Marek Bernacki. Praca jako los spełniony

Spis treści numeru 3/2007

Praca jako los spełniony

O „Kamieniołomie” Karola Wojtyły1

 

I. Fakty

Kamieniołom – „jeden z najgłośniejszych utworów Papieża”2 – napisany w 1956 r., po raz pierwszy ukazał się drukiem na łamach miesięcznika „Znak” (nr 6 z 1957 r.) sygnowany pseudonimem literackim Andrzej Jawień. Poemat interpretować można co najmniej trojako. Po pierwsze, jako poetyckie świadectwo Karola Wojtyły przedstawiające mocno zakorzenione w pamięci autora doświadczenie pracy fizycznej z okresu okupacji hitlerowskiej. Po drugie, jako utwór o charakterze polemicznym napisany przez młodego księdza-poetę w czasach tzw. odwilży popaździernikowej kończącej okres wypaczeń ideologicznych w literaturze i sztuce polskiej (mroczny epizod socrealizmu). Po trzecie, jako dzieło o wymowie ponadczasowej i uniwersalnej, którego zasadniczym tematem jest namysł nad godnością ludzkiej pracy3, a jako takie – skierowane do wszystkich tych, którzy w trudzie rąk i pocie czoła czynią sobie ziemię poddaną. Chciałbym się skoncentrować przede wszystkim na pierwszym oraz na trzecim aspekcie omawianego utworu; drugi – niewątpliwie inspirujący i godny zbadania – pozostawiam na razie na boku4.
We wrześniu 1940 r. – na skutek uwarunkowań historycznych – 20-letni Karol Wojtyła, student drugiego roku polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego (zamkniętego przez nazistów w listopadzie 1939 r.), musiał podjąć pracę zarobkową, będącą warunkiem przetrwania w okupowanym Krakowie, wówczas stolicy Generalnej Guberni, według zasad narzuconych przez władze hitlerowskie5. Dzięki protekcji nauczycielki języka francuskiego, pani Jadwigi Lewaj (notabene córki nauczycielki Stanisława Wyspiańskiego), młody Wojtyła otrzymał Arbeitskarte i rozpoczął pracę w Ostdeutsche Chemische Werke (taką nazwę nosiły wówczas Zakłady Chemiczne „Solvay” zlokalizowane na przedmieściach Krakowa w dzielnicy Borek Fałęcki, położone nieopodal klasztoru Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, w którym mieszkała przed wojną siostra Faustyna Kowalska). Karol Wojtyła przepracował w tym przedsiębiorstwie niemal cztery lata: od września 1940 do sierpnia 1944 r. Początkowo zajmował się układaniem torów kolejki kursującej między kamieniołomem w Zakrzówku a zakładami w Borku. W liście do Mieczysława Kotlarczyka datowanym na 7 października 1940 r. Lolek donosił:

 

Obecnie jestem robotnikiem. Pracuję fizycznie w kamieniołomie. Nie przerażajcie się! Jak dotąd, nie łupię kamienia. Kładę tylko tory kolejki (…). Zarabiam b. dobrze (stosunkowo, oczywiście), najcenniejsze są deputata robotnicze. (…) Przy pracy czas gna. Człowiek się staje pełniejszym człowiekiem6.

 

Po kilku miesiącach Wojtyła awansował na pomocnika strzałowego Franciszka Łabusia7, pomagając mu w wysadzaniu potężnych bloków skalnych. Fakt ten znalazł swe odzwierciedlenie w drugim fragmencie pierwszej części poematu zatytułowanej Tworzywo:


Związane są bloki kamienia przewodem niskiego prądu,
który wcina się w nie tak głęboko, jak niewidzialny bicz
– kamienie znają ten gwałt,
kiedy dojrzałą spoistość nieuchwytny rozpruwa podmuch,
który odrywa je z nagła od ich wieczystej prostoty
– kamienie znają ten gwałt.

