Jarosław Cymerman. Poeta „pionowych widzeń”

Spis treści numeru 3/2007

Poeta „pionowych widzeń”

 

Publikacja wyboru wierszy świadczy o sporym dorobku poety, często stanowi podsumowanie pewnego etapu drogi twórczej, swego rodzaju literacki rachunek sumienia. Częściowo jest tak również w przypadku wydanego w 2006 roku Tryptyku z gwiazdą Waldemara Michalskiego, ale jednocześnie ta książka może spełnić znacznie ważniejszą funkcję niż tylko podsumowanie dotychczasowych dokonań, może być bowiem drogowskazem wytyczającym szlaki w świecie poetyckim autora. A stworzenie takiego świata, jego bogactwo i wielowymiarowość, jest jednym z najważniejszych świadectw wysokiej rangi poezji i kreacyjnej siły wyobraźni.
Tryptyk z gwiazdą jest zapisem drogi twórczej Michalskiego – poety „pionowych widzeń”, by użyć tytułu jednego z wierszy z tomu Pejzaż rdzawy z 1974 roku. Pionowych dlatego, że jego wiersze rozpięte są pomiędzy tym, co w górze, a tym, co wokół nas i w nas. Poeta patrząc w górę, chciałoby się napisać „w gwiazdy”, nie traci jednocześnie z oczu tego, co dotykalne – ziemi, ludzi, historii, literatury – i stale konfrontuje to z tym, co jest ponad. Znakiem tego, co w górze, często bywa właśnie gwiazda, czasem proste zawołanie czy westchnięcie „Panie…” lub powracający wątek ikarowego lotu albo inne odwołanie się do europejskiej tradycji – biblijnej, mitologicznej, literackiej, ludowej, narodowej. Skierowane ku górze oczy poety przywracają światu pion, są aktem sprzeciwu wobec poczucia utraty wertykalności, o której pisał Tadeusz Różewicz, sprawiającej, że nawet nasze upadki mają horyzontalny wymiar.
W tym wymiarze zaczyna Michalski swoją poetycką drogę. Wspomniany już wcześniej pierwszy tom Pejzaż rdzawy pełen jest kurzu i hałasu betonowego miasta.

jak wysoko do gwiazd
z betonowej studni

– pyta w Chwili refleksji; trudno mu się odnaleźć wśród murowanych ścian, gdzie:

pył cegieł zaprósza mi oczy
więdną w oknie palce zielonych drzew
dokoła gorycz słońca wysoka

(Powroty)

Wybór wierszy z kolejnego tomu Ogród (1977) zaczyna się od tytułowego utworu poświęconego lubelskiemu Ogrodowi Saskiemu, położonemu ongi za murami – wszak lublin nad łąką przysiadł, by zacytować Józefa Czechowicza, który gród nad Bystrzycą umieszczał właśnie na granicy miasta i wsi, a jednocześnie na granicy pomiędzy tym, co doczesne, a tym, co nadprzyrodzone. Michalski w swym drugim tomie wyprowadza nas zatem z betonowej, wypalonej pustki ku temu, co wciąż przedstawia wartość – prostym uczuciom, naturze; rozpoczyna religijne poszukiwania. Kocham więc jestem – deklaruje i ta myśl odmienia „rdzawy pejzaż” w ogród.
W kolejnym tomie z 1979 roku Głosy na wersety poeta zgodnie z tytułem usiłuje twardą materię rzeczywistości – do tej pory raczej opisywaną – przekształcić przy pomocy słów, w których niekiedy odbija się moc biblijnego Logosu. Jednocześnie wiara w ich moc jest stale podawana w wątpliwość, biblijne frazy i wątki są często konfrontowane z codziennością i nie zawsze są w stanie tę konfrontację przejść pomyślnie:

W piaskach pustyni która nie była pustynią
uciekała Maria która nie była Marią
tylko słowo w bieli krwawiło.

(Ucieczka, która nie była ucieczką)

W tomie tym coraz mocniej dają o sobie znać tak charakterystyczne dla Michalskiego akcenty egzystencjalne. W poetycki ogród wkracza śmierć – niepokoi „alternatywa starej alei”, w której:

stary ogrodnik kopie rów głęboki
wiosłuje łopatą jak Charon
który łączy i dzieli

(Alternatywa starej alei)

Warto się zatrzymać nad tym obrazem – zaskakujące zestawienie postaci ogrodnika z mitologicznym przewoźnikiem dusz zmarłych wyznacza bowiem dwa bieguny poetyckiej refleksji o człowieku. To samo napięcie pomiędzy pragnieniem ładu i nadzieją a przemijaniem i cierpieniem daje się dostrzec w dedykowanym żonie wierszu Pochyleni nad kołyską:


Nad kołyską więc pochyleni przekazujemy
mu naszą tajemnicę: są śmiertelne razy
lecz bez nich nie ma nadziei i życia na wieki.

