Olena Paszuk. Wiersze

***
wszyscy myśleli
że to mniszka
bo gdy wychodziła na dwór
okrywała się nocą
od stóp do głowy
nikt nie wiedział jakiego koloru są jej włosy
i czy ma zmarszczki na twarzy
znała drogę tylko do cerkwi
i tylko cerkiew znała
bruzdy w jej sercu
przechodziła tak cicho
że nawet świece nie odwracały głów w jej stronę
wszyscy myśleli
że to mniszka
która nocą okrywała się
od stóp do głów
a ona skrywała przed ludźmi
słońce w swoim brzuchu
***
żyliśmy już wtedy
kiedy ryby po raz pierwszy wyszły na ląd
i złożyły u naszych stóp milczenie
byliśmy tylko we dwoje
było nas aż dwoje
dlatego nie wstydziliśmy się skrzeli
rybiego tłuszczu na udach
ani rozpusty w oczach
cóż my mogliśmy dać światu
oprócz lustrzanego odbicia
w naszej łusce?
sami wtedy jak te ryby
które po raz pierwszy wyszły na ląd
my byliśmy
i byliśmy tak
że ziemia do tej pory jeszcze boi się
wymawiać na głos
nasze imiona
***
każda dziewczyna
przymierza do siebie dziecko
po matczynemu układa ręce
i kołysze pustkę
piersi natychmiast
napełniają się mlekiem
mleko spływa
jak sok z brzozy
szczując biedną
tysiącami głodnych dzieci
one pełzną za nią
rzucają w plecy
krzyk ostry jak nóż
a ona cichnie
uwieszona na Ścianie Płaczu
kukułkom na śmiech
***
dogonię śnieżynkę
niemal przy samej ziemi
podścielę jej drewno
i podpalę wąsatym świetlikiem
niech poczuje
bolesny piasek na zębach
i krzyk
zawieszony w gardle
o nie
to nie sadyzm
to oko za oko
lub dziecięca zabawa w kata
gdzieś tam była Podolanka
nie ma
poszła
ciężarna
chcesz udusić kota piosenką
z nieba wyciąć
miesięczny dodatek
i stokrotce
wykłuć źrenicę
tobie wolno wszystko
jeśli jesteś dzieckiem
dzieckiem bez rodziców
dzieckiem bez rodziców i poduszki
nabitej bajkami
***
ten żółw wiózł czas
do domu starości
gdzie nie ma okien
gdzie okna są
ale kogo wypatrywać
oprócz świtu z mokrego jedwabiu
ślepe ptaki
w niebo nie trafiwszy
haftują na szkle swoją śmierć
białym krzyżem
żółw
który świata na sobie
nie utrzymał
spóźnił się o jeden krok
o pół uderzenia serca
pośrodku domu
zakwitły bratki
***
ty nie umarłeś
ty stałeś się astronautą
może to i lepiej
ktoś przecież musi uszczelniać
powiedz
jak to jest
patrzeć z góry
myśleć żeś Bogiem?
bo tylko Bóg wie
jak wysoko sięga deszcz
powiedz
jak to jest kołysać się
w dzieży z niebem?
bez odcisków żylaków
i nadzieja może – kiedyś
odrosną skrzydła
widzisz mnie
kiedy nocą po uszy
okrywam się kocem?
Jeżeli nie – to ja nie będę,
będę spać na dachu
między zgwałconymi przez marzec kotami
i jeżeli ty jesteś już tam
przekaż pozdrowienia mojemu dziadkowi
on też został astronautą
jeszcze w 43 roku
nocą
przykryj swoje blade nogi
bo koguty są zdezorientowane
***
słońce to
przednie koło
mojego roweru
więc kiedy się budzisz
jestem już daleko
nie szukaj mnie
to tak
jakby szukać świetlików
w środku białego dnia
nie przysłuchuj mi się
bo jestem echem
które się rozbiło
o krę nieba
czy wiatr byłby wiatrem
gdyby ktoś odkrył gdzie jest jego gniazdo?
czy rzeka byłaby rzeką
gdyby ktoś zobaczył czy ma piercing na brzuchu?
więc może to mimo wszystko nie ja
za kolczastym drutem deszczu?

przełożyła Jadwiga Demczuk


Wiersze są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0). Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Oleny Paszuk, Jadwigi Demczuk oraz Wschodniej Fundacji Kultury „Akcent”. Utwór powstał w ramach programu współpracy z Polonia i Polakami za granicą w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o programie współpracy z Polonią i Polakami za granicą. Treść licencji jest dostępna na stronie http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl/