Iwona Gralewicz-Wolny. „Są w drodze”

Spis treści numeru 2/2016

„Są w drodze”

„Konstelacja” i „antologia” to pojęcia w pewien sposób tożsame. Oba odnoszą się do wieloelementowego zbioru, specyficznej konfiguracji, której składniki pozostają ze sobą w określonych stosunkach, tworząc niepowtarzalny, oryginalny układ. W układzie tym jednostkowy sens pojedynczych części poszerza się zarówno na skutek ustanawianych między nimi bezpośrednich relacji, jak i ich odległego sąsiedztwa. Na gruncie literatury oznacza to polifoniczną opowieść, w której poszczególne głosy intonują pieśń własną, a jednak zbiorową. Różnorodność spoiwa, wspólnych mianowników, jakie mogą lec u podstaw antologijnych wyborów, gwarantuje tej formule atrakcyjność oraz nieograniczoną – jak się wydaje – żywotność. Antologia jawi się zatem jako wypowiedź jednocześnie indywidualna i zbiorowa, jako propozycja wspólnego oglądu danego tematu, motywu, gatunku etc. – z różnych, a przecież momentami zbieżnych perspektyw. Ten pogłębiony wymiar antologii decyduje z pewnością o popularności, jaką cieszą się one współcześnie; jawnie intertekstualne oraz ostentacyjnie zdarzeniowe pozostają przestrzenią niepowtarzalnego spotkania tekstów i ich autorów.

W spotkaniu, którego zapisem jest tom Konstelacja Toposu. Antologia poezji, wzięło udział ośmiu poetów: Krzysztof Kuczkowski, Adrian Gleń, Wojciech Kass, Wojciech Gawłowski, Artur Nowaczewski, Jarosław Jakubowski, Przemysław Dakowicz i Wojciech Kudyba. Przybyli na miejsce (gr. tópos), aby podzielić się swoją poezją. Ten geopoetycki wymiar sopockiej antologii przejmująco eksponuje otwierający ją tekst Kudyby Rozmowa w drodze: Są w drodze. To znaczy: w poszukiwaniu, w pragnieniu, w niegotowości. Są w drodze od dawna; zasłużyli, żeby nieść ze sobą opowieść. I dalej: Podróż trochę się dłużyła, po pewnym czasie zauważyli, że rozmawiają i że rozmowa nie jest manifestacją „ja”, ale wyjściem poza jego roszczenia. Mówiąc, można być bliskim, nie przestając być kimś innym. Właśnie wtedy: w rozmowie, w otwarciu języka wydarza się świat. Właśnie ten: pomiędzy nimi. (…) Droga jest zawsze wędrówką w stronę innego. Można być sobą tylko w utracie siebie. Dopóki idą, rozmowa jest dla nich czymś w rodzaju wspólnego miejsca, wspólnego świata.

W świetle tak sformułowanej myśli przewodniej tomu formuła antologii wydaje się idealna. Proponowana czytelnikom opowieść nie tylko obejmuje wszystkie przywołane tu znaczenia (droga, podróż, świat, rozmowa, „ja”, inny, wspólnota), ale też gwarantuje ich ruch, możliwość rekonfiguracji i przedefiniowania. W cytowanej wypowiedzi zwraca uwagę gramatyczna forma trzeciej osoby liczby mnogiej, choć wiemy, że „oni” to w rzeczywistości „my” czy wręcz „ja” (autor tych słów, publikujący w omawianym zbiorze dwadzieścia tekstów, jest wszak jednym z rozmawiających podróżnych, o których pisze). Ten gest gramatycznego dystansu zdaje się mieć swe uzasadnienie w deklarowanej tu dynamicznej, zdarzeniowej koncepcji bytu. Egzystencjalny rytm drogi sprawia, że każda utrwalona opowieść staje się nieodwołalnie przeszła, a „ja” dzisiejsze nigdy nie jest „ja” ówczesnym. Czytając zgromadzone w antologii wiersze, obcujemy zatem z czymś w rodzaju poetyckiego dziennika podróży, którego autorzy utrwalali siebie w kontakcie ze światem i z drugim człowiekiem. I choć pytanie „kim jestem?” nie traci swej ważności, to kwestia „dokąd zmierzam i z kim?” wydaje się w tym wypadku równie istotna.

