ABP Józef Życiński. Ludzkie drogi Kościoła

Spis treści numeru 3/2007

Ludzkie drogi Kościoła

 

Słowa pierwszej encykliki Jana Pawła II są dla wielu niezrozumiałe, gdy mówią „Człowiek jest drogą Kościoła”. Jako odpowiedź słyszymy komentarz: „Dlaczego drogą, tzn. środkiem, gdy powinien być przecież celem, w stronę którego skierowane są wszystkie zamierzenia i plany.” Sympatycy myśli Friedricha Nietzschego interpretując jego myśl, podkreślają, że człowiek jest zarazem drogą i mostem do superczłowieka.

 
Droga i wartości

Nie sądzę, aby w treściach encykliki „Redemptor hominis” dźwięczały echa dorobku autora „Antychrysta”. W papieskich słowach odnajduję natomiast tę wizję humanizmu, która nie pozwala złączyć chrześcijaństwa z jednym tylko nurtem myślowym, tradycją kulturową, partią polityczną. Na przekór podobnym próbom, to konkretny człowiek jest drogą Kościoła; jego ból, nadzieje i marzenia, wyznaczają teren pasterskiej troski. Nie można powiedzieć, że człowiek jest celem misji Kościoła. Byłoby to bowiem zniekształceniem prawdy, że celem posługi Kościoła są wielkie dzieła zbawcze, wśród których szczególnie istotne jest zbawienie człowieka. Całego bogactwa tych dzieł nie można sprowadzić do porządku antropologicznego. Dlatego wspólnota jednej drogi człowieka i Kościoła wyznacza ważny szlak, na którym Kościoła nie zrozumiemy bez człowieka, natomiast człowieka z kolei nie można pojąć bez Chrystusa.
Główna teza wyakcentowana przez Jana Pawła II pozostaje tak ważna w kontekście obecnych przemian kulturowych, gdy zmieniają się głęboko wcześniejsze wyobrażenia o postawie wobec Kościoła okazywanej przez nową lewicę i konserwatywną prawicę. Jako przykład pierwszej postawy można wskazać grono sympatyków książki Alaina Badiou o św. Pawle ukazującej wzorce uniwersalizmu niezależnego od przekonań religijnych Apostoła Narodów1. W ateistycznej perspektywie przyjętej przez Badiou nieistotne są ani światła Damaszku, ani też nawrócenie św. Pawła. Francuski autor zapewnia, że nigdy nie interesowały go przekonania religijne św. Pawła. „Paweł nie jest dla mnie apostołem czy świętym. Nie dbam o głoszoną przez niego Dobrą Nowinę.”2 Podobnie podstawowa dla św. Pawła prawda o zmartwychwstaniu Jezusa stanowi dla Badiou jedynie „moment bajkowy”3. Obawiam się, że w tej perspektywie trudno będzie rozwinąć dialog, zwłaszcza że francuski autor podkreśla, iż w obecnych warunkach „prawo do myślenia prawdy ma tylko monetaryzm wolnej wymiany i kapitalistyczny parlamentaryzm.”

 
Chrześcijańskie korzenie uniwersalizmu

Próbę przeniesienia tej perspektywy na teren polskich doświadczeń podejmuje Kinga Dunin podkreślając, iż współczesna lewica poszukuje swego miejsca w świecie zdominowanym przez zasady liberalnej demokracji i logikę wolnego rynku. Twierdzi ona: „Książka Badiou-ateisty przypomina nam zresztą, że wielki uniwersalistyczny przewrót, któremu początek dało chrześcijaństwo, jest dziś wspólną wartością wszystkich ludzi”. Instytucjonalny Kościół nieszczególnie przyczynia się do tworzenia tej wspólnoty, chrześcijaństwo zaś okazuje się ostatecznie „jedynie historyczną i przygodną formą, w której uzewnętrzniły się zasady uniwersalizmu”4.
Należy przyjąć z aprobatą nowe formy uznania dla uniwersalizmu świętego Pawła. Ich afirmacja jest ważna także dlatego, iż świadczy o uznaniu kulturotwórczej roli chrześcijaństwa. Ci, którzy chcieliby historię kultury europejskiej zaczynać od Oświecenia, natrafiają na poważną przeszkodę w pracach Badiou. Nie wynika jednak z tego, że np. Salvadore Dali przez sam fakt namalowania „Ostatniej wieczerzy” winien zostać podniesiony do rangi autorytetu teologicznego. Dziękujmy Bogu za tę wspólnotę treści odnajdywanych u św. Pawła, która łączy nas także z niewierzącymi. Nie zapominajmy jednak, że bez przyjęcia prawdy o zmartwychwstaniu Jezusa Paweł pozostałby wyznawcą judaizmu, który tkałby namioty bez troski o uniwersalizm, który narodowi wybranemu nie był szczególnie potrzebny.

 
Nowa ziemia czy Klub Konserwatystów?

