Alina Kochańczyk. Nie tylko kobiety. O „Pismach” Danuty Mostwin

Spis treści numeru 3-4/2004

Nie tylko kobiety. O „Pismach” Danuty Mostwin

 

Lubelska edycja „Pism” Danuty Mostwin

Danuta Mostwin jeszcze nie tak dawno była w Polsce pisarką nieznaną. Dopiero w latach 80. pierwsze książki tej – jak się to wtedy określało – emigracyjnej autorki pojawiły się w księgarniach i od razu wzbudziły zainteresowanie odbiorców, a także uznanie krytyków, czego wyrazem było przyznanie pisarce w 1990 roku nagrody im. Bolesława Prusa. Od tamtego czasu wydano kilka literackich dzieł Mostwin, kilka jej prac naukowych z zakresu psychologii i nauk społecznych. Autorka parę razy przyjeżdżała z Ameryki i w Lublinie – mieście swego urodzenia, spotykała się z czytelnikami. Tu jest już dobrze znana; o jej utworach, i nie tylko o tych, których akcja osadzona jest na Lubelszczyźnie, napisano w obu lubelskich uniwersytetach już niejedną pracę magisterską. Stało się wreszcie tak, że lubelskie wydawnictwo Norbertinum, po jakby wstępnym „rozpoznaniu gruntu” – opublikowaniu kilku wybranych pozycji Danuty Mostwin – podjęło decyzję o pełnym wydaniu jej literackiego dorobku. Patronat nad tym przedsięwzięciem sprawują pospołu Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwo Kultury. Istotny udział ma w nim także Wschodnia Fundacja Kultury „Akcent”. Z kwartalnikiem „Akcent” łączą pisarkę od początku bliskie relacje, na łamach tego pisma ukazało się wiele jej tekstów i sporo publikacji o jej twórczości.

Pierwsze tomy z rozpoczętej przez Norbertinum serii Pisma Danuty Mostwin pojawiły się z datą 2003. Są to powieści Olivia i Ja za wodą, ty za wodą. Pierwodruki miały w Paryżu – pierwszą Instytut Polski opublikował w 1965, a drugą w 1972 roku. Te właśnie wydania stały się podstawą obecnej edycji. Lubelscy redaktorzy wykonali solidną pracę. W tekstach poprawiono dziesiątki błędów występujących w pierwodrukach, w tym także błędy w zapisie dialogów anglojęzycznych. (…)

Początkowe tomy Pism nie respektują chronologii twórczości autorki, której debiut – Dom starej lady – nastąpił w 1958 roku. Na początku cyklu zdecydowano bowiem wydać dzieła, których dotąd nie było na krajowym rynku czytelniczym. Dlatego też trzecią pozycję całości stanowi Tajemnica zwyciężonych, powieść zamykająca autobiograficzną trylogię, której – przypomnijmy – dwie poprzednie części to Cień księdza Piotra i Szmaragdowa zjawa.

W dodanej do każdego tomu nocie edytorskiej czytamy, że kolejność następnych pozycji Pism wyznaczać będzie chronologia losów powieściowych postaci, losów układających się w kształt jedynej w swoim rodzaju sagi rodzinnej, co pozwoli czytelnikowi, lepiej niż układ chronologiczny, zorientować się w rodzaju przedsięwzięcia Autorki, niemającego sobie równych wśród dzieł powstałych na emigracji. Tak więc, jako kolejny tom Pism powinien się pojawić wymieniony wyżej Cień księdza Piotra, sięgający fabułą powstania styczniowego i prezentujący – literacko przetworzone – najdawniejsze dzieje rodziny autorki, potem osadzona w okresie dwudziestolecia międzywojennego Szmaragdowa zjawa, a dalej książki z akcją toczącą się w czasie wojny w Anglii (Nie ma domu, Dom starej lady) i na końcu te, których fabuła rozgrywa się w kraju powojennego osiedlenia Mostwinowej: Ameryko! Ameryko!, Odkrywanie Ameryki, Odchodzą moi synowie, Słyszę jak śpiewa Ameryka. Argumenty, uzasadniające taką właśnie kolejność wydawanych tomów są sensowne i w pełni przekonujące.