O czym rozmawiają w drodze poeci „Toposu”? Wiele tu tematów i wątków – szczęśliwie czytelnikom antologii, podobnie jak ich autorom, przysługuje prawo wyboru. Lektura może, czy wręcz powinna, podążać dowolnym śladem i rytmem. Korzystając z tego prawa, moją podróż rozpoczynam od wiersza Jest, ma Adriana Glenia, z którym – jak czytam w biogramie – dzielę upodobanie do poezji Białoszewskiego. Sam wiersz poświadcza zresztą to źródło inspiracji, jako że Gleń zapisuje swą poetycką refleksję w formie jednocześnie redukującej plan wyrażania i poszerzającej plan treści: jest / wszystko w języku / i niczego w nim nie / ma.

Podejmuję zatem metatekstowy trop, by wnet przekonać się, że ars poetica w swym teoretycznym aspekcie niespecjalnie zajmuje bohaterów antologii, a przywołany tu Białoszewski wpisuje się w inny – w tym kontekście o wiele istotniejszy – wymiar, jakim jest wspólnota poetów. Ich postacie spotykamy co rusz na stronach Konstelacji Toposu, czy to za sprawą literackich aluzji i nawiązań (wspomniany ślad Białoszewskiego w wierszach Glenia; wywiedziona z poezji Szymborskiej i przetworzone fraza „umrzeć / tego nie robi się bogu”, otwierająca wiersz Samobójstwo tego poety; grająca tytułowym skojarzeniem Zima miejska Jakubowskiego; powidoki Stepów Akermańskich w Miastach Kudyby; parafraza Podwalin Staffa w wierszach Kassa Wyżej podnieście strop cieśle i Nowaczewskiego Na skrzydłach motyli; przywołanie Przesłania Pana Cogito w utworze Kutabuk – glosa Nowaczewskiego), czy też imiennych dedykacji (Kassa Pieśń prorocza dla Stanisława Stabry i Krajobraz z kością niezgody dla Julii Hartwig; Glenia Lipy, zenit dla Juliana Kornhausera i Antoś mówi: „dym/dom” dla Tadeusza Różewicza bądź dedykowana pamięci Józefa Czechowicza Prowincja zimowego zmierzchu Gawłowskiego) lub mott (z wiersza Zobacz Zbigniewa Herberta do Zimy miejskiej Jakubowskiego czy z piosenki Jonasz Marcina Świetlickiego do Krakowa Kudyby). Tak liczne odwołania do historii polskiej literatury to dla poetów „Toposu” nie tylko gest łączności z tradycją literacką (zresztą bardzo dla nich ważny, co poświadczają zarówno imponująca, licząca grubo ponad sto tomów Biblioteka „Toposu”, w której ukazuje się omawiana tu antologia, jak i poświęcone arcydzielnym twórcom polskiej i światowej literatury numery tematyczne), wskazanie na źródło inspiracji czy adresatów polemiki, ale też znaczące poszerzenie kręgu interlokutorów, będących jednocześnie towarzyszami egzystencjalnej podróży. To także im – a nie tylko nam, czytelnikom – autorzy zgromadzonych w antologii wierszy prezentują, niejako na zasadzie rewanżu, swą opowieść.

O temat do wspólnej rozmowy tym łatwiej, że krajobraz, przez który wiedzie droga, jest znajomy, objęty nieraz spojrzeniem poety, jak Kraków z wiersza Kudyby czy mazurska okolica, gdzie położona jest leśniczówka Pranie, przywołana w Małej metafizyce Kassa. To prawdziwe topoi, miejsca wspólne stale wysyłające impuls do podjęcia poetyckiej refleksji. Jest wśród nich także przestrzeń najważniejsza dla twórców wszystkich epok – mityczne, potencjalne „tam”, ku któremu biegną od zawsze spojrzenia poetów. Nieprzypadkowo, jak się wydaje, Mickiewiczowska fraza Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga wybrzmiewa dalekim echem już na początku antologii, w wierszu Kuczkowskiego Dajemy się jak dzieci prowadzić nicości:

Chodzi o tam. Tam.
Tam gdzie mamy się
spotkać.

Nie wiem,
gdzie tam jest
i czy jest w ogóle.
Może tam nie ma nic?
Nie wiem.

Zdajemy się na
nie wiem.