W kolejnych tomach wierszy autora Tryptyku z gwiazdą (Pod znakiem Wagi z 1987 r. i Będziesz jak piołun z 1991 r.) opozycja ta znajduje swoje odbicie w dwu odmiennych sposobach patrzenia na poezję, z jednej strony jako na wyraz „czarnoleskiego ładu”, z drugiej zaś – jako na wypełnienie nakazu bycia poetą „jak piołun”. Pragnieniu ładu, harmonii z naturą i z samym sobą stale towarzyszy świadomość „niespokojnego trwania i bólu”. Gwarantowany „znakiem Wagi” (znów gwiazdy!) spokój i porządek istnieje bowiem u Michalskiego potencjalnie, jest przedmiotem poszukiwań, niekiedy tylko bywa doświadczany, na przykład w chwili kontemplacji przyrody, by zniknąć pod wpływem wewnętrznego niepokoju, z którego rodzi się modlitwa:

Ogień świecy jak słońce płonie
i serce moje piąte koło u wozu:
Panie mój z Ogrójca i Golgoty
spal mnie zanim się spalę.

(Prośba kapucyna)

Z takiego właśnie „bycia pomiędzy” zrodził się tom Lekcja wspólnego języka, wydany w 1999 roku, w którym świat Michalskiego znalazł swoje najpełniejsze odbicie. Składające się nań wiersze poruszają bowiem wszystkie najważniejsze wątki jego twórczości. Zawiera on niezwykle przejmujący cykl Na krawędzi, będący zapisem choroby i pobytu w szpitalu, w którym przeczuwane wcześniej „krawędzie” rzeczywistości znalazły swoją konkretyzację:

czas przepływał
kroplówką –
uwierzyłem że każda minuta
ma wymiar wieczności
a najbliższa godzina może być ostatnią

Będąc „pomiędzy” życiem a śmiercią, ale również między wieloma tradycjami, kulturami, narodami, poeta szuka tytułowego wspólnego języka. W tomie tym, obok innych charakterystycznych dla liryki Michalskiego nawiązań do tradycji literackiej, często przywoływana jest postać Juliusza Słowackiego, z którym poza wspólnotą poetycką łączy go także miejsce urodzenia – Wołyń. Pisałem już kiedyś1 o tej specyficznej kresowej formacji duchowej i światopoglądowej, cechującej się otwartością na innych, skłonnością do poszukiwania tego, co łączy nawet całkowite na pozór skrajności. Ów poetycki Wołyń w Lekcji wspólnego języka przypomina nieco ogród z wcześniejszych wierszy, poeta zdaje się wracać do pierwotnego ładu świata, starając się na nowo wyznaczyć jego centrum – jak w wierszu Włodzimierz Wołyński:
Miasto z bajki pierwszych liter alfabetu
cztery cerkwie dwa kościoły – Boże spraw
by zawsze było głównym dworcem świata.

Ten główny dworzec świata ma jednak ponurą przeszłość, która wymaga uporządkowania i przebaczenia:

Wołyń przez sen
grzechów nie pamięta
od miłości nie ucieka
do ogrodu zaprasza
wzywa świętych na pojednanie –
każe wracać
na kolanach

(Wołyń przez sen)

