Dariusz Pachocki. Redaktor potrzebny od zaraz!

Spis treści numeru 3/2007

Redaktor potrzebny od zaraz!

 

Na rok 2007 przypada 70. rocznica urodzin Edwarda Stachury. Fakt ten stał się dla wydawców dogodną okazją, by przypomnieć jego twórczość. Od kilku lat obserwujemy wyraźny wzrost zainteresowania tym pisarstwem, którego apogeum przypadło na lata 80. minionego stulecia. Stachura miał to nieszczęście, że w artykułach prasowych, które pojawiały się po jego śmierci i pojawiają się do dziś, uwaga komentatorów skupiona była raczej na życiu i związanej z nim legendzie niż na utworach pisarza. W nurcie tym sytuuje się również wydana ostatnio książka Marka Badtkego Stachura alias Sted.
Składają się na nią teksty, które dla osób obserwujących recepcję utworów Stachury nie będą nowe. Wiele z nich ukazało się na początku lat 80. na łamach tygodnika „Fakty”. To, że stanowiły niegdyś odrębne całostki, sprawia, iż w książce występują natarczywe powtórzenia, czyniące lekturę nieco uciążliwą. Jednak jeszcze zanim do nich dotrzemy, już w przedmowie, trafiamy na fragmenty, które przykuwają uwagę i wywołują konsternację. Choćby taki oto passus: Zauważalny obecnie wzrost zainteresowania dorobkiem twórczym Stachury można wytłumaczyć postępami globalizacji i wyraźnym umiędzynarodowieniem życia kulturalnego w kraju po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Nic nie wskazuje na to, że autor żartował.
Oprócz wzmiankowanych powtórzeń, które najczęściej dotyczą historii Kujaw, tekst naszpikowany jest błędami rzeczowymi i przejaskrawieniami. Ilustracją niech będą poniższe przykłady:

– na str. 6 dowiadujemy się, że kiedy czołgi marszałka Koniewa w 1945 roku wkraczały do Paryża, Stachura miał 3 lata, w rzeczywistości miał lat 8;
– Badtke pisze, że Stachura na Pomorzu i Kujawach znalazł tworzywo dla najważniejszych utworów „Całej jaskrawości” i „Siekierezady” (str. 8), gdy tymczasem materiał do Siekierezady autor zbierał w lasach pod Głogowem (Dolny Śląsk), gdzie pracował przy wyrębie;
– latem 2006 roku w Warszawie odbyły się „Mironalia”, a nie „Mironiada” (str. 12); – autorem sentencji „Poetą się nie jest, poetą się bywa” nie jest Przyboś (str. 38), a Norwid („Jestże się poetą, czyli raczej tylko bywa się?”. Zob. Bransoletka);
– Badtke wypomniał Stachurze, że ten w dedykacji zrobił błąd ortograficzny, jednak cytując ową dedykację sam popełnił dwa błędy: „ranczo położonym nieopodal cmentarza” (str. 75), w oryginale czytamy: „rancho nieopodal cmentarza”;
– prawdą jest, że Zyta Oryszyn była żoną Stachury, lecz nie debiutowała książką Menada (str. 114), tylko Najada (Czytelnik 1970).

Wiele jest w książce informacji, które, gdyby były faktami, idealnie komponowałyby się z tezą autora o kujawskiej genezie licznych książek Stachury. Badtke funduje czytelnikowi apodyktyczne wywody, nie poparte żadnymi dowodami: Wojażował także po Kujawach Białych, co najlepiej ilustrują emocjonalne związki artysty z Nieszawą. Magia „wędrującego” miasta zadecydowała o powstaniu „Całej jaskrawości”; W Nieszawie powstał także projekt niezwykłego poematu „Kropka nad Ypsylonem” (str. 10); W Toruniu, żyjący pod wielką presją czasu Stachura, znalazł idealne warunki do swoistej hibernacji najbardziej ulotnego tworzywa. Pod budką z piwem, na obrzeżach starówki, powstał projekt „Siekierezady” (str. 10). Tak stanowcze i jednokierunkowe pisanie o genezie książek Stachury musi budzić u czytelnika co najmniej niepokój.
Autor miał ambicje przełamania stereotypowych opinii dotyczących Stachury, szczególnie tych, które charakteryzowały go jako „prostaczka w dżinsach”. Walczył z nimi i, kiedy starał się połączyć kruchym mostem odległe brzegi, popadł w trudne do skomentowania interpretacyjne koleiny. Pisze oto, że W twórczości Stachury dostrzec można wiele oznak wizjonerstwa. Przeczucie zjawisk i tendencji odnajdujemy w wypowiedziach bohaterów „książek” Steda (…). Stachura jakby przeczuwał, iż dwadzieścia lat później świat fascynować się będzie losami Polaków personalizowanych przez Lecha Wałęsę. Przywódca „Solidarności” urodził się w tym samym regionie Polski, w którym osiadło „Dziecko-prorok”, późniejszy autor „Całej jaskrawości”. Jeśli czytelnik chciałby w lekturze wytrwać do końca, to takie fragmenty musi ignorować.
Badtke wskazywał także na, być może niezbyt fortunne, za to nadmierne eksploatowane w literaturoznawstwie, a odnoszone do Stachury pojęcie „życiopisania”. Jednak kolejne karty książki nie przynoszą polemiki, lecz potwierdzają trafność takiego ujmowania twórczości autora Oto. Badtke dołącza jeszcze nową formułę – „marketing artystyczny”– która według niego celniej rzecz opisuje.
Pozostaje jeszcze kwestia znajomości Marka Badtkego i Edwarda Stachury. Jest ona na wiele sposobów manifestowana, co prawdopodobnie ma być gwarantem wiarygodności. Niestety, książka jest nie tylko mało wiarygodna, ale także niebezpieczna. Mam tu na myśli jej ewentualny wpływ na tych wszystkich czytelników, którzy po lekturze tego tomu chcieliby zainicjować swój kontakt z dziełem Edwarda Stachury.
Niemałe wątpliwości budzi sugestia, iż obecność autora omawianej książki działała katalizująco na pisarstwo Stachury. Wspominając wspólne spacery, Badtke pisał: Z perspektywy czasu mogę przypuszczać, że dialogi na cztery nogi odnoszące się do roli tandety językowej w polskiej literaturze współczesnej mogła [sic!] wywołać potrzebę publikacji kolejnego ważnego poematu w twórczości Stachury (str. 98). Tak oto w jednym zdaniu wyjaśnia się nam dzieje powstania Kropki nad Ypsylonem.
Obok takich uchybień nie można przejść obojętnie. Dołączają się do nich jeszcze potknięcia korekty (niekiedy fatalne), które najbardziej rzucają się w oczy przy nazwiskach i tytułach. Wszystko to odbiera czytelnikowi przyjemność z lektury i zmusza do zastanawiania się nad rzetelnością tomu. Wiele poprawić by tu mogło wprawne oko dobrego redaktora. Niestety zawód ten jest chyba na wymarciu…

________________________________________

Marek Badtke: Stachura alias Sted. EKO-BAD Wydawnictwa Regionalne, Bydgoszcz 2006, ss. 130.