać mikroby.
Żeby Chełm, posiadający już basen, zdobył się i na łazienki publiczne
1.

Zapewne nie wszystkie z tych celów udało się osiągnąć. Niewątpliwie jednak dzięki „Kamenie” Chełm stał się miastem, którego nie można było pominąć, kreśląc kulturalną mapę Polski lat 30. Nie zrobił tego również wspomniany już Józef Czechowicz, który w 1935 roku w opublikowanej po włosku na łamach pisma „Polonia-Italia” Panoramie współczesnej literatury polskiej zauważył: Chociaż w latach 1918-1928 dała się zaobserwować pewna tendencja centralizacyjna, literackie i artystyczne aspiracje pojawiły się (…) również w takich miastach jak Kraków, Wilno, Lwów i Lublin czy w mniejszych – Ostrzeszowie i Chełmie. Zjawisko to wpisywało się w ogólny prąd literacki, czyli ukazanie potencjału drzemiącego w tak zwanym człowieku z ulicy, mieszkańcu małej miejscowości na prowincji2.

Dobrze, że Waldemar Michalski przypomniał o KAJ-u i tkwiącym w tej postaci potencjale, który stale może i powinien inspirować.

 ____________

1K. A. Jaworski: Pro Urbe Sua. „Kamena” 1933/1934, nr 1 (wrzesień).
2J. Czechowicz: Panorama współczesnej literatury polskiej. Tłum. A. Kozielska [w:] tegoż: Pisma zebrane, t. 5, Szkice literackie. Oprac. T. Kłak. Lublin 2011, s. 164.

_________________________

Waldemar Michalski: Kazimierz Andrzej Jaworski. Poeta – tłumacz – redaktor (1897-1973). Z wyborem wierszy i tłumaczeń. TAWA, Lublin 2014, ss. 112.