Jednak nie prąd elektryczny rozwiązuje w całości ich moc,
ale ten, co ją nosi w swych dłoniach:
robotnik8.

W latach 1942–1944 Karol Wojtyła, już jako student tajnych kompletów Wydziału Teologicznego UJ9, był zatrudniony przy oczyszczaniu wody w kotłowni fabrycznej „Solvayu”. Na koromyśle zakładanym na plecy dźwigał drewniane wiadra wypełnione mlekiem wapiennym służącym do zmiękczania wody w piecach. W tym czasie nosił prosty robotniczy drelich, a na bose nogi wzuwał drewniane chodaki. Ciężką pracę fizyczną, dzieloną wtedy z pasją teatralną (występy w tajnych przedstawieniach Teatru Rapsodycznego) oraz nauką i modlitwą Wojtyła zakończył w sierpniu 1944 r. Na polecenie kardynała Sapiehy – już jako młody kleryk – przeniósł się do Pałacu Biskupiego przy ul. Franciszkańskiej, a następnie – dzięki bezpośredniej interwencji Księdza Metropolity – został skreślony z listy pracowników Zakładów Chemicznych „Solvay”.
Do tego okresu, będącego ciężką, ale pożyteczną „szkołą życia”, Karol Wojtyła wielokrotnie powracał i – jeśli można tak powiedzieć – twórczo wykorzystywał i przetwarzał zarówno w duszpasterstwie, jak i w działalności naukowej i artystycznej. Doświadczenie pracy i fakt naocznego zetknięcia się z problemami środowiska robotniczego, które odtąd dobrze rozumiał, szanował i poważał, zaowocować miało w przyszłości m.in. pierwszym opublikowanym przez niego w 1949 r. na łamach krakowskiego „Tygodnika Powszechnego” artykułem Mission de France (reportaż o pobycie w Belgii wśród tamtejszych „księży robotników”)10, rozprawą filozoficzną Osoba i czyn (1952)11, poematem Kamieniołom (1956), a w późniejszym okresie – jakże ważną encykliką społeczną Jana Pawła II Laborem exercens (1981), opublikowaną w 90 lat po encyklice Rerum novarum papieża Leona XIII12.
Na zakończenie części faktograficznej warto przywołać słowa zapisane przez Ojca Świętego w autobiograficznym Darze i Tajemnicy, książce opublikowanej w 1996 r. w pięćdziesiątą rocznicę jego święceń kapłańskich:

 

Aby uchronić się przed wywózką na przymusowe roboty do Niemiec, jesienią roku 1940 zacząłem pracę jako „robotnik fizyczny w kamieniołomie”, związanym z fabryką chemiczną Solvay. Kamieniołom znajdował się na Zakrzówku, około pół godziny drogi od mojego domu w Dębnikach. Chodziłem więc codziennie do pracy w tym kamieniołomie, o którym później napisałem utwór poetycki. Kiedy po latach odczytuję go w kontekście tamtego szczególnego doświadczenia wydaje mi się on pełen ekspresji:

 

Słuchaj, kiedy stuk młotów miarowy i tak bardzo swój
przenoszę wewnątrz ludzi, by badać siłę uderzeń –
słuchaj, prąd elektryczny kamienistą rozcina rzekę –
a we mnie narasta myśl, narasta dzień po dniu,
że cała wielkość tej pracy znajduje się wewnątrz człowieka…13

(Kamieniołom: I, Tworzywo, 1)