 

Niewiedza nie oznacza tu bezradności, przeciwnie – wpisany jest w nią głęboki gest zaufania. Oparty na czasowniku „chodzić” incipit ma subtelnie wycieniowany sens: nasuwająca się w głowie myśl zostaje sprzężona z sensem pieszej podróży. Idę i myślę; myślę i nie wiem; nie wiem, a jednak idę. Autorzy kolejnych zgromadzonych w antologii tekstów dopiszą swe wrażenia z tej przechadzki. Eksplorujące oniryczną przestrzeń liryki Kassa (Wybiegłem z tego snu, Z dziennika snów, A.), przywołujące zmarłych wiersze Gawłowskiego (*** Dniu mój zaduszny porywisty wietrze…, Boże Narodzenie 1998, Krucjata dziecięca) czy reminiscencje z czasów dzieciństwa i pierwszej młodości w utworach Nowaczewskiego (Co wypada, Epitafium dla Krzysia Kubeczki) poświadczają rozmaitość kierunków, w jakich udali się poeci „Toposu”. Na tym tle wyróżniają się teksty tematyzujące proces bycia w drodze, jak Trzy wersy Glenia:

 
z drugiej strony
nie byłem chyba nigdy

tak blisko

PS.

Dalej / pójdziesz (…) / bez tego wiersza (…)

czy podejmujące ten wątek w sposób najbardziej wyrazisty wiersze Nowaczewskiego. W wierszu Hillary autor tekstów grupy poetycko-instrumentalnej Kutabuk powtarza za Knajpą morderców Stanisława Staszewskiego: nie szukaj drogi znajdziesz ją w sercu, dopełniając ów cytat parabiblijną frazą – z drogi powstałeś, z drogi się obrócisz / w siebie.

W kolejnych dwóch utworach, Kutabuku – glosie i Tańcu ducha, droga staje się synonimem życia (więc pora żebyś wstał i biegł, / chociaż nie majaczy się / w tle ani cel, ani brzeg) i twórczości (to jest wiersz drogi. / który wychodzi z siebie. / nabiera oddechu). W tym ujęciu pojęcie „drogi” obejmuje całość ludzkich doświadczeń, także – a nawet przede wszystkim – tych, które stają się materią poezji.

Ale droga to także (prze)mijanie, nieuchronne sprzężenie przestrzeni z parametrem czasu. Zawsze biegnący czas nie sprzyja powolnym przechadzkom w świecie rzeczywistym – inaczej jest w poezji:

Tylko w wierszu mogę zatrzymać
uchodzący krajobraz,
przystanąć pod bieloną kapliczką,
dotknąć całą dłonią jej nierównej powierzchni.
Więc może nie skończę tego wiersza niech trwa.

– pisze Jakubowski w utworze Do babci w szpitalu. W Elegii ta magiczna sztuczka, jaką jest poetycka ucieczka poza miejsce i czas, zadziała raz jeszcze:

W każdej chwili jestem i mnie nie ma.
Bo kiedy zamykam drzwi, jestem
tylko po jednej ich stronie,
a kiedy je otwieram,
już nawet tam mnie nie ma.

I jakby się wmyśleć,
to więcej, dużo, dużo więcej mnie nie ma
niż jestem.

Wymowa tytułu nie pozostawia jednak wątpliwości, że przemijania nie da się oszukać nawet najbardziej wyrafinowanym sylogizmem – wszak elegia to utwór na odejście, forma pożegnania, sygnał, iż pora wyruszyć w dalszą drogę. Jak w wierszu Dakowicza Elegia na odejście Vivien Eliot, w którym czytamy: wynoszę się, wychodzę, już mnie nie ma.

Poeci „Toposu” idą zatem dalej. Z czytelnikami sopockiej antologii żegnają się w miejscu nieprzypadkowym. W zamykającym tom wyborze wierszy Kudyby krzyżują się dwie pozornie odległe przestrzenie – miasto i ogród. Żadnej z nich nie sposób nazwać przyjazną czy choćby oswojoną. Pierwsza ma charakter widmowy (Miasta), w najlepszym razie ambiwalentny (Kraków), a druga nie pozwala zapomnieć o toczącej się w jej podglebiu przemianie materii, w której nieuchronnie przyjdzie nam wziąć udział (Sromowce, Robotnicy, Przemilczenia). Sposobem na przezwyciężenie obcości przestrzeni staje się jej humanizacja, wprowadzenie w jej obręb człowieka, który nawiązuje relację z Innym. Tę wspólnotę doświadczeń przestrzeni dobitnie poświadcza w wierszach Kudyby konsekwentne gramatyczne „my” – to samo, o które pytaliśmy, czytając słowo wstępne do Konstelacji Toposu. Bo to w wierszach, a nie w komentarzach do nich, „my” staje się autentycznym świadectwem drogi.

Konstelacja Toposu. Antologia poezji. Posłowie Jarosław Ławski. Biblioteka „Toposu”, Sopot 2015, ss. 224.