Tradycyjne zastrzeżenia lewicy wobec Kościoła sprawiają, że wiele osób usiłuje identyfikować Kościół katolicki z Klubem Konserwatystów. Tymczasem Kościoł jest przede wszystkim wspólnotą wyznawców Jezusa Chrystusa, który przez śmierć i zmartwychwstanie zwyciężył grzech i zło, wnosząc nową nadzieję w życie człowieka.
Słowa księgi Objawienia „Oto wszystko czynię nowe” (Ap 21, 5) nie pozwalają sprowadzać Ewangelii do roli czynnika konserwującego obiekty muzealne. Tomasz Halik słusznie ostrzegał podczas zjazdu gnieźnieńskiego w czerwcu 2007 r., iż wzorców chrześcijańskiej postawy nie należy upatrywać w zachowaniu żony Lota, która oglądając się nostalgicznie za siebie zostaje zamieniona w słup soli. To my, inspirowani ożywczą treścią Ewangelii, mamy być solą ziemi, by wyznaczać kierunki nowych wędrówek ku nowemu Jeruzalem.
Piękne i głębokie rozważanie na ten temat pozostawił Jan Paweł II pisząc w adhortacji apostolskiej „Ecclesia in Europa” o chrześcijańskiej afirmacji nowości. W perspektywie Ewangelii nowość ta nabiera konkretnych kształtów przede wszystkim we wspólnocie chrześcijańskiej, która już teraz jest „przybytkiem Boga z ludźmi” (por. Ap 21, 3). Nie należy kultywować profilaktycznych lęków przed tym co nowe, gdyż sens historii świata wyznacza ostatecznie Chrystus – Ten, „który przychodzi” (Ap 1, 4). To On w nurcie zaskakujących przemian przybywa do swoich jako eschatologiczny żniwiarz, aby dopełnić Bożych dzieł zbawczych (EiE, 6).
Nie należy dramatyzować w obliczu szokujących zagrożeń, bowiem Bóg działa w sercu stworzenia, odnawiając nieustannie życie tych, którzy poddają się działaniu Ducha. Stare i nowe będzie współistnieć w tym dziele, podobnie jak pszenica i kąkol oczekujące czasu żniwa. Nowe wyzwania, nierzadko odreagowywane nieuniknionym bólem, stawiają przed naszym pokoleniem pytania o dojrzałą odpowiedź płynącą z Ewangelii Chrystusa. Nie należy wobec nich rozdzierać szat, ani głosić czarnych prognoz. Należy natomiast żyć wspólnotą Wieczernika, aby wnikliwie odczytywać, jakie nowe wyzwania stawia przez nami Chrystus na kulturowych wirażach początków trzeciego tysiąclecia.
Bardzo ryzykownym stanowiskiem byłoby kultywowanie złudzeń, że Kościół musi całkowicie związać swoją misję bądź to z lewicą, bądź z prawicą. Kościół stara się odkrywać składniki dobra w różnych systemach społecznych, nieporozumieniem byłoby jednak podnoszenie któregokolwiek z nich do rangi oficjalnej doktryny Kościoła. „Człowiek jest drogą Kościoła” także w tym sensie, że ludzkie wyzwania i niepokoje stanowią osobny przedmiot pastoralnego zatroskania, na które odpowiedzi nie udziela żaden z istniejących systemów społecznych. Nierzadko psychologiczne uwarunkowania określonej sytuacji prowadzą do przypisywania urojonych zasług ideologiom, które dominują w danym okresie. Kiedy w 1940 r. Francja stanęła w obliczu wojny z Niemcami, niektórzy z francuskich publicystów ubolewali, że do uratowania ojczyzny brakuje im przede wszystkim równie głębokiego opracowania ideowego jak „Mein Kampf”. Kościół prowadzi swą misję na innym poziomie, troszcząc się o przesłanie ewangelii błogosławieństw, nie zaś o ranking aktualnych idoli.
Wśród obecnych wyzwań ewangelizacyjnych ważnym zadaniem Kościoła jest poszukiwanie odpowiedzi, w których wyrazi się dziedzictwo nauczania Jana Pawła II i Benedykta XVI. Wezwanie „wypłyń na głębię” i przypomnienie, że „Bóg jest miłością” chroni od powierzchownych działań. Powierzchowność widać w interpretacji, która ignoruje fakt, że cały uniwersalizm Apostoła Narodów wypływa z wiary w Zmartwychwstanie. Programowe milczenie na temat tej wiary jest przedsięwzięciem równie sensownym, jak o dyskusja o Homerze, w której nie wolno byłoby wspomnieć Odyseusza. Oczywiście, istnieją jeszcze mniej sensowne interpretacje św. Pawła. Należy do nich choćby ta, która głosi, że wprawdzie „nie ma już Greka ani Żyda” (Kol 3, 11), ale pozostało jednak jeszcze niewielkie grono prawdziwych Polaków zajętych autentycznie zbawianiem Ojczyzny.

_______________________________________________________________________

1 Alain Badiou: Święty Paweł. Ustanowienie uniwersalizmu, Korporacja Ha!art, Kraków 2007.
2 Tamże, s. 13.
3 Tamże, s. 16.
4 Kinga Dunin: Łaska przekraczania granic, (w:) Badiou, s. 6.