II. Obraz i teksty

Próbę interpretacji poematu Kamieniołom warto, jak sądzę, poprzedzić krótkim namysłem nad podobnym tematycznie obrazem francuskiego malarza Gustava Courbeta Kamieniarze. Obraz ten, namalowany w 1849 r.14, uchodzi za reprezentatywny przykład realizmu w malarstwie XIX wieku.
Tematem dzieła jest wysiłek fizyczny dwóch anonimowych robotników rozbijających bloki skalne na mniejsze kawałki, wykorzystywane później do utwardzania i brukowania dróg. Niewolniczy charakter pracy uwypukla wygląd postaci (postrzępione łachmany i zużyte obuwie) oraz kompozycja przestrzeni, w tle której rozgrywa się przedstawiana scena (nad rozjaśnionym słonecznymi promieniami niewielkim fragmentem drogi dominuje utrzymana w ciemnej tonacji stromizna zbocza, na szczycie którego widać fragment litej skały lub kamieniołomu wiszącego nad pracującymi niczym miecz Damoklesa). Na pierwszym planie artysta wyeksponował coś, dzięki czemu dzieło nabiera charakteru alegorycznej przypowieści – to delikatne zaokrąglenie przestrzeni przypominającej górny fragment tarczy zegara. Wrażenie kolistości podkreślają dodatkowo: pusty wiklinowy kosz stojący po lewej stronie młodzieńca, identyczny przedmiot wypełniony po brzegi tłuczniem, podtrzymywany przez robotnika na biodrze, oraz – ukryty w tle, po prawej stronie starszego mężczyzny, żeliwny garnek przykryty pokrywką z uchwytem. Te trzy okrągłe rekwizyty oraz wyraźne zakrzywienie przestrzeni pierwszego planu (czyli fragmentu drogi, na której robotnicy wykonują swą katorżniczą pracę) sprawiają, że na obraz można spojrzeć jak na „metaforę drogi” lub „alegorię zegara ludzkiego życia”. Niewykluczone, że na płótnie przedstawiono jedną i tę samą osobę w różnych fazach istnienia – młodzieniec ukazany po lewej stronie byłby wczesnym stadium życia tej samej postaci – starzejącego się mężczyzny ukazanego po stronie prawej. Analizując Kamieniarzy Courbeta pisał Radosław Doboszewski:

 

Obraz jest nie tylko dokumentem pracy kamieniarzy. Ich niewidoczne twarze pozwalają go interpretować jako portret samej pracy i alegorię losu kamieniarza, a dobór postaci (młodzieniec i starzec) jako metaforę początku i końca życia – bez odkupienia i wypełnionego pracą, pracą, pracą…15

 

Zarówno przy realistycznym, jak i alegorycznym odczytaniu przedstawionej sceny, uderza wpisany w nią fatalizm podkreślany przez kolistą, a więc cykliczną wizję czasu zamkniętego. Słowa rozpoczynające Mit Syzyfa Alberta Camusa niemal same cisną się na usta:

 

Z wyroku bogów Syzyf musiał nieustannie toczyć pod górę głaz, który, znalazłszy się na szczycie, spadał siłą własnego ciężaru. Bogowie nie bez racji doszli do wniosku, że nie ma straszniejszej kary niż praca bezużyteczna i bez nadziei16.

 
III. Powierzchnia i głębia poematu

Kamieniołom Karola Wojtyły składa się z czterech części nierównomiernych pod względem długości i ilości sylab w wersach. Część pierwsza zatytułowana Tworzywo obejmuje cztery wydzielone liczbami fragmenty, podzielone na mniejsze całostki (strofki). Tematem wiodącym tej części jest wzajemna zależność materii, reprezentowanej przez skały kamieniołomu, oraz różnorodnych form energii na ową materię oddziałujących: uderzeń młota kamieniarskiego czy rozsadzającego skały prądu elektrycznego. Ale mówi się tu także o energii ludzkiego bólu, pracy myśli i poruszeniach serca.