Józef Czechowicz w publikowanym w 1938 roku na łamach krakowskiego „Kuriera Literacko-Naukowego” szkicu pt. Poezja Wołynia, poświęconym poetom działającej w latach 30. grupy „Wołyń”, zauważa, że wobec braku naturalnego językowego podłoża – co wynika z faktu, iż miejscowa wołyńska ludność w znacznej części nie mówi po polsku – ich regionalna odrębność zaznacza się głównie w specyficznym krajobrazie kulturowym; jest on obecny w wierszach Wacława Iwaniuka czy Czesława Janczarskiego. Czytając Lekcję wspólnego języka można odnieść wrażenie, że Michalski stara się do tego właśnie języka wołyńskich poetów na nowo dotrzeć, odkryć i raz jeszcze włączyć to kresowe doświadczenie do współczesnej liryki polskiej. Poza tym, co charakterystyczne dla artystycznej postawy autora Tryptyku z gwiazdą, najpierw czyni to jako poeta, a dopiero później z pozycji krytyka i historyka literatury (w szkicach poświęconych dziełom twórców związanych z Wołyniem, publikowanych w ostatnich latach m.in. na łamach „Akcentu”).
Z tej „kresowości” wyrasta również pokrewny Mickiewiczowi, Słowackiemu, a także i Czechowiczowi romantyzm, rozumiany za tym ostatnim jako specyficzna postawa wobec dwóch światów – dotykalnego i nadprzyrodzonego – polegająca na szukaniu tego, co obydwa te światy łączy. W kontekście „ziemi rodzinnej” Czechowicz charakteryzował taką postawę w następujący sposób: Wiara pomaga widzieć, że to, co jest, przeminie i ustąpi miejsca innemu królestwu, lecz jakże dalekiemu. Wiara nie pozwala zwątpić, to prawda, ale serce ludzkie już takie jest chciwe, że mało mu wiary: ono pragnie, by słowo ciałem się stało, by było coś, bodajby drobnego, jak liść, byle na tym można było postawić stopy i ujść przed zalewem. Ziemia rodzinna stanowi dla nas takie właśnie azylum2 . „Azylum”, przez które prześwieca „inne królestwo”, to chyba dobre ujęcie znaczenia Wołynia w twórczości Michalskiego.
Warto jeszcze przy tej okazji zwrócić uwagę na włączone do Tryptyku z gwiazdą przekłady, gdyż świadczą one o jeszcze innym obliczu „kresowości” autora. Są to wiersze piszącego po niemiecku i łużycku Benedykta Dyrlicha i ukraińskiej poetki Nadii Stepuły; oboje są obdarzeni podobną wrażliwością i, tak jak Michalski, związani są z miejscem pochodzenia. Rozszerzają oni poetycką przestrzeń zbioru o Budziszyn i Lwów.
Wybór wierszy dopełnia cykl Tryptyk z gwiazdą, datowany na 2005 rok, w którym (zwłaszcza w utworze tytułowym) poeta czyta sam siebie. Raz jeszcze odbywa drogę przez swoje ulubione tematy, by skonstatować:

tylko miłość jakby wciąż ta sama
czeka na progu spod szczęśliwej gwiazdy

(Tryptyk z gwiazdą)

Podobne przesłanie odnaleźć można w wierszu Świętego Wojciecha droga do Polski, gdzie tytułowy bohater deklaruje:

– nie znają Słowa choć nie są dzicy
więc bratu podam rękę
chlebem się podzielę – Panie daj światło tak w niebie
jak i na ziemi.

Nie odrzuca zatem tego, co stało się jego udziałem, przyjmuje to z pokorą, mimo perspektywy męczeństwa – a może właśnie dzięki niej – stać go na pozornie tylko łatwo przychodzące westchnienie: co będzie dalej – wola Twoja Panie. Metafizyka autora Tryptyku z gwiazdą nie polega na łatwym „zrzuceniu” wszystkiego na Boga, poeta obejmuje niezwykle szeroki zakres ludzkiego doświadczenia, które nie poddaje się tak łatwo „Jego woli”. Porządek, piękno, samo życie jest bowiem stale zagrożone i w tym chaosie ciągłego ruchu od kreacji do destrukcji jedynie zapatrzenie się w to, co nie przemija, może stanowić jakieś oparcie. Właśnie ów stale tracony i stale odzyskiwany ład świata sprawia, że pomimo tak rozległej w horyzontalnym wymiarze poetyckiej przestrzeni Michalskiego, pozostaje on przede wszystkim poetą „pionowych widzeń”.

 

___________________________________________________

1 Zob. Wspólny język „Słów i twarzy” , „Akcent” 2005, nr 2 (100), s. 136-138.
2 J. Czechowicz: Przedmowa do antologii współczesnej pozezji lubelskiej, [w:] tegoż, Wyobraźnia stwarzająca. Szkice literackie, wstęp, wybór i oprac. T. Kłak. Lublin 1972, s. 132.

__________________________________________________

Waldemar Michalski: Tryptyk z gwiazdą. Wybór wierszy i przekładów. Norbertinum, Lublin 2006, ss. 230.