Wydana jako pierwsza powieść Olivia jest książką osadzoną w realiach amerykańskich. W głębokim tle akcji pobrzmiewają co prawda jakieś odległe echa wojny w Polsce i zagłady Żydów, ale dla rozgrywającej się w latach sześćdziesiątych historii nie ma to zasadniczego znaczenia. Olivia jest opowieścią o życiowym dramacie bardzo młodej dziewczyny, o powikłanych zdarzeniach i towarzyszących im przeżyciach nastolatki, które naznaczą tragicznym piętnem nie tylko czas jej wchodzenia w dorosłość, lecz także wielkim cieniem położą się – jak można sądzić – na jej późniejszych losach. O tym, że jest dzieckiem adoptowanym, Olivia dowiaduje się w swoje trzynaste urodziny. Jest to dla niej szok, ma poczucie utraty rodziców, domu, wszystkiego, co dotąd tworzyło jej świat i ją samą. Formuje się w niej i bardzo mocno zagnieżdża kompleks odrzucenia. Czuje się winna tego, że kiedyś ją porzucono i coraz bardziej dojmująco odczuwa swą gorszość. Jest to jakby rodzaj skazy, od której nie można się uwolnić. Olivia walczy desperacko o akceptację, o miłość, ale nie może się uwolnić od głębokiego wewnętrznego przekonania, że skazana jest na klęskę. Także i to poczucie sprawia (choć nie jedyny to powód), że psuje wszystko, co można popsuć: relacje z rodzicami, przyjaciółką, z kochanym chłopakiem, z ludźmi.

Ile złego otrzymała od nielitościwego losu, a ile ściągnęła na siebie z własnej winy? To właściwie nie jest w końcu ważne, bo tak naprawdę wszystkie jej własne winy w istocie były niezawinione. Raniła innych, gdy czuła, że ją zraniono. Samotna, zagubiona i w życiu, i w sobie samej, zmierza od klęski do klęski: pierwsza miłość trwa tyle, ile wakacje i kończy się ciążą; z powodu ciąży, której nie chce usunąć, nie może wrócić do szkoły i musi zostać ukryta przed opinią swego środowiska; ojciec jej dziecka jest nieprzygotowany do dorosłego życia; jego miłość zabija udręka walki o przetrwanie; upragnione dziecko umiera tuż po urodzeniu; wreszcie w wypadku ginie ukochany. Olivia ma ledwie 17 lat, kiedy po tych pierwszych, tak już bolesnych doświadczeniach życiowych zostaje striptizerką i grzęźnie w środowisku marginesu społecznego, zostając w końcu zamieszana w sprawę zabójstwa. Ma 19 lat, kiedy rodzi drugie dziecko i decyduje się oddać je do adopcji. Skazuje swoje dziecko na los, który był jej udziałem i tak naprawdę nie wierzy urzędniczce opieki społecznej, że znajdzie dla jej syna rodziców miłych, godnych zaufania, umiejących go pokochać, nie wierzy też w to, że syn wybaczy jej kiedyś, iż go porzuciła.

Opowieść o Olivii kończy się w momencie, gdy ma ona lat 19. W jej życiu zdarzyły się już doświadczenia ponad siły młodziutkiej dziewczyny, jej przyszłość rysuje się ciemno. My, czytelnicy, historię Olivii poznajemy z jej perspektywy, od strony jej przeżyć intymnych, dzięki czemu możemy bohaterkę zrozumieć, rozgrzeszyć, współczuć, zastanowić się nad tajemnicami ludzkiej psychiki. Problemy rozchwianego poczucia tożsamości, poczucia winy, niemożności odnalezienia się w świecie i niemożności nawiązania autentycznego kontaktu z innymi, zapewne nigdy nie zostaną przezwyciężone. Bo jest to jakby problem złego losu, jakiegoś ciążącego nad dziewczyną fatum, którego nie da się odwrócić.

Historia Olivii jest niezwykła, dramatyczna, interesująca, ale jeśli odbieramy ją jako godną wyjątkowej uwagi, a takiej zdaje się wymagać od nas „oprowadzający” czytelnika po najdrobniejszych epizodach i przeżyciach bohaterki narrator, a właściwie – narratorka, to dlatego, że prawdziwy powód, dla którego została opowiedziana, nie został wysłowiony. Czujemy, że wcale nie tak często ujawniająca swoją obecność narratorka jest w całej tej historii tak samo ważna, jak tytułowa bohaterka. Mostwinowa nie ułatwia czytelnikowi zadania i ostatecznie on sam musi szukać odpowiedzi na pytanie, po co tak naprawdę wysłuchał opowieści o Olivii. Do czego ma użyć klucza, jaki podsuwają mu motta rozdziałów, będące fragmentami a to indiańskiej pieśni, a to Księgi Hioba? Jaki ostatecznie sens ma pomieszczona w książce jakby tytułem wstępu informacja o otrzymanej pocztą przesyłce z Meksyku, w której ktoś nadesłał do biura, zajmującego się udzielaniem pomocy społecznej, potężny plik notatników byłej klientki tegoż biura – Olivii? Czy jedynym celem tego dość już w literaturze wyeksploatowanego chwytu jest uwiarygodnienie opowiedzianej historii, zamaskowanie śladów jej literackości? Ze wstępu, kursywą wyodrębnionego z całości narracji, dowiadujemy się, że to, co dalej zostanie nam przekazane, to efekt rocznych porządkowań w zapiskach Olivii, a dokonała tego pracownica biura, która niegdyś zajmowała się jej sprawami – Boga Bask. Do niej to bowiem ktoś aż z Meksyku nadesłał pakiet owych zapisków i opatrzył je informacją, iż takie było życzenie właścicielki tych dokumentów. Głos Bogi Bask jako nadrzędnej instancji narracyjnej pojawia się czasem w toku opowieści, której w zasadzie wysłuchujemy bezpośrednio od głównej bohaterki – Olivii. Jednak to w scalającej fabułę świadomości Bogi Bask weryfikują się wszystkie sensy przedstawionej historii. Od niej pochodzą motta, tytuły rozdziałów. Jako postać pojawia się tylko we wstępie i na końcu opowieści. Głos Bogi Bask daje się słyszeć nieczęsto, jest wyciszony, tak dyskretny, że czasami można go nawet nie zarejestrować, nie odróżnić od głosu Olivii. „Ja” narratorki niekiedy nawet zdaje się pokrywać z „ja” bohaterki, tak bardzo narratorka identyfikuje się ze swoją niegdysiejszą podopieczną. (…)

W tej książce nie ma najważniejszych, oczekiwanych przez czytelnika rozwiązań fabularnych. Nic nie zostaje zamknięte, dopowiedziane do końca. Jest ogromna wiedza o życiu, o niepojętych mechanizmach ludzkiej psychiki, jest bogaty materiał do refleksji nad najróżniejszymi przyczynami zatracenia się człowieka we współczesnym świecie, nad zagadkami złego losu. (…)

Pisma Mostwinowej, jak można ocenić po pierwszych pozycjach, legitymować się będą starannością edytorską, a w szczególności – piękną szatą graficzną. Okładkę i strony tytułowe zaprojektowała Zofia Kopel-Szulc. Za kartą tytułową umieszczono wklejki z nobliwymi portretami fotograficznymi autorki z ostatniego okresu (nieco starsze zdjęcie zamieszczono w wydanym klika miesięcy później kolejnym tomie: Tajemnicy zwyciężonych). Do dwóch pierwszych powieści, najbardziej przenikniętych amerykańskimi realiami, dołączony został Słowniczek słów i zwrotów obcojęzycznych, wszystkie zawierają na końcu krótką, esencjonalną prezentację osoby autorki i jej dorobku twórczego oraz notę edytorską.


Danuta Mostwin: Olivia. Norbertinum, Lublin 2003, ss. 275.
Danuta Mostwin: Ja za wodą, ty za wodą. Norbertinum, Lublin 2003, ss. 289.

 

Całość w papierowym wydaniu „Akcentu”.