____________________________________________________

1 Artykuł jest rozszerzoną wersją referatu wygłoszonego podczas sesji Praca w wymiarze indywidualnym i społecznym zorganizowanej przez Instytut Teologiczny im. Św. Jana Kantego i Katedrę Polonistyki Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej 16-17.01.2007 r.
2 Zob. Waldemar Smaszcz: Słowo poetyckie Karola Wojtyły. Warszawa 1998, s. 114.
3 Wiesław Paweł Szymański nazwał Kamieniołom „poematem o godności pracy”: Kiedy praca jest godna? Kiedy się wywodzi z poczucia wolności. Kiedy nie jest nakazem, a własnym wewnętrznym wyborem wynikającym z wolnej woli (w:) tegoż, Z mroku korzeni (O poezji Karola Wojtyły). Kalwaria Zebrzydowska 1989, s. 40.
4 W tym kontekście warto przywołać rozpoznania W. Smaszcza, który pisał o Kamieniołomie jako odpowiedzi Karola Wojtyły na wypaczony w latach stalinowskich obraz ludzkiej pracy (zob. W. Smaszcz: Słowo poetyckie Karola Wojtyły, dz. cyt., s. 116).
5 Dnia 26 października 1939 r. gubernator Hans Frank wydał rozporządzenie o „nałożeniu publicznego obowiązku pracy”, który zamieniony został z dniem 12 grudnia tegoż roku na „przymus pracy” (zob. Adam Bujak, Michał Rożek: Wojtyła. Wrocław 1997, s. 38).
6 Cyt. za: Halina Kwiatkowska: Wielki Kolega. Kraków 2003, s. 60.
7 Schorowany 90-letni Franciszek Łabuś pozostawił następujące świadectwo o swym młodym pomocniku: Przyszedł taki młodziutki do roboty, tak mi go żal było, nie wiem, ale do niczego się nie nadawał. Myślałem sobie, najlepiej by było mu iść na księdza. Miał takie delikatne rączęta. Ja nie dałem mu robić, ale on robił. Mnie było przecież ze świata, a jemu do świata. Pomagał mi w nawijaniu drutu, nosił środki strzałowe za mną. Razu pewnego, jak zwykłe, ja ładował, a on przy mnie stał. Ja mu mówię: lepiej tobie będzie zostać księdzem, a on się tylko uśmiechnął. Potem mi wspomniał, że został tym księdzem. (Cyt. za: Kalendarium życia Karola Wojtyły. Oprac. ks. Adam Boniecki. Kraków 1983, s. 62).
8 Karol Wojtyła: Kamieniołom, za: tegoż, Poezje i dramaty. Kraków 1986, s. 45.
9 Studia teologiczne Karol Wojtyła rozpoczął w październiku 1942 r. (za: Kalendarium życia Karola Wojtyły, dz. cyt., s. 72).
10 Karol Wojtyła: Mission de France, „Tygodnik Powszechny” nr 9, 1949.
11 Warto przypomnieć, że część III poematu Kamieniołom nosi ten sam tytuł (Tożsamość) co część IV rozprawy Osoba i czyn (podaję za: Agata Przybylska: Samotność możliwa w człowieku. Mistyczny aspekt „Poezji i dramatów Karola Wojtyły”. Kraków 2002, s. 157 (przypis nr 328).
12 Jan Paweł II: Laborem exercens, za: Jan Paweł II, Encykliki i adhortacje 1979-1981. Warszawa 1983, ss.103-158.
13Jan Paweł II: Dar i Tajemnica. W pięćdziesiątą rocznicę moich święceń kapłańskich. Kraków 1956, s. 12.
14 Jest to obraz namalowany techniką olejną na płótnie o wymiarach 165 x 257 cm, przed drugą wojną światową znajdujący się Dreźnie, prawdopodobnie uległ zniszczeniu podczas dywanowego nalotu na miasto w 1945 r. (za: 1000 arcydzieł malarstwa. Warszawa 2006, s. 316).
15 Cytuję za: Michał Nawrocki, Marian Stala: Literatura polska. Pozytywizm. Kraków 2003, s. 59.
16 Albert Camus: Mit Syzyfa (w:) tegoż, Dwa eseje. Warszawa 1991, s. 107. Cytowane zdanie otwiera głośny tekst Camusa.